sobota, 13 września 2014

Dziesięć książek, które zmieniły mój sposób postrzegania sportu

Najpierw był Ice Bucket Challenge, później na wzór tej zabawy użytkownicy mediów społecznościowych zaczęli wymyślać inne akcje. Mnie najbardziej do gustu przypadła ta, w której trzeba wymienić dziesięć książek mających wpływ na twoje życie. Z racji tego, że nikt nie nominował mnie do wykonania tego zadania, postanowiłem nieco je zmodyfikować i… rzucić wyzwanie samemu sobie!
                                                                                   
Efektem tego poniższe zestawienie. Oczywiście mógłbym wymienić dziesięć publikacji, które w jakiś sposób wpłynęły na moje życie i były dla mnie lekturami przełomowymi, ale w takim rankingu musiałbym uwzględnić także książki inne niż sportowe. Myślę, że byłoby ich nawet więcej niż tych dotyczących sportu. Tematyka bloga jest dosyć jednoznaczna, więc postanowiłem zmienić to zadanie i przedstawić „10” pozycji, które zmieniły mój sposób patrzenia na sport. Myślę, że każdy z Was czytał kilka książek, po skończeniu których mecz piłkarski lub inne zawody śledził z nowym, odmiennym nastawieniem. Okazało się, że wymienienie dziesięciu takich lektur przyszło mi dosyć łatwo, choć niestety w większości przypadków zmiana postrzegania sportu wiązała się z utratą wiary w czystość rywalizacji i pogrzebaniem naiwnych, dziecięcych marzeń o idealnym świecie.

1. David Yallop „Kto wykiwał kibiców?” (Wydawnictwo DaCapo, 2002)

Kiedy sięgałem po książkę brytyjskiego dziennikarza, miałem 11, może 12 lat. To był okres dziecięcej fascynacji piłką nożną, kiedy moimi idolami byli Roberto Carlos, Raul czy kadrowicze Jerzego Engela, którzy wywalczyli awans do mistrzostw świata w Korei Południowej i Japonii. Futbol postrzegałem wtedy dosyć naiwnie, myśląc, że dla wszystkich ludzi sportu, na czele z działaczami, liczy się tylko sportowa rywalizacja i każdy z nich ma na względzie przede wszystkim dobro tej dyscypliny. Jak bardzo się myliłem, przekonała mnie po raz pierwszy pozycja „Kto wykiwał kibiców?”. Autor, opisując przekręty mające miejsce na samym szczycie piłkarskiego świata – w FIFA, uświadomił mnie, że futbolem rządzi pieniądz. Korupcja, pranie brudnych pieniędzy, związki z przestępczością zorganizowaną… Dla młodego fana sportu to był szok i choć po lekturze tej książki byłem przekonany, że źródłem całego zła w pięknym futbolowym świecie jest wyłącznie FIFA Joao Havelange’a, kolejne czytane publikacje udowodniły mi, że na podobnych zasadach mogą funkcjonować także trenerzy oraz zawodnicy…


Tę kultową już pozycję czytałem w grudniu 2003 roku, czyli w wieku 12 lat. Nie, nie mam tak dobrej pamięci, ale w książce znalazłem wyblakły paragon, na którym widnieje dokładna data jej zakupu – 22 grudnia 2003 roku, godzina 12.44. Myślę, że biografia „Kowala” nie jest odpowiednią lekturą dla ucznia szóstej klasy szkoły podstawowej, ale w końcu książki sportowe były moją pasją, więc czytałem wszystko, co pojawiało się w księgarniach. Nie powiem, wspomnienia Wojciecha Kowalczyka bardzo mi się spodobały, momentami śmiałem się do rozpuku, kiedy czytałem o zawodniku, którego głowa ugrzęzła podczas treningu między kratami ogrodzenia lub o rzuconym przez Marka Jóźwiaka telewizorze. Książka napisana była momentami wulgarnym językiem, ale specjalnie mi to nie przeszkadzało. Dobrze się bawiłem podczas czytania, ale od tego momentu na piłkarzy zacząłem patrzeć zupełnie inaczej. Nie byli już dla mnie, przynajmniej nie wszyscy, wyłącznie skrajnymi profesjonalistami, którzy dbają o swoją formę, ale stali się zwykłymi ludźmi. Takimi, którzy lubią się zabawić, napić, a na drugi dzień wyjść na boisko i pokopać piłkę. Oczywiście byłem świadomy, że nie każdy piłkarz to taki balangowicz jak „Kowal”, ale na pewno jego wspomnienia spisane przez Krzysztofa Stanowskiego pozwoliły mi po raz pierwszy tak dokładnie poznać tajemnice piłkarskich szatni. Polskich szatni, a w tych, jak wiemy, rzadko bywało nudno.

3. Pierre Ballester, David Walsh „Co ukrywa Lance Armstrong? Tajemnice L.A.” (Oficyna Wydawnicza Mireki, 2005)

Biorąc się za książkę będącą wynikiem dziennikarskiego śledztwa Walsha i Ballestera, byłem po lekturze dwóch bestsellerowych autobiografii amerykańskiego kolarza oraz pozycji „Wojna Lance’a Armstronga” napisanej przez Daniela Coyle’a. Armstrong był moim sportowym idolem, pamiętam, że nawet w jednej z szkolnych rozprawek stawiałem go za wzór sportowca. Jak bardzo się myliłem, przekonałem się po przeczytaniu książki „Co ukrywa Lance Armstrong?”. Wyidealizowany obraz kolarza wszech czasów runął w jednym momencie, bo choć Walsh i Ballester w swoim dziele nie przedstawiają niezbitych dowodów na to, że Amerykanin stosował doping, historie, o których piszą, są dosyć jednoznaczne. Jak się później okazało, dziennikarze mieli stuprocentową rację i w końcu także dzięki ich wysiłkom udało się wyjawić całą prawdę o powrocie Armstronga do sportu i wspaniałych rezultatach, które osiągał. Czego nauczyła mnie lektura tej książki? Żeby sportowców, wobec których pojawiają się dopingowe podejrzenia, traktować z dystansem i nie wierzyć w każde ich słowo. Muszę też powiedzieć, że po całej tej sytuacji z amerykańskim kolarzem stałem się dużo bardziej nieufny wobec wielkich mistrzów. Kiedy ktoś osiąga nieprawdopodobne wyniki, nie potrafię się już tym zachwycać tak, jak dawniej. Mam świadomość, że za kilka lat może się okazać, iż wielki mistrz był tak naprawdę wielkim oszustem.


To była smutna lektura, choć tak naprawdę potwierdziła jedynie to, co było wiadomo od dłuższego czasu. Od momentu udzielenia przez Piotra Dziurowicza słynnego wywiadu dla „Gazety Wyborczej” w maju 2005 roku, wszyscy wiedzieli, że polska piłka to straszne szambo. Książka „Mafia Fryzjera” była jednak pierwszą pozycją, która pokazywała, jak działał korupcyjny mechanizm w rodzimym futbolu. Prezes Odry Opole – Ryszard Niedziela, po tym, jak nie udało mu się kupić awansu do ekstraklasy w sezonie 2000/2001, stał się jedną z osób, która zeznawała przeciwko „Fryzjerowi”. O swoich powiązaniach z Ryszardem F. i współpracy, która ostatecznie zakończyła się fiaskiem, gdy prezesowi zabrakło pieniędzy na kupowanie meczów, postanowił opowiedzieć w książce. Przybliża w niej, w jaki sposób dochodziło do korumpowania sędziów, piłkarzy i działaczy. Publikacja napisana wspólnie z dziennikarzem „Nowej Trybuny Opolskiej” była dla mnie niezwykle ważna z tego względu, że pokazywała skalę tego procederu – wszyscy, ale to wszyscy wiedzieli, co się w lidze wyprawia i jeśli ktoś twierdzi dziś, że nie miał o niczym pojęcia, jest albo kompletnym idiotą albo kłamcą. „Mafia Fryzjera” na pewno była dla mnie wstrząsem, ale byłem już na niego lepiej przygotowany, niż wtedy, kiedy sięgałem po książkę „Kto wykiwał kibiców?”.

5. Guy Walters „Igrzyska w Berlinie. Jak Hitler ukradł olimpijski sen” (Dom Wydawniczy Rebis, 2008)

Książka brytyjskiego dziennikarza jest świetną pozycją historyczno-sportową, która idealnie pokazuje, jak do pełnienia paskudnej, propagandowej roli można wykorzystać sport. „Igrzyska w Berlinie” były pierwszą publikacją o tym charakterze, którą przeczytałem, więc zrobiła na mnie duże wrażenie. Lubię książki historyczne, więc przeczytałem ją z ogromnym zainteresowaniem, uświadamiając sobie jednocześnie, jak łatwo wykorzystać magię sportu do politycznych celów. Guy Walters szczegółowo opisuje okoliczności berlińskich igrzysk z 1936 roku, począwszy od momentu ich przyznania, przez przebieg i późniejsze konsekwencje. Od momentu przeczytania książki zacząłem baczniej przyglądać się ruchom polityków i zrozumiałem wiele z ich zachowań, jak chociażby pojawianie się na trybunach w trakcie wielkich wydarzeń sportowych, które niekoniecznie zawsze jest wynikiem ich głębokiego zainteresowania różnymi dyscyplinami. Niezwykle pożyteczna lektura, która pozwoliła mi dostrzec propagandowy wymiar sportu, nad którym wcześniej się nie zastanawiałem.

6. Martin King, Martin Knight „Hoolifan. 30 years of hurt” (Trolsen Communicate!, 2008)

To książka istotna z tego względu, że pozwoliła mi zrozumieć fenomen zjawiska zwanego powszechnie „chuliganką”. Wprawdzie przed sięgnięciem po wspomnienia fana Chelsea czytałem już inne publikacje poświęcone tej tematyce, jak „Fani-chuligani” Jerzego Dudały czy „Liga chuliganów” Romana Zielińskiego, ale dopiero świetnie napisana książka Kinga wciągnęła mnie bez reszty. Z każdą kolejną stroną, kiedy coraz bardziej wczuwałem się w lekturę, zaczynałem rozumieć fenomen bycia chuliganem. Skoro ja, jako czytelnik, potrafiłem mocno związać się bohaterem i jego przygodami, miałem świadomość, że ktoś, kto raz pojechał na wyjazdowy mecz z kibicami Chelsea, chciał stać się jednym z nich. Czytając „Hoolifana” da się poczuć przypływ adrenaliny, więc można się tylko domyślać, co odczuwali ci, którzy byli bohaterami opisywanych bójek, zdobywali sektor rywali na stadionie lub urządzali zasadzkę na fanów przeciwnej drużyny. Nie dziwię się, że chuliganka była czymś, czemu postanowili się poświęcić. Nie oznacza to oczywiście, że po lekturze tej książki stałem się orędownikiem kibicowskich bójek. Wręcz przeciwnie, nieuzasadnioną przemoc uważam za bezsensowną i jestem przeciwnikiem eskalacji takich konfliktów, bo psują wizerunek piłki nożnej. Dzięki lekturom takim jak właśnie „Hoolifan” zdołałem jednak lepiej poznać przyczyny agresywnego zachowania kibiców i daleki jestem od powielania stereotypowych stwierdzeń, że chuligani to grupa półgłówków, którzy szukają każdej okazji, żeby dać komuś w zęby. Rzeczywistość jest dużo bardziej skomplikowana, ale to oczywiście temat na zupełnie inne opowiadanie.

7. Ruy Castro „Garrincha. Samotna gwiazda” (Wydawnictwo Zysk i S-ka, 2008)

Kapitalna opowieść o wspaniałym piłkarzu, który czarował na boisku, a poza nim żył pełnią życia. Książka Ruya Castro była dla mnie niezwykle istotna, gdyż pokazała, jak cienka linia dzieli wielkich mistrzów od wielkich przegranych. Garrincha, mimo niewątpliwego talentu i wyjątkowych umiejętności, zdecydowanie zbyt często ulegał słabościom – do kobiet, ale przede wszystkim do zaglądania do kieliszka. To go ostatecznie zrujnowało, zgubiło i stało się przyczyną dramatycznej śmierci. Wielki mistrz skończył jako cień wspaniałego piłkarza sprzed lat, ale jego historia nie była wcale wyjątkowa. Także inne książki, jak „Spalony” Andrzeja Iwana i Krzysztofa Stanowskiego czy „Deyna. Geniusz futbolu, książe nocy” Wiktora Bołby przedstawiają tragiczne losy zawodników, którzy mimo wielkiego talentu nie wykorzystali w pełni swoich możliwości. Książka Castro była dla mnie przestrogą, ważną lekcją życia, ale jednocześnie pozwoliła dostrzec ludzką naturę sportowców i udowodniła, że gwiazdy sportu są jednostkami takimi samymi jak my, ze swoimi słabościami i wadami.


Skąd obecność w tym zestawieniu biografii Justyny Kowalczyk? Już spieszę z wyjaśnieniami. Tutaj duży wpływ miała przede wszystkim historia polskiej biegaczki, która została spisana przez dziennikarza „Przeglądu Sportowego”. Niezwykła historia, warto dodać, bowiem Polka jest sportowym fenomenem. Książka udowadnia, że talent owszem, jest istotny, ale do statusu wielkiego sportowca dojść można wyłącznie ciężką pracą. W przypadku Kowalczyk praca, którą wykonuje, jest wręcz katorżnicza, a, jakby tego było mało, w jej życiu raz po raz piętrzyły się problemy. Mimo tego wszystkiego polska biegaczka narciarska nie załamała się w żadnym momencie, dzięki czemu dziś jest jedną z najwybitniejszych sportsmenek w historii swojej dyscypliny. Po lekturze pozycji „Złota Justyna” nabrałem do Polki mnóstwo szacunku, bo choć wiedziałem, że jej droga na szczyt nie była łatwa, nie sądziłem, iż mogła być aż tak skomplikowana i pełna wyrzeczeń. Wcale nie zdziwiło mnie to, że w Soczi sięgnęła po złoty medal olimpijski ze złamaną stopą. Kto przeczyta biografię autorstwa Wolnickiego przekona się, jak niezłomna była w trakcie swojej kariery. Lektura tej książki pozwoliła mi odzyskać nieco wiary w piękno sportowej rywalizacji i udowodniła, że dzięki ciężkiej pracy, nawet mimo braku przyzwoitej bazy treningowej i optymalnych warunków, można dokonać rzeczy wielkich.


Biorąc się za autobiografię bramkarza Barcy, nie spodziewałem się rewelacji. Okazało się jednak, że książka wywarła na mnie ogromne wrażenie. Oto bowiem golkiper jednej z najlepszych drużyn w historii futbolu mówi, że… nie lubi bronić i od początku życia musi sobie radzić z ogromną presją! Zanim przeczytałem „Samotność bramkarza”, byłem przekonany, że piłkarze, zwłaszcza ci najlepsi, lubią to, co robią. Grają w piłkę, co jest dla nich świetną rozrywką, a jednocześnie otrzymują za to ogromne pieniądze. Żyć, nie umierać! Okazuje się jednak i to udowodnił w swoich wspomnieniach Valdes, że wśród nich znajdują się też tacy, dla których każdy mecz, mimo dużego doświadczenia, jest ogromną dawką stresu. Hiszpan w swojej książce mówi, że bramkarzem został z przymusu – sprawdził się na tej pozycji i wiedział, że jest za słaby na to, aby stać się graczem światowej klasy w innej roli, więc postanowił robić coś, czego nie lubi. Wiązało się to z koniecznością radzenia sobie z presją za każdym razem, kiedy wybiegał na murawę, ale taka właśnie była cena sukcesu. Niesamowite, gdyż nie spodziewałem się takiego wyznania od piłkarza pokroju Valdesa. Lektura „Samotności bramkarza” była więc niezwykle cenna, gdyż pozwoliła mi dostrzec zupełnie inne oblicze sportowców.


Ostatnia już książka tego zestawienia. Dzieło Bellosa trafiło do tego rankingu ze względu na to, że świetnie pokazuje piłkę nożną jako element krajowej kultury. Lektura tej publikacji pozwala spojrzeć na sport znacznie szerzej i zrozumieć jego fenomen. Oczywiście tematyka książki zawężona jest do futbolu i Brazylii, ale przecież przedmiotem podobnego opracowania mogłyby stać się na przykład Kenia i bieganie, Stany Zjednoczone i koszykówka czy Wielka Brytania i krykiet. Niewątpliwym atutem pozycji napisanej przez brytyjskiego dziennikarza jest fakt, że autor za pomocą piłki nożnej tłumaczy wszystko, co związane z Brazylią – jej historię, politykę, charakter społeczeństwa. Lubię podobne publikacje, gdyż niesamowicie poszerzają horyzonty, a także pokazują, jak wielkie znaczenia ma sport. W kraju, który jest zakochany w jakiejś dyscyplinie, ma ona przeważnie wpływ na wszystkie aspekty życia jej mieszkańców. Książki takie jak „Futebol” przypominają więc, dlaczego warto interesować się sportem i poprzez niego poznawać świat.

***
Tak prezentuje się moja dziesiątka. Oczywiście akcja nie spełniałaby swojej roli, gdyby na końcu zabrakło nominacji. Pozwolę więc sobie nominować trzy osoby, które w swoim życiu przeczytały wiele wartościowych książek o sporcie. Z chęcią poznałbym stworzony przez nich ranking chociaż pięciu publikacji, które zmieniły to, w jaki sposób postrzegają sport. Nominuję:

- autora bloga Praca w sporcie, który niedawno na Facebooku zachęcał czytelników do przedstawiania osobistego rankingu najlepszych książek sportowych, ale jednocześnie sam nie podzielił się własnym zestawieniem ;)
- Marka Wawrzynowskiego, współzałożyciela Wydawnictwa Kopalnia i autora książki „Wielki Widzew”
- Pawła Czado, dziennikarza katowickiej „Gazety Wyborczej” i autora kilku sportowych pozycji

Zdaję sobie sprawę, że nominowani są osobami mocno zajętymi, ale liczę, że znajdą wolną chwilę na przedstawienia własnego rankingu na swoich blogach, Facebooku czy gdziekolwiek indziej. ;)

8 komentarzy:

  1. Super post jeden z lepszych. Masz do tego głowę. Gratuluję pomysłu. Z jednym bym się nie zgodził ale ty i tak na pewno wiesz lepiej hehe :) dokładnie chodzi o pozycję 9. Może było to zaskoczeniem jego szczera spowiedź o roli bramkarza itp ale w porównaniu do innych autobiografii szalu nie ma. Chyba bramkarz outsider wrzucilbyn go na jego miejsce.

    Tak na marginesie...
    Książki bracia i sieć polecasz? Dobre powieści piłkarskie?
    Czekam z niecierpliwością na odp
    Dziex

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Bracia"? Sprecyzuj proszę, o której książce mówisz. ;) Byli "Bracia Kliczko", ale to nie była powieść piłkarska... "Sieci" niestety nie czytałem...

      A co do rankingu, to wybierałem książki, które czymś mnie zaskoczyły. Oczywiście były to też pozycje, które mi się podobały, choć fakt, było kilka lepszych autobiografii od tej Valdesa. Ale dla mnie jej siła polegała na tym, że była inna, oryginalna.

      Zachęcam do stworzenia własnego rankingu! ;)

      Usuń
  2. Całkiem ciekawe zestawienie. Miłe zaskoczenie, że jest tu "Złota Justyna" :)
    Moje wyglądałoby chyba tak :
    1. "Kopalnia" - dowiedziałem się sporo ciekawych rzeczy, nie tylko piłkarskich. Jedna z lepszych książek jakie czytałem.
    2. "Michael Phelps. Autobiografia" - autobiografia jednego z moich sportowej idoli. Poznałem go wreszcie "nieco bliżej" :D Miło było posłuchać o wspomnieniach z jego niesamowitej kariery i niedługo potem dowiedzieć się o powrocie :) Z pewnością dzięki tej książce zobaczyłem jedną z największych dla mnie dotychczas różnic pomiędzy zwykłą książką biograficzną a AUTOBIOGRFIĄ.
    3. "Adam Małysz. Moje życie" - Bodajże pierwsza książka sportowa, jaką czytałem. Przeczytać słowa wg mnie największego polskiego sportowca wszechczasów to było coś niesamowitego. Wracam do niej bardzo często. Fajny pomysł z formą wywiadu.
    4. "Barca. Kulisy najlepszej drużyny świata" Graham Hunter - najlepsza jak na razie książka o najlepszym zespole. Dla mnie jako kibica Blaugrany niezwykła gratka i jeszcze większy wpływ na kibicowanie.
    5. "Gracz" Przemysław Rudzki - mocna. To słowo najlepiej opisuje tą powieść piłkarską. Opowieść o brudnej stronie futbolu, ale wciągająca i uderzająca.
    6. "Cristiano Ronaldo. Obsesja doskonałości" - poprzez tą książkę zacząłem zupełnie inaczej patrzeć na CR7. Genialnie napisane, oddaje respekt jaki czuć powinien każdy kicbic do Ronaldo.
    7. "Formuła 1. Legenda i rzeczywistość" - pozwoliła spojrzeć na F1 jako sport niebezpieczny, ale także poznać jego historię.
    8. "Micheal Schumacher. Zwycięzca" - album zdjęciowy ukazujący karierę "Schumiego" od początków w Benettonie do 2004 roku w barwach Ferrari. Wiele bardzo ciekawych ujęć, ale i kryjących się za nimi historii.
    9. "Europa. Przewodnik kibica" - bardzo dobra i ciekawa forma książki. Daje sporo informacji.
    10. Luca Caioli "Messi. Historia chłopca, który stał się legendą." - najlepszy biograf, najlepszy zawodnik. Po prostu nieprawdopodobnie wspaniałą lektura."

    Jakbym mógł to bym nominował Adam Kaftan i Cezary Gutowski (ale raczej się by o tym nie dowiedział).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo ciekawe zestawienie. ;) Adama trzeba zmobilizować, bo czyta sporo książek, więc na pewno będzie miał dużo na ten temat do powiedzenia! A Cezary Gutowski pewnie nie wchodzi na bloga, ale może gdyby zwrócić się do niego bezpośrednio? ;) Z tego co pamiętam, kiedyś wrzucał gdzieś zdjęcie wszystkich swoich książek o F1 i było tego mnóstwo. Nie pamiętam dokładnie, czy to był on, ale wydaje mi się, że tak.

      Usuń
  3. Dzięki za nominacje postaram się jak najszybciej zamieścisz spis 10 książek. Z racji że bie dysponuje za bardzo czasem... szkoła robi swoje. W środę powinno się coś pojawić ;)

    A co wy na to żeby dodać jeszcze akcje 5 książek które nie zmieniły mojego sposobu postrzegania sportu (czyli takie które były po prostu beznadziejne moze zle to ująłem stratą czasu...)
    Piotrek może książek nie mam tyle co t moja kolekcja liczy niie co Ponad 50 książek. Ale chociaż rośnie. Szkoda tylko ze te przeczytane nie mogą codziennie rosnąć ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Jak zdobyłeś Hoolifana? Powiedz jak.. Tak chciałbym go mieć w swojej biblioteczce. Chyba przepadł. Ale nadzieja umiera ostatnia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kupiłem w Sendsporcie, wtedy mieli jeszcze go w ofercie. Teraz pewnie gdzieś można jeszcze go znaleźć, chociażby na Allegro?

      Usuń
  5. Na allegro nie ma na sendsporcie nie sprawdzalem. Mam prośbę jakbyś znalazł ją w dobrej cenie daj znać na face ;) z góry dzięki

    OdpowiedzUsuń