Fot. archiwum prywatne rodziny Pawłowskich |
Jakiś czas temu w cyklu „Trzej niepokorni mistrzowie” zamieściłem na
blogu wpis opisujący Jerzego Pawłowskiego. Opierając się na dostępnych
książkach, spisałem portret szablisty wszechczasów. Po pewnym czasie pod
tekstem pojawił się komentarz Michała Pawłowskiego – syna zmarłego szermierza,
który napisał, że „tekst powiela komunistyczne oszczerstwa”. Jaka jest więc
prawda o Jerzym Pawłowskim?
Pisząc artykuł o szabliście
wszechczasów, kierowałem się głównie informacjami zawartymi w książce Ireneusza
Pawlika „Szpieg w masce”. Konfrontowałem je z autobiografią Pawłowskiego
„Najdłuższy pojedynek”, co zresztą zaznaczyłem w tekście. Skoro jednak znalazł
się ktoś, kto zwrócił uwagę na kłamstwa zawarte we wpisie, postanowiłem to
wyjaśnić. Tym bardziej, że postać Jerzego Pawłowskiego jest różnie odbierana, a
na jego temat krąży wiele niesprawdzonych informacji. Zapytałem więc Michała
Pawłowskiego i Ireneusza Pawlika, czy zgodzą się odpowiedzieć na kilka moich
pytań. Obaj na to przystali, przedstawili własne punkty widzenia, dlatego
zapraszam do zapoznania się z obiema rozmowami. Mimo tego, że cały wpis jest
dosyć długi, warto zapoznać się z wywiadami, bo są naprawdę bardzo ciekawe i rzucają wiele światła na życie Jerzego Pawłowskiego. Z pewnością nie rozwieją wszystkich wątpliwości, ale wyciągnięcie wniosków i ocenę pozostawiam czytelnikom. Zapraszam do lektury.
Wywiad z Michałem Pawłowskim:
- Jakiś czas temu na moim blogu
pojawił się tekst dotyczący pańskiego ojca - Jerzego Pawłowskiego. Napisał Pan
w komentarzu, że powiela on komunistyczne oszczerstwa. Historię życia szablisty
wszechczasów pisałem głównie na podstawie książki Ireneusza Pawlika "Szpieg
w masce", którą określił Pan jako paszkwil. Skąd taka ocena?
To nie jest ocena. Książka
Pawlika jest paszkwilem skonstruowanym na kłamstwie i nienawiści. To jest fakt.
Oprócz tej żałosnej publikacji powstawały też inne. Na przykład książka
"Wolnoamerykanka" - napisana na polecenie Kiszczaka. To był warunek
komunistów, żeby w ogóle doprowadzić do wymiany agentów CIA-KGB, w której byłby
uwzględniony mój ojciec. Książka powstała, ale okazało się, że to za mało. Nie
dotrzymując warunku komuniści zażądali więcej. Musiał powstać jeszcze
sfingowany film dokumentalny, w którym Jerzy Pawłowski wyraziłby skruchę. Film
nosił tytuł "Po dziewięciu latach". Ojciec nie chciał nawet słyszeć o
tej realizacji za żadną cenę. Wolał siedzieć. Gdyby nie naciski mojej mamy i
jej walka o wolność dla niego, nie doszłoby więc do żadnej wymiany...
- Autor na jej początku pisze o
kilku wizytach w domu Jerzego Pawłowskiego, przywołuje również słowa pańskiego
ojca. Czy prace nad książką były konsultowane cały czas z jej bohaterem?
Pamiętam, że była to tylko jedna
wizyta. Pożegnanie było dość chłodne, ojciec był zdegustowany tym spotkaniem. W
żadnym wypadku nie można powiedzieć, że prace były konsultowane z bohaterem.