poniedziałek, 14 kwietnia 2014

Thierry Henry. Samotny na szczycie

Wiedziałem to po lekturze książki o Ericu Cantonie, a po przeczytaniu pozycji „Thierry Henry. Samotność na szczycie” tylko utwierdziłem się w przekonaniu, że Philipe Auclair jest świetnym biografem. Francuski dziennikarz nie stara się opisywać swoich bohaterów, przytaczając jedynie kolejne fakty z ich życia. Do każdej biografii dodaje coś jeszcze, co sprawia, że jego dzieła mają swój wyjątkowy klimat.

Nie inaczej jest z książką o życiu Thierry’ego Henry’ego. Publikację, która po długich zapowiedziach w końcu nakładem Wydawnictwa Anakonda trafiła do sprzedaży w Polsce 12 marca, śmiało można postawić na regale z napisem „najlepsze piłkarskie biografie”. Wpływ na ten fakt miała przede wszystkim praca, którą wykonał autor, gdyż samą historię francuskiego piłkarza raczej trudno zaliczyć do nietuzinkowych. Owszem, Henry to swego czasu jeden z czołowych zawodników świata, ale jego kariera, z jednym wyjątkiem, nigdy nie była naznaczona wielkimi skandalami. W tym przypadku przed Auclairem stało więc trudniejsze zadanie niż wtedy, kiedy zabierał się za opisywanie życia Cantony. Trzeba jednak przyznać, że ponownie spisał się świetnie, dzięki czemu ktoś, kto sięgnie po książkę „Thierry Henry. Samotność na szczycie”, powinien po skończeniu lektury czuć się usatysfakcjonowany z przeczytania wartościowej biografii.

Namaszczony przez Besta
O tym, że czytelnik ma do czynienia z nieszablonową książką, można przekonać się już na samym początku. Autor nie skonstruował wstępu w taki sposób, w jaki czyni to większość twórców biografii. Zazwyczaj zaczynają oni swoje publikacje od przybliżenia okoliczności jakiegoś przełomowego lub ważnego momentu w życiu opisywanych bohaterów, który przeważnie ma miejsce pod koniec ich przygody ze sportem. Na kolejnych stronach prezentowany jest natomiast chronologicznie życiorys danej osoby. U Philippe’a Auclaira wstęp ma jednak inny charakter. Francuz zaczyna książkę od anegdoty z udziałem Georga Besta, który na krótko przed śmiercią podczas wspólnego spotkania powiedział mu, że spośród obecnych piłkarzy jest tylko jeden, który wzbudza u Irlandczyka z Północy emocje. To właśnie Thierry Henry, którego legenda Manchesteru United określiła mianem nie tylko świetnego piłkarza, ale także showmana, artysty. Ciekawy i oryginalny początek, który zapowiada dobrą lekturę.

Ojciec, który odebrał radość strzelania
Na następnych stronach jest równie interesująco. Zaczyna się oczywiście od opisu dzieciństwa Henry’ego spędzonego na banlieues, czyli cieszących się złą sławą przedmieściach Les Ulis. W dalszej części książki, podobnie jak miało to miejsce w przypadku biografii Cantony, Auclair sporo miejsca poświęca rodzinie swojego bohatera, zwłaszcza ojcu piłkarza - Tony’emu. Ten człowiek w dużej mierze ukształtował charakter przyszłego mistrza świata i Europy. To właśnie od niego zaczęła się przygoda młodego Thierry’ego z futbolem, gdyż ojciec był, jak pisze autor, „całkiem przyzwoitym piłkarzem”, który przeniósł na syna swoje marzenie o profesjonalnej karierze. Ojcowska ambicja i przekonanie o wielkim talencie potomka, towarzyszyły „Titiemu” od najmłodszych lat. Z pewnością miały one wpływ na to, że w przyszłości Henry został jednym z najlepszych zawodników na świecie, ale perfekcjonizm Tony’ego miał także wady. To właśnie on sprawił, że już w czasie zawodowej kariery Thierry Henry rzadko okazywał radość po zdobytych golach. Wynikało to z tego, że w grupach młodzieżowych „Titi” mógł w jednym spotkaniu trafić do siatki nawet pięć razy, ale ojciec i tak zawsze był na niego zły za kilka innych sytuacji, których nie wykorzystał.

Jak Henry nie został piłkarzem Realu
Bohater książki Auclaira nie miał więc łatwego dzieciństwa, ale trzeba przyznać, że sporo zawdzięcza ojcu. Z biografii można dowiedzieć się, że Tony Henry zrezygnował nawet z pracy, aby poświecić się karierze syna! To właśnie on nadzorował początkową futbolową przygodę Thierry’ego, aż do 1997 roku, kiedy to wydarzyło się coś, co na zawsze zmieniło nie tylko życie przyszłego reprezentanta Francji, ale także jego relacje z ojcem. Bardzo dobrze, że autor poświęca tej sprawie cały rozdział książki, gdyż była to kwestia niezwykle ciekawa, a jednocześnie słabo znana kibicom. Sam nie słyszałem wcześniej o tym, że w 1997 roku Henry mógł trafić do Realu Madryt. „Królewscy” poszukiwali zawodnika na lewy atak i rozważali między innymi sprowadzenie młodego Francuza. Cała sprawa niedoszłego transferu jest zbyt zawiła, żeby ją tutaj tłumaczyć, ale to właśnie po tym zajściu, które odbiło się także na boiskowej formie piłkarza w drużynie AS Monaco, w której ostatecznie pozostał, Thierry stał się bardziej nieufny wobec obcych. Także z tego względu szerokie opisanie tej historii miało swoje uzasadnienie, a rozdział „Zdrada” jawi się jako jeden z ciekawszych w całej książce.

Osamotniony
Patrząc na tytuł biografii, każdy zastanowi się, do czego odnosi się zawarta tam „samotność na szczycie”? Tak naprawdę trudno jednak znaleźć jednoznaczną odpowiedź na to pytanie. Na pewno to określenie odnosi się wprost do pamiętnego zagrania ręką w meczu barażowym o udział w mistrzostwach świata w RPA. W spotkaniu Francji z Irlandią właśnie dzięki przytrzymaniu piłki ręką przez Thierry’ego Henry’ego, „Trójkolorowi” zdobyli gola, który przesądził o ich awansie na mundial. To właśnie po tym wydarzeniu „Titi” stał się opuszczony i przeżywał trudny okres. Rozpatrując tytuł biografii w nieco metaforyczny sposób, można zaryzykować stwierdzenie, że odnosi się on także po części do charakteru Henry’ego. Może "Titi" nie jest takim samotnikiem i introwertykiem jak Eric Cantona, ale należy raczej do grona domatorów i ludzi otaczających się kręgiem zaufanych znajomych. Z lektury książki Auclaira, podobnie jak z poprzedniej, wyłania się więc obraz bohatera jako człowieka żyjącego trochę we własnym świecie.

Dwa oblicza „Titiego”
Autorowi po raz kolejny udało się przedstawić nie tylko kolejne etapy życia opisywanego bohatera, ale też jego charakter, sposób bycia. Z jednej strony francuski dziennikarz pisze o Henrym jako o kapitanie, który nie potrafi udzielić rad młodszych kolegom w Arsenalu albo liderze reprezentacji, który nie jest na tyle silny, by wysiąść z „autokaru hańby” Raymonda Domenecha. Z drugiej jednak strony Auclair zaznacza, że Henry pod względem inteligencji nie należał do przeciętniaków i bardzo lubił rozmawiać z dziennikarzami o futbolu, dzieląc się z nimi cennymi spostrzeżeniami. Interesująca jest na przykład opowieść o tym, jak Henry pewnego razu zadzwonił do dziennikarza po tym, jak ten napisał mało pochlebną recenzję jego gry. Piłkarz nie krzyczał, ani się nie złościł – po prostu wyjaśnił, że w tamtym meczu wystąpił tylko dla dobra „Kanonierów”, gdyż zmagał się z kontuzją. Dzięki podobnym anegdotom czytelnik ma okazję dobrze poznać opisywanego bohatera, do czego nie zawsze udaje się doprowadzić autorom, a co niewątpliwie jest jedną z podstawowych zalet biografii kreślonych przez Philippe'a Auclaira.

„Thierry Henry. Samotność na szczycie” to bez wątpienia książka, która przypadnie do gustu fanom pamiętającym z boiska francuskiego zawodnika. Jest to kompletna biografia, dzięki której można poznać nie tylko kolejne etapy kariery „Titiego”, ale także lepiej zrozumieć go jako człowieka. Philippe Auclair ma coś, co określa się mianem "lekkiego pióra" i potwierdził to swoją kolejną książką. Historie takie jak niedoszły transfer do Realu Madryt, interesujące spostrzeżenia na temat gry, a dokładnie braku współpracy w reprezentacji między Henrym a Zidanem czy ciekawa perspektywa oceny turnieju finałowego mistrzostw świata w 2010 roku w wykonaniu „Trójkolorowych”, wzbogacają pozycję francuskiego dziennikarza i czynią z niej świetną lekturę. Gdyby ktoś szukał dobrej piłkarskiej biografii, śmiało może sięgnąć po którąś z publikacji tego autora. Thierry Henry może być dumny, że doczekał się tak dobrej książki o swoim życiu, ale w końcu wielki piłkarz zasługuje na to, żeby pisał o nim świetny biograf, na jakiego niewątpliwie wyrasta Philippe Auclair.

1 komentarz:

  1. Mam wrażenie, że ostatnio pojawia się coraz więcej biografi różnego typu sportowców. Słyszałem, że często książka jest pisana bez udziału głównego bohatera. Jego współpraca ogranicza się często do promocji pozycji lub pożyczenia nazwiska i historii.

    OdpowiedzUsuń