Jest cenioną autorką wielu górskich książek. Na początku roku ukazała
się w Polsce biografia Wojciecha Kurtyki jej autorstwa. Teraz Bernadette
McDonald doczekała się polskiego wydania swojej książki „Elizabeth Hawley. Strażniczka
gór” poświęconej słynnej amerykańskiej dokumentalistce, która stworzyła w
Katmandu pokaźne archiwum himalajskich osiągnięć. Przeczytajcie, co o swojej
najnowszej publikacji mówi jej twórczyni.
- Gdy zabierała się Pani za prace nad biografię Elizabeth Hawley, było
ona już po osiemdziesiątce. Jak to się stało, że dopiero w takim wieku
ktoś wpadł na pomysł napisania książki na jej temat?
To wszystko zaczęło się dosyć
ciekawie, ponieważ znałam Elizabeth wcześniej. Nie była to jednak osobista
znajomość – gdy pracowałam nad Banff Mountain Film Festival [Bernadette
McDonald była jego dyrektorem – przyp. red.] i potrzebowałam jakichś
informacji, dzwoniłam do niej, by je uzyskać. Miałam świadomość, czym się
zajmuje i jak ważną rolę pełni w himalajskim środowisku, ale nie wiedziałam
niczego o jej życiu osobistym. Byłam przekonana, że musi być niezwykle ciekawą
osobowością, chociażby ze względu na długie lata spędzone w Katmandu i ogrom
spraw, którymi się tam zajmowała. Pewnego razu poruszyłam ten temat w rozmowie
z moim wydawcą i tak zrodziła się idea tej książki.
- Pozornie może się wydawać, że biografia Elizabeth Hawley to po prostu
książka skupiająca się w stu procentach na jej życiorysie. Czytając tę pozycję
odniosłem jednak wrażenie, ze poprzez przybliżenie postaci Amerykanki starała
się Pani również oddać świat himalaistów. Czy taka idea przyświecała powstaniu
tej publikacji?
Ta książka to opowieść o życiu
Elizabeth: o tym, jak trafiła do Katmandu, później o tym, co tam robiła, ale z
czasem, kiedy dochodzimy do momentu, w którym jej znaczenie w himalajskim
świecie stało się bardzo duże, publikacja przemienia się w mini-historię wypraw
na ośmiotysięczniki. Można więc powiedzieć, że jest to pokazanie świata himalaistów z perspektywy osoby, która była jego znaczącą częścią.
- Pisząc tę biografię, spędziła Pani z Elizabeth Hawley 10 dni. Nie
obawiała się Pani, że zbliżając się do głównej bohaterki i dobrze ją poznając,
trudno będzie zachować pełny obiektywizm, przedstawiając ją w książce?
W ogóle się tego nie obawiałam,
bo Elizabeth była kobietą, która dbała o to, by nikt nie poznał jej zbyt
blisko.