Można mówić, że jako trener tak naprawdę nic jeszcze nie osiągnął.
Można narzekać, że w tym momencie wydawanie jego biografii mija się z celem.
Ale jeśli za przedstawienie historii obecnego trenera polskiej kadry bierze się
tak utalentowany dziennikarz jak Łukasz Olkowicz, można być pewnym, że będzie
ciekawie. „Nawałka. Droga do perfekcji”, wbrew głosom malkontentów, zalicza się
do wąskiego grona reporterskich lektur o sporcie, które trzeba przeczytać.
Krzeszowice. Niewielka miejscowość
w Małopolsce, która liczy 10 tys. mieszkańców. Co łączy ją z postacią Adama
Nawałki? Tamtejszy klub piłkarski Świt, w którym trenerską karierę rozpoczynał aktualny
selekcjoner reprezentacji Polski. Prowadził trzecioligową drużynę zaledwie dwa
sezony. Bez sukcesów, bo nie udało mu się uchronić jej przed spadkiem, a
później wywalczyć awansu. Dlaczego rozpoczynam recenzję właśnie od opisu tego
epizodu w życiu Nawałki? Bo jest on wyznacznikiem jakości książki Łukasza
Olkowicza. Gdyby za tę biografię wziął się inny autor, jestem przekonany, że
prowadzenie Świtu Krzeszowice skwitowałby co najwyżej jednym rozdzialikiem. Nie
ma tam przecież wielkich nazwisk, pozornie nie ma niczego, co mogłoby
zainteresować czytelnika. Ale pominięcie tego epizodu nie byłoby w stylu
Olkowicza. On pojechał do tych Krzeszowic, porozmawiał z piłkarzami i
kierownikiem drużyny, poczuł klimat tego miejsca i stworzył, w moim
przekonaniu, najlepsze 30 stron tej książki. Nie czytało mi się tak dobrze o
grze w kadrze u boku Zbigniewa Bońka, o relacjach z Robertem Lewandowskim czy
stosunkach z Bogusławem Cupiałem, jak o Jerzym Ciężkim, Piotrze Chlipale czy
Januszu Pudełko. Ciężko o lepszą rekomendację dla książki „Nawałka. Droga do
perfekcji”.
Perfekcjonista w każdym calu
Trzy rozdziały poświęcone
Krzeszowicom są niezwykle istotne z jeszcze jednego powodu: to właśnie dzięki nim
autorowi udało się przybliżyć etos pracy selekcjonera. Mimo że był to ledwie
trzecioligowy klub, Nawałka postanowił wprowadzić tam w pełni profesjonalne
reguły. Zawodnicy, przyzwyczajeni do dosyć luźnego podejścia do swoich
obowiązku, nie potrafili się przystosować do nowych zasad. Zakaz picia alkoholu
podczas powrotów z meczów wyjazdowych, koniec z imprezami, wysokie kary
finansowe, przewyższające czasem stypendia i zarobki graczy, ale też nowe
stroje, sponsorzy, których ściągał sam szkoleniowiec czy profesjonalny plan
treningowy. To wszystko sprawiło, że w klubie zaczął panować porządek, a
piłkarze do dziś wspominają byłego trenera wyłącznie pozytywnie. Autor,
docierając do ludzi, którzy pracowali wtedy z Nawałką, poprzez ich opowieści
świetnie przybliża metody pracy aktualnego selekcjonera. Paradoksalnie to nie
opis pracy z kadrą pozwala dobrze zrozumieć, kim jest Nawałka i jak pracuje. Co
zaskakujące, fragmenty o reprezentacji stanowią niewielką część książki. To
właśnie dzięki 30 stronom o prowadzeniu Świtu Krzeszowice poznajemy, jak od
wewnątrz wygląda zespół pod wodzą szkoleniowca z Rudawy. I przekonujemy się,
skąd ta tytułowa perfekcja: kiedy jest już pewne, że zespół nie awansuje z
powrotem do trzeciej ligi, co było celem Nawałki, trener nie pojawia się na
ostatnim meczu. Tłumaczy się wypadkiem zdrowotnym, ale wszyscy wiedzą, że nie
może przełknąć goryczy porażki…
Ten perfekcjonizm przewija się
zresztą przez całe życie głównego bohatera i – co za tym idzie – całą książkę.
Łukasz Olkowicz prowadzi tę opowieść chronologicznie. Zaczyna od Rudawy,
miejscowości, w której urodził się i wychował Nawałka. Opisuje jego rodzinę,
wyjaśnia, jak trafił do Wisły Kraków (w wieku dziewięciu lat sam dojeżdżał na
treningi tramwajem) i przybliża, jak sobie w niej radził jako młody adept. O
ile w pierwszych fragmentach autora jest całkiem sporo, o tyle na kolejnych
stronach usuwa się on w cień, oddając głos kolegom Nawałki z boiska, trenerom,
a potem prowadzonym piłkarzom. Jak zaznacza Olkowicz we wstępie, na potrzeby
tej książki porozmawiał z ponad setką osób, odwiedził miejsca, z którymi był
związany obecny selekcjoner i w ten sposób stworzył jego portret. To naprawdę
czuć podczas lektury, bo biografia „żyje” – cały czas ktoś dostarcza nowych
anegdot, raczy nas ciekawostką lub odkrywa inną twarz Nawałki. Choć książka
powstawała z minimalnym udziałem głównego bohatera, nie stanęło to na
przeszkodzie autorowi, by stworzyć jego kompletny obraz. Wręcz przeciwnie –
śmiem twierdzić, że owa niedostępność była dla dziennikarza „Przeglądu Sportowego”
dodatkową motywacją, żeby jeździć, szukać i pytać. Zaryzykuję stwierdzenie, że „Nawałka.
Droga do perfekcji” nie byłaby tak świetną lekturą, gdyby trener reprezentacji
był w pełni dostępny dla Olkowicza. To znamionuje, jak dobrym jest on dziennikarzem.
Reporterska uczta ze smaczkami
Dużą zaletą książki jest fakt, że
można ją traktować jako zbiór odrębnych reportaży. Każdy rozdział ma zamkniętą
formę, dotyczy jednego okresu w życiu Adama Nawałki, ale autorowi udaje się
zachować ciągłość i spójność. Olkowicz ma rzadką dziś umiejętność rysowania
słowem – bardzo dokładnie opisuje miejsca swojej opowieści. Kiedy we wstępie
czytamy o niebezpiecznej pracy selekcjonera w USA przy ścinaniu gałęzi, czujemy,
jakbyśmy stali na wysięgniku tuż obok Nawałki. Kiedy dziennikarz opisuje
pierwsze lata życia przyszłego trenera, przenosi nas do jego rodzinnej Rudawy:
na dworzec, do domu państwa Nawałków czy na boisko Orląt. W kolejnych
rozdziałach możemy poczuć się jak członkowie reprezentacji Polski na mundialu w
Argentynie, zawodnicy Wisły Kraków czy wreszcie gracze prowadzeni przez
Nawałkę-trenera: od Świtu Krzeszowice po narodową kadrę. Umiejętność trafnego
opisu przydaje się także w przypadku postaci, bo dzięki książce bliżej
poznajemy nieufnego początkowo Adama Musiała, legendarnego trenera
młodzieżowców Wisły – Lucjana Franczaka, czy wiecznie młodego Piotra
Skrobowskiego. Ale są także bohaterowie drugiego planu, ludzie niemal
anonimowi, którzy poprzez pióro Olkowicza stają się fascynującą częścią tej
opowieści: Władysław Zieliński, który tapetował pokoje Państwu Nawałkom, a
teraz oprowadza nas po Rudawie, czy Jerzy Ciężki, „najstarszy krzeszowiczanin
urodzony w wolnej Polsce”, który opowiada o pracy w Świcie.
Właśnie te fragmenty zdradzają
literackie wręcz ciągoty Łukasz Olkowicza. Zdecydowanie ma on ambicje (i
umiejętności) bycia kimś więcej niż tylko dobrym reporterem. Sposób, w który
rozpoczyna i kończy rozdziały sprawia, że książkę momentami czyta się jak dobrą
powieść. Tutaj ponownie przywołam przykład fragmentów poświęconych pracy
Nawałki w Krzeszowicach. Ich zakończenie, w którym wspomniany wyżej Ciężki w
cukierni Melba recytuje wiersz Juliana Tuwima, jest wprost genialne. Już
wcześniej jednak czułem, jakbym czytał kapitalną powieść o typowej polskiej
drużynie z niższych lig, w której Chlipała czy Pudełko (lepszych nazwisk dla
trzecioligowych piłkarzy, gdyby chciał, nie wymyśliłby żaden pisarz!)
opowiadają o ukrytych w torbach butelkach wódki, rzucaniu kapslem po piwie w
trenera czy popijaniu ukradkiem alkoholu w drodze powrotnej z meczu. To
wszystko znamionuje niemałą klasę autora, który zaserwował nam pyszną
reporterską ucztę, w której nie brakuje dodatkowych smaczków, ocierających się,
nie boję się tego powiedzieć, o literaturę „przez duże el”. Jeśli chcecie
poznać historię Nawałki-piłkarza, a potem Nawałki-trenera, przekonać się, skąd
się wziął i czym objawia tytułowy perfekcjonizm, a przy okazji przeczytać masę
anegdot i ciekawych historii na jego temat, macie ku temu jedyną okazję. Łukasz
Olkowicz wywiązał się ze swojego zadania wzorowo, tworząc kompletny i przede
wszystkim obiektywny obraz selekcjonera reprezentacji Polski. Spróbujcie, a nie
pożałujecie!
Czy wiadomo moze czy mozna dostac wersje ebook? (sorry za brak pl znakow)
OdpowiedzUsuńSzczerze mówiąc nie wiem, czy Ringier Axel Springer robi e-booki swoich książek... Jeśli nie ma w księgarniach sportowych, to raczej nie.
Usuń