To nie tylko biografia jednej z najciekawszych i najsłynniejszych
postaci w górskim środowisku. Książka „Elizabeth Hawley. Strażniczka gór” to
opowieść o polityce, podróżach, słynnych wspinaczach i ich wyczynach, kobiecej
sile i ewolucji himalaizmu. Ta lektura zadowoli nie tylko tych, którzy lubią
czytać o wyprawach na ośmiotysięczniki, ale także każdego, kto poprzez
literaturę lubi odkrywać świat.
Najnowsza górska propozycja
Wydawnictwa Agora różni się od jego poprzednich pozycji. Biografia Elizabeth
Hawley pokazuje bowiem środowisko himalajskie z zupełnie nowej perspektywy. O
ile wcześniej czytelnicy wielokrotnie dzięki wspomnieniom wspinaczy mieli
okazję poznać szczegóły wypraw z punktu widzenia ich uczestników, teraz mogą
zobaczyć je przez pryzmat życiorysu kogoś, kto przez dziesiątki lat je
dokumentował. Amerykanka, która przez Bernadette McDonald została obrana na
bohaterkę książki, niemal do końca swoich dni (skończyła z pracą niecałe dwa
lata przed śmiercią, która nastąpiła w styczniu tego roku) skrzętnie zapisywała
osiągnięcia himalaistów, weryfikując prawdziwość ich relacji i demaskując
niektóre oszustwa. Hawley znała niemal wszystkich legendarnych wspinaczy,
począwszy od Edmunda Hillary’ego, który dokonał pierwszego wejścia na Mount
Everest w 1953 roku, przez Reinholda Messnera i Jerzego Kukuczkę, którzy
rywalizowali ze sobą w latach 80., a na Denisie Urubce kończąc. Niektórych
lubiła szczególnie, za innymi nie przepadała, ale doceniała ich osiągnięcia,
wyczyny innych wręcz bagatelizowała. Każde wejście było jednak przez nią
skrzętnie notowane, weryfikowane, a następnie podawane do publicznej wiadomości
jeszcze w czasach, gdy powszechny Internet jawił się jako utopia. „Strażniczka
gór” nie jest jednak tylko opowieścią o pracy tytułowej bohaterki. To także
całkiem ciekawy życiorys kobiety, która porzuciła Nowy Jork i w Katmandu
znalazła swój drugi dom.
Reportaż, biografia, opowieść
Książkę można podzielić na trzy
różne części. Pierwsza z nich to kilka rozdziałów poświęconych temu, jak w
ogóle doszło do powstania książki. Bernadette McDonald opisuje okoliczności, w
których poznała główną bohaterkę, dzieląc się swoimi obawami (większość
rozmówców przestrzegała ją przed możliwym szorstkim przyjęciem, które jednak
nie miało miejsca). Następnie autorka ciekawie charakteryzuje kobietę, którą
poznała w 2004 roku, gdy przyjechała rozmawiać z nią na temat jej życia i
pracy. Kanadyjska pisarka przekonuje, że poznała nieznoszącą sprzeciwu i pewną
siebie starszą panią, która nie potrafi gotować, jeździ „garbusem”, a jej plan
dnia przebiega według ściśle określonego planu. Mimo zaawansowanego wieku,
81-letnia wtedy Hawley pełna była wigoru i zapału do pracy, co przełożyło się
na dziesięć intensywnych dni prac nad biografią. W pierwszej części
„Strażniczka gór” jest więc ciekawą reporterską opowieścią o kulisach
powstawania książki, dzięki której czytelnik może poznać bliżej zwyczaje i
zachowania głównej bohaterki.
Druga, znacznie obszerniejsza
część biografii, to opis drogi Elizabeth Hawley do Katmandu. Co zdecydowało, że
młoda kobieta zamarzyła o przeprowadzce do dalekiego Nepalu? McDonald pisze o
przełomowym momencie, jakim była dwuletnia podróż po świecie w latach 50.,
która ukierunkowała przyszłą kronikarkę na resztę życia. Hawley odwiedziła
wiele krajów, m.in. Polskę, gdzie warszawiacy przekonywali ją, że najlepszym
miejscem do zobaczenia miasta jest Pałac Kultury, gdyż to jedyny budynek w
stolicy, z którego nie widać… Pałacu Kultury. W innych, bardziej egzotycznych
zakątkach (Turcja, Izrael, Iran, kraje arabskie, Azja), na Amerykankę czekały
niezwykłe przygody. W Nepalu trafiła akurat na okres przemian, które
doprowadziły do pierwszych wyborów parlamentarnych. Hawley opisywała ja dla
„New York Timesa”, którego została tymczasową korespondentką. Po powrocie do
Stanów Zjednoczonych zrozumiała, że chciałaby zamieszkać w „prawdziwym
świecie”. Stąd jej decyzja o wyjeździe do Nepalu na stałe (poparta też
argumentami o tanim życiu na miejscu, które pozwalało jej egzystować na wysokim
poziomie). Elizabeth próbowała znaleźć pracę, która pozwoli jej funkcjonować w
Katmandu, ale nie było jej łatwo się przebić (nie bez znaczenia pozostawał
fakt, że była kobietą). W 1960 roku wywalczyła pracę w roli korespondenta
„Timesa”, dwa lata później zaczęła pracować dla agencji Reutersa. To wtedy
zaczęła m.in. relacjonować himalajskie wyprawy (jej raport z pierwszej
amerykańskiej ekspedycji na Mount Everest trafił na biurko samego prezydenta
Kennedy’ego), co doprowadziło do założenia Himalayan Database. Do tego momentu
„Strażniczka gór” jawi się jako pozycja po części podróżnicza, w dużej mierze
biograficzna, a nawet historyczna. To ciekawa opowieść o zmieniającym się
świecie w okresie tuż po zakończeniu II wojny światowej, z wieloma pobocznymi
wątkami, takimi jak przemiany polityczne w Nepalu czy rozwój komercyjnych
wypraw w Himalaje.
Himalajskie anegdoty
Ostatnią, najbardziej obszerną
częścią książki, są rozdziały poświęcone himalaistom, słynnym wyprawom i
wszystkiemu, co w życiu Hawley działo się mniej więcej po 40. roku życia. To
wszystko jest oczywiście związane z tą częścią życiorysu Amerykanki, którą
poświęciła niemal w całości himalaizmowi. Z książki można się dowiedzieć, że
mimo udokumentowania tysięcy wypraw, Elizabeth sama nigdy nie była w bazie pod
Mount Everestem. McDonald, opisując kolejne lata pracy swojej bohaterki,
serwuje wiele anegdot. Jest relacja z wizyty w Nepalu królowej Elżbiety
(świetna historia z kłaniającymi się słoniami), są anegdoty i oceny
poszczególnych himalaistów, słynnych wejść i wielkich dramatów. Jest charakterystyka
gwiazd himalaizmu oczami Hawley (uwielbienie dla Hillary’ego, nić porozumienia
z Messnerem, podziw dla Słowaka Humara), są najsłynniejsze oszustwa (wejście na
Jannu i Lhotse Słowaka Cesena). Książka pokazuje więc dobrze znane wydarzenia z
zupełnie nowej perspektywy, ukazuje tajniki pracy Amerykanki i to, jak dochodziła
do prawdy, co często nie podobało się himalaistom. Niewątpliwym plusem
„Strażniczki gór” jest fakt, że pisana jest ona w trzeciej osobie, a McDonald
nie unika opinii nieprzychylnych głównej bohaterce. Autorka cytuje chociażby
krytyczne głosy mówiące o tym, że Hawley nie rozgraniczała wypraw komercyjnych
i profesjonalnych, ceniła przede wszystkim wejścia nowymi, trudnymi drogami,
deprecjonując rekordy czy zdobywanie gór przez niepełnosprawnych, co uważała za
robione na pokaz. W książce czytelnicy znajdą też wiele wątków polskich, którym
warto poświęcić osobny akapit.
O wizycie w Warszawie lat 50. już
wspominałem. „Strażniczka gór” zawiera jeszcze jeden pozahimalajski wątek
polski. Gdy Hawley była konsulem honorowym Nowej Zelandii, do konsulatu zgłosił
się człowiek z paszportem z tego kraju, mający kłopoty z policją. Okazało się,
że był to Polak… wywożący z Nepalu narkotyki, który kupił dokument z
obywatelstwem w Singapurze. Oprócz tej pobocznej, niezbyt przyjaznej nam
historii w biografii nie brakuje pozytywnych akapitów poświęconych Polakom.
Najwięcej dotyczy oczywiście wyczynów Jerzego Kukuczki, którego rywalizację z
Messnerem Hawley określała „wyścigiem koni”. McDonald pisze, że mimo bariery
językowej Amerykanka świetnie dogadywała się z naszym himalaistą, ceniąc go za
zdobywanie ośmiotysięczników zimą i upór w dążeniu do celu. Bardzo ceniła
również Wandę Rutkiewicz, choć, jak przeczytać można w książce ta „wolno się
wspinała”. W publikacji dokładnie przedstawione zostały okoliczności zaginięcia
Polki, rozwiane zostały też pogłoski o rzekomym romansie głównej bohaterki z
Andrzejem Zawadą (Hawley stanowczo zaprzecza, zaznaczając jedynie, że ze
względu na to, iż był kierownikiem wielu polskich wypraw, miała z nim najlepszy
kontakt). Te wszystkie smaczki umilają czytanie, a podobnych historii,
dotyczących himalaistów innych narodowości, w „Strażniczce gór” nie brakuje.
Wyjątkowa historia
Historia życia Elizabeth Hawley
była niezwykle wielowątkowa i obszerna. Nic dziwnego, że to gotowy przepis na
dobrą książkę i taką właśnie okazała się „Strażniczka gór”. Może publikacja nie
zapewnia tak wartkiej akcji jak wspomnienia himalaistów, a kilka politycznych
czy historycznych wątków może znużyć osoby chcące dowiedzieć się czegoś głównie
na temat wspinaczki, ale całość wypadła niezwykle okazale. Ta biografia pozwala
jeszcze raz prześledzić wszystkie najważniejsze wyczyny w historii himalaizmu z
punktu widzenia osoby przez kilkadziesiąt lat będącej na miejscu w Katmandu,
rozmawiającej z wszystkimi niemal zdobywcami ośmiotysięczników i mogących na
ich temat powiedzieć znacznie więcej niż inni. To wszystko sprawia, że
najnowsza propozycja Wydawnictwa Agora jest ciekawą alternatywą nie tylko dla
osób gustujących w górskich lekturach, ale też czytelniczek szukających
inspirujących historii silnych kobiet czy tych, którzy chcieliby dowiedzieć się
czegoś więcej na temat Nepalu.
CZYTAJ TAKŻE:
- Bernadette McDonald: „Elizabeth Hawley miała ogromny szacunek do polskich himalaistów” [Wywiad]
- Piątka na piątek: Niezwykłe wyczyny Reinholda Messnera [Fragmenty książki "O życiu"]
- Tako rzecze mędrzec Messner [Recenzja książki Reinholda Messnera "O życiu']
Na pewno ta książka znajdzie się w mojej kolekcji, uwielbiam czytać o górach, szczególnie biografie i mam już kilka takich w swojej kolekcji :)
OdpowiedzUsuńDla mnie ta książka to absolutny must-have ;)
OdpowiedzUsuń