Sięgałem po tę książkę z dużymi oczekiwaniami. Grzegorz Majchrzak,
opierający się na nieznanych dotąd materiałach IPN, pisze o znanych piłkarzach,
słynnych meczach i innych futbolowych kwestiach w czasach PRL. Wydawcy
przekonywali, że w tej publikacji „sensacja goni sensację”, ale „Tajna historia
futbolu” nie jest się pozycją rewolucyjną. Raczej uzupełnia wiedzę o
działaniach komunistycznych służb w piłkarskim środowisku, niż strąca z
piedestału gwiazdy dawnych czasów.
Podtytuł: „Służby, afery i
skandale”. Trzy postaci na okładce: Józef Młynarczyk, Kazimierz Deyna i
Grzegorz Lato, z których dwie raczej nie zapisały się niczym negatywnym w
czasach PRL. Do tego atrakcyjny opis publikacji. Wszystko to sprawiło, że
liczyłem, iż z książki dowiem się czegoś nowego m.in. o „Orłach Górskiego” i
zobaczę przykłady tego, jaki wpływ miały władze na boiskowe występy polskich
piłkarzy. Byłem przekonany, że po tej lekturze upadnie kilka pomników i zobaczę
znanych zawodników w zupełnie nowym świetle. Te oczekiwania były zdecydowanie
na wyrost. W pierwszych rozdziałach autor pisze wprawdzie o związkach topowych
piłkarzy PRL-u z bezpieką, ale te informacje nie są sensacyjne. W rozdziale
poświęconym Kazimierzowi Deynie można dowiedzieć się na przykład, że powodem
zainteresowania tym zawodnikiem przez Wojskową Służbą Wewnętrzną w 1978 r. był
fakt jego kontaktów z pewnym Hindusem, który pomógł mu załatwić… listwy do jego
BMW. Obywatel Indii, mający szerokie kontakty w Polsce, był podejrzewany o
szpiegostwo na rzecz RFN i USA, co spowodowało nieprzyjemne dla Deyny
konsekwencje. Kontakty legendy Legii Warszawa ze służbami ograniczył się jednak
w zasadzie do jednego spotkania, z którego protokół znalazł się w książce. WSW
wprawdzie rozpracowywała zawodnika później, odnosząc się negatywnie do jego
zachowania i utrzymując, że podczas spotkania nie był do końca szczery, ale nie
przeszkodziło to Deynie w uzyskaniu zgody na transfer do Manchesteru City.
Podobnie sprawa ma się z
kolejnymi piłkarzami opisanymi w książce. Informacje znalezione przez autora w
IPN nie ujawniają niczego szokującego w zachowaniu czołowych polskich
zawodników. Zazwyczaj bezpieka interesowała się nimi ze względu na kontakty z
obywatelami obcych państw, co w przypadku sportowców było rzeczą oczywistą –
często wyjeżdżali oni za granicę, więc spotykali tam osoby uznane przez służby
za potencjalnie niebezpieczne. To jeden z głównych powodów zainteresowania
piłkarzami, ale nie jedyny. Robert Gadocha znalazł się na celowniku WSW, bo
zakupił podczas igrzysk w Monachium… samochód. Służby zainteresowały się tym,
skąd „Piłat” znalazł na niego pieniądze. Tak zaczęła się dosyć długa batalia
Gadochy, który był obserwowany podczas wyjazdów, podsłuchiwany, a nawet
próbowano dorobić klucze do jego mieszkania. Służby miały nawet kilkukrotnie
zamiar wykorzystać go w swojej działalności, ale ostatecznie po wyjeździe
piłkarza do Francji rozpracowywanie zakończono. Także zainteresowanie służb
Henrykiem Kasperaczkiem nie rodziło negatywnych dla niego konsekwencji, nieco
bardziej złożone są sprawy Marka Leśniaka, Adama Kensego, Huberta Kostki i
Gerarda Cieślika, którym autor w książce tez poświęcił osobne rozdziały. Jeśli
już ktoś podpisywał zobowiązanie do współpracy z bezpieką, to czynił to, gdyż
był szantażowany (Cieślik, Kostka), a ostatecznie nie dostarczał cennych
informacji i po czasie był uznawany za bezużyteczny kontakt. Tak kończą się w
zasadzie wszystkie historie opisane w książce, z wyjątkiem tej poświęconej
Janowi Tomaszewskiemu, w przypadku którego autor pisze: „20 grudnia 1989 r.
teczka personalna i teczka pracy konsultanta »Alexa« zostały »komisyjnie
zniszczone«”. Z tego też względu nawet archiwa IPN nie są w stanie
jednoznacznie określić szczegółów współpracy „bramkarza, który zatrzymał
Anglię” ze służbami. Majchrzak domyśla się jedynie, że Tomaszewski nie był
tajnym współpracownikiem, a raczej „fachowcem wynajętym do pomocy SB”, czyli
konsultantem.
Obiektywnie i z dystansem
Fragmenty poświęcone kontaktom
służb z piłkarzami mają więc przede wszystkim dużą wartość poznawczą. Dzięki
nim czytelnik dowiaduje się, jakimi metodami posługiwała się SB czy WSW,
dlaczego interesowała się zawodnikami i jak oni reagowali na próby werbunku.
Pierwsze rozdziały stawiają gwiazdy polskiej piłki w pozytywnym świetle – nikt
nie przystał ochoczo na współpracę, każdy za wszelką cenę próbował uniknąć
kontaktów z bezpieką. W tej części książki brak sensacyjnych informacji, które
zmieniłby sposób postrzegania piłkarskich legend. W zasadzie w całej „Tajnej historii
futbolu” nieco negatywnie są przedstawieni jedynie sportowcy opisani w
rozdziale 14. zatytułowanym „Esbecy i milicjanci na ligowych stadionach”. Autor
przedstawia tutaj zawodników, którzy byli na tzw. „lewych etatach”. Grając w
klubach milicyjnych, jak Gwardia Warszawa czy Wisła Kraków, zawodnicy byli
formalnie nie piłkarzami, a pracownikami resortu (głośno było ostatnio o tej
kwestii, gdy w życie weszła ustawa dezubekizacyjna, która objęła również byłych
zawodników). „Na papierze” pracowali w Milicji Obywatelskiej, Służbie
Bezpieczeństwa czy w aparacie bezpieczeństwa publicznego, ale tak naprawdę
chodzili na treningi i brali udział w meczach. Wielu sportowców starało się to
wykorzystać, samemu zapisując się do instytucji dość negatywnie kojarzących się
Polakom. Jak podkreśla Majchrzak, „nie skłaniały ich pobudki ideologiczne, ale
w sposób oczywisty korzyści materialne”. W tym rozdziale pojawia się kilka
znanych nazwisk: Zdzisław Kapka, Antoni Szymanowski, Marek Motyka. Wszyscy oni
składali podania o przyjęcie do służby w Milicji Obywatelskiej, by zwiększyć
swoje dochody. Autor w ocenie ich zachowania nie narzuca jednak swojej wizji, a
raczej daje czytelnikowi szansę na wyrobienie sobie własnej opinii.
To zdystansowanie Grzegorza
Majchrzaka widać zresztą także w innych fragmentach publikacji. Autor stawia
się w roli historyka, który analizuje dostępne dokumenty, bez moralnej oceny
opisywanych bohaterów. To duża zaleta książki, bo czytelnik nie ma wrażenia
stronniczości w osądach jej twórcy. Podkreślić należy jednak, że dokumenty IPN
nie są jedynymi źródłami informacji autora. Majchrzak chętnie korzysta również
ze wspomnień piłkarzy (m.in. „Pele, Boniek i ja” Stanisława Terleckiego czy
„Spalony” Andrzeja Iwana), przez co kilka rozdziałów tej książki nie zawiera
wielu nowych informacji. Tak jest chociażby we fragmentach poświęconych słynnej
„aferze na Okęciu”. Liczyłem na poznanie, jak ta głośna sprawa wyglądała z
punktu widzenia służb, a akurat ten rozdział niemal w całości oparty jest na
relacjach z książek i mediów. Podobnie jak opis meczu Lechia – Juventus z 1983
r., na którym pojawił się Lech Wałęsa. Ktoś, kto czytał „Biało-zieloną
Solidarność” ks. Jarosława Wąsowicza czy pozycję Mariusza Kordka i Karola
Nawrockiego „Lechia – Juventus. Więcej niż mecz”, nie dowie się z „Tajnej
historii futbolu” wiele więcej na temat tamtego spotkania. Zgoła inaczej jest
tam, gdzie autor niemal w stu procentach opiera się na materiałach IPN.
Rozdziały o transferowej epopei Roberta Gadochy, transferach innych piłkarzy (ciekawa
kwestia pieniędzy od zagranicznych klubów, które często gdzieś przepadały) czy
kupowaniu i sprzedawaniu meczów były dla mnie zdecydowanie najciekawsze.
Dla zainteresowanych związkami sportu z polityką
W ogólnej ocenie „Tajna historia
futbolu” jest pozycją ciekawą, choć na pewno nie sensacyjną, jak starali się ją
przedstawić wydawcy. Autor bardzo dobrze systematyzuje wiedzę na temat
działalności służb w środowisku piłkarskim, jednak jego analiza nie przynosi
rewolucyjnych odkryć. Brak w książce dowodów na to, że działanie bezpieki miało
wpływ na to, co działo się na boisku. Z tego względu tytuł publikacji wydaje
się być nieco na wyrost – czytelnik ma okazję poznać, jak w dokumentach IPN
przedstawiają się piłkarze, słynne mecze czy okołofutbolowe wydarzenia, o
których było głośno, ale trudno doszukać się bezpośredniego związku między działalnością służb
a wynikami klubów czy reprezentacji. Książka Grzegorza Majchrzaka to przede
wszystkim coś dla tych, którzy lubią czytać o związkach sportu z polityką.
Publikacja udowadnia, że piłkarze w czasach PRL-u unikali kontaktów z bezpieką,
a jeśli już do nich doszło, starali się jak najszybciej je zerwać lub nie
dostarczali wartościowych z punktu widzenia służb informacji. To dobrze
świadczy o futbolowym środowisku, choć trudno dziś wyrokować, czy wynikało to
wyłącznie z mocnego kręgosłupa moralnego tych, pod których robione były
podchody, czy wpływ miał na to również status piłkarskich gwiazd, wobec których
służby nie mogły stosować tak radykalnych środków, jak wobec innych obywateli.
CZYTAJ TAKŻE:
CZYTAJ TAKŻE:
- Sport i polityka [Tekst o najlepszych książkach łączących sport i politykę]
- O sporcie, Wrocławiu i PRL-u [Recenzja książki Sławomira Szymańskiego "Wrocław, sport, PRL]
- Sport w PRL-u [Recenzja książki Krzysztofa Szujeckiego "Życie sportowe w PRL"]
- Przegrane medale [Recenzja książki Rafała Podrazy "Przegrane medale. Jak działacze niszczyli sportowców"]
No no, taką lekturę to ja rozumiem :D
OdpowiedzUsuń