Od prawej: Łukasz Kuśnierz, Przemysław Romański i Michał Rędziak, czyli właściciele Wydawnictwa SQN |
W pierwszej części wywiadu Łukasz Kuśnierz i Przemysław Romański opowiadali o początkach swojego wydawnictwa, filozofii, która przyświeca im w pracy, a także planach na najbliższe miesiące. W drugiej części założyciele SQN mówią o wpływie dużych imprez sportowych na rynek literatury w naszym kraju, zdradzają, które z wydanych przez nich pozycji cieszyły się dotąd największym zainteresowaniem, a także informują o próbach sprowadzenia do Polski gwiazd światowego sportu. Zapraszam do zapoznania się z rozmową.
- Jak duży jest wpływ wydarzeń takich jak EURO 2012 na rynek literatury
sportowej w naszym kraju? Jak duże ma to przełożenie na liczbę książek o
sporcie, które ukazują się w Polsce?
Przemysław Romański: Wpływ takich wydarzeń na pewno jest spory, ponieważ przy
okazji imprez takich jak EURO 2012 dużo mówi się o nich w mediach, co z kolei
przekłada się na to, że ludzie często i sporo o nich słyszą. Wiele zależy też
od atmosfery i od ewentualnych sukcesów polskich drużyn, które biorą w takich
wydarzeniach udział. Ma to swoje plusy i minusy. Plus jest taki, że dużo się o
tym mówi, a minusem jest to, że… dużo się o tym mówi. Dziennikarz może
zwyczajnie nie mieć miejsca na recenzję książki, ponieważ trzeba napisać o
czymś ważniejszym czy aktualniejszym, typu wynik wczorajszego meczu. Inny
przykład – chcemy wysłać jakiegoś dziennikarza, żeby zrobił wywiad z autorem
naszej książki, a on nie ma czasu, bo ma wtedy inne zobowiązania. To są więc
negatywne aspekty towarzyszące takim imprezom. Są też mniejsze wydarzenia,
które mogą się przyczynić do wydania książki. Jedną z dyscyplin – o której
wcześniej nie wspomnieliśmy przy okazji mówienia o naszych planach – jest snooker.
W przyszłym roku wydamy biografię Ronniego O’Sullivana. Gdyby ten snookerzysta
był w Polsce, a miał być w lutym czy w marcu na turnieju w Gdyni, byłaby to
idealna okazja do wydania jego książki. Niestety ostatecznie go nie będzie,
gdyż nie dogadał się z organizatorami, więc premiera biografii nastąpi w innym
terminie, kiedy my ściągniemy go do Polski. Tak jak powiedziałeś, EURO 2012 to
jest powód do tego, żeby wydać dużo książek, ale niekoniecznie dzięki temu
lepiej je sprzedać czy wypromować.
Dzięki SQN polscy kibice będę mogli wkrótce zapoznać się z autobiografią Ronniego O'Sullivana |
Łukasz Kuśnierz: Mistrzostwa Europy w Polsce były wielką okazją, co
obserwowaliśmy na przykładzie reprezentacji Portugalii i samego Ronaldo. W
prasie pojawiały się zdjęcia, na których Portugalczyk coś podpisywał, i
okazywało się, że bardzo często była to wydana przez nas biografia. Kibice
dawali mu ją do podpisu. EURO na pewno zbudowało w jakimś stopniu rynek, co
zresztą widać w trendach sprzedażowych. Ten rok jest inny niż poprzedni – teraz
nie ma takiego zainteresowania literaturą sportową, jakie było podczas EURO.
Zobaczymy, jak będzie w przyszłym roku, gdyż rynek w pewien sposób już się nasycił.
P.R.: Bardzo ważne było też to, że EURO 2012 odbywało się tutaj, w
Polsce, że gwiazdy były na miejscu. To, że będą teraz mistrzostwa świata w
Brazylii, jest fajne dla kibiców i ludzi pasjonujących się piłką, bo to w końcu
kultowy kraj, jeśli chodzi o historię piłki, natomiast w porównaniu do EURO
jest to zupełnie inna skala. Wtedy było mnóstwo okazji do wywiadów, spotkań,
zdjęć. Podczas pobytu w Polsce reprezentacji Anglii, która mieszkała w Krakowie
niedaleko Rynku, ludzie codziennie czekali pod hotelem, aż któryś z piłkarzy
wyjrzy z okna albo wyjdzie i rozda autografy. Jasne, że mundial w Brazylii
będzie dobrą okazją do wydania kilku tytułów zarówno u nas, jak i u
konkurencji, ale to nie będzie wyglądało sprzedażowo tak, jak w ubiegłym roku. Bardzo
trudno będzie to powtórzyć. Nawet siatkarskie mistrzostwa świata tego nie
zmienią, bo siatkówka jest wprawdzie w Polsce dyscypliną ważną i bogatą, ale Polska
to jeden z niewielu krajów, w których tak jest. Na świecie siatkówka jest
dyscypliną niszową.
Ł.K.: Zagranicznych książek o siatkówce tak naprawdę nie ma. No,
może jedynie w krajach takich jak Włochy czy Rosja znajdzie się kilka pozycji,
ale na przykład na amazon.com nie ma książek o volleyu dostępnych w języku
angielskim.
- Nawet w Polsce, mimo że siatkówka jest bardzo popularna, książek o
tej dyscyplinie jest niewiele. Wspomnienia Marcina Prusa to pierwsza w naszym
kraju biografia siatkarza. Jest jeszcze Krzysztof Mecner, autor wielu pozycji o
volleyu, ale on bardziej skupia się na historii tej dyscypliny.
P.R.: Mamy kilka pomysłów. Piszemy dwie następne książki
siatkarskie, gdyż chcemy wykorzystać tę koniunkturę. Z drugiej jednak strony z
fanem siatkówki jest tak, że on lubi ją oglądać w telewizji, lubi pojechać na
mecz i brać w nim udział, natomiast niekoniecznie jest to fan, który chętnie i
wiele chciałby na temat tej siatkówki czytać. Podam przykład. Powiedzmy, że do
katowickiego „Spodka” wchodzi sześć tysięcy ludzi, a przy wejściu w trzech czy
czterech miejscach są książki Marcina Prusa, a on sam też jest tam obecny i
można się z nim spotkać. Sprzedaż jego biografii wcale nie jest jednak duża, bo
ludzie przychodzą na mecz, a nie kupować książkę. Oni ją zobaczą, może nawet kupią
gdzie indziej, szczególnie jeśli znają i lubią Prusa, a to już jest nieco
starsze pokolenie, ale niekoniecznie zdecydują się na zakup w tym momencie.
Ciekawa byłaby książka o kilku siatkarzach obecnie grających, bo można by
zrobić z nimi fajne działania promocyjne, ale to nie jest łatwy temat…
- A czy zdarzyło się w Sine Qua Non, że któraś książka powstała pod
wpływem jednorazowego sukcesu? Mam tu na myśli taką sytuację, jak w przypadku
Wydawnictwa Otwartego i biografii Roberta Lewandowskiego zatytułowanej "Lewy. Sylwetka piłkarza", która powstała w
ciągu ośmiu dni i nieźle się sprzedała, choć jej jakość pozostawia wiele do
życzenia.
Ł.K.: Nie będziemy tutaj wskazywać konkretnych wydawnictw, ale
takie książki powstają, opierając się przede wszystkim na podążaniu za trendem.
- Mam wrażenie, że również na zyskaniu na fali entuzjazmu, która
pojawia się po sukcesie.
Ł.K.: Tak, opierają się też na entuzjazmie kibiców. Tylko trzeba w
tym momencie uczulić czytelnika na to, że wydanie książki słabej merytorycznie
jest rzeczą prostą. Tak jak w każdej dziedzinie życia – zawsze coś za coś.
Jeżeli książka kosztuje 40 złotych, a nie 15, to musi to mieć jakieś
uzasadnienie. Jest tak jak z samochodami – jeden kosztuje 50 tysięcy złotych,
inny 150 tysięcy. Zawsze trzeba jednak brać pod uwagę, że coś dzieje się
kosztem czegoś. Można iść za koniunkturą i wrzucić do wszystkich księgarni książki
za 15 złotych, napisane w osiem dni. Czy to przyniesie sukces sprzedażowy? Jak
najbardziej tak, bo ludzie często nie zwracają uwagi na jakość, głównym
wyznacznikiem ich wyborów jest cena. Ale to nie jest droga, którą my podążamy.
P.R.: Zdecydowanie nie. To nie jest właściwa droga. My chcemy, żeby
ktoś, kto kupuje nasze produkty, był jak klient Apple – wiedział, że ma do
czynienia z dobrze zrobioną rzeczą i jeżeli sięgnie po następne pozycje
oznaczone logiem SQN, będzie przekonany, że mają one określoną jakość i są odpowiednio
przygotowane. Nie jak książka napisana w osiem dni, na której da się nieźle
zarobić, a przy okazji podgryźć konkurencję, która wydała oficjalną biografię
Roberta Lewandowskiego, pracowała nad nią dłużej i zapłaciła za nią duże pieniądze.
Tym bardziej że ktoś przychodzący do sklepu niekoniecznie wie, że ta jest
oficjalna, a tamta nie jest, zwłaszcza jeśli jedna kosztuje…
- …pięćdziesiąt złotych, a druga dwadzieścia.
P.R.: Dokładnie. Są więc na rynku praktyki, do których zniżają się
różni wydawcy, ale my nie chcemy tego robić. Po części rozumiemy ich
zachowanie, ale to nie jest nasza droga.
Ł.K.: Widać to na przykładzie naszej strategii działania. Bardzo
mocno inwestujemy w budowanie marki, dostarczanie ludziom produktów, które będą
kojarzone z nami. Gdybyś zapytał kibiców, w którym wydawnictwie ukazała się
książka o Lewandowskim, pewnie nie potrafiliby na to pytanie odpowiedzieć. My
mamy nadzieję, że nasze wydawnictwo będzie z czasem rozpoznawalne. Już zresztą
w znacznej mierze nam się to udało – rozpoznają nas media, czyli ośrodki
opiniotwórcze. Taki jest nasz cel, żebyśmy byli kojarzeni jako dobra książka
sportowa, żeby ludzie rozpoznawali nas jako SQN, a nie przypadkowe wydawnictwo.
P.R.: Chcemy inwestować w promocję marki, ale też w dawanie ludziom
czegoś, co ma wartość dodatkową. Przychodzi do księgarni mama, która chce kupić
swojemu siedmioletniemu synkowi jakąś książkę związaną z Barceloną, i koło
siebie ma dwie pozycje. Jedną naszą – „Barça. Emocje” – autoryzowaną,
oficjalną, z hologramem autentyczności, z unikalnymi zdjęciami dostarczonymi
przez klub, które nie są nigdzie dostępne, i dlatego ona kosztuje powiedzmy 49
złotych. Druga pozycja też jest w twardej oprawie, też jest kolorowa, ma mnóstwo
zdjęć w środku, mniejsza o to, że jest nieaktualna, czasem zawiera wręcz bzdurne
notki, ale jej cena na okładce to 19 złotych, a w promocji nawet 15. I ta mama
dla siedmioletniego synka wybierze tę tańszą, co z jej punktu widzenia
doskonale rozumiem. Jest to dla mnie przykra sytuacja, ale akceptuję ją taką,
jaka jest, ale my naszej drogi przez to nie zmienimy. Wolimy wydać książkę
autoryzowaną, nawet jeśli sprzedamy przez to mniej egzemplarzy. Dzięki temu
bowiem ci, którzy ją kupią, będą wiedzieli, że mają produkt wysokiej jakości, docenią
to, że mają produkt oficjalny, i chętnie sięgną po następny. Liczymy na to, że kiedy
ten siedmioletni chłopiec, który dostał tamtą książkę, podrośnie, przekona się
do naszych publikacji. Te wątpliwej jakości pozycje zabierają nam w tym
momencie jakąś część naszego biznesu, ale to nie jest droga, którą podążymy. Chcemy
skupiać się na tym, żeby jak najwięcej rzeczy robić oficjalnie, współpracując z
klubami czy bezpośrednio z autorami, tak jak z Philippem Lahmem. Temu
piłkarzowi przesłaliśmy niedawno egzemplarze jego autoryzowanej biografii,
które on podpisze, a jedną z nich przeznaczy na cele charytatywne. Takie coś bardziej
nas cieszy. Oczywiście można by wziąć dziennikarza, który napisałby w osiem dni
biografię Philippa Lahma, która byłaby o połowę tańsza i ktoś by ją na pewno
kupił. Ale, tak jak mówiłem, to nie nasza droga.
Ł.K.: Z drugiej strony pomagamy też polskiemu czytelnikowi,
jesteśmy pośrednikiem między polskim odbiorcą a klubem. Taka książka o
Barcelonie wszędzie za granicą jest droższa. My mówimy jednak przedstawicielom
klubu, jakie są realia w Polsce. Wyjaśniamy, że ta książka nie może być
sprzedana w takiej cenie, bo niestety polski klient ma pewną barierę cenową i
kupienie publikacji o Barcelonie za 100 złotych nie wchodzi w grę. Chcemy, żeby
ta książka była w przystępnej cenie, powiedzmy 50 złotych. To minimalna kwota,
jeśli chce się zachować wysoką jakość produktu. To jest nasz ukłon w stronę
kibiców, bo można taką książkę zrobić za 200 złotych, ale da się też
maksymalnie obniżyć cenę, żeby ludzie byli w stanie sobie na nią pozwolić.
P.R.: Będzie niedługo książka podobna do „Barça. Emocje” – kwadratowa,
bardziej albumowa. Ukaże się w tym miesiącu w Hiszpanii. Oczywiście jest to
oficjalne wydawnictwo FC Barcelony. Rozmawiamy w tej chwili na temat jej
wydania w Polsce, dogrywamy właściwie ostatnie szczegóły. Unikalne zdjęcia z
szatni, fotografie pomeczowe, czyli coś, co jest absolutnie niedostępne nigdzie
indziej. Cena tej publikacji w Hiszpanii to 29 euro i jeżeli chcielibyśmy wydać
ją w Polsce, mało kto by ją kupił. Żeby to miało sens, książka nie powinna być
droższa niż 50 złotych. Musimy dać polskiemu czytelnikowi coś, na co jest w
stanie sobie pozwolić.
Ł.K.: Mamy też w planach na przyszły rok wydanie książek
dedykowanych tylko dla naszych klientów. Będą więc publikacje, które nie znajdą
się w księgarniach. Chcemy zrobić książkę, która będzie nie tylko przeznaczona
dla fanów, ale także przez nich tworzona. Mamy taki pomysł, miejmy nadzieję, że
uda nam się go zrealizować. Chcemy w jakiś sposób ludzi…
- …przywiązać do marki?
Ł.K.: Przywiązanie do marki nie jest naszym głównym celem. Chcemy
docenić te osoby, które są już z nami związane, kupują nasze książki, śledzą
nas na Facebooku, czytają recenzje wydanych przez nas pozycji. Chcemy im dać
produkt przygotowany specjalnie dla nich. Można powiedzieć, że z czasem będzie
to nawet inwestycja, bo taka książka będzie wydana w ograniczonym nakładzie i
nigdy więcej się nie powtórzy. Gdyby to była pozycja o Barcelonie, to będzie to
też tworzenie historii tego klubu, bo za kilkadziesiąt lat może się okazać, że
coś podobnego nigdy więcej już nie powstało i jest to fenomen na skalę
światową.
P.R.: W okresie świątecznym przez Empiki przewija się kilkadziesiąt
milionów ludzi, którzy wchodząc, mogą zobaczyć książkę. Naszych zaangażowanych
ludzi, którzy codziennie nas odwiedzają i wspierają, z którymi mamy kontakt
poprzez fankluby Barcelony, Realu i innych drużyn, jest może z kilkadziesiąt
tysięcy, bieżących pewnie mniej. Większość naszych książek jest dla tych
wspomnianych milionów, z których jakiś odsetek je zobaczy i zdecyduje się na
zakup. Chcemy zrobić kilka projektów, na początek jeden, który będzie dla tych
kilku, kilkunastu tysięcy najbardziej zaangażowanych. Procent tych ludzi,
którzy zainteresują się książką, jest dużo większy niż w przypadku tych
milionów.
Ł.K.: Ale to też jest procent z tych kilkunastu tysięcy. Żeby nie
było takiego wrażenia, że jak my przygotowujemy książkę spersonalizowaną, to
sprzedamy jej 15 tysięcy.
P.R.: Nie, nie, pewnie wydrukujemy około tysiąca egzemplarzy.
Ł.K.: Dokładnie, to są takie ograniczone nakłady. Bardziej stawiamy
na to, żeby książka była w limitowanej serii z jakąś wartością dodaną,
unikatową, niż żeby to była pozycja szeroko dystrybuowana.
Biografia Messiego to jedna z najlepiej sprzedających się książek SQN |
- W takim razie które z dotychczas wydanych przez SQN książek cieszyły
się największym zainteresowaniem? Nie wiem, czy możecie Panowie podać jakieś
konkretne liczby sprzedanych egzemplarzy…
P.R.: Autobiografia Ibrahimovicia także cieszyła się dużym
zainteresowaniem. To są trzy pierwsze pozycje. Również książka Iniesty – pewnie
dlatego, że była jedną z pierwszych. Co jeszcze? Wbrew pozorom Giggs – też
jedna z pierwszych. Gdybyśmy wydali go dzisiaj, wyniki sprzedaży byłyby
nieporównywalnie gorsze. Zestawiając ją z podobnymi tytułami, w tym momencie ta
pozycja zanotowałaby pewnie tak z dwudziestokrotnie gorszy wynik. Wtedy nie
było innych książek. Dzisiaj jak ktoś wchodzi do księgarni czy Empiku, ma
osobną półkę z literaturą sportową i to nie jest tylko i wyłącznie nasza
zasługa, choć my w znacznym stopniu się do tego przyczyniliśmy. Kiedyś, kiedy
na rynku dostępny był tylko Giggs, Messi i jeszcze jakieś dwie inne pozycje,
dużo więcej się ich sprzedawało. Dziś w bieżącej ofercie dostępnych jest
kilkadziesiąt tytułów, a w internecie nawet kilkaset, więc pojedyncze książki
sprzedają się w mniejszych nakładach, to jest jasne. Ważna jest też inna rzecz.
Siła ambitnej literatury, ambitnej książki sportowej jest znacząca, ale nie tak
bardzo jak siła marketingowa danej osoby. Nasza publikacja „Barça. Za kulisami najlepszej drużyny świata” – absolutnie ciekawa rzecz, fajnie napisana, przy
pracy nad którą autor przeprowadził wiele rozmów z Xavim, Iniestą i Puyolem – sprzedała
się nam bardzo ładnie, natomiast nie są to liczby porównywalne z siłą
marketingową Messiego czy Ronaldo. Mało tego, to jest książka, podobnie jak
chociażby „Wyścig tajemnic” Tylera Hamiltona, którą ktoś kupił po to, żeby ją
faktycznie przeczytać, dowiedzieć się jakiejś rzeczy. Sięgnął po nią bardziej
świadomy czytelnik. Dwie wymienione przeze mnie pozycje nie są książkami kupowanymi
typowo na prezenty. Natomiast taki Messi, Ronaldo czy Ibrahimović to są
biografie, które klient kupuje dla kogoś. W znacznym stopniu one pewnie potem
nie są nawet czytane, chociaż chcielibyśmy, żeby tak nie było. Bywa również, że
ktoś kupi książkę dla siebie, bo jest fanem Realu czy Barcelony. Ma trzy
koszulki ulubionego klubu, szalik, skarpety, to ma też książkę, która stoi na
półce i pokazuje, że jej właściciel rzeczywiście jest kibicem konkretnego
zespołu, choć zajrzał do niej raz i przeczytał z trzy strony. Tak więc różnie
bywa z tymi pozycjami o sporcie. Idealne jest połączenie dwóch elementów – z
jednej strony książka jest naprawdę rewelacyjnie napisana i świetnie się ją
czyta, a z drugiej jej autorem jest postać medialna o dużej sile. Najlepszym tego
przykładem jest autobiografia Ibrahimovicia, która spełnia oba te kryteria, ale
niestety wielu takich połączeń nie ma.
- A o jakiej liczbie sprzedanych egzemplarzy mówimy na przykład w
przypadku biografii Messiego?
Ł.K.: Wolelibyśmy nie podawać takich informacji, kto ma wiedzieć,
to wie (śmiech).
P.R.: To nie są też dane, których nie da się odnaleźć… Może bez
konkretnych tytułów –książki, które najlepiej się u nas sprzedawały, mają wynik
na poziomie powyżej 20 tysięcy egzemplarzy. Wprawdzie rzadko kiedy, ale są
takie, których sprzedaje się więcej, większość zazwyczaj rozchodzi się w mniejszym
nakładzie.
Ł.K.: Jest kilka takich koni pociągowych, które przekraczają
nakłady nawet 50 tysięcy egzemplarzy i to nie tylko u nas, bo mamy też dane od
innych wydawców. Natomiast są książki, które jeśli sprzedadzą się w nakładzie 5
tysięcy, to jest dobrze. Tak jak mówiliśmy, my nie stawiamy na to, żeby każda
książka była wielkim sukcesem, takim pięćdziesięciotysięcznikiem. Chcemy przede
wszystkim dać czytelnikom dobrą jakość.
Czy 'Ibra' pojawi się w przyszłym roku w Polsce? Założyciele wydawnictwa SQN bardzo by tego chcieli... Fot. Дмитрий Неймырок, www.football.ua |
- Na koniec jeszcze pytanie dotyczące zaangażowania sportowców
w promocję książek wydawnictwa Sine Qua Non. Z tego, co wiem, w razie porażki
Szwecji w barażach do mistrzostw świata w Brazylii, co stało się faktem, była
szansa na sprowadzenie do Polski Zlatana Ibrahimovicia.
Ł.K.: Ta szansa nadal jest. Nie jest to sprawa łatwa, ale zrobimy
wszystko, co w naszej mocy, żeby Zlatan pojawił się w Polsce. Często w grę
wchodzą duże pieniądze. Taki Dennis Rodman, co nie jest tajemnicą, za przyjazd
do Polski chce 50 tysięcy dolarów za jeden dzień wizyty. Chętnie przyjechałby
do nas na promocję książki, tylko trzeba zapłacić mu te pieniądze plus jeszcze
pewnie koszty przelotu, zakwaterowania i tak dalej. Kim Dzong Una na to stać,
nas niestety nie (śmiech). Chociaż byłoby to na pewno ciekawe wydarzenie.
Chcemy, żeby w przyszłym roku pojawiło się w Polsce paru znanych sportowców.
Tak jak powiedział Przemek, jedną z takich osób będzie Ronnie O’Sullivan, ale
będzie też ktoś jeszcze, kogo wizyta powinna być dużą atrakcją. Kto to taki? To
możemy zdradzić już po wyłączeniu dyktafonu (śmiech).
Grubo, grubo wiele ciekawych informacji. Czy "poza anteną" dowiedziałeś się, co to za książki siatkarskie?
OdpowiedzUsuńMoże jak przeczytają to panowie z SQN :DSiatkówką jest sportem popularnym, ale warto zauważyć kto zasiada na halach siatkarskich. W głównej mierze są to nastolatki, ludzie młodzi, którym jak wiemy niekoniecznie czytanie w głowie. Na fali sukces narodzili się kibice, dlatego też to nie jest taka prosta sprawa. Stąd mogłyby problemy z biografią Prusa, która dotarła do starszych kibiców.
Co innego, gdyby książkę napisał Bartman, Kurek czy Ignaczak. Wtedy na pewno nakłady by wzrosły. Z paniami już mogłoby by być gorzej, ale wciąż twierdzę, że dobra historia obroni się sama. Już w jakim poście rozmawialiśmy, kogo chcielibyśmy przeczytać.
Problem jest również z przekładami, bo ich po prostu nie ma. Jest gdzieś biografia Balla, Ricardo czy Misty May-Treanor. To może pora napisać w Pl, biografię Giby, bądź kogoś innego :)
Pozdrawiam! I graty za wywiad! Świetna robota :)
Mateusz, nie dowiedziałem się niestety niczego więcej o tych dwóch książkach o siatkówce. Ale skoro się piszą, to zapewne będą to pozycje polskich autorów, a nie zagraniczne przekłady. Co to biografii obecnych reprezentantów, to wiele mówi chyba cytat: "Ciekawa byłaby książka o kilku siatkarzach obecnie grających, bo można by zrobić z nimi fajne działania promocyjne, ale to nie jest łatwy temat…" Tak więc pożyjemy, zobaczymy. ;) Pozdrawiam i dzięki za miłe słowa!
UsuńBardzo fajny wywiad. Czytałem wywiad z Tobą na pracasport.pl. Widać, że Twój blog się rozwija, staram się go odwiedzać minimum raz w miesiącu.
OdpowiedzUsuńCieszę się. Staram się regularnie zamieszczać wpisy i pisać o tym, co zainteresuje czytelnika, a czego nie da się znaleźć nigdzie indziej. Jak widać, przynosi to efekty.
UsuńDobra rozmowa. To, że świetna książka Huntera sprzedała się gorzej niż średnie biografie Messiego i Ronaldo źle świadczy o klientach. Ale można było się tego spodziewać.
OdpowiedzUsuńMinęły już 4 lata od tego posta a książek siatkarskich jak na lekarstwo. I co z tego, że jestem kobietą, i co z tego że lubię chodzić na mecze i je oglądąć, wbrew temu jak wypowiedzieli się Panowie, kibice interesują się zakulisowymi historiami z boisk siatkarskich, czy też innymi zagadnieniami związanymi z siatkówką. Mam nadzieję że Panowie zmienili zdanie.
OdpowiedzUsuńŚrodowisko musi się bardziej otworzyć - wtedy tych książek będzie znacznie więcej. Ale bohaterowie ostatnich lat powoli kończą kariery, więc będą pisać książki. Myślę, że to kwestia dwóch lat, kiedy pozycji siatkarskich będzie aż nadto! ;)
UsuńBardzo fajny wpis. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńSuper artykuł. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuń