środa, 17 czerwca 2020

Poskromić Bestię. Nieznana historia Mike’a Tysona - recenzja książki sportowej

Wydawało się, że z autobiografii Mike’a Tysona „Moja prawda” można się było dowiedzieć absolutnie wszystkiego o szalonym życiu Bestii. Książka wieloletniego przyjaciela i menadżera pięściarza, Rory’ego Hollowaya „Poskromić Bestię. Nieznana historia Mike’a Tysona” rzuca nowe światło na przyczyny wzlotów i upadków boksera, który siał postrach na ringach (i poza nimi). Nie brakuje tutaj anegdot i szalonych historii opowiadanych przez kogoś, kto towarzyszył Żelaznemu Mike’owi przez dobrych 15 lat.

Na początek kilka słów o autorze książki. Rory Holloway to przyjaciel Mike’a Tysona jeszcze z czasów, gdy byli nastolatkami. Choć wychowywali się w różnych domach (Holloway miał zdecydowanie lepszy start w życiu), znaleźli nić porozumienia i zostali dobrymi kumplami. Rory woził Mike’a na treningi, a gdy ten został najmłodszym w historii mistrzem świata wagi ciężkiej, stał się jego menadżerem. Obaj panowie świetnie się rozumieli – przez pewien czas nawet mieszkali razem, nazywając swoją kwaterę „Bone Center”, gdzie gościli, jak możemy dowiedzieć się z lektury, nawet „siedem lasek na raz”. Holloway był najbardziej zaufanym członkiem Teamu Tyson, był przy „swoim chłopcu”, gdy ten zamiatał rywali w ringu, sensacyjnie przegrał z Busterem Douglasem, trafił za kratki czy wreszcie powrócił do sportu po opuszczeniu więzienia. Panowie nie rozstali się jednak w dobrych relacjach – Mike odsunął od siebie ówczesnych menadżerów, oskarżając ich o to, że go okradli. Holloway przez wiele lat milczał i nie komentował rozstania. Dopiero niedawno, w 2014 roku wypuścił w Stanach Zjednoczonych książkę „Taming the Beast”, która po sześciu latach ukaże się w u nas pod tytułem „Poskromić Bestię”. Autor, w rozmowie z dziennikarzem Erikiem Wilsonem, po raz pierwszy zdradza w niej, jak z jego punktu widzenia wyglądała kariera i życie Mike’a Tysona. Mówi o wielu sprawach, które w autobiografii pięściarza „Moja prawda” zostały pominięte oraz prezentuje swój punkt widzenia na najbardziej istotne kwestie, chociażby przyczyny bankructwa przyjaciela, jego uzależnienie od seksu czy związki z kobietami.

„To, kogo kochasz, nie ma nic wspólnego z tym, kogo dymasz”

Powyższa maksyma to słowa Mike’a Tysona, które miał wypowiedzieć, gdy Robin Givens przyłapała go na zdradzie. Holloway pisze, że pięściarz tak właśnie myślał, bo nawet jeśli był w związku, oglądał się za innymi kobietami, a że te rzadko potrafiły mu się oprzeć, lądował z nimi w łóżku. Relacjom Tysona z kobietami poświęcona jest bardzo duża część książki. Były menadżer opowiada nie tylko o kulisach „oficjalnych” związków: zdradza, w jaki sposób „jego chłopak” upokorzył Givens po rozstaniu i czy faktycznie chodziło jej tylko o pieniądze, pisze o obsesji Naomi Campbell, która potrafiła wskoczyć na balkon na 29. piętrze hotelu, by przyłapać Tysona na zdradzie czy przyczynach rozstania z Moniką Turner. Nie brakuje tutaj pikantnych szczegółów tych relacji, a także przelotnych romansów czy szybkich numerków, ale Holloway nie stara się ukrywać, że Mike był po prostu uzależniony od seksu (montowanie kamer w domu po wyjściu z więzienia, by uniknąć ponownie oskarżenia o gwałt czy konieczność sprzątania przez członków ekipy pokoju boksera po jego igraszkach pokazują, jak poważny był to nałóg). Można to uznać za przekroczenie granicy dobrego smaku, ale pisanie o tym ma swoje uzasadnienie – zdaniem Rory’ego właśnie to uzależnienie było przyczyną upadku Tysona. Kiedy organizowali obozy przygotowawcze, po kilku dniach Mike pękał i dzwonił do znajomych alfonsów, by przywieźli mu kobiety. Potrafił nawet… uciec ekipie podczas przebieżki i zaliczyć szybki numer w okolicach pola golfowego, by udowodnić Hollowayowi, że po tym też może być w dobrej formie.

To zupełnie rozwalało przygotowania do walk i było chociażby przyczyną sensacyjnej porażki z Busterem Douglasem (od przygotowań ważniejsze okazały się wdzięki japońskich prostytutek). Właśnie dlatego tytuł książki brzmi „Poskromić Bestię” – Holloway opowiada, jak starał się trzymać w ryzach Mike’a: zorganizował mu ochroniarzy, którzy nie opuszczali go na krok, zamykał „swojego chłopca” w ośrodkach, by przygotować go do walki. Wszystko to na nic, bo Tyson prędzej czy później wpadał na jakiś absurdalny pomysł, jak chociażby ostrzeliwanie dla zabawy vana należącego do Don Kinga i cały wysiłek zespołu szedł na marne. Rory przyznaje też, że pobyt w więzieniu, będący następstwem nałogu Tysona, mocno go zmienił. Nie pod względem podejścia do kobiet, bo menadżer przyznaje, że „w więzieniu miał więcej cipek niż na zewnątrz” i często przyjeżdżając w odwiedziny, musiał spać w samochodzie, bo w kolejce do Mike’a czekało kilka kobiet. Odsiadka sprawiła, że Mike przytył, stracił dawny zapał do boksu i nigdy nie był już potem tym samym pięściarzem. Tym większą sztuką wydaje się wynegocjowanie rekordowego wówczas kontraktu z Showtime opiewającego na 375 milionów dolarów, o czym też pisze ze szczegółami w książce Holloway.

Trump, Jordan, Stallone i co się stało z milionami Mike’a?

Nie tylko jednak o zgubnej żądzy Tysona traktuje książka „Poskromić Bestię”. Nie brakuje tutaj szalonych anegdot ze znanymi nazwiskami w roli głównej. Chęć wywołania bójki z Michaelem Jordanem, odrzucenie filmowej propozycji Sylvestra Stallone’a czy przyczyny niechęci nawiązania współpracy z ówczesnym promotorem Donaldem Trumpem (plus szokujące wyznanie autora o spotkaniach na jachcie obecnego prezydenta USA: „Mówił mi, że lubi zaliczać czarnoskóre siostrzyczki”). Do tego imprezy w posiadłości Tysona, w których uczestniczyli najważniejsi celebryci, z Oprą Winfrey i Tomem Cruisem na czele, przyjaźń z Tupakiem i wpływ obu postaci na postrzeganie czarnoskórej społeczności w Stanach Zjednoczonych. Do tego oczywiście wielka kasa (250 tys. dolarów w ramach przeprosin za pogryzienie kobiety przez tygrysy; 3 miliony dolarów łapówki dla prawnika, który zdobył nagranie Tysona, po ujawnieniu którego znów trafiłby za kratki; 2 miliony dolarów na wannę podarowaną Robin Givens w prezencie świątecznym czy 100 tysięcy dolarów rocznie dla tresera tygrysów) i wyjaśnienie tego, dlaczego się rozpłynęła. Holloway w swoich tłumaczeniach wydaje się wiarygodny, choć twierdzi, że wcale nie zarabiał dużo, a już na pewno nie chciał ograbić przyjaciela, bo szczerze go kochał. Trzeba jednak brać pod uwagę, że prawda, jak to zazwyczaj bywa, leży gdzieś pośrodku.

Z racji swojej formy książce „Poskromić Bestię” zdecydowanie bliżej jest do „Mojej prawdy” niż drugiej książki Tysona – „Żelaznej ambicji” (która de facto jest biografią Cusa d’Amato). Język jest tutaj równie dosadny i wulgarny co we wspomnieniach pięściarza z 2014 roku, nie brakuje historii, w które nikt by nie uwierzył, gdyby nie chodziło o Żelaznego Mike’a (przygody związane z tygrysami, które urywały dachy w samochodach Tysona to czyste złoto). Jednym minusem są paradoksalnie fragmenty, w których autor opowiada o swoim życiu czy innych zawodnikach, których prowadził jako menadżer. Na szczęście są one w zdecydowanej mniejszości i dosyć szybko przechodzi się do tego, co najbardziej interesuje czytelnika – kulisów życia Bestii. A te przedstawione zostały krótko i dosadnie, bez gryzienia się w język czy próby wybielania Tysona. Dzięki temu książka wydaje się szczerą opowieścią najeżoną historiami, którymi można będzie się dzielić ze znajomymi przy piwie (chociażby o tym, jak pewnego razu podczas obozu Mike miał już dosyć treningów, a że jego ekipa nie chciała odpuścić i zdjąć mu jego rękawic, wyszedł na ulicę i błagał przechodniów, by go uwolnili). Całkiem nieźle wypada nawet nielubiana zwykle przeze mnie forma wywiadu-rzeki, bo Eric Wilson rzuca tylko krótkie pytania, a Rory Holloway obszernie na nie odpowiada. Dzięki temu przez książkę brnie się bardzo szybko, dochodząc na końcu do wniosku, że życie Mike’a Tysona nie było wcale takie, jak przedstawił to w swojej autobiografii. Było zdecydowanie bardziej pokręcone.


CZYTAJ TAKŻE:

12 komentarzy:

  1. Barwna postać, warto przeczytać, choćby ku przestrodze - bycie sławnym, to szczęście lub przekleństwo.

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie miałem tej książki w planach ale coś mi mówi że może być ciekawie:) Dawno już nie czytałem książki sportowej, od lutego... Trzeba koniecznie to zmienić:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Po takim detoksie teraz książka sportowa będzie smakować cudnie! :)

      Usuń
    2. Kupiłem:) Zobaczymy ile to warte:)

      Usuń
    3. Miłej lektury! Mam nadzieję, że nie będziesz zawiedziony. :)

      Usuń
    4. Jestem w trakcie czytania. Czy tylko mi się wydaje że Pan Jakub Małecki, tłumacz "Poskromić Bestię" nie odróżnia piłki nożnej od futbolu amerykańskiego? Możliwe że się mylę, ale mam wrażenie że podczas tłumaczenia popełniono błędy. To są dwie zupełnie różne dyscypliny sportu, tymczasem Pan Jakub stosuje zamiennie raz futbol amerykański raz piłka nożna w odniesieniu do tych samych ludzi. Czy ojciec Holloway'a był faktycznie trenerem piłkarzy a nie zawodników futbolu amerykańskiego? Czy Tyson grywał w piłkę nożną? Możliwe że tak, ale chyba dość mało prawdopodobne. Jeśli się mylę, to z góry przepraszam, ale rzecz wg mnie warta sprawdzenia w oryginalnej wersji.
      Jestem po setnej stronie i jak na razie czyta się to dobrze:) Nie wyobrażam sobie żeby jakikolwiek polski sportowiec wyzywał w swojej biografii innych ludzi ze swojego otoczenia od karaluchów, osłów, psów czy żałosnych, obleśnych i oślizgłych sku...synów. Jest ostro. Zobaczymy jak będzie dalej.

      Usuń
    5. Tak, to był błąd, który pojawił się w tłumaczeniu, ale zdaje się, że był wyłapany i poprawiony. Okazuje się, że chyba nie we wszystkich miejscach... Zanotowałeś może, gdzie jest ta pomyłka?

      Zgodzę się, że książka jest naprawdę mocna, jak i sama historia Mike'a Tysona.

      Usuń
    6. Ojj, nie zanotowałem, ale to się częściej pojawia. Teraz kartkowałem na szybko ale wyłapałem tylko dwa takie przypadki:

      Na 72 stronie w akapicie zaczynającym się od "Choć rodzina była modelowa..."

      Na stronie 88, kiedy jest opis sytuacji gdy "piłkarze" mają wstrząs mózgu. W rzeczywistości to dość głośna sprawa i dotyczy na 100% zawodników futbolu amerykańskiego, a nie piłkarzy. Prawdopodobnie słowo football zmyliło tłumacza. Niestety w stanach nie oznacza ono tego co w Polsce:(

      Niestety jest tego więcej tylko nie potrafię teraz tego ponownie znaleźć:( Jak trafię na coś takiego w dalszej części książki to zanotuję:)

      Usuń
    7. Na stronie 231 sa błędnie podpisane zdjęcia.

      A jeśli już jestem przy zdjęciach to czy jest sens umieszczać zdjęcia takiej jakości w książce? Rozumiem, że tak jest taniej ale na wielu z nich nic nie widać... Nie wiem czy to plus książki czy raczej minus jeśli zamieszczamy w niej coś co jest bardzo kiepskiej jakości. To troszkę obniża renomę całego produktu.
      Jeśli chodzi o książkę to treść wciąga i rzeczywiście miałeś rację wyrażając się pochlebnie o tej publikacji. Jest ciekawa:) Dobrze że dałem się skusić;)

      Usuń
    8. I tak sporo wynotowałeś tych błędów, dzięki! Co do zdjęć - praktyka jest różna, ale czasem trzeba je zamieścić, bo taki jest wymóg wydawcy, który sprzedaje prawa do innych krajów.

      Usuń
  3. Przeczytałem. Bardzo dobra książka. Sprawia wrażenie bardzo szczerej ale czy taka jest? Nie sądzę. Nikt nie jest krystalicznie czysty, zwłaszcza w tym biznesie, a na takiego w relacjach z Tysonem kreuje się Rory Holloway. Za dużo słodzenia w kierunku samego siebie. Mimo to uważam że wywiad z Rorym jest bardziej prawdziwy niż autobiografia Tysona. Czytając "Moją spowiedź" często łapałem się za głowę bo tam nic nie trzymało się kupy;)
    Ciekaw jestem czy Tyson czytał "Poskromić Bestię"(oczywiście zakładając że Mike potrafi czytać)? Holloway dość ostro jedzie po Tysonie i często przedstawia go jak totalnego jełopa. Czy ktoś wie jaki odzew wywołała książka Erika Wilsona? Czy Mike publicznie odniósł się do treści tam zawartych? Czy Rory i Tyson spotkali się w ostatnich sześciu latach?

    Tyyyyyyle pytań:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że się podobała! Holloway przez wiele lat milczał, w zasadzie nie bardzo miał interes w tym, żeby lawirować i kłamać, skoro zdecydował się już przerwać milczenie po tylu latach. Na pewno dodał trochę od siebie, ale też odniosłem wrażenie, że jest bardziej szczery niż Mike.

      Z tego co wiem, to Tyson nie odniósł się w żaden sposób do tej książki, a jej premiera w Stanach Zjednoczonych przeszła bez większego echa. Biografia na amazon.com ma niewiele recenzji, ciekawe, że tamtejsi fani boksu tak słabo na nią zareagowali, może to kwestia promocji? W ostatnich latach, z tego co wiem, to panowie chyba się nie spotkali, nadal nie utrzymują kontaktu (a przynajmniej brak wieści o jakimś ich spotkaniu).

      Usuń