Tomasz Gawędzki, dyrektor Wydawnictwa Arena |
Kilkadziesiąt dni temu niemal znienacka pojawiło się Wydawnictwo Arena
i od razu zapowiedziało mocne uderzenie – kilkanaście książek o tematyce
sportowej w pierwszym roku działalności. O planach na przyszłość, idei
przyświecającej twórcom i autorom, a także zbliżających się projektach w
wywiadzie dla bloga szerzej opowiada Tomasz Gawędzki, dyrektor nowego gracza na
rynku wydawniczym.
- 26 lutego ukaże się pierwsza książka Wydawnictwa Arena. Kto stoi za
tym projektem?
Wydawnictwo Arena tworzą ludzie,
którzy mają prawie 20-letnie doświadczenie na rynku wydawniczym. Jest to
imprint Domu Wydawniczego Rafael, można rzec, że „urodził” się wskutek wielu
rozmów na tematy sportowe i okołosportowe. Konkluzją jest fakt, że podmiot
został powołany do życia, aby zaproponować czytelnikom nową, inną niż do tej
pory formę książek sportowych.
- Na czym będzie polegać ta nowa forma pisania o sporcie?
W głównej mierze przyświeca nam
idea przedstawienia czytelnikom niezwykłych opowieści sportowych opowiedzianych
w taki sposób, by książka zostawiała po sobie jakiś ślad. Chcemy, by można było
do niej wielokrotnie wracać, a nie po przeczytaniu odstawić na półkę, gdzie
pokryje się kurzem. Nie skupiamy się na żadnej konkretnej dyscyplinie, na przykład
na piłce nożnej, nasze tytuły będą różnorakie. W planach mamy również biografie
ciekawych osobowości – zawodników, trenerów, klubów, ale przede wszystkim
chodzi nam o pokazanie sportu z tej nie do końca oczywistej strony.
- Wasz debiut – książka „Jak to było naprawdę” – ukaże się właśnie pod
szyldem serii "Niezwykłych opowieści sportowych". Będzie to wiodąca
linia Areny?
To nie seria, tylko marka
wspierająca naszą inicjatywę medialno-wydawniczą. Nasze publikacje będą
sygnowane certyfikatem „Niezwykłych Opowieści Sportowych”. To marka, pod którą
team autorski Areny będzie rozwijał działalność w mediach społecznościowych.
Profil facebookowy, twitterowy, Instagram, kanał youtubowy oraz blog – temu
wszystkiemu będzie przyświecał jeden cel: pisać i mówić o sporcie z pasją i
ciekawie, stworzyć platformę do dialogu z odbiorcami, odkrywać niezwykłe
historie właśnie, które pochłoną czytelników i widzów. Chcemy pokazywać piękno
sportu i jego bohaterów. W skrócie – „Niezwykłe Opowieści Sportowe” mają
wspierać projekty wydawnicze Areny.
- To odkrywanie niezwykłych historii ma polegać również na weryfikacji
znanych powszechnie wydarzeń i faktów, a następnie pokazywaniu ich w innym
świetle? Tak wynika chociażby z zapowiedzi waszej pierwszej książki.
Zdecydowanie tak. W „Jak to było
naprawdę” rozwikłana zostanie tajemnica sprinterki Stanisławy Walasiewicz, a
może powinniśmy powiedzieć… Stanisława? Przyjrzymy się legendzie polskiego
żużla Edwardowi Jancarzowi i jego wyboistej drodze „na pomniki”, poznamy
pięściarza, który w bardzo tajemniczych okolicznościach nie wygrał z George’m
Foremanem podczas Igrzysk Olimpijskich w Meksyku i innego boksera, który został
pierwszym „polskim” mistrzem świata w 1978 roku. Dlaczego kolarscy wirtuozi
Stanisław Szozda i Ryszard Szurkowski za sobą nie przepadali? Skąd wziął się
fenomen Adama Małysza i jego innowacyjnej diety, którą cały świat skoków
narciarskich zna do dziś pod nazwą „bułka z bananem”? Czy polska reprezentacja
hokeja mogła sprawić sensację na Igrzyskach w Calgary i dlaczego na
przeszkodzie stanął… barszcz? Te i wiele innych niewygodnych pytań postawili
ich bohaterom członkowie teamu Arena i na podstawie wnikliwych śledztw
dziennikarskich dotarli za kulisy, wyważyli zamknięte drzwi oraz zajrzeli za
żelazne kurtyny.
- Można więc spodziewać się sensacji, które sprawią, że na bohaterów
opisywanych wydarzeń czytelnik spojrzy w zupełnie inny sposób?
Książka być może zburzy niektóre
mury, a z pewnością obali kilka mitów i przedstawi znane dotąd fakty w nowym
świetle. Skandale, afery, nieczyste zagrywki, awantury, wpadki, blamaże i
niedopowiedziane historie – to wszystko znajdzie się w książce, która wyjaśni „Jak
to było naprawdę”.
- Sporą część zespołu autorskiego Areny, co widać po pierwszej książce,
będą tworzyć dziennikarza nieistniejącego już krakowskiego "Tempa".
Można powiedzieć, że wydawnictwo stanie się ich przystanią?
Tak, można w sumie tak
powiedzieć. Ci ludzie kiedyś spotykali się w tej samej redakcji „Tempa”, pisma
z sentymentem wspominanego przez wielu starszych czytelników. Relacjonowali
sportowe wydarzenia najwyższej rangi, z igrzyskami olimpijskimi i mistrzostwami
świata włącznie. Tworzyli świetny zespół wysokiej klasy dziennikarzy.
Kompetentnych, rzetelnych i bezkompromisowych, traktujących swoją profesję jako
ważną misję.
- Jak to się stało, że niemal w komplecie trafili pod wasze skrzydła?
Kilkanaście lat temu z
konieczności, choć niezależnie od nich, ich zawodowe drogi się rozeszły, jednak
teraz postanowili reaktywować autorski team i znowu wspólnie wystąpić na jednym
boisku - a właściwie w jednej Arenie, bo tak nazwali swoje przedsięwzięcie. W
selekcjonera wcielił się Tomasz Balon-Mroczka, na co dzień szef Domu
Wydawniczego Rafael, który rozesłał powołania do ekipy. Na wstępie
zadeklarował, że w szerokiej kadrze znajdzie się miejsce dla każdego grającego
w dawnym zespole „Tempa”. Jedyny warunek to dziennikarska dyspozycyjność do
realizacji zaplanowanej pozycji wydawniczej.
- Kto konkretnie przyjął powołanie?
Do pierwszego wyzwania – książki „Jak
to było naprawdę?” – stanęło kilkunastu wytrawnych publicystów, uznanych
komentatorów wydarzeń sportowych, wybitnych ekspertów. W jednym szeregu, jak
niegdyś w jednej redakcji, stanęli: Jerzy Cierpiatka, felietonista nie do
podrobienia, wybitny znawca piłki nożnej, boksu i lekkoatletyki, Krzysztof
Mrówka, który w jednym palcu ma kompletną wiedzę o tym, co dzieje się zarówno
na boiskach Premier League, jak i w najgłębszych rezerwach krakowskiej Wisły,
Jerzy Sasorski, czyli dziennikarz wielce szanowany w środowisku siatkarskim i
tenisowym, Ireneusz Pawlik – laureat „Złotego Pióra”, mistrz reporterskiej dociekliwości, który
rozwiązywał największe afery w świecie sportu, Marek
Latasiewicz, będący cenionym znawcą futbolu, przez lata lider piłkarskiej
drużyny „Tempa”, Wojciech Batko, świetnie zorientowany w sprawach krakowskiego
sportu, w szczególności w dziejach „Białej Gwiazdy”, Jacek Gucwa, niespełniony
piłkarz w barwach Cracovii, który był dziennikarzem wszystkich wychodzących
kiedyś w kraju dzienników sportowych, a pracował również w TVP, Piotr Płatek – pasjonat
piłki nożnej, zapasów i kolarstwa, Waldemar Bałda, znakomity reportażysta, nade
wszystko ekspert żużlowy i Mirosław Nowak błyskotliwy publicysta i felietonista.
Choć znany był przede wszystkim z łamów katowickiego „Sportu”, był wielkim
przyjacielem „Tempa” i współtworzył „Supertempo”.
- Grono twórców nie ogranicza się jednak wyłącznie do dziennikarzy
związanych z „Tempem”.
Zdecydowanie, bo zaproszenie do
zagrania w naszym teamie przyjęli też inni wybitni znawcy przedmiotu.
Najbardziej spektakularnym transferem jest pozyskanie Stefana Szczepłka, który
o futbolu zarówno polskim, jak i światowym, wie wszystko. Znacząca niegdyś
postać tygodnika „Piłka Nożna”, a następnie „Rzeczpospolitej” i wielu programów
telewizyjnych. Wybitną postacią jest
także Janusz Kozioł, który przez lata, po sąsiedzku z „Tempem”, kierował
redakcją sportową „Gazety Krakowskiej”. To wypróbowany druh wielu wspólnych
przedsięwzięć, świetny komentator igrzysk olimpijskich oraz piłkarskich i
kolarskich mistrzostw świata. Najmłodszy w tym towarzystwie jest wychowany na
lekturze „Tempa” Norbert Tkacz. Mimo najkrótszego stażu może pochwalić się
pokaźnym dorobkiem reporterskim, docenionym poprzez przyznanie prestiżowych
nagród i wyróżnień…
- Jaka w tym wszystkim będzie twoja rola?
Objąłem stanowisko dyrektora
wydawnictwa, koordynuję wszystkie działania związane z pracą teamu autorskiego
Areny, dbam o kontakty z autorami, także zagranicznymi, których książki mamy
zamiar wydać w Polsce. Wspólnie w wydawnictwie ustalamy plan wydawniczy na
zasadzie „burzy mózgów” i muszę przyznać, że sporo fajnych pomysłów już się
pojawiło, a teraz moje zadanie polega na tym, by wcielić je jak najszybciej w
życie i wzbogacić tym samym ofertę książek sportowych dla polskich czytelników.
- Zapowiedzieliście, że w tym roku ukaże się waszym nakładem kilkanaście
pozycji sportowych. Możesz zdradzić coś więcej?
Nie podam konkretnej liczby, gdyż
jak mawia klasyk – sytuacja jest dynamiczna. Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z
planem, to w 2018 roku ukaże się dwucyfrowa liczba publikacji nakładem Areny.
Liczymy na to, że pisanie o niezwykłych historiach sportowych, odkrywanie kulis
zmagań zwycięzców i pokonanych, spektakularnych meczów i dramatycznych
pojedynków, spotka się z przychylnym przyjęciem czytelników.
- Jakie są zatem wasze długofalowe plany? W którym miejscu
chcielibyście znaleźć się za, powiedzmy, dwa lata?
Mamy ambitne plany i chcemy się
prężnie rozwijać, ale w branży książkowej, co sam najlepiej wiesz, nie można
niczego przewidzieć na sto procent. Określenie naszej pozycji za dwa lata jest
w tej chwili jak wróżenie z fusów. Jestem jednak pewien, że Arena nie zniknie z
pola widzenia, bo zespół ludzi, którzy ją tworzą, jest unikalny. Śmiem
twierdzić, że takiego doświadczenia, jakie ma nasz team autorski, nie ma w tej
chwili nikt w Polsce.
CZYTAJ TAKŻE INNE WYWIADY ZE SPORTOWYMI WYDAWCAMI:
CZYTAJ TAKŻE INNE WYWIADY ZE SPORTOWYMI WYDAWCAMI:
- "Wszystko, co ludzie wiedzą o Wilimowskim, jest nieprawdą" [Wywiad z Andrzejem Gowarzewskim, założycielem Wydawnictwa GiA]
- "Nie jesteśmy wydawnictwem hipstersko-niszowym" [Wywiad z Piotrem Żelaznym, jednym z założycieli Wydawnictwa Kopalnia]
- "Nie kierujemy się wyłącznie zyskiem" [Wywiad z Łukaszem Kuśnierzem i Przemysławem Romańskim, założycielami Wydawnictwa SQN]
- "Staram się nie zanudzać czytelników" [Wywiad z Krzysztofem Goszem, założycielem Wydawnictwa ASM]
Nie pozostaje nic innego jak trzymać kciuki. Liczę na ciekawe pozycje w szczególności biografie sportowców.
OdpowiedzUsuń