Niewielu jest sportowców, których bezsprzecznie można uznać za
najwybitniejszych w uprawianej przez nich dyscyplinie. Jednym z nich jest Eddy
Merckx – belgijski kolarz, który dominował na najważniejszych kolarskich
imprezach pod koniec lat 60. i na początku 70. Jego historię opisuje w książce „Eddy
Merckx. Kanibal” Daniel Friebe.
Autorowi wyszła bardzo dobra
biografia, którą czyta się jednym tchem. Bez wątpienia wpływ na to miała sama
postać opisywanego bohatera, który pięciokrotnie triumfował w Tour de France i
Giro d’Italia, a także wygrywał mnóstwo innych wyścigów kolarskich. Sławę
Merckxowi przyniosły jednak nie same zwycięstwa, lecz styl, w którym pokonywał
rywali. Belg jeździł bowiem tak, jak nikt przed nim ani po nim - atakował na
morderczych podjazdach, wychodził na prowadzenie krótko po rozpoczęciu wyścigu
i nie oddawał go już do mety, a także potrafił wygrać etapy górskie, by
następnie triumfować w sprincie. Jego startom przyświecał zawsze jeden cel –
wygrana. To właśnie niepohamowana chęć zwyciężania sprawiła, że do Merckxa
przylgnął przydomek „Kanibal”. Kolarz na trasie dosłownie „pożerał” swoich
rywali, skutecznie odbierając im chęć rywalizacji. Przez lata jawił się jako
sportowiec nie z tej planety, rowerzysta, którego nie sposób pokonać. Wszystko
to złożyło się na jego legendę.
Daniel Friebe nie miał jednak wcale
łatwego zadania. Głównie z tego względu, że sam Eddy Merckx nie chciał udzielać
wypowiedzi do książki. To, co w wielu przypadkach oznaczałoby koniec marzeń o
dobrym dziele, w przypadku pozycji „Eddy Merckx. Kanibal” okazało się
błogosławieństwem. Pisze o tym autor, słusznie zauważając, że w ten sposób mógł
nakreślić możliwe najbardziej rzetelny obraz belgijskiego kolarza. Friebe nie
stara się przedstawić bohatera w samych superlatywach. Opisuje zarówno jego
pozytywne cechy, jak i wady. Autor wspomina chociażby o trzech wpadkach
dopingowych, które stanowią skazę na wizerunku mistrza. Mimo iż żadna z nich
nie okazała się na tyle poważna, by zdyskwalifikować na dłużej Merckxa (choć
jedna skutkowała odebraniem zwycięstwa w Giro d’Italia), a opinia publiczna za
każdym razem stawała po stronie oskarżonego, który przekonywał o swojej
niewinności, to Friebe nie pomija tych faktów. Dokładny opis okoliczności
wpadek, a także rozdział poświęcony dopingowi w kolarstwie, rzucają wiele
światła na to interesujące zagadnienie. Autor w ocenie belgijskiego sportowca
do końca pozostaje obiektywny. Docenia jego talent i osiągnięcia, ale wskazuje
też na popełniane błędy – brak chłodnej kalkulacji i trzeźwej oceny sytuacji
podczas wyścigu czy przeciąganie zakończenia kariery. Wady te wynikały z tego,
co stanowiło największą siłę Merckxa – jego ogromnej chęci zwyciężania. Właśnie
ten paradoks udało się Danielowi Friebe bardzo dobrze oddać w swoim dziele
dzięki wypowiedziom innych kolarzy.
Autor cytuje w książce słowa
zarówno rywali Belga z kolarskich szos, jak i jego kolegów z drużyny. W
zasadzie każda postawiona przez niego teza poparta jest słowami ludzi, którzy
doskonale znali Merckxa. Dodaje to bez wątpienia wiarygodności i jakości książce,
gdyż znaleźć można w niej wypowiedzi m.in. Felice Gimondiego, Bernarda
Theveneta, Gianniego Motty czy Rika Van Looy’a. Oprócz przedstawienia głównego
bohatera, Friebe w swoim dziele opisuje szerzej jego największych rywali,
przybliżając ich życiorysy. Pozycja „Eddy Merckx. Kanibal” stanowi więc cenne
źródło informacji o tym, jak wyglądał kolarski świat końca lat 60. i początku
lat 70. Autor nie ogranicza się przy tym wyłącznie do roli dokumentalisty. Prowadzi
narrację w ciekawy sposób, w tekst wplata metafory, a także wzbogaca go o dokładne
opisy wyglądu miejsc i osób. Te zabiegi sprawiają, że książka ma dużą wartość
nie tylko faktograficzną, lecz także literacką.
Dobrym pomysłem było także przedstawianie
przed każdym rozdziałem cytatu, który odnosi się do kolejnej części tekstu.
Sprawia to, że czytelnik chce dowiedzieć się, czego dotyczyć będą przytoczone
słowa i z zaciekawieniem rozpoczyna kolejne rozdziały. Książkę dobrze czyta się
zwłaszcza w przypadku, jeśli nie znało się wcześniej historii Belga. Daniel
Friebe trzyma bowiem odbiorcę w niepewności, prezentując chronologicznie
wydarzenia z życia Merckxa, nie wyprzedzając jednak następujących po sobie
zdarzeń. Autor zapowiada jedynie tajemniczo to, co ma być opisane na kolejnych
stronach, a to sprawia, że trudno przerwać czytanie. Właśnie dzięki temu
zabiegowi pozycję „Eddy Merckx. Kanibal” czyta się z zaciekawieniem i dosyć
sprawnie, mimo iż jest bardzo obszerna (liczy ponad 300 gęsto zapisanych stron). Wpływ ma na to też trafny dobór
opisywanych faktów. Autor w znacznej mierze skupia się na największych
osiągnięciach Merckxa, które budują jego legendę (rekord świata w jeździe
godzinnej, zwycięstwo we wszystkich trzech klasyfikacjach podczas Tour de
France 1969 z blisko 18-minutową przewagą), a także przedstawia zabawne
anegdoty i ciekawostki. Pisze m.in. o tajemniczej chorobie serca Merckxa, która
sprawiała, że mogło odmówić mu posłuszeństwa w każdym momencie wyścigu i
doprowadzić do jego nagłej śmierci czy o tym, że podczas jednego z wyścigów Dino Zandegu po pokonaniu
Belga i przekroczeniu linii mety uciekł do domu przypadkowej staruszki, aby tam
schować się przed gniewem kolegi z drużyny, który nienawidził przegrywać.
Duża kolarska wiedza autora,
spotkania z osobami związanymi z tą dyscypliną sportu, które udzieliły
wypowiedzi, a także lekkie pióro złożyły się na to, że „Eddy Merckx. Kanibal” to
świetna biografia o wyjątkowym sportowcu. Danielowi Friebe udało się nie tylko
uchwycić fenomen opisywanego bohatera, ale też przedstawić kolarską
rzeczywistość lat, w których belgijski kolarz dominował na szosach. Książa
stanowi niezwykle ciekawe, cenne i, co najważniejsze, rzetelne źródło wiedzy, z
którym zapoznać powinien się każdy fan wyścigów na dwóch kółkach. Historia Eddy’ego
Merckxa sama w sobie jest niezwykła. Autorowi biografii udało się nie tylko jej
nie zepsuć, ale przedstawić w atrakcyjnej formie, która dla kibiców powinna stanowić
prawdziwą literacką ucztę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz