wtorek, 15 września 2015

Wrześniowe premiery (cz. 2)

Pierwsza część tego miesiąca była bardzo monotematyczna – futbol, futbol i jeszcze raz futbol. O, przepraszam, była jeszcze książka o narciarstwie klasycznym, ale ta premiera gdzieś mi umknęła i nie przybliżyłem jej przed tygodniem. Pora więc nadrobić zaległości, a potem przedstawić kolejne publikacje, które wkrótce trafią do księgarni. Bo w drugiej połowie września też sporo będzie się działo!

Zanim jednak przejdę do nowych premier, słów kilka o zapomnianej książce, która od kilku dni jest dostępna na rynku. Kajam się, biję w pierś i wkładam pokutny wór – zapomniałem zupełnie, że jakiś czas temu Krzysztof Mecner zapowiadał książkę o mistrzostwach świata w narciarstwie klasycznym. Na Facebooku pierwsza informacja o zbliżającej się premierze opublikowana została 17 sierpnia. Powinienem więc skrzętnie odnotować to w swoim kajeciku i odwiedzać profil Wydawnictwa Mecner Media co najmniej dwadzieścia razy dziennie, bo też autor użył magicznego stwierdzenia „już wkrótce”. Oznaczać może to właściwie wszystko: jutro, za tydzień, za dwa miesiące – wszystko zależy od tego, kto jaki ma stosunek do czasu. U Krzysztofa Mecnera pod pojęciem „już wkrótce” tym razem kryło się dokładnie 23 dni. 9 września jego najnowsze dzieło ujrzało światło dzienne i stwierdzenie to traktować należy jak najbardziej dosłownie. Autor stara się bowiem zapewnić swoim książkom jak najlepszą rozrywkę, zabierając je w plener. Jakby tego było mało, dokumentuje ich podróż w postaci zdjęć! Nie inaczej było z najnowszą pozycją zatytułowaną „Narciarstwo klasyczne. Mistrzostwa świata” – na Instagramie można znaleźć fotografię książki z drzewem, z kotami, z kubkiem i (to moje ulubione zdjęcie) z… matrioszkami! Nie do końca rozumiem analogię, ale kreatywność i konsekwencja godna jest podziwu.

Pora jednak przybliżyć zawartość książki, bo to przecież jest zdecydowanie ważniejsze od tego, jak ta prezentuje się na plaży czy w towarzystwie arbuza, gruszki lub buta (to nie żart, takie zdjęcia też można znaleźć na instagramowym profilu wydawnictwa). Krzysztof Mecner na swoim blogu pisze, że publikacja „przypomina historię mistrzostw świata i najciekawsze wydarzenia z nimi związane”, dodając jednocześnie: „Mija więc równo 90 lat od tych [pierwszych - przyp. P.S.] zawodów. Do 1980 r. za mistrzostwa świata były uważane także igrzyska olimpijskie, dlatego pierwszym polskim mistrzem świata w narciarstwie jest… Wojciech Fortuna, który wygrał w 1972 r. Igrzyska Olimpijskie w Sapporo. W wydanej właśnie książce są opisane tylko mistrzostwa świata, gdyż o igrzyskach przed paroma miesiącami wydałem osobną książkę”. Jeśli ktoś chciałby więc poczytać o postaciach takich jak Stanisław Marusarz, Józef Łuszczek, Adam Małysz czy Justyna Kowalczyk, przypominając sobie przy okazji najlepszych przedstawicieli narciarstwa klasycznego z zagranicy („Bracia Ruud, Grottumsbraaten, Jernberg, Maentyranta, Wirkola, Nykaenen, Svan, Daehlie, Alsgaard i wielu innych”, jak pisze autor), koniecznie powinien zainteresować się książką. Publikacja swoje kosztuje: 57 zł, zamawiając na stronie wydawnictwa, 79,90 zł w Sendsporcie. Jeśli ktoś jednak zdecyduje się na zakup, otrzyma 280 stron lektury, która „jest bogato ilustrowana” i „ma kolorową okładkę” (a to ci unikat!), jak przeczytać można na stronie wydawcy. Autor dodaje tam, że jego najnowsza propozycja jest uzupełnieniem książki o narciarstwie na igrzyskach olimpijskich, która ukazała się w maju.

Zapachniało już zimą, ale, jak to się mówi na Górnym Śląsku, „kaj tam co”. Wróćmy więc do dyscyplin, których uprawianie nie wymaga obecności śniegu. To właśnie one dominować będą w drugiej połowie tego miesiąca. Jedną z nich będzie bieganie, a to za sprawą Wydawnictwa Galaktyka. Na wrzesień przygotowało ono bowiem premierę dwóch książek: „Jeszcze jedna mila” Pam Reed oraz „Urodzeni bohaterowie. O odwadze oraz zapomnianych sekretach siły i wytrzymałości” autorstwa Christophera McDougalla. Pierwszy z wymienionych tytułów jest już w księgarniach, ale na swoje usprawiedliwienie dodam, że jeszcze jakiś czas temu widniała przy nim data premiery zaplanowana na 15 września. Wydanie tej pozycji zostało chyba przyspieszone, gdyż teraz na stronie wydawnictwa mamy nowy termin: 3 września. No cóż, niech będzie. Czytając opis, złapać się można za głowę, gdyż książka opowiada historię „kobiety, która w 2002 roku zatrzęsła środowiskiem biegaczy ultra, wygrywając najtrudniejszy wyścig na świecie – 217-kilometrowy morderczy bieg z Doliny Śmierci pod Mount Whitney i wyprzedzając swoich rywali o 5 godzin!”. Niezły wyczyn, a już po tym jednym zdaniu można dojść do wniosku, że będzie to coś w stylu wspomnień Chrissie Wellington, „najtwardszej kobiety na świecie”, które swego czasu recenzowałem na blogu (dla leniwych – wersja wideo).

Za biografię Amerykanki, która, jak przekonują wydawcy, „stara się pokazać, że bycie żoną i matką trzech chłopców (plus dwóch przybranych) jest dobrym powodem, aby zacząć biegać”, zapłacić trzeba 39,90 zł. Taka cena widnieje przynajmniej na okładce publikacji. Czytelnik otrzymuje w zamian 240 stron lektury, z której „płynie przesłanie, że możesz jeśli tylko chcesz”. Brzmi trochę górnolotnie, ale jeśli weźmiemy pod uwagę, że autorka ukończyła morderczy bieg liczący 217 kilometrów w niecałe 28 godzin, czyli przemierzając trasę w tempie prawie 8 kilometrów na godzinę, na usta ciśnie się tylko jedno słowo: szacun! Lektura tej książki może być dobrą motywacją do tego, żeby zwlec tyłek z kanapy i zacząć biegać. Jeśli nie do końca jesteście o tym przekonani, być może przemówi do was fragment książki, który został zamieszczony na stronie wydawnictwa. Wystarczy kliknąć o tutaj: [klik].

Zgoła odmiennie od książki Pam Reed prezentuje się druga wrześniowa nowość Galaktyki. „Autor bestsellerowych Urodzonych biegaczy wyrusza na Kretę, by tam przekonać się, że tajemnice siły i sprawności ciała i umysłu starożytnych greckich bohaterów mają się znakomicie i tylko czekają na odkrycie przez zwykłych amatorów tężyzny fizycznej z całego świata”, czytamy na stronie wydawnictwa. Komu spodobała się pierwsza publikacja McDougalla, która swoją drogą też ukazała się w Polsce, na pewno sięgnie po kolejną. Z powyższego opisu można wywnioskować, że to połączenie sportu i historii z przygodą w tle i tak faktycznie jest, o czym świadczy dalsza część zapowiedzi: „W Urodzonych bohaterach udajemy się na pogranicze sportu i historii: tym razem celem podróży jest Kreta, wyspa-ojczyzna antycznych herosów. Christopher McDougall, sportowiec ekstremalny i dziennikarz, udaje się tam z zamiarem przeprowadzenia fascynującego śledztwa: chce dowiedzieć się czy istnieje antyczny przepis na bohatera, który byłby aktualny także dziś. Okazuje się, że zapomniana filozofia treningu, opartego na naturalnym ruchu, nadzwyczajnej wytrzymałości oraz efektywnym żywieniu, może być aktualna także dziś”. Premiera tej książki 21 września, czyli trzeba uzbroić się w cierpliwość. I szykować 39,90 zł, bo właśnie taka cena widnieje na jej okładce. Wytrwali dostaną jednak prawdziwą ucztę, bo publikacja liczy 364 strony, czyli całkiem sporo. Przed jej czytelnikami rysuje się więc perspektywa kilku długich jesiennych wieczorów. Oby ciekawych!

Fani biegania w drugiej połowie września doczekają się więc interesującej publikacji, ale i kibice piłkarscy nie będą mieli na co narzekać. Tydzień bez piłkarskiej premiery to u nas tydzień stracony, więc proszę bardzo – 23 września do księgarni w całym kraju nakładem Wydawnictwa Sine Qua Non trafi autobiografia Pavla Nedvěda „Piłkarze odchodzą, mężczyźni zostają, czyli moje zwyczajne życie”. Tytuł długi niczym blond włosy czeskiego pomocnika, ale chyba żaden kibic mojego pokolenia (rocznik 1991, gdyby ktoś pytał) tej książki przegapić nie może. Chodząca legenda Juventusu (a raczej biegająca, bo trudno mi wyobrazić sobie Nedvěda człapiącego po boisku) to zawodnik, który wyróżniał się przede wszystkim świetną grą. Nie starannie ułożoną fryzurą, różowymi butami czy teatralnymi upadkami po niby-faulach rywali, ale właśnie swoją postawą – zawsze waleczną i nastawioną na zwycięstwo. Tym zaskarbił sobie szacunek kibiców i, nie ukrywajmy, przez długi czas zastępował nam „naszego” piłkarza, którego grę na najwyższym poziomie mogliśmy podziwiać. Teraz mamy Lewandowskiego, Szczęsnego i Krychowiaka, ale kiedyś gwiazdy na podobnym poziomie w Polsce trudno było uświadczyć. Ściskało się więc kciuki za Czecha, który wybiegał na boiska z prawdziwymi gwiazdami futbolu, a w 2003 roku został nawet uznany najlepszym piłkarzem świata.

Wracając jednak do książki, trzeba uczciwie przyznać, że podtytuł (a w zasadzie podpodtytuł, jeśli chodzi o polską wersję) „Moje zwyczaje życie” zachęca do sięgnięcia po książkę mniej więcej tak, jak Przemysław Saleta zachęcał do korzystania z usług sieci Idea (polecam tę reklamę sprzed lat, przezabawna!). Coś, co dla Pavla było zwyczajne, dla kibica może okazać się jednak absolutnie wyjątkowe. Mówi o tym po części opis publikacji: „Wicemistrzostwo Europy, dzięki któremu doczekał się potomstwa. Jan Koller przedkładający pracę w banku nad grę w Sparcie Praga. Paskudny charakter Roberto Manciniego, dwa oblicza Zlatana Ibrahimovicia i potrójne sombrero zafundowane przez Cafu, które przyjął jako… zaszczyt!”. Chyba każdy z nas chciałby grać z takimi piłkarzami i przeżyć tyle, co czeski zawodnik. Aby móc przekonać się, jak Nedvěd swoją karierę wspomina w książce, trzeba liczyć się z wydatkiem rzędu 39,90 zł. Oczywiście teoretycznie, bo to cena okładkowa. W zamian kibic otrzyma liczącą 248 stron autobiografię, za której przekład odpowiada Marcin Nowomiejski z JuvePoland.com. Dla fanów Starej Damy to pozycja obowiązkowa, bo w końcu Czech miał jaja, żeby po degradacji wypowiedzieć tytułowe słowa: „Piłkarze odchodzą, mężczyźni zostają” i walczyć z ukochanym Juve o powrót do Serie A. Po tym poznaje się prawdziwych grajków!

Było o bieganiu, było o piłce nożnej, na zakończenie tego tekstu o książce z gatunku, który śmiało można opisać jako połączenie obu dyscyplin. W końcu w życiu prawdziwego polskiego kibica piłkarskiego (kibola/chuligana/bandyty – niepotrzebne skreślić) w latach 90. umiejętność szybkiego biegania i mocnego kopania była niezwykle ważna. Można wręcz powiedzieć, że kluczowa, bo przecież oprócz śpiewu czy sztuk walki wszelkich, nader często trenowali oni biegi przez przeszkody i wymierzanie kopniaków. O tym po części też opowiadać będzie książka Artura eR, kibica ŁKS-u, który rok temu wydał swoją pierwszą publikację zatytułowaną „Z pamiętnika Galernika. Magia lat 90-tych”. Wciąż aktywny kibic-wyjazdowicz postanowił pójść za ciosem i po roku opublikować kolejną – o tym samym tytule, ale opatrzoną dopiskiem: „Część II”. Premiera wspomnień zaplanowana była na 16 września, ale ostatecznie uległa „obsuwie”, jak określił to autor. Z drukarni książka zostanie odebrana przez niego w poniedziałek, więc można przyjąć, że nowy termin ukazania się publikacji to 21 września.

Tego się trzymajmy, a po więcej informacji odsyłam na facebookowy profil poświęcony książce, która liczyć będzie dokładnie 382 strony. Tam też wiadomość na temat składania zamówień – bezpośrednio u autora lub wkrótce na Allegro. Cena? 40 zł za samą drugą część lub 60 zł w pakiecie (pierwsza + druga). Fanów „chuligańskiej” literatury z pewnością namawiać nie będzie trzeba, bo choć jeszcze kilka lat temu pozycji z tego gatunku ukazywało się u nas całkiem sporo, ostatnimi czasy jest ich coraz mniej. Jeśli więc ktoś chciałby powspominać „magiczne lata 90.”, kiedy zaliczał szalone wyjazdy za swoją drużyną, ma do tego idealną okazję. Niezdecydowanym polecam wywiad z autorem, który przeprowadziłem jakiś czas temu. Może po jego lekturze ktoś się skusi. Zaprezentowałbym z chęcią okładkę, ale autor na razie nie zdradził, jak będzie wyglądać. Na e-maile też nie raczy odpisać… Pozostawiam więc na koniec tego wpisu te dwa nagie akapity, niczym dwa nagie miecze przekazane królowi Władysławowi Jagielle przed bitwą pod Grunwaldem. Ahoj i do usłyszenia!

4 komentarze:

  1. Ciekawie się zapowiada. Szczególnie biografia Nedveda, jednego z moich ulubionych piłkarzy.
    Tak z innej beczki - czytałeś Piotrku "Rękę Boga" J. Burnsa, czyli biografię Maradony oraz "Stadion Zachodzącego Słońca" o B. Tomaszewskim? Zastanawiam się nad zamówieniem tych książek i chciałbym zasięgnąć Twojej opinii.

    Pozdrawiam.
    Grzegorz

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba każdy kibic naszego pokolenia ma sentyment do Nedveda. ;)
      Tak, czytałem zarówno "Rękę boga", jak i "Stadion zachodzącego słońca". Mogę polecić obie książki, bo są bardzo dobre. W przypadku pierwszej robotę robi nazwisko autora, bo to z góry oznacza świetną lekturę. Jeśli natomiast chodzi o ś.p. Bohdana Tomaszewskiego, to miał niesamowity życiorys, więc jego wspomnienia czyta się znakomicie.

      Usuń
  2. Osobiście ciekaw byłbym biografii Tomasa Repki, charakternej postaci reprezentacji Czech oraz m.in. Sparty i West Hamu. Ponoć w Czechach całkiem nieźle się sprzedawała. Problem w tym, że choć to piłkarz o bardzo ciekawej historii życia, pewnie żadne wydawnictwo nie byłoby zainteresowane wydaniem tej pozycji (tytuł oryginalny "Neuhybam"). A szkoda, bo pewnie Krzysiu Gawron dałby radę z jej dobrym tłumaczeniem ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Repka to wariat, a autobiografie takich ludzi czyta się najlepiej. :) Ja bym chętnie przeczytał, ale ilu znajdzie się takich fanatyków? Obawiam się, że 90% kibiców nie kojarzy tego zawodnika...

      Usuń