Choć Liroy w młodości ze sportem miał wiele wspólnego, jego autobiografię
trudno zaliczyć do literatury sportowej. Nie będę więc na siłę starał się
przekonać, że ta książka jest zgodna z tematyką bloga. Każdy kibic, poza
sportem, interesuje się jednak wieloma innymi rzeczami, dlatego też uznałem, że
nic nie stoi na przeszkodzie, aby napisać o „AutobiogrRAPii vol. 1”. Zwłaszcza,
że pierwsza biografia polskiego rapera to jedna z lepszych pozycji, które
przeczytałem w ostatnim czasie.
Kiedy usłyszałem o tym, że Liroy
przymierza się do wydania wspomnień, wiedziałem jedno – muszę sięgnąć po jego
książkę. Polskiego rapu słucham od ponad 10 lat i choć trudno powiedzieć, że
wychowałem się na muzyce akurat tego artysty, zawsze ceniłem go za charakter i osobowość.
Twórczość Liroya odbierałem pozytywnie, głównie dlatego, że mam wielki
sentyment do pionierów kultury hip-hop, którzy kładli jej podwaliny w naszym
kraju. Gdyby nie oni, jej dzisiejszy poziom i zasięg z pewnością nie byłby tak
duży. Nigdy nie zgadzałem się z głosami wyśmiewającymi dawną twórczość raperów
czy osobami, które porównywały ją z tym, co nagrywa się obecnie. Zawsze byłem
też innego zdania niż ci, którzy Liroya traktowali nie jako rapera, ale swego
rodzaju ciekawostkę muzyczną. Lektura jego biografii przekonała mnie
ostatecznie, że to nie tylko osoba od najmłodszych lat poświęcająca wszystko
dla muzyki, ale także ciekawy człowiek, który wiele przeżył i ma czym dzielić
się z czytelnikami.