niedziela, 13 lipca 2014

„Futebol”. Piłkarska historia Brazylii

„Piłkarski klasyk, z którym powinien zapoznać się każdy kibic”. Z takim zdaniem spotykałem się najczęściej przed sięgnięciem po książkę „Futebol. Brazylijski styl życia”. Po przeczytaniu pozycji napisanej przez Aleksa Bellosa muszę się zgodzić z tą opinią – dzieło brytyjskiego dziennikarza to kapitalna opowieść o kraju ogarniętym futbolowym szaleństwem.

Miało być zupełnie inaczej. Recenzja książki, która w Polsce ukazała się nakładem Wydawnictwa Kopalnia, miała pojawić się na blogu tuż przed finałowym meczem mundialu z udziałem Brazylii. Moje plany pokrzyżowali jednak Niemcy, którzy w półfinale odprawili „Canarinhos”, pokonując ich aż 7:1. Nie ma jednak tego złego, co na dobre by nie wyszło – po lekturze „Futebola” moje wyobrażenie tego, co dzieje się właśnie w kraju organizatora mistrzostw świata (szczególnie po kolejnej kompromitacji drużyny narodowej – porażce 0:3 z Holandią w meczu o trzecie miejsce) jest dziś bardzo klarowne. Alex Bellos, przeprowadzając mnie przez ponad 400 stron swojego dzieła, zabrał mnie w niesamowitą podróż po kraju kawy, dzięki której dobrze zrozumiałem to, w jaki sposób piłka nożna stała się w Brazylii czymś więcej niż zwykłą grą – stylem życia mieszkańców tego kraju.

Brazylijski styl życia
„Futebol” nie jest typową książką sportową. Wprawdzie wszystko kręci się w niej wokół piłki (podobnie zresztą jak życie większości Brazylijczyków), ale spektrum tematów poruszonych przez Bellosa jest znacznie szersze. Dzieło tego dziennikarza, przynajmniej w moim odczuciu, ma bardziej charakter społeczny. Nic dziwnego, że tak właśnie się stało, gdyż pisząc o brazylijskim futbolu, charakteryzuje się jednocześnie tożsamość Brazylijczyków. Nie ma na świecie innego kraju, który byłby tak zakręcony na punkcie piłki nożnej. Wiedziałem to przed sięgnięciem po książkę, ale przyznam szczerze, że nie spodziewałem się, iż skala tego szaleństwa może być aż tak ogromna. Że „futebol” może w takim stopniu przenikać przez wszystkie dziedziny życia – politykę, gospodarkę, religię, że może stać się najwyższą wartością milionów mieszkańców, warunkującą ich zachowanie, życiowe decyzje, a często także ich egzystencję.

Z każdą kolejną stroną publikacji Bellosa przekonywałem się, jak wiele ta prosta gra znaczy w życiu Brazylijczyków. Największą zaletą „Futebola” jest fakt, że autor na czas pisania swojego dzieła sam stał się jednym z nich. Dosłownie i w przenośni. Brytyjczyk przemierzył Brazylię wzdłuż i wszerz, przeprowadził mnóstwo rozmów z mieszkańcami tego kraju (i to nie tylko ze znanymi piłkarzami czy osobami zajmującymi wysokie stanowiska w futbolowych strukturach, ale przede wszystkim ciekawymi, choć zwykłymi ludźmi) i dzięki temu mógł ich poznać, dobrze zrozumieć, a następnie przekazać swoje spostrzeżenia czytelnikom. Podróż, w którą zabiera odbiorców Bellos, nie ma charakteru metaforycznego. Autor opisuje bowiem kolejne części swojej wyprawy, przybliża wygląd miejsc, które odwiedzał, dokładnie charakteryzuje opisywane postaci. To wszystko sprawia, że jego dzieło przeradza się w pasjonującą opowieść podróżniczą, która zainteresuje nie tylko kibiców, ale także wszystkich, którzy poprzez książki starają się poznać inne, odległe kultury.

Zbiór kapitalnych reportaży
Sięgając po „Futebol”, spodziewał się czegoś pokroju pozycji „Tor!” Ulricha Hessego, tyle tylko, że napisanego w formie reportażu. To, co zastałem, pozytywnie mnie jednak zaskoczyło. Autor, w przeciwieństwie do niemieckiego kolegi po fachu (co jednak nie jest żadnym zarzutem kierowanym w stronę Hessego), nie przedstawia dziejów futbolu w Brazylii w sposób uporządkowany, data po dacie, rok po roku. Książka Bellosa ma formę opowieści o brazylijskiej piłce, która, owszem, zawiera opis najważniejszych wydarzeń (przewiezienie do kraju kawy pierwszych piłek przez Charlesa Millera, Maracanaco, życiorysy Pelego i Garrinchy czy okoliczności przegranego finału mundialu w 1998 roku), ale nie ma w żadnym wypadku charakteru kroniki. „Futebol” to zbiór kilkudziesięciu reportaży, które oddają znacznie piłki nożnej w życiu Brazylijczyków znacznie lepiej niż jakiekolwiek historyczne wywody.

Już sam początek książki jest nieszablonowy. Autor nie zaczyna wcale od początków piłki na brazylijskich ziemiach. Wręcz przeciwnie – można powiedzieć, że odwraca hierarchię, rozpoczynając od końca. W pierwszym rozdziale opisuje bowiem historię trzech brazylijskich piłkarzy, którzy trafili do wioski Toftir na Wyspach Owczych, gdzie zarabiają na życie grając w miejscowym klubie B68. Marcelo Marcolino, Messias Pereira i Marlon Jorge – trzech anonimowych piłkarzy, występujących w anonimowym klubie, który z kolei bierze udział w rozgrywkach w jeszcze bardziej anonimowej lidze. Świetny pomysł na rozpoczęcia książki, który od razu pokazuje kilka rzeczy – że brazylijski futbol stał się marką rozpoznawalną na całym świecie i dotarł do każdego zakątka globu, co stało się ogromną szansą dla zawodników, którzy w swoim kraju nie mogliby liczyć na przebicie się do profesjonalnej piłki i godziwe zarobki. Zaczyna się więc niesamowicie interesująco, a z każdą kolejną stroną jest równie ciekawie.

Historia za historią
Co jeszcze w swoim dziele przedstawił Bellos? Tak jak pisałem wyżej, na „Futebol” składa się kilkadziesiąt reportaży. Choć rozdziałów jest tylko piętnaście, w każdym znajduje się przynajmniej kilka historii niesamowitych ludzi – a to opis okoliczności poznania Ghiggi, który nie chce rozmawiać o finale mistrzostw świata z 1950 roku, kiedy to pogrążył Brazylijczyków, a to znowu spory fragment poświęcony Aldyrowi, dzięki któremu „Canarinhos” grają dziś w swoich charakterystycznych strojach i szokujący fakt, że ich projektant kibicuje reprezentacji Urugwaju. W jeszcze innym miejscu czytelnik ma za kolei okazję zapoznać się z historią Eduardo – przywódcy fanatycznych kibiców Corinthians zwanych „Jastrzębiami”, a kilkadziesiąt kartek dalej natrafia na opowieść o Eurico Mirandzie, prezydencie Vasco da Gama, określanym przez autora jako „coronel”, czyli jednej z tych wpływowych osób, która trzęsła swego czasu brazylijską piłką.

Każda strona i każdy kolejny rozdział przynosi więc nową, niesamowitą historię, którą czyta się z ogromnym zainteresowaniem. Tak jak w przypadku najciekawszych chyba dla mnie fragmentów dotyczących gier piłkarskich, które wymyślili Brazylijczycy (autobol!), pochodzenia niektórych najbardziej oryginalnych brazylijskich imion czy opisu okoliczności procesu mającego wyjaśnić przyczyna porażki reprezentacji na mundialu w 1998 roku. Dużą zaletą „Futebola” jest to, że autor książki w każdym przypadku dociera do ludzi – zadaje sobie trud, aby zdobyć ich wypowiedzi lub, jeśli okazuje się to niemożliwe, aby opisać chociaż przyczyny, dla których nie udało się dotrzeć do niektórych osób. To sprawia, że dzieło Bellosa staje się pasjonującą opowieścią o mieszkańcach Brazylii, poprzez których czytelnik lepiej poznaje to, co zawarte zostało w podtytule publikacji – „brazylijski styl życia”.

O Brazylii przez pryzmat futbolu
Sposób opisu, na który zdecydował się autor, powoduje, że „Futebol” jawi się jako kapitalna książka o Brazylii. Nie o brazylijskiej piłce, ale właśnie o Brazylii – jej mieszkańcach, narodowych przywarach, obyczajach, usposobieniu i podejściu do życia. Alex Bellos potwierdził, że poprzez piłkę nożna można pisać o świecie i wyjaśniać za jej pomocą wszystko inne, co w przypadku Brazylijczyków jest szczególnie widoczne ze względu na ich ogromną miłość do piłki. Nie szuflatkowałbym więc pozycji brytyjskiego dziennikarza. Powiedziałbym raczej, że to dzieło uniwersalne, które zainteresuje nie tylko fanów futbolu. Kto lubi książki podróżnicze, ceni dobre reportaże lub po piłkarskich lekturach spodziewa się czegoś, co śmiało będzie mógł nazwać literaturą lub dziennikarstwem na najwyższym poziomie, koniecznie powinien sięgnąć po pozycję „Futebol. Brazylijski styl życia”. Od dziś ta publikacja trafia na listę moich ulubionych lektur i myślę, że stanie się tak w przypadku każdego, kto ją przeczyta. Taką przynajmniej mam nadzieję, bo dzieło Bellosa absolutnie na to zasługuje.

1 komentarz:

  1. Jedynym minusem jest to że w ogóle nie ma komentarzy.To na pewno jest bardzo źle.

    OdpowiedzUsuń