czwartek, 25 czerwca 2020

Pięści anioła Zbigniewa Pietrzykowskiego. Biografia dżentelmena ringu

Przez wielu uznawany jest za najlepszego polskiego boksera w historii. W czasach, kiedy Polska była jedna ze światowych potęg na amatorskich ringach, zdobywał cztery tytuły mistrza Europy. Leszek Błażyński postanowił opisać historię Zbigniewa Pietrzykowskiego w książce „Pięści Anioła. Walka o złoto Zbigniewa Pietrzykowskiego”. Wyszło całkiem nieźle!

Przed zabraniem się za lekturę zastanawiałem się, czy książka będzie poświęcona głównie najsłynniejszemu pojedynkowi Pietrzykowskiego, czyli olimpijskiej batalii o złoto z Cassiusem Clayem, znanym później jako Muhammad Ali (to sugeruje podtytuł), czy też będzie to pełnoprawna biografia pięściarza. „Pięści anioła” okazały się tym drugim, choć publikację rozpoczyna właśnie opis okoliczności pamiętnej walki, dzięki której główny bohater przeszedł do historii. Kiedy zacząłem czytać o tamtym pojedynku, spodziewałem się, że na pierwszych stronach zostaniemy jedynie wprowadzeni w tę opowieść, a wszystkie jej okoliczności poznamy znacznie później, być może nawet na samym końcu. Trochę zaskoczyło mnie, że temat został w całości wyczerpany zaraz na początku – przeczytać można nie tylko o tym, dlaczego Pietrzykowski przegrał tamto starcie i jak ono wyglądało, ale jest też mnóstwo ciekawostek o znaczeniu tego wydarzenia w dalszym życiu pięściarza. O spotkaniu z Alim po latach nie słyszałem, o ekipie filmowej, którzy przyjechała kręcić reklamę z udziałem Pietrzykowskiego również, podobnie jak o medalu, który Polak otrzymał od Amerykanina (po jego spieniężeniu Pietrzykowski wybudował sporą część domu). To wszystko było dla mnie nowe i ciekawe. Zastanawia mnie jedynie, dlaczego autor najciekawszy wątek wyczerpał już w pierwszym rozdziale, ale odpowiedź jest chyba dosyć prosta – Leszek Błażyński nie starał się wciągnąć czytelnika w literacką grę, a po prostu rzetelnie przedstawił życie i karierę boksera. Zrobił to bardzo ciekawie, bo choć „Pięści anioła” nie są lekturą, którą można uznać za najlepszą sportową biografię, jaką czytałem, na pewno można je polecić każdemu fanowi sportu.

Opowieść o czasach, gdy Polska stawała się bokserską potęgą

No dobrze, co zatem znajdziemy w książce oprócz opisu walki, z której słynął Pietrzykowski? Trochę obawiałem się, że ten wątek zdominuje biografię, ale tak się nie stało, a to, co zawarte jest w publikacji dalej, jest jej największą mocą. Błażyński za pomocą wielu anegdot i krótkich wątków pokazuje, jaki był Zbigniew Pietrzykowski – nie tylko w ringu, ale i poza nim. Mamy więc opowieść o rodzinnych korzeniach (nie mogło zabraknąć wątków wojennych), braciach, którzy też uprawiali boks, początkach w boksie (pierwszy pojedynek i od razu przegrana), leworęczności i co się z tym wiązało zaraz po wojnie, długoletniej karierze, powodach odwieszenia rękawic na kołku oraz życiu po tym fakcie: trenerce, polityce, ostatnich dniach Pietrzykowskiego. Krok po kroku poznajemy głównego bohatera nie tylko za pomocą zwykłej narracji, ale też licznych wypowiedzi osób, które go znały i dostępnych źródeł. Lista rozmówców Błażyńskiego jest naprawdę imponująca – od najlepszego kolegi Mariana Kasprzyka, przez żonę, córki i wnuczka, po dziennikarzy sportowych Andrzeja Kostyrę i Janusza Pinderę czy Dariusza Michalczewskiego (Pietrzykowski krótko był jego trenerem). Autor często i gęsto cytuje różne źródła, dzięki czemu jego opowieść jest żywa i różnorodna. Zamiast długich opisów walk Pietrzykowskiego, są wspomnienia np. Feliksa Stamma czy Stanisława Zalewskiego (masażysta reprezentacji Polski). Zamiast nastrojów przed i po walce, mamy prasowe relacje lub cytaty z książek takich jak „Bij mistrza!” Jerzego Zmarzlika. To wszystko sprawia, że w książce bardzo dobrze oddany został klimat Polski czasów komunizmu. Są lata 50. i kraj podnoszący się po wojennej zawierusze (jest też świetne i symboliczne zdjęcie reprezentacji na tle budowanego dopiero Pałacu Kultury i Nauki). Są lata późniejsze i chociażby opowieści o tym, jak trudne dla naszej prasy było opisywanie porażek reprezentantów ZSRR. Przy tym wszystkim autor nie wpadł w pułapkę pisania o tym, co wszyscy dobrze już znają – nie ma chociażby wątków przemytu towarów przy okazji wyjazdów za granicę (pojawia się to niemal w każdej książce o sporcie w tamtym okresie, co stało się już nużące).

Mocną stroną „Pięści anioła” są również wątki poboczne. Przy okazji pisania o Pietrzykowskim, autor kreśli sylwetki trenera Feliksa Stamma, kolegów z reprezentacji (najobszerniej został przedstawiony Marian Kasprzyk, bo przyjaźnił się z głównym bohaterem do końca jego dni), co sprawia, że lektura jest również bardzo dobrą opowieścią o polskim amatorskim boksie, który święcił triumfy w czasach PRL-u. To też wspaniała opowieść o romantycznym sporcie dawnych lat (kapitalny jest zwłaszcza wątek wyprawy na Igrzyska w Melbourne, która trwała dobrych kilka dni, zanim polska reprezentacja dotarła do Australii), szacunku dla rywali (Pietrzykowski słynął z tego, że nie nokautował przeciwników, gdy widział, że ci się boją lub słaniają na nogach) czy występach dla samej możliwości noszenia koszulki z orłem na piersi i wysłuchania Mazurka Dąbrowskiego po zwycięstwie (główny bohater utyskuje, że kolejne pokolenie zainteresowane było wyłącznie tym, co będą mieli ze swoich walk). Tamten sport miał w sobie coś czystego, najbliższego idei barona Pierre'a de Coubertaina, co niestety współcześnie zatracone zostało przez wielkie pieniądze. Leszek Błażyński skutecznie przenosi czytelnika w czasy, gdy za zwycięstwo w plebiscycie Pietrzykowski otrzymał… książkę.

Rzetelna biografia wielkiego sportowca z zasadami

Nie tylko jednak klimat czasów PRL-u jest mocną stroną „Pięści anioła”. Zwróciłbym uwagę również na fakt, że książka nie jest hagiografią. Choć pojawiają się w niej wypowiedzi głównego bohatera, autor nie stroni od poruszania wątków, które nie stawiają Pietrzykowskiego w pozytywnym świetle. Błażyński pisze (a w zasadzie to prowadzi narrację tak, że dowiadujemy się tego od jego rozmówców), że Pietrzykowski nie lubił biegać i m.in. brak kondycji był przyczyną jego porażki w finale Igrzysk Olimpijskich w Rzymie. Autor przyznaje też wprost, że jego bohater był pupilkiem trenera Stamma, który nigdy nie zwracał mu uwagi, gdy ten nie przykładał się do treningów. Również kariera Pietrzykowskiego w roli szkoleniowca opisana została krytycznie – Błażyński cytuje Stamma, który stwierdził, że jego były podopieczny nie nadaje się do tego zawodu, a słowa legendarnego trenera potwierdza wypowiedziami podopiecznych czy kolegów. Twierdzą oni, że mistrz był zbyt wymagający, mając przekonanie, iż każdy powinien potrafić zrobić to, co on robił przed laty. Dzięki temu książka ma charakter obiektywny i pozwala poznać nie tylko dobre strony Pietrzykowskiego (tych była przytłaczająca większość, bo był dobrym człowiekiem z zasadami), ale też nieudane epizody z jego życia.

Co sprawiło, że nie sięgnął po złoty medal olimpijski w Tokio, gdy miał na to największe szanse? Jak przebiegała jego odwieczna rywalizacja z Laszlo Pappem i spotkania obu pięściarzy po latach? Co było jego popisowym daniem w kuchni, z ramienia jakiego ugrupowania startował skutecznie do Sejmu i jak wyglądały ostatnie lata jego życia? Między innymi na te pytania znaleźć można odpowiedzi w książce „Pięści anioła”. To zdecydowanie lektura godna polecenia dla fanów boksu, a także mieszkańców Bielska-Białej i okolic, z którym to regionem związany był Pietrzykowski (wątki lokalne: kluby, pięściarze, trenerzy są tutaj opisane bardzo dogłębnie). Stali czytelnicy książek sportowych też nie powinni być zawiedzeni, bo Leszek Błażyński spisał się naprawdę dobrze i rzetelnie oraz wyczerpująco, a zrazem zwięźle i ze swadą opisał historię jednego z najwybitniejszych pięściarzy w naszej historii. W mojej ocenie książka jest dużo lepsza niż poprzednie dzieło dziennikarza („Jaśko ze Lwowa”, którą to pozycję opisywałem w tej recenzji), postawiłbym ją na równi z biografią Wojciecha Fortuny „Skok do piekła”. To duży komplement dla „Pięści anioła”, bo historia polskiego skoczka miała przecież dużo większy potencjał, jeśli chodzi o "human story" (złoty medal olimpijski w Sapporo, a potem upadek: alkoholizm, więzienie). Pietrzykowski nigdy nie należał do skandalistów, ale Błażyński skutecznie wycisnął z jego życiorysu wszystko, co najciekawsze. Dobrze, że to zrobił, bo niewielu jest już autorów, którzy poświęciliby swój czas, by przedstawić młodszemu pokoleniu historię wielkiego mistrza, którzy stronił od skandali. I to też jeden z argumentów za tym, żeby sięgnąć po „Pięści anioła”.

CZYTAJ TAKŻE:

4 komentarze:

  1. Świetna książka , naprawdę polecam przeczytać

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgodzę się, godna polecenia, choć czytywałem lepsze biografie. :) Ale na pewno kibice nie będą rozczarowani!

      Usuń
  2. Przeczytałem i nie żałuję:)
    Mało wiedziałem o tym znakomitym pięściarzu. Tylko tyle co było w pamiętnikach Stamma plus kilka współczesnych faktów. Czytało mi się świetnie, bardzo szybko pochłaniałem tę książkę. Oczywiście nie jest to jakieś dzieło sztuki, ale każdy kibic boksu w Polsce powinien ją przeczytać:)
    Strasznie mnie ciekawi czym faktycznie została wypchana rękawica;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ciekawe, że autor miał na tyle silnej woli, że jej nie rozpruł. :) Cieszę się, że lektura się podobała, oby więcej takich pozycji, które wnoszą coś nowego do naszej wiedzy, a nie tylko porządkują to, co już wiemy.

      Usuń