wtorek, 3 września 2019

Wrześniowe premiery (cz. 1)

Nastał wrzesień – dzieci wracają do szkół, studenci powoli godzą się z myślą o rychłym powrocie na uczelnię, a wydawnictwa zwiększają swoją aktywność. Również tę w zakresie książek sportowych, bo już pierwsza część tego miesiąca przyniesie kilka ciekawych premier. Przeczytajcie o nich nieco więcej, zapraszam!

Pierwsze trzy publikacje będą miały premierę tego samego dnia – 4 września. Zaczynamy od czegoś dla fanów siatkówki, którzy w ostatnim czasie nie mogą narzekać na brak nowości. Po „Ludziach ze złota”, czyli wspólnym dziele Edyty Kowalczyk i Jakuba Radomskiego przyszedł bowiem czas na drugą książkę Andrei Anastasiego. Tym razem wspomnienia włoskiego szkoleniowca, dla którego Polska stanowi drugą ojczyznę, nosić będą tytuł „Licencja na trenowanie”, a ich współautorem jest znany dziennikarz siatkarski, Kamil Składowski. Warto przypomnieć, że w 2012 roku Wydawnictwo SQN wypuściło na rynek pierwszą biografię Włocha „Krasnal, który stał się gigantem”. Siedem lat później krakowska firma postanowiła wydać kolejną publikację, tym razem opowiadającą o polskiej przygodzie szkoleniowca. Jak łatwo się domyślić, oprócz anegdot i ciekawostek (sprawa Marusza Wlazłego, poradzenie sobie z odmowami reprezentantów, praca w Treflu Gdańsk i ONICO Warszawa), książka będzie zawierać porady dotyczące tego, jak zarządzać drużyną i zawodnikami. Całość liczy 272 strony, a okładkowa cena tej pozycji to 39,99 zł. Już w przedsprzedaży można ją jednak nabyć w księgarni LaBotiga.pl za niecałe 30 zł.

Kolejna z książek z datą premiery 4 września to coś dla fanów himalaizmu, a w zasadzie opowieści o kobietach w górach wysokich. „Pierwsze na linie. Opowieść o legendarnych himalaistkach” to pozycja Caroline Fink i Karin Steinbach, dziennikarek i alpinistek, które postanowiły przybliżyć czytelnikom postaci najsłynniejszych pań w Himalajach. W publikacji znalazły się sylwetki m.in. Wandy Rutkiewicz, Gerlinde Kaltenbrunner i Arlene Blum, a mówiąc ogólniej: dwudziestu pionierek wspinaczki i autorek wielu dróg w górach. Jej wydanie autorzy argumentują w ten sposób: „Kobiety działały w górach wysokich od samego początku, jednak historia himalaizmu często pomija ich dokonania. Jako pierwsze przecierały szlaki, torując sobie drogę na szczyt w często szowinistycznym i wrogim środowisku”. Książka Wydawnictwa Znak liczyć będzie sobie dokładnie 380 stron i wydana zostanie w twardej oprawie. Jej okładkowa cena nie jest najniższa: to 49,90 zł, ale w przedsprzedaży publikację można nabyć już za niecałe 35 zł pod tym linkiem. To z pewnością cenna pozycja w kolekcji fanów literatury górskiej, która w ostatnim czasie przeżywa prawdziwy boom.

Ale nie samą siatkówką i himalaizmem człowiek żyje. 4 września ukaże się też coś dla fanów lekkoatletyki i historii sportu. Muszę przyznać, że na tę książkę czekałem długo i bardzo mnie cieszy, że jej autorem będzie Maciej Petruczenko. Nie ma obecnie w Polsce lepszego kandydata do przedstawienia historii Ireny Szewińskiej. Dziennikarz „Przeglądu Sportowego” gwarantuje znawstwo i dogłębne przedstawienie tematu – wszak w polskim dzienniku sportowym pracuje już blisko pół wieku i znał sportsmenkę nie tylko zawodowo, ale i osobiście. „Prześcignąć swój czas. Kariera Ireny Szewińskiej od kulis” będzie więc książką, której tytuł na pewno nie jest na wyrost. Tym bardziej, że w jej powstawanie zaangażowany był wieloletni fotoreporter „PS”, a prywatnie mąż głównej bohaterki – Janusz Szewiński. Można spodziewać się naprawdę świetnej lektury od Ringier Axel Springer Polska, która liczy sporo, bo aż 432 strony. Za przyjemność ich poznawania trzeba zapłacić 44,90 zł – taka cena widnieje przynajmniej na okładce. W przedsprzedaży na LaBotiga.pl biografię można znaleźć już za 27,39 zł. Nie ma na co czekać, trzeba zamawiać, bo to pozycja obowiązkowa na półce każdego fana sportu!

Było już o jednej książce himalajskiej, teraz pora na kolejną. Ostatni ze sportowych tytułów, który ukaże się w pierwszej części tego miesiąca (no dobra, to trochę naciągana data), będzie miał premierę 16 września. Będzie to pozycja zatytułowana „Trzy bieguny”, której autorami są Leszek Cichy i Marek Kamiński, a wspiera ich dziennikarka Julia Hamera. Autorski skład nie jest bez wpływu na tytuł publikacji: „Himalaista, pierwszy zimowy zdobywca Everestu, i ekstremalny polarnik w jednej książce opowiadają o przygodach na granicy życia i śmierci, ryzyku, adrenalinie i o wyczynach, których nikt już nie powtórzy”, czytamy w zapowiedzi Wydawnictwa Znak. Leszek Cichy jako pierwszy człowiek wraz z Krzysztofem Wielickim stanął zimą na szczycie Mount Everest. Marek Kamiński jako pierwszy dotarł na oba bieguny w ciągu jednego roku. Julia Hamera pomogła obu panom spisać ich wspomnienia z tych niezwykłych wyczynów i tak właśnie powstała książka o podtytule „Opowieść pierwszego zimowego zdobywcy Everestu i legendarnego zdobywcy biegunów Ziemi”. Licząca 380 stron pozycja ma okładkową cenę 44,90 zł, ale można ją kupić taniej – w przedsprzedaży na LaBotiga.pl jest dostępna za 31,43 zł. Ciekawe, czy ta wrześniowa górska ofensywa Znaku zwiastuje próbę detronizacji Wydawnictwa Agora, które dotychczas słynęło z himalajskich lektur. Tego dowiemy się zapewne już niedługo.

4 komentarze:

  1. Kupiłem książkę Macieja Petruczenko i nie ukrywam że jestem jej bardzo ciekaw, ale nie ukrywam że mam też pewne obawy. Pan redaktor wielokrotnie już udowodnił że nie jest obiektywny jeśli chodzi o osobę Pani Ireny. Nie chciałbym czytać książki będącej wyidealizowanym obrazem anioła bez żadnych wad.
    Ile będzie prawdy w obrazie znakomitej polskiej lekkoatletki? Tego się raczej nie dowiemy, ale liczę na obiektywną lekturę z wszystkimi cieniami tamtych czasów.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że na taką szczerą biografię przyjdzie jeszcze czas. Jak z Deyną - najpierw była hagiografia Stefana Szczepłka, potem bardziej obiektywne biografie. Pożyjemy, zobaczymy. :)

      Usuń
  2. Przeczytałem biografię Szewińskej, a właściwie zbiór wspomnień autora o tamtych czasach... Cóż typowy Petruczenko, człowiek który wspomnienia traktuje w hierarchii wyżej niż fakty;) Ale może to i nawet zaleta jest... Zależy jak na to patrzeć.
    Wszyscy, którzy czytają i słuchają Pana Macieja na co dzień nie powinni być zaskoczeni. W sumie czegoś takiego się spodziewałem. Doping brali tylko rywale Polaków, nasi zawodnicy zawsze byli krystalicznie czyści i jeśli przegrywali to tylko z oszustami. Sędziowie, kibice, warunki atmosferyczne, los, itp., zawsze byli przeciwko nam. Pan Petruczenko jest chyba nadal mentalnie głęboko zakorzeniony w PRL-u. Spiski, błędne pomiary odległości dla dzisiejszego kibica brzmią jak science-fiction. W mediach lat 60 -tych i 70-tych były widocznie czymś normalnym. Nasz były płotkarz Marek Jóźwik kiedyś powiedział w jednym ze swoich programów telewizyjnych na żywo, że w latach siedemdziesiątych i osiemdziesiątych w naszej reprezentacji lekkoatletycznej wszyscy brali środki dopingujące, bez wyjątku. Później wyparł się tych słów ale mleko się rozlało. Być może takie były czasy...

    Co do samej książki to ZDECYDOWANIE warto ją przeczytać. Nie ważne czy jest zgodna z prawdą czy nie, jest po prostu bardzo dobra! Zaciekawia od pierwszej strony i bardzo wciąga. Kto nie czytał ten trąba;)

    Dla mnie 9/10

    Chętnie przeczytałbym jeszcze coś dużego co wyszło spod ręki Pana Macieja Petruczenko, bo ma to taka lekkość, że czyta się samo:)

    P.S. Pochodzę z Zagłębia Dąbrowskiego i napisanie o Edwardzie Gierku że był Ślązakiem jest mniej więcej takim błędem jak napisanie że Maria Skłodowska była z Podhala...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za tę obszerną recenzję książki, zwrócę uwagę na te aspekty podczas lektury. ;) Fakt, podobne teorie często znajdowały się w książkach wydawanych w PRL-u, przez co narosło sporo mitów (jak chociażby słynny oszczep Sidły, który tak naprawdę nie był wcale jego oszczepem).

      Wyprostowania wszystkich tych faktów spodziewałbym się po książce takiej jak "Jak to było naprawdę?" Areny, ale tam znalazło się sporo rzeczy oczywistych. Cóż, może ktoś jeszcze kiedyś wpadnie na podobny pomysł i zweryfikuje wszystkie sportowe legendy, niedopowiedzenia?

      Z dopingiem to też ciekawa historia, nie brakuje przecież teorii, że on cały czas w sporcie jest wszechobecny, jedynie sposoby jego maskowania (albo oszukiwania) coraz bardziej wyrafinowane...

      Usuń