Książka „Jak to było naprawdę”, w której kilkunastu dziennikarzy
opisuje niezwykłe sportowe opowieści, to debiut Wydawnictwa Arena. Całkiem
udany pod względem jakości, jednak nieco na wyrost, jeśli rozpatrywać go pod
względem zgodności treści z tytułem. Publikacja nie wnosi bowiem wiele nowego
do wiedzy na temat skandali, zabawnych, głośnych i niesamowitych historii,
które miały miejsce w dziejach polskiego sportu.
Autorami tekstów w książce są w
znakomitej większości dziennikarze słynnego krakowskiego „Tempa” (z wyjątkiem
Stefana Szczepłka, który swoim artykułem otwiera publikację, Janusza Kozła oraz
Norberta Tkacza). Już to samo w sobie powinno być wystarczającą rekomendacją do
sięgnięcia po lekturę i tak jest w rzeczy samej – pod względem jakości tekstów
i ich rzetelności wszystko stoi na bardzo wysokim poziomie. Kolejne opowieści
(jest ich łącznie 23) czyta się sprawnie, cieszy spora liczba źródeł, z których
korzystają autorzy, a także sposób narracji – dla każdego rozdziału inny, w autorskim
stylu, ale jednocześnie niemal zawsze interesujący, nie powodujący znużenia. Mnogość
opisywanych tematów (kulisy wielkich imprez, przemyt, słynne mecze polskich
drużyn, dieta, wątki polityczne, doping, oskarżenia o szpiegostwo, sympatie
między sportowcami) oraz dyscyplin (m.in. piłka nożna, tenis, lekkoatletyka,
boks, kolarstwo, skoki narciarskie, zapasy) sprawia, że książka ma niezwykle
uniwersalny charakter. Widać, że autorzy nie kierowali się popularnością
wydarzeń, które brali na warsztat, ale ich niezwykłym charakterem. Dzięki temu
w książce można przeczytać nie tylko o wielokrotnie opisywanych głośnych
sprawach, jak afera na Okęciu czy gest Kozakiewicza, ale też mało znanym
„handelku” zapaśników czy przedwojennym piłkarzu Karolu Pazurku. Wszystko to
sprawia, że czytelnicy otrzymują dobrze usystematyzowaną i ciekawie podaną
porcję wiedzy o niezwykłych sportowych historiach.
Czy aby na pewno „naprawdę”?
Poważnym mankamentem – jak na
książką zatytułowaną „Jak to było NAPRAWDĘ” (akcent na ostatni wyraz
nieprzypadkowy) – jest jednak przewaga źródeł medialnych i literackich nad
ekskluzywnymi wypowiedziami osób, które były świadkami danych wydarzeń. Gdy tylko ta tendencja zostaje odwrócona, jak w tekście Stefana Szczepłka, to nawet
jeśli bohaterowie opowiadają o tym co przeżyli po raz kolejny, ma to większą
wartość niż przytoczenie tych wypowiedzi z gazety lub innych opracowań.
Wspomniany dziennikarz „Rzeczpospolitej” opisuje w swoim tekście polityczne tło
udziału Polaków w mundialu w Hiszpanii w 1982 roku i choć temat ten był
wielokrotnie poruszany przy innych okazjach (najczęściej w kontekście meczu z
ZSRR i cenzury zastosowanej podczas transmisji), przedstawiony oczami Zbigniewa
Bońka, Andrzeja Buncola, Józefa Młynarczyka i trenera Antoniego Piechniczka,
odżywa na nowo. Zresztą wystarczającym potwierdzeniem tej tezy jest fakt, że
dla mnie najlepszym rozdziałem całej publikacji jest opowieść Piotra Płatka o
tym, jak polscy zapaśnicy handlowali różnego rodzaju towarami podczas wyjazdów
na zawody, co w czasach PRL-u stało się niemal tradycją sportowej braci. W
tekście wypowiadają się gęsto sami zawodnicy, wspominając niezwykłe historie ze
swoim udziałem, dzięki czemu czytelnik otrzymuje informacje z pierwszej ręki –
w najlepszej z możliwych form.