Mimo młodego wieku Krzysztof Szujecki w swoim dorobku ma już kilka
książek. Najnowsza z jego publikacji nosi tytuł „Życie sportowe w PRL” i
opowiada o największych sukcesach polskich sportowców w latach 1945-1989.
Autorowi udało się stworzyć ciekawe podsumowanie okresu, który zaowocował
wieloma rekordami i mistrzowskimi tytułami Biało-Czerwonych.
W lipcu 2012 roku ukazała się
książka „Życie sportowe w Drugiej Rzeczypospolitej”, która, jak wskazuje tytuł,
poświęcona była rodzimemu sportowi w latach 1918-1939. Pod koniec maja tego
roku Wydawnictwo Bellona wypuściło na rynek kolejną pozycję Krzysztofa
Szujeckiego, która jest kontynuacją tego, co przed dwoma laty zapoczątkował
autor. Młody historyk w niedawnym wywiadzie dla bloga zapowiadał, że nie
zamierza poprzestać na dwóch publikacjach. Marzy mu się trylogia, która wkrótce
ma zostać uzupełniona o ostatnią część, tym razem traktującą o sporcie w Polsce
po 1989 roku. Umowa z firmą wydawniczą została już podpisana, więc pozostaje
tylko czekać na następną publikację Szujeckiego. Przede wszystkim dlatego, że
podczas prac nad „Życiem sportowym w PRL” młody autor spisał się całkiem
nieźle.
Peerelowski sport w pigułce
Zadanie, którego się podjął,
wcale nie było łatwe. Spisanie dziejów polskiego sportu w obfitującym w sukcesy
okresie PRL-u musiało nastręczać wielu trudności: Które osiągnięcia wybrać? Na
których dyscyplinach się skupić? Czy pisać po raz kolejny o tym, o czym media
przypominają przy każdej okazji (Wembley, „Gest Kozakiewicza”, skok Wojciecha
Fortuny), czy lepiej więcej miejsca poświęcić temu, o czym nie pisze się tak
często? Dylematów było z pewnością sporo, a sprawy nie ułatwiał fakt, że autor
do dyspozycji miał stosunkowo niewiele miejsca. Książka liczy ostatecznie nieco
ponad 250 stron i choć wydaje się, że na tak przekrojowy temat to niewiele,
Krzysztof Szujecki bardzo sprawnie zmieścił na kartkach „Życia sportowego w
PRL” wszystko co najważniejsze.
Młody historyk swoje dzieło
zaczyna od nakreślenia obrazu tego, jak wyglądał sport na ziemiach polskich w
czasie II wojny światowej. Wyszło to ciekawie – jest oczywiście o organizowaniu
konspiracyjnych rozgrywek piłkarskich w Warszawie i innych miastach, o czym
każdy kibic słyszał, ale jest także o wielu faktach, o których przeciętna osoba
interesująca się sportem niekoniecznie musiała wiedzieć. Mnie zaskoczyła na
przykład historia Jerzego Iwanowa-Szajnowicza, przedwojennego pływaka i
waterpolisty AZS Warszawa, który stał się bohaterem Grecji i doczekał pomnika w
Salonikach. Choć w Polsce jest postacią słabo znaną (usłyszałem o nim po raz
pierwszy), podczas wojny wsławił się wieloma skutecznymi akcjami sabotażowymi,
z wysadzeniem gmachu NSDAP w Atenach na czele. Niezwykła historia wygrzebana z
książki „Sport akademicki w relacjach i we wspomnieniach”, która zachęciła mnie
do tego, żeby zajrzeć do publikacji z 2009 roku.
Cytaty „ożywiają” książkę
Na kolejnych stronach jest równie
interesująco, zwłaszcza dla pasjonata książek sportowych. Autor korzysta bowiem
z kilkudziesięciu opracowań, cytując w swoim dziele m.in. wspomnienia
sportowców lub relacje dziennikarzy sportowych, którzy byli świadkami sukcesów
rodaków. Jest kilka pozycji, które znam – chociażby wspomniana powyżej
publikacja opracowana przez Ryszarda Wryka, często cytowane „Przeżyjmy tojeszcze raz” Bohdana Tomaszewskiego, „Polscy olimpijczycy XX wieku” Bogdana
Tuszyńskiego czy „Mistrzowie nart” Haliny Zdebskiej, ale jest także kilka
książek, które trafiły na moją listę lektur do kupienia. Do tego grona
dołączyły m.in. biografia Józefa Łuszczka czy wspomnienia Rogera Vereya. Pewnie
gdyby nie lektura „Życie sportowego w PRL”, nie wiedziałbym, że podobne pozycje
ukazały się na rynku.
Nie każdy sięgnie jednak po
publikację Szujeckiego z chęcią znalezienia w niej kilku pozycji sportowych, w
które warto się zaopatrzyć. Większość czytelników weźmie do ręki książkę, aby
dowiedzieć się czegoś o tym, jak polski sport wyglądał w okresie PRL-u. Trzeba
przyznać, że osoba, która tak postąpi, na pewno nie będzie rozczarowana. Warto
w tym miejscu jednak zaznaczyć, że dzieło wydane przez Bellonę nie jest pozycją
reporterską. Autor nie spotykał się osobiście ze sportowcami, nie starał się
„wyciągnąć” z nich nowych wspomnień, tak jak w przypadku publikacji „Wrocław, sport, PRL” robił to Sławomir Szymański. Szujecki korzysta z innych książek,
dosyć często je cytując, co uatrakcyjnia treść i nadaje jej lżejszy charakter.
Dzięki temu „Życie sportowe w PRL” nie przybiera formy nudnawego opracowania
naukowo-badawczego, a staje się atrakcyjną dla czytelnika opowieścią, która
„żyje”. Ten cel autorowi udało się osiągnąć, bo książkę czyta się bardzo szybko
i nie powoduje ona u odbiorcy efektu znużenia. To zdecydowanie duży plus, gdyż
mamy tu do czynienia z publikacją historyczną, a te nie zawsze są tak
interesujące od pierwszej do ostatniej strony.
Wreszcie docenieni
Podczas czytania „Życia
sportowego w PRL” starałem się znaleźć jakiś klucz, którym kierował się autor
przy wyborze opisywanych wydarzeń. Znalazłem jeden – jego pasję. Jak wiadomo,
Krzysztof Szujecki szczególnie interesuje się sportami zimowymi. Jego pierwsze
książki poświęcone były właśnie białym dyscyplinom („Mistrzowie śnieżnych aren”
oraz „140 lat z dziejów polskich sportów zimowych”). Nic więc dziwnego, że w
swojej najnowszej publikacji sporo miejsca poświęca na opis osiągnięć
narciarzy, bobsleistów czy łyżwiarzy. To kolejna zaleta jego dzieła, gdyż o ile
o wyczynach lekkoatletów, piłkarzy oraz siatkarzy mówi się wiele, o postaciach
takich jak Grzegorz Filipowski, Erwina Ryś-Ferens czy Mieczysław Dynius – znacznie
mniej. Dobrze więc, że w najnowszej książce młodego historyka proporcje te
zostały dobrze wyważone i o sportach zimowych oraz letnich jest mniej więcej
tyle samo. Sportowcy śnieżnych i lodowych dyscyplin w końcu zostali docenieni.
Właściwe podzielenie miejsca w
książce było zresztą kluczem do sukcesu pozycji „Życie sportowe w PRL”. Z
jednej strony bowiem czytelnik nie jest zanudzany ciągłymi opowieściami o tym,
o czym słyszał już mnóstwo razy – co jakiś czas pojawia się jakaś mało znana
historia, która potrafi zaskoczyć, jak siedem medali saneczkarzy zdobytych na
mistrzostwach świata w Krynicy w 1958 roku. Z drugiej strony nie jest też tak,
że książka opowiada wyłącznie o mniej znanych zawodnikach, marginalnie
traktując tych, których sukcesy trafiały na pierwsze strony gazet. Żadne z
wielkich sportowych wydarzeń nie zostało pominięte – jest m.in. o piłkarskim
meczu Polska-ZSRR i dwóch bramkach Gerarda Cieślika, jest o zwycięstwie
polskich hokeistów nad radzieckimi sportowcami na mistrzostwach świata w 1976
roku, jest o wyczynach Ireny Szewińskiej, a nawet osiągnięciach Wandy
Rutkiewicz, Jerzego Kukuczki czy Waldemara Marszałka.
Lektura dla każdego
Książka Krzysztofa Szujeckiego
jest więc znakomitym podsumowaniem ponad 40 lat polskiego sportu w okresie PRL-u.
Dzieło młodego autora świetnie ukazuje, jak rodzima kultura fizyczna odradzała
się po II wojnie światowej, by osiągnąć apogeum w latach 70., a później notować
powolny spadek. Twórca publikacji w podsumowaniu pokusił się o krótkie
przedstawienie przyczyn takiego stanu rzeczy, ale na kartkach książki raczej
nie skupia się w znaczącym stopniu na politycznym czy propagandowym wymiarze
sportu w PRL-u. Przedstawia życiorysy najważniejszych sportowców, ich
osiągnięcia oraz przebieg zawodów, podczas których święcili największe sukcesy.
Myślę, że dla każdego kibica, który interesuje się sportem nie od dziś, „Życie
sportowe w PRL” jest idealną pozycją do tego, aby odświeżyć wspomnienia. Dla
młodszych czytelników lektura książki Szujeckiego też będzie z pewnością
wartościowa, gdyż mogą dzięki niej poznać dzieje polskiego sportu w latach
1945-1989 w skrótowej, a zarazem przystępnej formie. Dobrze, że powstała taka
publikacja, bo choć „te czasy już nie wrócą”, trzeba dbać o to, aby pamięć o
nich przetrwała.
Trochę szkoda bo żadnej dyskusji pod tym blogiem nie ma.To na pewno jest źle.
OdpowiedzUsuń