czwartek, 6 września 2018

Bernadette McDonald: „Elizabeth Hawley miała ogromny szacunek do polskich himalaistów” [Wywiad]

Jest cenioną autorką wielu górskich książek. Na początku roku ukazała się w Polsce biografia Wojciecha Kurtyki jej autorstwa. Teraz Bernadette McDonald doczekała się polskiego wydania swojej książki „Elizabeth Hawley. Strażniczka gór” poświęconej słynnej amerykańskiej dokumentalistce, która stworzyła w Katmandu pokaźne archiwum himalajskich osiągnięć. Przeczytajcie, co o swojej najnowszej publikacji mówi jej twórczyni.

- Gdy zabierała się Pani za prace nad biografię Elizabeth Hawley, było ona już po osiemdziesiątce. Jak to się stało, że dopiero w takim wieku ktoś wpadł na pomysł napisania książki na jej temat?

To wszystko zaczęło się dosyć ciekawie, ponieważ znałam Elizabeth wcześniej. Nie była to jednak osobista znajomość – gdy pracowałam nad Banff Mountain Film Festival [Bernadette McDonald była jego dyrektorem – przyp. red.] i potrzebowałam jakichś informacji, dzwoniłam do niej, by je uzyskać. Miałam świadomość, czym się zajmuje i jak ważną rolę pełni w himalajskim środowisku, ale nie wiedziałam niczego o jej życiu osobistym. Byłam przekonana, że musi być niezwykle ciekawą osobowością, chociażby ze względu na długie lata spędzone w Katmandu i ogrom spraw, którymi się tam zajmowała. Pewnego razu poruszyłam ten temat w rozmowie z moim wydawcą i tak zrodziła się idea tej książki.

- Pozornie może się wydawać, że biografia Elizabeth Hawley to po prostu książka skupiająca się w stu procentach na jej życiorysie. Czytając tę pozycję odniosłem jednak wrażenie, ze poprzez przybliżenie postaci Amerykanki starała się Pani również oddać świat himalaistów. Czy taka idea przyświecała powstaniu tej publikacji?

Ta książka to opowieść o życiu Elizabeth: o tym, jak trafiła do Katmandu, później o tym, co tam robiła, ale z czasem, kiedy dochodzimy do momentu, w którym jej znaczenie w himalajskim świecie stało się bardzo duże, publikacja przemienia się w mini-historię wypraw na ośmiotysięczniki. Można więc powiedzieć, że jest to pokazanie świata himalaistów z perspektywy osoby, która była jego znaczącą częścią.

- Pisząc tę biografię, spędziła Pani z Elizabeth Hawley 10 dni. Nie obawiała się Pani, że zbliżając się do głównej bohaterki i dobrze ją poznając, trudno będzie zachować pełny obiektywizm, przedstawiając ją w książce?

W ogóle się tego nie obawiałam, bo Elizabeth była kobietą, która dbała o to, by nikt nie poznał jej zbyt blisko.

- Pojawiły się zatem jakieś tematy tabu? Wątki, których nie chciała poruszać?

Pisanie tej książki było ciekawym doświadczeniem, ponieważ zanim poznałam ją osobiście, dostałam dwa wielkie pudła jej listów od jej bratanka. Elizabeth regularnie pisywała do swojej matki od czasów dzieciństwa. Robiła to podczas studiów, podczas podróży po całym świecie, wreszcie wtedy, gdy osiadła w Katmandu. Z matką łączyły ją bardzo bliskie relacje. Miałam więc zapis tego, co robiła, choć musiałam brać pod uwagę, że w tych listach starała się też nieco wybielać i pomijać pewne sprawy – w końcu pisała do swojej matki. Pomimo tego było tam wiele interesujących, osobistych kwestii. Bardzo często zdarzało się, że kiedy o nie pytałam, pierwszą reakcją Elizabeth było zaprzeczenie. „Takie coś nigdy nie miało miejsca, mylisz się” – mówiła. Myślałem, że to właśnie będzie tematem tabu, ale kiedy następnego ranka rozpoczynaliśmy na nowo serię pytań, wracała do tych wątków i chętnie o nich opowiadała. Wydaje mi się więc, że czasami potrzebowała po prostu nieco więcej czasu, by dokładnie przypomnieć sobie te osobiste sprawy, a nie było tak, że chciała je pominąć.

- Co było zatem najtrudniejsze w pisaniu tej biografii?

Zdecydowanie najtrudniejszymi momentami były rozmowy o jej charakterze. Elizabeth chętnie opowiadała o swoich podróżach, doświadczeniach czy himalaistach, ale kiedy miała wyrazić swoje zdanie na różne tematy, trudno jej to przychodziło. Miałam taką technikę, że setki pytań, które chciałam zadać Elizabeth, oznaczyłam kolorami. Pierwsze były te najłatwiejsze, później te zaznaczone na żółto, co oznaczało, że wymagają wyrażenia przez moją bohaterkę jakiejś opinii, a na koniec zostawiłam pytania zaznaczone na czerwono – one wymagały już emocjonalnego zaangażowania. Zanim miałam do nich przejść, chciałam wypracować bliską relację z Elizabeth i to mi się udało. Odpowiedziała więc na większość najtrudniejszych pytań, choć mam wrażenie, że pozostała duża część Elizabeth, której nie udało mi się odkryć.

- Udało się jednak Pani zbudować dosyć bliską relację z Elizabeth, mimo że wiele osób ostrzegało, że potrafi być trudna lub wręcz nieprzyjemna w kontaktach.

Miałam wiele porad od ludzi, w większości wspinaczy, jak mam się zachować przy pierwszym spotkaniu, by zdobyć jej zaufanie. Jedna z osób powiedziała mi: musisz być perfekcyjnie przygotowana. Tak też zrobiłam, mam dużą wiedzę o Himalajach i historii wejść na ośmiotysięczniki, więc gdy Elizabeth mówiła o czymś, mogłyśmy swobodnie rozmawiać, nie przypominało to wypełniania kwestionariusza i odpowiadania tylko na wcześniej przygotowane pytania. Myślę, że dzięki temu mnie szanowała i to mocno pomogło nam w nawiązaniu dobrych relacji.

- W książce znajduje się ciekawe zdanie na temat Jerzego Kukuczki. Pisze Pani, że Elizabeth potrafiła go doskonale zrozumieć mimo bariery językowej. Można więc powiedzieć, że instynktownie wyczuwała, co czują i myślą himalaiści, ponieważ pochodzili z tego samego świata?

Elizabeth była świetna w ocenianiu ludzi i ich charakterów. Obserwowała to, jak się zachowują, prezentują i co osiągnęli. Faktycznie, mimo że nie mogli się porozumieć tak dobrze, oceniała Kukuczkę jako porządnego człowieka o dużej wartości.

- Nie bez wpływu na ocenę Elizabeth Hawley pozostały pewnie także osiągnięcia Polaka?

Zdecydowanie nie odbierała Kukuczki jako jednego z tych wspinaczy, którzy podejmują się jakiegoś zadania, a potem odpuszczają, gdy napotkają trudności. Miała świadomość, że to człowiek, który doprowadza sprawy do końca, nawet jeśli inni już dawno się poddali. Elizabeth miała ogromny szacunek do polskich wspinaczy. Widziała różnicę między Polakami a większością pozostałych himalaistów. Wiedziała o trudnościach, które musieli pokonać i myślę, że bardzo to szanowała. Szczególnie lubiła Andrzeja Zawadę, ponieważ często się komunikowali.

- Z książki wynika, że Amerykanka szczególnie lubiła Reinholda Messnera. Można powiedzieć, że był jej ulubionym himalaistą?

Nie wiem, czy można go nazwać jej ulubionym wspinaczem, taką osobą był raczej Ed Hillary, ale na pewno lubiła Messnera. Bez wątpienia wpływ miał na to fakt, że Włoch wraz z kolejnymi osiągnięciami mocno podszkolił swój język angielski i mógł dobrze dogadać się z Elizabeth. Dzięki temu stali się przyjaciółmi. Reinhold potrafił dostrzec ogromną wiedzę, jaką miała i uwielbiał pogawędki z nią. Bardzo często konsultował z nią wiele kwestii, oczywiście nie dotyczących techniki wspinania, bo Elizabeth nie miała o tym pojęcia, ale ona doskonale wiedziała, kto, co, gdzie i kiedy robi, co planuje. Messner był bardzo sprytny. Nie chcę powiedzieć, że ją wykorzystywał, ale na pewno wykorzystywał jej wiedzę, by realizować własne plany.

- Byli wspinacze, o których mówiła wprost, że za nimi nie przepada?

Nie przypominam sobie, ale Elizabeth była osobą, która często wypowiadała się krytycznie. Nie lubiła osób, które za bardzo chwaliły się swoimi osiągnięciami albo wypowiadały, w jej ocenie, głupie uwagi.

- Elizabeth Hawley stworzyła wspaniałe archiwum wielu wypraw, udokumentowała setki osiągnięć himalaistów. Czy jest ktoś, kto może kontynuować jej dzieło po śmierci?

Myślę, że jej praca nie będzie kontynuowana w dotychczasowej formie, ale w ostatnich latach Elizabeth miała pomoc z racji na swój zaawansowany wiek. Pomagały jej 2-3 osoby w najbardziej gorących okresach. Jedną z nich jest Niemka Billi Berling, ona też jest niezwykle zorganizowaną kobietą, ale także himalaistką, co jest o tyle interesujące, że jedyną rzeczą, jakiej nie miała Elizabeth w swoim arsenale, było właśnie to głębokie zrozumienie gór wysokich. Nie ulega wątpliwości, ze jej praca będzie teraz prowadzona inaczej. Elizabeth była kobietą z poprzedniej epoki, wszystko musiało być zrobione przez nią osobiście. Teraz więcej informacji zbieranych jest mailowo, choć oczywiście rozmowy twarzą w twarz wciąż stanowią najważniejszy element tej pracy.

- Ma Pani na swoim koncie kilka książek, część z nich ukazała się w Polsce. Obecnie pracuje Pani nad czymś nowym?

Tak, piszę teraz nową książkę, ale nie mogę na razie powiedzieć na jej temat nic więcej. Jestem przekonana, że ukaże się w Polsce i będzie ciekawa dla wszystkich, którzy lubią górskie klimaty. Pozostaje tylko cierpliwie czekać.

CZYTAJ TAKŻE:

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz