Strony

środa, 19 maja 2021

100 okładek na stulecie „Przeglądu Sportowego”. Recenzja albumu

To wydawnictwo ze wszech miar wyjątkowe: pod względem formatu, sposobu wydania, tematyki i okoliczności. Album „100 okładek na stulecie «Przeglądu Sportowego»” jest wspaniałą podróżą przez historię Polski, sportu, prasy oraz dziennikarstwa. Nie mam wątpliwości, że dla każdego fana książek sportowych to pozycja, która obowiązkowo powinna znaleźć się w jego biblioteczce.

Nie będę ukrywał, że album przygotowany przez redakcję „Przeglądu Sportowego” idealnie trafia w moje gusta. Uwielbiam historię, jestem absolwentem dziennikarstwa i od kiedy tylko zacząłem interesować się sportem, dużo czytałem, również „PS”. Bardzo ucieszyłem się na wieść o tym, że z okazji zacnej rocznicy polskiego dziennika sportowego ukaże się album ze zbiorem najważniejszych w dziejach gazety okładek. Publikacja nie rozczarowała mnie ani trochę, bo jest po prostu genialna w swojej prostocie. Autorzy, czyli Bartosz Gębicz, Cezary Piotrowski, Rafał Tymiński i Lech Ufel wybrali 100 okładek, przeglądając, jak zapewnia we wstępie redaktor naczelny „PS”, Paweł Wołosik, absolutnie wszystkie ówczesne wydania gazety (do lutego 2021 roku). Domyślam się, jak ciężko było wybrać jedynie 100 z blisko 19 000 okładek, ale twórcy albumu poradzili sobie z tym bardzo dobrze. Przede wszystkim dlatego, że nie starali się streszczać historii polskiego sportu, a raczej skupiali się na milowych krokach „Przeglądu Sportowego”. Powstało dzięki temu coś nie tylko dla oka (piękne wydanie!), ale przede wszystkim fascynująca podróż przez dzieje najstarszego polskiego dziennika sportowego.

Stalin i Bierut ważniejsi niż sportowcy

Każda z okładek, które znalazły się w książce, doczekała się dobrej jakości reprodukcji oraz krótkiego opisu. Na wstępie pochwalić trzeba duży format wydawnictwa – to właśnie on sprawił, że każda reprodukcja jest czytelna i można dosyć swobodnie przeczytać każdy tekst na okładce. To niezwykle ważne, bo praktycznie do końca XX wieku na frontach „PS” znajdowało się stosunkowo dużo zajawek, relacji czy nawet całych artykułów. Czytelnik ma więc okazję przekonać się, jak na przestrzeni 100 lat ewoluował sposób pisania o sporcie. Dobra jakość reprodukcji pozwala również na dłużej skupić się na każdej okładce, gdzie oprócz rzeczy, do których odnoszą się autorzy albumu w dołączonym tekście, wyłapać można mnóstwo ciekawostek. A tych naprawdę nie brakuje, bowiem autorzy wyciągnęli z archiwów mnóstwo smaczków związanych z „PS”. Mamy na przykład historię o tym, skąd wzięło się popularne na polskich stadionach zawołanie „Sędzia, kalosz” (nie miałem pojęcia, że zaczęło się od… prawdziwego kalosza, który wylądował na lodowisku w trakcie hokejowych mistrzostw świata w 1931 roku), w jaki sposób uzyskiwano pozornie kolorowe okładki czy kiedy pod tytułem gazety pojawił się funkcjonujący do dziś dopisek „Rok założenia: 1921”.

Z początkami „PS” wiąże się również inna niezwykle ciekawa historia. Jak dowiadujemy się z albumu, najstarszy polski dziennik nigdy nie obchodził… 20. i 30. urodzin. Stało się tak dlatego, że tuż po wojnie władze starały się odcinać od przedwojennych tradycji, przez co początkowo nie uznawano dziedzictwa gazety mającego swój początek w 1921 roku. Kiedy w końcu na to pozwolono, „PS” stał się starszy o 24 lata, przez co po świętowaniu dziesięciolecia w 1955 roku (drugi raz w historii!), sześć lat później obchodzono… 40. rocznicę powstania gazety. Polityka dość często, zwłaszcza w pierwszych latach „Przeglądu Sportowego” i tuż po wojnie, gościła na łamach dziennika. O ile początkowo był to raczej pozytywny kontekst odradzającego się w niepodległej Polsce sportu, o tyle po wojnie był to smutny wyraz komunistycznej propagandy. Okładka z okazji urodzin Stalina, wiadomość o jego śmierci lub też odejściu Bolesława Bieruta – to wydarzenia, które musiały przyćmić inne wieści (w ostatnim przypadku spowodowały usunięcie z gazety pierwszego w historii Skarbu Kibica I ligi piłkarskiej, na który już nie wystarczyło miejsca). Autorzy albumu nie ukrywają ze wstydem tych mniej chwalebnych okładek, gdyż były one wyrazem zmieniającej się Polski i naszej historii. Wszystko opatrzone jest jednak odpowiednim komentarzem, a czytelnik książki może dokładnie prześledzić, jak nasilenie propagandy zmieniało się w zależności od sytuacji politycznej: od relacji unikających stwierdzeń, że ZSRR przegrało spotkanie z Polską w 1957 roku, po określanie Moskwy w kategoriach przeciwnika, co w okresie stalinizmu było nie do zaakceptowania i mogło wiązać się z bardzo poważnymi konsekwencjami.

Przekrojowo o wszystkich dyscyplinach

Wybór okładek jest dosyć zróżnicowany pod względem dyscyplin sportowych, co zaczyna mieć znaczenie w drugiej części albumu. Początkowo, jak wspominałem, autorzy skupiają się bardziej na ewolucji gazety, najważniejszych zmianach czy frontach będących wyrazem wydarzeń historycznych. Im dalej, tym bardziej skupiają się na osiągnięciach naszych sportowców. Nie mogło oczywiście zabraknąć okładek legendarnych, jak tej po remisie na Wembley, trzecim miejscu na mundialu w Niemczech reprezentacji prowadzonej przez Kazimierza Górskiego czy obronieniu przez polskich siatkarzy tytułu mistrzów świata w 2018 roku. Nawet jeśli są to jednak doskonale znane okładki, autorzy w tekście zwracają uwagę na ciekawostki związane z ich powstawaniem, zdradzając kulisy. Dowiadujemy się więc, skąd pochodzi zdjęcie Jana Tomaszewskiego na froncie po pamiętnym remisie 1:1 z Anglikami (bynajmniej nie z Wembley) i który z siatkarzy zapragnął powiesić na ścianie numer „PS” obwieszczający drugie pod rząd mistrzostwo świata. Na plus zaliczyć trzeba autorom albumu brak faworyzowania jednej dyscypliny – owszem, dominuje piłka nożna, ale są też sporty zimowe (skoczkowie, Justyna Kowalczyk), piłkarze ręczni (Vive Kielce po triumfie w Lidze Mistrzów, choć brak okładki z sukcesami kadry Wenty), siatkarki („Złotka” Andrzeja Niemczyka), kolarze (Kwiatkowski, Majka, Jaskuła), tenisiści (Fibak, Radwańska, Świątek) koszykarze i koszykarki czy żużlowcy. To wszystko sprawia, że w książce każdy fan sportu znajdzie coś dla siebie.

Podsumowując, trzeba przyznać, że „100 okładek na stulecie «Przeglądu Sportowego»” to niezwykle udany album, który bez wątpienia stanie się łakomym kąskiem dla kolekcjonerów książek sportowych. Dobry wyjściowo pomysł został udanie zrealizowany przez autorów, którzy nie ograniczyli się do oczywistych okładek, ale przeczesali archiwa w poszukiwaniu ciekawostek i smaczków, serwując czytelnikom fascynującą podróż przez historię Polski, sportu, prasy i dziennikarstwa. Po książkę powinien sięgnąć każdy, kto kiedykolwiek pędził do kiosku po nowy numer „Przeglądu Sportowego” i z niecierpliwością oczekiwał na Skarb Kibica. Nie ma co ukrywać – z tego względu odbiorcami albumu będą raczej starsi czytelnicy, którzy wychowali się na papierowych wydaniach „PS”. Jedynym mankamentem wydawnictwa jest chyba brak listy wszystkich redaktorów naczelnych, bowiem nie każdy został wymieniony w tekstach (fani twórczości Pawła Zarzecznego nie mają co liczyć na słynne okładki „W Legii sraczka!” czy „Na Berlin!”). Uważam, że w tak przekrojowym wydaniu każdy, kto zarządzał nawet przez krótki okres gazetą, powinien zostać chociaż odnotowany. Mimo tego zdecydowanie warto sięgnąć po „100 okładek na stulecie «Przeglądu Sportowego»”. Nie tylko dlatego, że pokazują gazetę w kształcie, który niedługo zapewne przejdzie do historii. To po prostu coś, co zachwyca zarówno wizualnie, jak i merytorycznie. A to największy komplement, jakim można obdarzyć wydawnictwo albumowe.

CZYTAJ TAKŻE:

2 komentarze:

  1. Właśnie skończyłem czytać (i oglądać) ten album. Bardzo ładnie wydany. Doskonała recenzja Piotra. Ciężko napisać to lepiej. Ja bardzo cenię sobie tego typu wydawnictwa mimo że wszystkie te okładki (wraz z redaktorami naczelnymi czego jak autor bloga zauważył zabrakło w albumie) ukazały się w ciągu ostatnich kilku miesięcy w czwartkowych wydaniach Przeglądu Sportowego. Zwykle nie kupuję później książek które powstały w ten sposób, bo mam wszystkie numery PS ale w tym przypadku nie wahałem się ani chwili. Takiego pięknego wydania nie mogłem przepuścić, a że jestem stałym czytelnikiem gazety od 1994 roku jest to dla mnie bardzo cenna publikacja. Już leży na półce na honorowym miejscu;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za miłe słowa! Tak, album jest naprawdę świetny i myślę, że każdy, kto stanie się jego posiadaczem, to potwierdzi. A co do wyróżnienia wszystkich redaktorów naczelnych - zostali oni odpowiednio uhonorowani w publikacji "100 lat polskiego sportu".

      Usuń