niedziela, 14 lipca 2013

"Nie jestem kibicem Widzewa" - wywiad z Markiem Wawrzynowskim, autorem książki "Wielki Widzew"

Książka "Wielki Widzew", która niedawno ukazała się na rynku, spotkała się do tej pory z pochlebnymi recenzjami. Dziennikarze, blogerzy i kibice chwalą jej autora - Marka Wawrzynowskiego, podkreślając ogrom reporterskiej pracy, którą wykonał przy pracy nad pozycją o łódzkim zespole lat 70. i 80. Autor bez wątpienia zasłużył na pozytywne opinie, gdyż napisane przez niego dzieło to jedna z lepszych polskich książek o futbolu i to nie tylko wydanych w ostatnim czasie, lecz kiedykolwiek. Zapraszam do zapoznania się z krótkim wywiadem, którego dziennikarz "Przeglądu Sportowego" udzielił już po wydaniu "Wielkiego Widzewa".

- Nie miał Pan obaw, nadając swojej książce podtytuł "Historia polskiej drużyny wszech czasów"? Wzbudził on sprzeciw niektórych kibiców, którzy wskazują na Ruch Chorzów czy Górnik Zabrze jako najlepsze zespoły w historii polskiej piłki nożnej.

Sprawa jest pewnie dyskusyjna, na wstępie zaznaczam, że Górnik z lat 60. był zespołem konkurencyjnym. Żeby jednak było jasne - nie jestem kibicem Widzewa. Wybrałem po prostu najlepszą i najciekawszą moim zdaniem drużynę i opisałem jej historię. Ważne jest też to, że nie opisuję Widzewa jako klubu wszech czasów, ale tę konkretną drużynę, która w latach 70. i 80. ogrywała europejskie potęgi, jak Juventus czy Liverpool, a poza tym jeszcze kilka innych bardzo mocnych zespołów. Tamten Widzew jest dla mnie drużyną wszech czasów również ze względu na okoliczności w jakich powstał, jak piął się z IV ligi, osobowości jakie zgromadził, jak Boniek, Młynarczyk, Żmuda czy Smolarek.

- Jak w ogóle zrodził się pomysł na napisanie książki "Wielki Widzew"?

Pomysł na wydanie książki "Wielki Widzew" zrodził się
podczas prac nad serią "Top 10 polskie kluby w Europie".
Robiliśmy zeszyty o najlepszych polskich meczach w europejskich pucharach i mi przydzielono mecze Widzewa z Juventusem i Liverpoolem. Było tam tyle ciekawych historii, że uznałem, że to dobry materiał na książkę.

- Książka ukazała się nakładem Wydawnictwa QSB. Trudno jednak znaleźć informacje na jego temat. To wydawnictwo założone specjalnie na potrzeby wydania tej pozycji?

Dokładnie tak jest, wydawnictwo założyłem na potrzeby "Wielkiego Widzewa". 

- Żadne z istniejących dłużej na rynku wydawnictw nie było zainteresowane wydaniem Pańskiej książki?

Było zainteresowanie z niezłych firm, również potem ludzie mówili: "Dlaczego do nas nie przyszedłeś?". A nie przyszedłem, bo nie chciałem. Od początku chciałem sam ją wydać i zobaczyć, jak działa rynek wydawniczy. Ważne były też względy finansowe. Gdyby książka słabo się sprzedała, robiąc ją dla wydawnictwa, niewiele bym zarobił. A to nie jest autobiografia, że grzebiesz w archiwach, potem spotykasz się z bohaterem i to większość kosztów. Trzeba było odwiedzić ponad 100 osób, większość z nich mieszka poza Warszawą, niektórzy za granicą, więc sporo w to włożyłem.

- Wydaje się, że akurat książek, które w jakimś stopniu poruszają temat Wielkiego Widzewa ukazało się w Polsce sporo, zwłaszcza w porównaniu z publikacjami o innych klubach. Są biografie Bońka, Młynarczyka, Smolarka, jest kilka monografii. Dlaczego akurat Widzew stał się obiektem Pańskiego zainteresowania?

Autobiografie są poddawane autocenzurze, więc nie mówią wszystkiego. Te najbardziej kontrowersyjne wątki są pominięte. Choćby Młynarczyk jedynie sygnalizuje problem z alkoholem, u mnie jest to dokładnie opisane, Boniek o wielu aferach ze swoim udziałem nie wspomina, ja tak. Poza tym książki Bońka można kupić głównie w antykwariatach, a o Młynarczyka jest w ogóle bardzo trudno. Monografie to głównie wyniki, statystyki, pobieżne opinie, opisy meczów. A w tej książce jest pokazany cały proces tworzenia zespołu, jego życia i śmierci.

- Czy, Pana zdaniem, liczba publikacji dotyczących tej drużyny jest adekwatna do jej osiągnięć? Historia Wielkiego Widzewa została dotychczas odpowiednio udokumentowana?

Widzew pokonał drużyny z absolutnego szczytu, był drużyną unikalną w całej polskiej historii futbolu, więc tak naprawdę tych publikacji nie było aż tak wiele w stosunku do osiągnięć. 

- Ogromna liczba rozmów z piłkarzami, trenerami i działaczami wynika z tego, że taki był właśnie koncept książki, czy też była częściowo wynikiem braków w dotychczasowych publikacjach dokumentujących losy Widzewa?

Wynika to ze stylu w jakim pracuję. Zawsze specjalizowałem się w reportażu historycznym. Poza tym, wracamy do jednego z poprzednich pytań, do tej pory było sporo statystyk, opisów meczów, a mnie interesowały głównie kulisy. Te są zawsze najciekawsze, a wyniki można znaleźć w internecie. 

- W opisie publikacji przeczytać można, że "Autor (...) przeprowadził setki godzin rozmów z bohaterami, by wydobyć na światło dzienne historie, które wielu z nich najchętniej wymazałoby z pamięci". Jak udało się przekonać bohaterów do dzielenia się tymi historiami?

Trzeba ich pytać, pytać i jeszcze raz pytać. Musisz być dość dobrze przygotowany do rozmowy, inaczej nikt nie potraktuje cię poważnie.

- Zdarzyło się, że ktoś odmówił udzielenia wywiadu?

Tak, choćby członkowie rodziny prezesa Sobolewskiego czy bramkarza Stanisława Burzyńskiego, ale i tak mi pomogli. Również Zbigniew Kociołek, były drugi trener, który powiedział, że ma dość polskiego futbolu, bo to bagno.

- Co było zatem najtrudniejsze w pracy nad książką?

Spisywanie wywiadów. To zawsze najgorsze.

- Sam klub w jakikolwiek sposób zaangażował się w promocję Pańskiej pozycji? Miał Pan wsparcie z jego strony?

Nie. Nie chciałem mieć. To miała być niezależna pozycja. Potem klub wziął trochę książek do sprzedaży.

Zanim ukazała się książka, Wawrzynowski opisywał z
Romanem Brzozowskim mecze Widzewa z Juventusem
i Liverpoolem we wspomnianej serii "Przeglądu Sportowego"
- Prace nad książką trwały trzy lata. Pozytywne opinie po jej ukazaniu się były odpowiednią satysfakcją?

Tak, jest bardzo dobrze przyjęta, ludzie docenili cały nakład pracy. 

- Paweł Czado nazwał Pańską pozycję "najlepszą futbolową książką reporterską wszech czasów w Polsce". Takie recenzje sprawiają, że myśli Pan powoli o nowej książce, która być może, będzie jeszcze lepsza?

Na pewno. Wychodzę z założenia, że każdy dziennikarz powinien w swoim życiu napisać kilka książek, więc z pewnością ta nie była ostatnia. 

- Wielu kibiców pyta o publikację dotyczącą Widzewa lat 90. Fani mogą liczyć na to, że Marek Wawrzynowski rozważy taki temat?

Wydaje mi się, że ta drużyna Franza Smudy nie ma tak pasjonującej historii, tej dramaturgii, takich osobowości i takich sukcesów. Oczywiście książka mogłaby być bardzo ciekawa, gdyby ktoś zajrzał pod kamień i wyciągnął jakieś niezwykłe wspomnienia, ale to zostawię raczej innym.

- Dziękuję bardzo za rozmowę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz