piątek, 2 grudnia 2016

Piątka na piątek: Ciekawostki z książki Marcina Feddka „Dekalog Nawałki”

Przez ostatnie trzy lata nie było dziennikarza, który byłby bliżej reprezentacji Polski niż Marcin Feddek. Dobrze się stało, że reporter Polsatu Sport zdecydował się opisać to, co w tym okresie działo się za zamkniętymi drzwiami kadry. Lektura „Dekalogu Nawałki", który do księgarni w całej Polsce trafi już 7 grudnia, przynosi wiele ciekawostek na temat selekcjonera i jego piłkarzy. Poznajcie pięć z nich.

1. Dlaczego Artur Sobiech przegrał rywalizację z Mariuszem Stępińskim i nie pojechał na Euro 2016?

Po ogłoszeniu przez Adama Nawałkę 23-osobowej kadry na Euro 2016, jednym z największych zaskoczeń była obecność Mariusza Stępińskiego, który wygrał rywalizację o bilet do Francji z bardziej doświadczonym i pięć lat starszym Arturem Sobiechem. Decydująca była postawa obu piłkarzy podczas zgrupowania w Arłamowie. Tak w książce opisuje ją Marcin Feddek:

Nie przekonywał za to Artur Sobiech. Napastnik Hannoveru od początku zgrupowania sprawiał wrażenie, jakby nie pasował do towarzystwa. Na boisku był dużo mniej wyrazisty od Stępińskiego, z którym przecież rywalizował o wyjazd na Euro. Młody piłkarz Ruchu wykazywał większą determinację. Oczywiście obaj są zupełnie innymi typami zawodników. Sobiech to typowa dziewiątka, natomiast Stępiński jest bardziej uniwersalny. Może być jednym z dwóch napastników, ale równie dobrze czuje się na skrzydle. Te dysproporcje były szczególnie widoczne na jednym z wcześniejszych treningów, na którym Zając ćwiczył prosty, wydawałoby się, schemat ofensywny. W polu karnym stały cztery plastikowe chłopki imitujące linię obrony rywali. Na ich wysokości pionowo ustawiali się dwaj napastnicy: Milik i Stępiński.
– Panowie, idzie prostopadłe podanie z głębi pola. Pierwszy z was dynamicznie wychodzi i przepuszcza zagraną piłkę. Drugi, stojąc tyłem do bramki, na przykład Arek, lekko, bez przyjęcia kontruje ją przed siebie, a Patryk z pierwszej piłki zagrywa ją do skrzydła. I obaj gazem ruszacie w pole karne, gdzie dostaniecie ostre zwrotne podanie – tłumaczył założenia Zając.
Pierwsza faza, z przepuszczeniem piłki, wychodziła bardzo sprawnie, szczególnie w parze Milik – Stępiński. Arek, który był głębiej, nabiegał na dalszy słupek, Mariusz na bliższy. Kiedy jednego z nich zmieniał Sobiech, brakowało płynności, zrozumienia.
– Po każdej akcji są dodatkowe strzały! Po pierwszym uderzeniu musisz się wycofać za szesnastkę! – przypominał Sobiechowi Zając.
Było to o tyle dziwne, że przecież Artur w trakcie eliminacji zaliczył kilka zgrupowań i te podstawowe zasady powinien dobrze pamiętać. Niestety, momentami trenował bez wiary. Sprawiał wrażenie, jakby brakowało mu nadziei na końcowy sukces.

2. Jak Tomasz Brzyski skreślił się z kadry.

Pierwsze zgrupowanie za kadencji Adama Nawałki nie przebiegało wyłącznie pod znakiem futbolu. Chcąc zadbać o atmosferę w zespole, selekcjoner zabrał piłkarzy na ściankę wspinaczkową, by poprzez wspólną zabawę scementować zespół. Jak opisuje Marcin Feddek, Nawałka pierwszy sprawnie wspiął się na ściankę, stanął na szycie i spojrzał na zawodników. Rzucił im tym samym wyzwanie i chciał zobaczyć, którzy piłkarze je podejmą. Reporter Polsatu Sport tak opisuje, co stało się dalej:

Chęć zmierzenia się z Nawałką jako pierwszy wykazał Boruc, za nim ruszyli niemal wszyscy pozostali. Postępy kolegów uważnie obserwował Krychowiak. Kiedy spostrzegł, że wspinaczka dała się we znaki Błaszczykowskiemu, ewidentnie nie kwapił się do wysiłku. Ostatecznie jednak podjął wyzwanie i tylko nieliczni, jak Tomek Brzyski, nie skorzystali z zaproponowanej formy rekreacji.
– Za stary jestem, żeby łazić po jakichś ściankach – rzucił do naszego operatora lekko zdegustowany piłkarz Legii.

Marcin Feddek nie pisze tego wprost, ale daje do zrozumienia, że tym zachowaniem Brzyski mógł skreślić się z kadry:

Ani on, ani pozostali piłkarze nie zdawali sobie sprawy, po co to wszystko. A to był swoisty test. Wiedziałem, że Adam będzie szukał tylko piłkarzy pozytywnie nastawionych, chętnych do każdego rodzaju współpracy. Tych, którzy będą marudzić, kręcić nosem, będzie eliminował.

Mimo że później piłkarz był jeszcze powoływany przez Nawałkę na mecze towarzyskie w styczniu i marcu 2014 roku (w jednym nawet strzelił gola), gdy rozpoczęły się eliminacje Euro 2016, selekcjoner stawiał na innych kandydatów. Sytuacja z pierwszego zgrupowania na pewno nie pozostała bez wpływu na decyzję trenera kadry.

3. Kamil Glik zagrał w Tbilisi z kontuzją.

Kamil Glik w meczu eliminacji Euro 2016 grał z kontuzją. Jak pisze w książce Marcin Feddek, na jednym z treningów podczas zgrupowania przed spotkaniem z Gruzją podkręcił staw skokowy:

Wszystko układało się po myśli selekcjonera – niestety do czasu. Bowiem po jednej z gierek z urazem stawu skokowego zszedł… Glik. Minę Kamil miał nietęgą. Ewidentnie utykał i nie mógł normalnie obciążać stopy. Po szybkich oględzinach okazało się, że sprawa jest poważna.
– Ku..a, drugi raz w ciągu trzech tygodni podkręciłem ten sam staw – wycedził przez zęby. – Dopiero co go podleczyłem.
Był podłamany. Takiego go nie znałem. Jego kostka wyglądała fatalnie. Gdyby ktoś mnie wtedy zapytał, czy za trzy dni Kamil wybiegnie na boisko w Tbilisi, odpowiedziałbym, że nie ma mowy.
– To megatwardziel. Jak mu tej nogi nie amputuję, to zagryzie zęby i zagra w tym meczu. Nie odpuści, zobaczysz – prorokował Jaroszewski.

Okazało się, że lekarz reprezentacji miał rację – Glik wystąpił w meczu, walcząc z bólem. To nie przeszkodziło mu w zdobyciu niezwykle ważnej pierwszej bramki, która otworzyła worek z golami. Feddek komentuje to następująco:

W Tbilisi z powodu urazu mogło go zabraknąć na boisku, mimo to wyszedł, walczył z bólem i bramka mu to osłodziła. Uwielbiam gościa. Za charakter, za to, że nie pęka. Nie marudzi, że coś go boli, tylko wychodzi i robi swoje. Dla każdego trenera i każdej drużyny taki piłkarz to prawdziwy skarb. A przy tym wszystkim w kontaktach międzyludzkich jest ujmująco normalny. Momentami nawet trochę za skromny.

Polska pokonała na wyjeździe Gruzję 4:0.

4. Kiedy Karol Linetty doznał urazu głowy przed wyjazdowym meczem z Niemcami, selekcjoner się wściekł.

Osoby, które dokładnie śledziły eliminacje Euro 2016, z pewnością pamiętają, że przed spotkaniem z naszymi zachodnimi sąsiadami we Frankfurcie Karol Linetty doznał na treningu niegroźnej kontuzji. Jak tłumaczył na przedmeczowej konferencji Jacek Jaroszewski, podczas wykonywania rzutu wolnego Kuba Błaszczykowski trafił ówczesnego Lechitę w głowę. Kiedy lekarz reprezentacji opowiadał o tym dziennikarzom, piłkarze obecni na konferencji (Maciej Rybus, Ariel Borysiuk i Sławomir Peszko) zanosili się śmiechem. Na treningu wcale nie było tak zabawnie, gdyż Adam Nawałka dosłownie się wściekł. Tak opisuje to Marcin Feddek:

Na koniec treningu sztab tradycyjnie zaordynował stałe fragmenty gry. Obserwowałem to z pozycji ławki rezerwowych w towarzystwie Pazdana, z którym rozsiedliśmy się na wygodnych czerwonych fotelach. Michał już wiedział, że gwizdek kończący trening oznacza jego powrót do domu. Przegrał z kontuzją, ale zdołał się z tym już oswoić. Nagle nasz wzrok przykuł leżący bezwładnie na murawie Linetty. Dosłownie kilka sekund wcześniej Karol wyskoczył z muru, a piekielnie mocno uderzona przez Błaszczykowskiego piłka trafiła go w głowę. Lechita nie zdążył się zasłonić i padł jak rażony piorunem. Totalny nokaut! Przez chwile zrobiło się bardzo nieprzyjemnie. Karol długo się nie podnosił. W końcu w asyście Jaroszewskiego powędrował za bramkę.
– Teraz słuchaj, jaką zjebkę dostanie od Nawałki – szybko ocenił sytuację Pazdan. – O patrz! A nie mówiłem!
Widok rzeczywiście zaskakiwał. Selekcjoner grzmiał na Linettego, choć ten wyraźnie jeszcze kiwał się na nogach. Nawałka był wściekły. Miał pretensje o to, że Karol wybiegł z muru, choć miał tego nie robić. Gdyby został, nic by się nie stało, a tak tuż przed wylotem do Frankfurtu nieoczekiwanie pojawił się kolejny problem. Linetty nie dokończył treningu i z podejrzeniem wstrząśnienia mózgu pojechał do szpitala.

5. Pazdan podczas imprezy po awansie na Euro 2016 namawiał Lewandowskiego do złego!

Dzięki kanałowi Łączy Nas Piłka i świetnym materiałom na YouTube, kibice mają okazję poznać drużynę narodową od środka. Podobnie jest w książce Feddka, który został zaakceptowany przez zespół na tyle, że otrzymał nawet zaproszenie na zamkniętą imprezę po wywalczeniu awansu na Euro 2016. Byli na niej obecni jedynie zawodnicy z partnerkami oraz członkowie sztabu. Nie mogło zabraknąć Państwa Lewandowskich – kapitan reprezentacji był nawet namawiany do złego przez Michała Pazdana:

Robert Lewandowski i jego żona powoli zbierali się do wyjścia. Koniecznie chciałem z nim wyjaśnić nieporozumienie, do którego doszło między nami po meczu z Niemcami. Ubiegł mnie jednak Michał Pazdan.
– Robert, może paluszka, chipsika? No dawaj, chociaż jednego, przecież nie przytyjesz! – namawiał swojego kapitana Pazdek. Robert tylko się uśmiechnął. – No widzisz – zwrócił się do mnie obrońca – nawet dzisiaj nie da się namówić!

Relacja Feddka potwierdza, że Michał Pazdan jest jednym z piłkarzy lubiących żarty i dbających o dobrą atmosferę w kadrze. Z kolei Lewandowski to absolutny profesjonalista, który daje przykład innym:

Kiedy koło 5.00 nad ranem opuszczałem imprezę, obejrzałem się za siebie. Mimo że tej nocy, co zrozumiałe, piłkarze mieli zielone światło na spożycie napojów wyskokowych, żaden z nich nie nadużywał tego przywileju, nie przeszarżował. Byli też tacy, jak Lewandowski, którzy nie wzięli do ust grama alkoholu. A że przykład idzie z góry, od kapitana, to i reszta świętowała awans z klasą!
– Super – stwierdziłem. – Z taką ekipą aż chce się pracować i trzymać za nią kciuki!
Oczywiście niesławne wydarzenia z niedawnego zgrupowania reprezentacji, kiedy to niektórzy piłkarze nadużyli zaufania szkoleniowca, zdają się zaprzeczać tej tezie, ale, jak wynika z lektury, był to jednorazowy wyskok. W „Dekalogu Nawałki” dziennikarz przybliża też okoliczności całej sprawy i pisze o reakcji selekcjonera. Po szczegóły odsyłam jednak do lektury – wymienione tutaj ciekawostki to tylko namiastka tego, co znajdziecie w książce!

2 komentarze: