Strony

niedziela, 14 grudnia 2014

Dawid Piątkowski: „Wierzę, że moja książka zmieni oblicze sportu na całym świecie” [Wywiad]

Choć może się pochwalić ponad 20 medalami mistrzostw Polski, z różnych powodów nie został światowej sławy tenisistą. Zainspirowany pracą dra Jerzego Wielkoszyńskiego postanowił jednak pomagać innym sportowcom w osiągnięciu doskonałości, opracowując unikalną metodę osobistego rozwoju. Niedawno do księgarni trafiła jego druga książka zatytułowana „Obsesja doskonałości”, w której zdradza, jak zostać legendą sportu. Właśnie o niej Dawid Piątkowski opowiada w wywiadzie dla bloga.

- "Metoda rozwoju osobistego dla sportowców, oparta na fundamencie rozwoju duchowego" - co takiego unikatowego jest w pańskiej metodzie, że uważa się Pan za jej twórcę i prekursora?

Jako pierwszy na świecie połączyłem w sporcie dwa obszary: logikę i mistykę. Dzięki temu połączeniu sportowcy mogą po raz pierwszy w historii dosłownie wybrać swoją osobowość. Domyślam się, że nie słyszał pan nigdy hasła: „Wybierz swoją osobowość”. Uczę sportowców, jak dosłownie zmienić poszczególne cechy charakteru, by mogli stać się wybitni. Wiadomo powszechnie, że aby stać się wybitnym sportowcem, a nie tylko przeciętnym, trzeba mieć odpowiednie cechy charakteru. Gdy już uda się pokonać Ego, czyli w dużym uproszczeniu stare i niechciane nawyki, i świadomie stworzyć w ich miejsce nowe, zmienimy się. Zmieniając siebie, zmieni się z kolei nasza przyszłość. To bardzo proste, ale nie jest łatwe, bo trzeba pokonać autodestrukcyjne nawyki. Mnie zajmuje to dwie godziny rozmowy.

- Nie wiem, czy dobrze to odebrałem, ale poprzez „wybieranie własnej osobowości” rozumie Pan dążenie do doskonałości, eliminowanie słabości i pracowanie nad cechami, które decydują o zwycięstwie?

Nie dążenie do doskonałości, tylko bycie doskonałym. Nie eliminowanie słabości, tylko ich brak. Nie praca nad cechami, tylko ich stworzenie. Są dwa rodzaje ludzi: jednym byłoby miło być bogatym, mistrzem świata, czy mieć kochającą rodzinę. Na tym „byłoby miło” się przeważnie kończy, bo nie jest to poparte działaniem. Inni zaś pragną, pożądają, wierzą i robią wszystko, żeby realizować swoje wizje. Każdy niby chcę być najlepszy, jednak mało kto w to faktycznie wierzy. Za wiarą w sukces lub jej brakiem idą działania. Możemy mieć ogromną pewność siebie i być bardzo pracowitymi tylko wtedy, gdy wierzymy, że osiągniemy sukces, gdy podążamy za marzeniem. Wiara daje pewność siebie, pracowitość, determinacje i serce do walki. Wola zrealizowania wizji czy marzeń, daje niezachwianą motywację. Dopóki sporowiec nie zrozumie, że faktycznie może stać się wybitny, dopóty nie będzie w pełni wykorzystywał swojego potencjału. Sprawiam, że sportowcy zaczynają wierzyć, że mogą stać się wybitni, że mogą realizować swoje marzenia sportowe. To jest klucz do sukcesu.

- "Rozwój duchowy", o którym Pan wspomina, kojarzy się automatycznie z wiarą, religią. Stworzona przez Pana metoda nie ma chyba jednak z nią wiele wspólnego?

To tak jak blondynki kojarzą się ze słodkimi idiotkami. Ludzie nieświadomi mają całe mnóstwo podobnych zabobonów. Znam osobiście rodziców młodych sportowców, którzy uważają, że trening mentalny to bzdura. Niewiedza, brak świadomości, głupota... W całym rozwoju duchowym wszystko sprowadza się do Ego, czyli osobowości, która ukształtowała się w nas przez przypadek. Chodzi o wyzbycie się stresów i problemów. Sport na najwyższym światowym poziomie nie dopuści osobowości na przykład mało pewnych siebie. By sięgać po najwyższe cele, musimy pokonać niechciane cechy charakteru i wzmocnić atuty do granic możliwości. Tylko wtedy najwyższe cele są możliwe do zrealizowania.

- Mówi Pan o niewiedzy rodziców, ale wydaje mi się, że trening mentalny nie jest wcale wynalazkiem nowatorskim…

Ego rozpoznał już kolega po fachu, Budda, parę ładnych lat temu, to prawda. Ja poszedłem krok na przód. Przeniosłem wiedzę Wschodu do sportu. Takich narzędzi nie daje współczesna psychologia, coaching, ani żadna inna dziedzina. Znaczenie treningu mentalnego w sporcie jest znane od dawna, ale mizerna była i jest jego skuteczność. Dużo osób ładnie mówi na przykład o pewności siebie, koncentracji czy niezachwianej motywacji. Ja nie opowiadam, tylko tworzę je w zawodnikach. W dużej mierze posiadam tę umiejętność dlatego, że sam osiągałem sukcesy. To doświadczenie sprawia, że doskonale rozumiem sportowców.

- Uważa Pan, że w Polsce świadomość siły treningu mentalnego jest duża? Trenerzy zwracają w ogóle uwagę na tę kwestię?

Wiedza jest zerowa. Trenerzy nie mają zielonego pojęcia, o co chodzi. Mówię oczywiście o 99%, bo zapewne znajdzie się parę „rodzynków”, którzy sami z siebie zgłębili tematykę rozwoju osobistego. Współpracowałem już z ponad setką sportowców i nikt nie miał pojęcia, jakie możliwości daje świadome przejęcie kontroli nad myślami, emocjami czy nawykami. Proszę sobie wyobrazić, że można w pełni kontrolować negatywne emocje. Być szczęśliwym i pewnym siebie na co dzień, a nie od święta. To logiczne, że w nas jest moc sprawowania samokontroli. A wielu osobom dalej przypomina to jakąś azjatycką bajkę, a nie rzeczywistość…

- Właśnie dlatego zdecydował się Pan na napisanie książek? Najpierw „Niemożliwe. Pokonaj ego, żyj bez granic”, a teraz „Obsesji doskonałości”?

Głównym powodem napisania obu książek jest fakt, że najpierw zmieniłem swoje życie, następnie pomogłem to zrobić moim najbliższym, aż wreszcie zdecydowałem się prowadzić treningi mentalne, by pomagać sportowcom wznieść się na wyżyny ich możliwości. Opracowałem niezwykle prostą i skuteczną metodę, która rozpala ogień w sercach zawodników. Naturalną koleją rzeczy była chęć podzielenia się moim odkryciem z całym światem.

- W zapowiedzi Pana najnowszej książki czytamy, że dzięki niej czytelnik dowie się, jak "zwyciężyć wewnętrzną wojnę nad Ego - bólem, wątpliwościami i strachem". To ciekawe stwierdzenie, gdyż wydaje się, że ego wyrażające się w dużej pewności siebie sportowca jest często podstawą jego sukcesu. Przykładami mogą być Muhammad Ali czy Cristiano Ronaldo, którzy do skromnych nigdy nie należeli.

Ego możemy mieć mało, średnio lub bardzo pewne siebie. Nie martwiłbym się o Ego panów Muhammada Alego czy Cristiano Ronaldo, tylko tych sportowców, którzy nie mają tak ogromnej pewności siebie. Nie każdy miał takie doświadczenia jak oni czy inni wielcy sportowcy. Sztuką jest świadomie „stworzyć się” wielkim sportowcem, a nie zostać nim pod wpływem trudnych doświadczeń lub szczęśliwych zbiegów okoliczności, jak wygląda to u większości sportowców. Nie jesteśmy skazani na stres, brak pewności, brak motywacji czy brak serca do walki. Mamy moc, by świadomie stworzyć w sobie te cechy. Ludzie uważają, że trzeba się z tym urodzić, ale to nieprawda.

- Podczas naszej rozmowy przed wywiadem powiedział Pan, że może obiecać, iż książka będzie jedną z lepszych, jakie czytałem. Zdradza to ogromną pewność siebie, która zresztą była przez Pana wielokrotnie podkreślana we wcześniejszych wypowiedziach. Czy to cecha, której można nabrać, stosując pańską unikatową metodę?

To nie kwestia mojej pewności, tylko wiedzy i doświadczenia. Pomogłem wielu osobom zmienić życie, a nie tylko poszczególne problemy typu „brak pewności siebie”. To efekt uboczny ogromnej wewnętrznej przemiany moich podopiecznych.

- W biogramie na swojej stronie zaznacza Pan, że to właśnie te przemiany, zachodzące często po zaledwie jednym spotkaniu, były inspiracją do napisania książek. Rzeczywiście w tak krótkim czasie można przejść znaczącą przemianę?

Niektórzy ludzie całe życie walą głową w mur i dziwią się, że ta ich boli. Innym wystarczy, że odejdzie ktoś najbliższy lub sami otrą się o śmierć, by przejść stałą i kompletną przemianę. Ja serwuję przemianę bez tych doświadczeń, tylko dzięki wiedzy, logice i mojemu doświadczeniu. Stworzyłem prostą i skuteczną metodę. Moje referencje są tego najlepszym przykładem.

- Skoro metoda jest tak skuteczna, może podać Pan jakiś przykład przemiany u podopiecznego, która zaszła w bardzo krótkim czasie?

Kiedyś przyszedł do mnie były reprezentant Polski juniorów w piłce nożnej. Brakowało mu motywacji, by dalej grać w piłkę, nie satysfakcjonował go klub, w którym grał. Wypalił się całkowicie. Jak się okazało po krótkiej rozmowie, jedyne co robił, by stać się piłkarzem, to uczestnictwo w półtoragodzinnych treningach w klubie. Uświadomiłem mu, że aby być najlepszym na świecie, należy trenować po 10 godzin dziennie – cztery z piłką, dwie na siłowni, a resztę poświęcić na trening mentalny, samodoskonalenie czy analizę. Podobnie wygląda sytuacja u większości piłkarzy. Wydaje im się, że półtorej godziny treningu w klubie zrobi z nich zawodników światowego formatu. Warto pamiętać, że w te 90 minut wliczana jest już rozgrzewka, rozciąganie, omawianie treningu, i tak dalej. Przeciętny piłkarz w Polsce do wieku juniora ma piłkę przy nodze maksymalnie 10 minut w ciągu dnia. Jak niby ma stać się wirtuozem tej gry? To niemożliwe. Między innymi dlatego mamy tak niski poziom piłki nożnej w naszym kraju. Wynika to z kompletnego braku pojęcia, jak i ile należy trenować.

- Głównym problemem jest więc brak świadomości, że droga do sukcesu prowadzi wyłącznie przez ciężką i systematyczną pracę?

Gdy reprezentant uświadomił sobie, że wszyscy tak żałośnie trenują, a do tego nie dają z siebie wszystkiego na każdym treningu, zrozumiał, że może osiągnąć sukces, gdy zacznie ciężko pracować. Bo inni tego nie robią! To oczywiście drobna część treningu mentalnego, ale daje olbrzymią motywacje. Teraz ten zawodnik trenuje ponad 12 godzin dziennie, nieustannie się doskonaląc. Świetlana przyszłość przed nim. Dopiero po rozmowie ze mną uświadomił sobie, jakim był amatorem i jak ogromny potencjał w nim drzemał. Wyznaczył sobie najwyższe cele i daje z siebie wszystko każdego dnia. Jego marzeniem jest Bundesliga. Jestem pewny, że to osiągnie.

- "Obsesja doskonałości" jest więc pozycją opartą przede wszystkim na obserwacji przemian u innych sportowców, a nie na własnym doświadczeniu?

Książka jest sumą obu tych składowych. Moje doświadczenie pozwala mi doskonale zrozumieć każdy problem sportowca, bo sam byłem na ich miejscu. Dlatego też w „Obsesji doskonałości” znaleźć można dużo przykładów z mojej kariery sportowej. Miałem również przyjemność współpracować z najwybitniejszymi sportowcami, więc te doświadczenia również były bardzo ważne i zostały ujęte w książce. Dołożyłbym jeszcze do tego wieloletnie zgłębianie natury umysłu i praktyki na własnej skórze. Ta ostatnia składowa była kluczem do sukcesu.

- Jak Pan wspomina, zanim został trenerem, był Pan tenisistą odnoszącym sukcesy. Już wtedy wiedział Pan, co chce robić w przyszłości?

Mam co prawda ponad 20 medali mistrzostw Polski w swoim dorobku, ale nie było mi pisane grać dalej z przyczyn osobistych i finansowych. Mimo wszystko cieszę się, że tak się wszystko poukładało. Dopiero po zakończeniu kariery zawodniczej zrozumiałem, co chcę tak naprawdę robić w życiu. Kocham pomagać zawodnikom. To moja obsesja. Od zawsze miałem dar do trenowania zawodników, analizy, pochłaniania i przekazywania wiedzy w efektywny sposób. Mam łatwość w wyrażaniu tego, co mam na myśli. Uważam to za dar.

- Jak duży wpływ na pańską przyszłość miała osoba dra Jerzego Wielkoszyńskiego, któremu zadedykował Pan najnowszą książkę?

Ogromny. To był mój mentor i mistrz. Pod okiem Doktora miałem przyjemność trenować z Kubą Błaszczykowskim oraz całą plejadą gwiazd polskiej piłki nożnej. Doktor nauczył mnie wielu rzeczy. Jednak najważniejsza była dociekliwość, kreatywność, analiza oraz samodoskonalenie. Ciągły rozwój. Ta umiejętność pozwoliła mi nie tylko stać się ekspertem od przygotowania motorycznego, ale również mentalnego. Dzięki umiejętności zadawania pytań i konsekwencji w szukaniu odpowiedzi, zmieniło się życie moje i moich najbliższych. Teraz sam pomagam sportowcom. To moja pasja. Wszystko zawdzięczam świętej pamięci Doktorowi.

- Najnowsza z pańskich książek ma podtytuł "Zostań legendą sportu". To oznacza, że kierowana jest wyłącznie do zawodników, ich trenerów i rodziców?

Tak, głównie dla nich. Co prawda wiedzę w niej zawartą można przełożyć na dowolną dziedzinę życia, jak biznes czy nawet na życie prywatne, jednak przykłady zawarte w książce oparte są na moim treningu mentalnym z różnymi sportowcami. „Obsesja doskonałości” to skarbnica wiedzy, kilkanaście lat mojej ciężkiej pracy zebrane i przedstawione w jednym miejscu.

- Planuje Pan w najbliższym czasie "puścić swoje książki w świat" i wydać je na pięciu kontynentach. Niewielu polskich autorów może pomarzyć o czymś takim. Uważa Pan, że książki są na tyle dobre, iż mogą zdobyć uznanie w oczach sportowców z całego świata?

Ja to wiem. Czytałem książki o „podobnej” tematyce, ale bardzo mało było w nich konkretów. Zresztą sam pan dobrze wie, ile jest wartościowych informacji na przykład w biografiach sportowców. Mało albo wcale. Hasła typu „trzeba ciężko trenować” są banalne. Sztuką jest stworzyć u zawodnika pasję i miłość do sportu, a nie tylko o nich ładnie mówić. Wskrzesić motywację i ogromną pewność siebie. Sprawić, by uwierzył, że najwyższe cele są w jego zasięgu. Zaszczepić wolę osiągnięcia niemożliwego. To jest mój cel, to moja obsesja...

- Moim zdaniem w biografiach sportowców wartościowych informacji jest coraz więcej. Poza tym, taki Usain Bolt czy Maja Włoszczowska mają tę przewagę, że skuteczność stosowanych metod potwierdzili na przykładzie własnych karier i sukcesów. Dlaczego więc zawodnik z drugiego końca świata miałby uwierzyć, że osiągnie doskonałość dzięki radom Dawida Piątkowskiego, o którym tak naprawdę nic nie wie?

Teoretycznie mają przewagę, ale ja się z nikim nie ścigam. Po prostu dzielę się swoją wiedzą i doświadczeniem. Pomogłem już tylu sportowcom poukładać życie prywatne i sportowe, że nie muszę nikomu nic udowadniać. W tym aspekcie jestem spełniony. Wydanie książki na pięciu kontynentach było zawsze moim marzeniem, tylko dlatego je zrealizuje. Wierzę, że „Obsesja doskonałości” pomoże wielu sportowcom wznieść się na wyżyny ich ukrytych możliwości, a następnie zmieni oblicze sportu na całym świecie.

**
Więcej informacji na temat autora i jego książek na stronie www.dawidpiatkowski.com

CZYTAJ TAKŻE:

5 komentarzy:

  1. Pan Dawid jest trenerem od przygotowania motorycznego i każe zawodnikom trenować 10-12 h dziennie?! Brawo, jeśli mówimy tu o dojrzałych młodych osobach to w taki sposób zafundujesz podopiecznym zerwane więzadła i trach po karierze. Uśmiałem się tym zdaniem... serio! Dlaczego chcesz niszczyć kariery młodym chłopakom?! Nie masz pojęcia o piłce nożnej, co gorsze O FIZJOLOGI SPORTU RÓWNIEŻ, zachowaj te rewelacja dla siebie i tkwij w nie wiedzy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mowiac o treningu 10cio godzinnym ,Dawid ma na mysli nie tylko cwiczenia fizyczne,ale przede wszystkim zdobywanie wiedzy czyli samodoskonalenie- czytanie ksiazek itd :)

      Usuń
  2. Dawid Piątkowski26 grudnia 2014 20:51

    Pozwolę sobie odpowiedzieć cytatem z tegoż wywiadu "Uświadomiłem mu, że aby być najlepszym na świecie, należy trenować po 10 godzin dziennie – cztery z piłką, dwie na siłowni, a resztę poświęcić na trening mentalny, samodoskonalenie czy analizę.".

    Panu chodzi pewnie o ten cytat "Teraz ten zawodnik trenuje ponad 12 godzin dziennie, nieustannie się doskonaląc."

    Zapomniał Pan pewnie, że elementem treningu jest również video-analiza, nauka kontrolowania myśli, emocji, up-time'u czy potężnej pewności siebie.

    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Zapomniał Pan pewnie, że elementem treningu jest również video-analiza, nauka kontrolowania myśli, emocji, up-time'u czy potężnej pewności siebie."

      Absolutnie się zgadzam z P. Dawidem i wiem o czym Pan mówi, jeśli chcemy być najlepszymi, nasze działania muszą być kompleksowe, a nie tylko ukierunkowane na trening fizyczny, jak napisał Pan P.M.

      Usuń
  3. Tak przeglądam Pana stronę i nie widzę tam żadnych gwiazd sportu, którym Pan rzekomo pomagał? Są to w 90% anonimowi sportowcy, a jeśli mówimy o piłkarzach występujących w I lidze to można ich określić jako anonimowych amatorów. Po recenzji książki przez Pana Piotra stwierdzam, że książka posłużyła Panu jak prezentacja, jak wiemy lepiej się to sprzeda i będzie większe zainteresowanie. A teraz pytanie do Pana Dawida Piątkowskiego - Skąd Pan bierze, rzekome często absurdalne liczby, które nie są poparte żadnymi odwołaniami do oficjalnych badań. Miałem okazję przejrzeć książkę i mogę śmiało stwierdzić, że już dawno nie trzymałem w ręku tak słabej "książki" pisanej na kolanie.

    OdpowiedzUsuń