Krzysztof Szujecki z Katarzyną Leszczyńską - reprezentantką Polski w narciarstwie alpejskim, która trzyma w dłoniach egzemplarz książki młodego autora. |
Ma 26 lat, a na swoim koncie już 4 książki dotyczące sportu. Pierwszą z nich wydał, gdy miał za sobą ledwie 16 wiosen. O ile jednak pierwsze pozycje dystrybuowane były w małych nakładach, jego najnowsze dzieło - "Życie sportowe w II Rzeczypospolitej" spotkać można w księgarniach i sklepach na terenie całej Polski. Ale to nie koniec. Krzysztof Szujecki, bo o nim mowa, nie próżnuje i ma już w planach wydanie kolejnych książek.
- Jak to się robi, że w wieku 16 lat wydaje się pierwszą książkę?
Dziennik sportowy dotyczący wydarzeń z zimowych dyscyplin, zacząłem prowadzić już w 1998 roku, a więc znacznie wcześniej. Z czasem chciałem rozszerzyć swoją wiedzę na temat sportu, co ściśle wiązało się z jego historią. Rozpocząłem więc gromadzenie materiałów i dostępnych publikacji. Zwróciłem wtedy uwagę, że ich liczba na rynku jest bardzo skromna (dziś, po 10 latach, ta sytuacja uległa znacznej poprawie) i tak narodził się pomysł stworzenia własnej książki.
- Można więc powiedzieć, że wydanie książki było jednym z Twoich dziecięcych marzeń. Zdolności pisarskie objawiły się już w szkole?
W zasadzie od pierwszych lat szkoły podstawowej wypowiedzi pisemne, opisywanie faktów, wyszukiwanie informacji, czy też tworzenie esejów, sprawiało mi dużą satysfakcję, ale tylko na tematy, które mnie ciekawiły – stąd nie zawsze moje teksty znajdywały uznanie w gronie nauczycieli. Niemniej sama ich konstrukcja, stylistyka i składania, nie wzbudzały zastrzeżeń i były oceniane raczej wysoko.
Pierwsza książka Szujeckiego ukazała się, gdy miał zaledwie 16 lat. |
- W wydaniu pierwszej książki - "Mistrzowie śnieżnych aren" (2003) pomogła chyba rodzina? Pozycja została wydana przez Grażynę Szujecką.
Tak, pierwsza książka została wydana dzięki staraniom rodzinnym. Chciałbym w tym miejscu bardzo podziękować bliskim mi osobom za zrozumienie i wspieranie mojej pasji. Z racji młodego wieku nie dysponowałem środkami finansowymi, ani też nie mogłem uzyskać od Biblioteki Narodowej pozwolenia na przyznanie numeru ISBN, a było to konieczne, aby książka oficjalnie zaistniała. Osobiście zająłem się natomiast dystrybucją książki za pośrednictwem serwisu www.skijumping.pl, z którym wówczas współpracowałem.
- Ta pierwsza pozycja ułatwiła potem starania o wydanie kolejnych w innych wydawnictwach?
Nie odegrała ona większej roli, jeśli chodzi o zainteresowanie przyszłych wydawców. Wpłynęła natomiast na moje doświadczenie i dodała motywacji do dalszej pracy.
- Czy łatwo osobie, która ma ciekawy temat i pomysł na napisanie książki przekonać do jej wydania wydawnictwa? Musiałeś długo szukać wydawców czy poszło szybciej niż się spodziewałeś?
Generalnie szanse debiutanta są nikłe. Dotarłem do informacji, że wydawcy przeważnie odrzucają 90% zgłaszanych propozycji. Mogę odpowiedzieć na przykładzie swojej dziedziny – literatury sportowej. Jeśli chodzi o książki ściśle faktograficzne to jest trudno. Najwięksi wydawcy szukają tematów, które wykraczają poza wąskie specjalizacje i mogą zainteresować co najmniej kilkutysięczne rzesze czytelników. Dlatego szło mi ciężko, wiedziałem, że muszę ujmować temat całościowo i zawierać jak najwięcej anegdot, docierać do wspomnień uczestników wydarzeń. W końcu udało się – pozycja wydana w 2012 roku przez Bellonę wreszcie spełniła oczekiwania moje i wydawcy.
- Twoje pierwsze trzy książki dotyczyły sportów zimowych. To temat, którym w szczególny sposób się interesujesz?
Tak, sportami zimowymi zainteresowałem się wcześniej niż „całym” sportem. Muszę w tym miejscu zaznaczyć, że pozycja "Polskie sukcesy w historii sportów zimowych" (2005) ukazała się w symbolicznym nakładzie i właściwie rozeszła się wśród moich znajomych. Dlatego nie traktuję jej jako pozycji „wydanej”. Ale co najmniej 65% jej objętości, oczywiście po poprawkach językowych, znajdzie się w nowej książce o sporcie w PRL-u, nad którą obecnie pracuję, a która ma ukazać się nakładem wydawnictwa Bellona.
- Uważasz, że w polskiej literaturze sportowej brakuje wydawnictw dotyczących sportów zimowych? Autorzy rzadko decydują się na opisywanie skoków narciarskich czy narciarstwa klasycznego, o pozostałych zimowych dyscyplinach nawet nie wspominając.
Zdecydowanie – opracowań dotyczących sportów zimowych jest zbyt mało, chociaż i tak sytuacja jest dużo lepsza niż w momencie, gdy przystępowałem do pisania swojej pierwszej pozycji. Niestety zimowe sporty, w których Polacy odnieśli w historii mniej spektakularnych sukcesów niż w letnich, są u nas mniej popularne a przez to mniej się też o nich pisze. Nie zmieniły tego nawet wielkie nazwiska z pierwszej dekady XXI wieku, takie jak Adam Małysz czy Justyna Kowalczyk.
- Pierwszą książką, która ukazała się w księgarniach i sklepach na terenie całej Polski było wydane w ubiegłym roku dzieło "Życie sportowe w II Rzeczypospolitej". Zobaczenie książki na półce w księgarni było satysfakcjonujące? Czułeś, że spełniłeś jedno ze swoich marzeń?
Tak, spełniło się największe z moich dotychczasowym marzeń. Było to fantastyczne uczucie. Coś, co jeszcze niedawno wydawało się tak trudne i mało realne – stało się rzeczywistością! Szczególnie ucieszył mnie widok książki na kilku wystawach księgarń indywidualnych w centrum Warszawy oraz kilkutygodniowy pobyt "Życia sportowego w II Rzeczypospolitej" na półkach Empików.
- Z jakimi opiniami spotkałeś się po wydaniu tej książki? Otrzymałeś jakieś sygnały od czytelników?
Opublikowano wiele recenzji. Ja dotarłem w sumie do około 30 prezentacji, wzmianek i dłuższych recenzji, w prasie tradycyjnej, elektronicznej oraz blogach i serwisach Internetowych. Najbardziej ucieszyły mnie informacje w prasie ogólnopolskiej – „Uwarzam Rze. Historia”, „Mówią Wieki”, „Gazecie Wyborczej” i „Wprost”. Z satysfakcją muszę stwierdzić, że są one dla mnie bardzo pozytywne, książka uchodzi za ciekawą i dającą dużą wiedzę o sporcie w II Rzeczypospolitej. Ale najmilej wspominam chyba recenzję opublikowaną na portalu MY21 (http://www.my21.pl/archiwum/3897-zycie-sportowe-w-drugiej-rzeczypospolitej.html), redagowanym przez młody i prężny zespół o bardzo szerokich zainteresowaniach.
- Z wydaniem tej książki wiąże się też ciekawa historia. W niektórych księgarniach internetowych na książce widnieje Twoje nazwisko, ale imię Ryszard. To błąd wydawnictwa?
Niestety wina leży po stronie wydawnictwa, a najpewniej pomyliła się projektantka okładki. Nie we wszystkich księgarniach zostało to poprawione, ale okładka fizycznej postaci książki jest w całym nakładzie prawidłowa, więc nie ma się czym przejmować.
- Książka "140 lat z dziejów polskich sportów zimowych" (2009) była częściowo Twoją pracą licencjacką.
Tak, najpierw powstała książka, z której potem wyodrębniłem część przeznaczoną na pracę licencjacką. Po „naukowych” poprawkach została dopuszczona do obrony na Uniwersytecie Warszawskim.
- Czy kolejna napisana przez Ciebie pozycja - "Życie sportowe w II RP" ma może coś wspólnego z pracą magisterską?
Niestety nie. Kierunek, który właśnie kończę, bezpieczeństwo wewnętrzne, nie dawał wielkich możliwości na napisanie pracy dyplomowej stricte o sporcie, stąd jej temat jest zupełnie inny – dotyczy początków przedwojennej policji kryminalnej w Warszawie.
- Z wydawaniem książek o sporcie wiążesz swoją przyszłość? Jest to coś, z czego można się utrzymać, czy raczej nie ma takiej możliwości?
Pisanie książek wywodzi się z mojej największej pasji, której początki sięgają wczesnego dzieciństwa. Dlatego na pewno będę się tym zajmować dalej. Z samego pisania książek sportowych oczywiście nie można się utrzymać, ale większość autorów pisze jeszcze dla dzienników i czasopism, publikuje w Internecie. Książki są „ekskluzywnym” dodatkiem, który – w przypadku, gdy publikacja okaże się hitem – może przynieść pokaźne zyski. Sam fakt bycia autorem wiąże się także z otrzymywaniem różnych propozycji, dlatego pisanie niewątpliwie procentuje. Nie chciałbym jednak zdradzać na tym etapie swoich planów zawodowych, mają one związek z wyżej wspomnianym kierunkiem studiów. Mogę natomiast powiedzieć, że na pewno nie zrezygnuję z pisania o sporcie i jego dziejach.
- Jak wspomniałeś, w przygotowaniu jest już kolejna Twoja książka. Możesz przybliżyć, czego dokładnie będzie dotyczyć?
Dotyczy ona sportu polskiego lat 1944-1989. Na ten okres przypadają największe osiągnięcia naszych zawodników, dlatego myślę, że warto przeanalizować szerzej lata Polski Ludowej. Będę ją pisać w duchu poprzedniej, tak by była widoczna kontynuacja.
- Ta pozycja jest już skończona, czy nadal nad nią pracujesz?
Rozpoczynam dopiero pracę i gromadzę materiały, a także jeszcze raz sięgam do wielu książek sportowych, które zgromadziłem do tej pory. Czeka mnie jeszcze wielodniowa kwerenda w Bibliotece Głównej Województwa Mazowieckiego - posiada ona m.in. bardzo wiele cennych roczników prasy sportowej wydawanej w okresie PRL - oraz przejrzenie licznych zbiorów wspomnień i opracowań zgromadzonych przez Bibliotekę Uniwersytetu Warszawskiego. Jeśli chodzi o czasopisma, interesuje mnie zwłaszcza, ze zrozumiałych względów, „Przegląd Sportowy” oraz tygodnik „Sportowiec”, gdzie uprawiano publicystykę na wysokim poziomie.
Tak prezentuje się okładka kolejnej książki Szujeckiego, która ma ukazać się pod koniec tego roku. |
- Czym kierujesz się przy wybieraniu tematów? Przede wszystkim własnymi zainteresowaniami czy może także popytem rynkowym?
Jednym i drugim. Staram się odpowiadać na potrzeby czytelników, które zasadniczo pokrywają się z moimi zainteresowaniami. W ostatnich publikacjach, m.in. w „Zagadkach Sportowych”, które według informacji z wydawnictwa mają ukazać się pod koniec tego roku, podkreślam szczególne zasługi niezwykłych ludzi, potrafiących łączyć rozwój sportowy z naukową na najwyższym poziomie czy inną działalnością zawodową, w której osiągnęli wybijające się rezultaty.
- Jedna książka jest już zatem ukończona i czeka na wydanie, nad drugą obecnie pracujesz. Co dalej? Masz już w głowie pomysły na następne pozycje?
Tak, chciałbym zająć się w przyszłości sportem w III Rzeczypospolitej. Myślałem również o książce pod roboczym tytułem „Eseje o sporcie”. Jeśli źródła i inne materiały na to pozwolą, może uda mi się kiedyś napisać o wydarzeniach i ludziach sportu z okresu zaborów, z którym także wiąże się wiele ciekawych historii. Wówczas rodził się nowoczesny, znany nam obecnie, ruch sportowy.
- W takim razie życzę powodzenia w szukaniu materiałów na kolejne książki, dziękuję bardzo za rozmowę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz