Coraz mniej takich książek na naszym rynku. Wielka szkoda, bo opinie
autorów, którzy mają coś ciekawego do przekazania, warto zgłębiać. Tak jak
najnowsze dzieło Tadeusza Olszańskiego: „Rachunek za igrzyska, czyli co się stało
ze sportem?”. To pożyteczna i skłaniająca do refleksji lektura, która
uświadamia, jak wielkim biznesem stał się współczesny sport.
Mimo że rynek książek sportowych
rozwija się w naszym kraju niezwykle dynamicznie, zdominowany jest przede
wszystkim przez biografie. Oczywiście trudno to zjawisko rozpatrywać
negatywnie, ale porównując to, co trafia obecnie do księgarni, z tym, co
lądowało na półkach jeszcze kilkanaście lat temu, widać wyraźną różnicę.
Publikacji doświadczonych dziennikarzy, którzy byli świadkami wyczynów kilku pokoleń
sportowców, coraz mniej. Brakuje książek, które stanowiłyby próbę ujęcia sportu
w szerszym, całościowym kontekście, dlatego po każdą nowowydaną pozycję tego
typu sięgam z wielką ochotą. Nie inaczej było z „Rachunkiem za igrzyska”, czyli
najnowszym dziełem Tadeusza Olszańskiego. Autor związany m.in. ze „Sztandarem
Młodych”, „Sportowcem” i „Polityką” słynie z pisania książek. Do tej pory wydał
ich już co najmniej kilka, od „Magii sportu” poczynając, a na „Mojej osobistej
historii olimpiad” kończąc. Warto ponownie przekonać się, co ma do przekazania.
Od Carlo Airoldiego do Cristiano Ronaldo
Tym razem Olszański nie
zdecydował się na typowe dla jego wcześniejszych publikacji wspomnienia z
wydarzeń sportowych. Nie relacjonuje igrzysk lub innych imprez, na których był,
ale wystawia za nie rachunek. Na blisko 120 stronach uświadamia czytelnika, jak
wielkie zmiany zaszły w nowożytnym sporcie. Jak sam pisze w krótkim wstępie, tą
książką próbuje znaleźć odpowiedź na pytanie: „W którym momencie szczytne
olimpijskie citius, altius, fortius –
szybciej, wyżej, mocniej – zamieniło się w wyłącznie jedno: więcej i jeszcze
więcej?”. Zafrasowanie autora wydaje się jak najbardziej zasadne, gdyż
dzisiejszy sport, którym rządzi pieniądz, daleki jest od szlachetnych idei
barona Pierre de Coubertina. Jak jednak zaznacza Tadeusz Olszański, deprecjacja
wartości w sporcie nie nastąpiła wcale w ostatnich latach. Proces ten zaczął
się znacznie, znacznie wcześniej, co autor udowadnia, przyglądając się historii
nowożytnych olimpiad i kolejnym negatywnym zjawiskom im towarzyszącym.
Zaczyna się już od pierwszych igrzysk, czyli tych zorganizowanych w 1896 roku w Atenach.
Olszański opowiada historię Włocha Carlo Airoldiego, który postanowił
wystartować w maratonie. Z racji tego, że Italia nie wysyłała do stolicy Grecji
ekipy, biegacz postanowił udać się tam… piechotą! Podróż zajęła mu 39 dni i
obfitowała w różne trudności, ale dopiął swego. Pojawił się na miejscu, gdzie
witany był z otwartymi ramionami. Tylko początkowo. Kiedy okazało się, że
wcześniej brał udział w biegach, za które otrzymywał nagrody, został
zdyskwalifikowany tuż przed startem. Na nic zdał się jego lament i próby
przekonania, że przebył tak długą drogę nie po pieniądze, ale aby wystąpić dla
swojego kraju. Nie mógł wziąć udziału w igrzyskach, ponieważ w myśl przepisów
nie był amatorem. Maraton wygrał Grek Spiridion Louis, na czym, co istotne,
bardzo zależało gospodarzom, którzy naciskali na wykluczenie głównego
konkurenta. Tak właśnie, blisko 120 lat temu, doszło do pierwszych nieczystych
zagrań, które wkrótce, w erze współczesnych gwiazd pokroju Cristiano Ronaldo czy Leo Messiego, stały
się chlebem powszednim.
Niekończąca się lista
Na kolejnych stronach książki
autor opisuje kolejne wydarzenia, które wpłynęły na degrengoladę sportu. W
każdym z 14 krótkich rozdziałów Olszański skupia się na jednym aspekcie tego
postępującego procesu. Jest o zasadzie fair play, a w zasadzie zaniku takich
zachowań we współczesnej rywalizacji sportowej, w imię osiągnięcia celu i
sukcesu za wszelką cenę. Jest o dopingu, konfliktach dyplomatycznych wywołanych
przez sport, powiązaniach z polityką, wojnach, bojkotach i zamachu
terrorystycznym w Monachium. Autor do rachunku za igrzyska dopisuje także
postępujące zjawisko agresji, której coraz częściej jesteśmy świadkami podczas
meczów i zawodów, na liście umieszcza także dążenie do przekraczania ludzkich
możliwości nawet za cenę śmierci w celu bicia kolejnych rekordów czy
gigantomanię i merkantylizację. Rachunek jest bardzo długi, ale wystawiony jak
najbardziej zasłużenie.
Najnowsza książka Tadeusza
Olszańskiego to bowiem bardzo interesująca próba ujęcia drogi, jaką przeszedł sport.
Od pierwszych igrzysk, w których udział brała niewielka liczba uczestników, po
trwające długie tygodnie imprezy, w których udział corocznie bierze coraz
więcej sportowców. Od rywalizacji, w której liczył się człowiek, po
konkurowanie na wszystkich płaszczyznach o jak największe pieniądze. Autor zgrabnie
opisał to, co stało się ze sportem i wpływu na pozytywną ocenę końcową nie mają
nawet drobne niedociągnięcia językowe czy nieścisłości (choćby informacja o
tym, że Materazzi w finale mundialu obraził matkę i żonę Zidane’a, a nie jego
siostrę, jak było w rzeczywistości). Gorąco poleciłbym więc „Rachunek za igrzyska”,
gdyby nie podstawowy problem – książka nigdy nie trafiła do otwartej sprzedaży
i nie było jej w księgarniach. Wielka szkoda, bo brązowy Wawrzyn Olimpijski
przyznany za to dzieło w 2012 roku był wyróżnieniem jak najbardziej
uzasadnionym. Cieszę się, że byłem jedną z osób, która mogła zapoznać się z tą wartościową książką.
CZYTAJ TAKŻE:
Olszański ma na koncie chyba kilkadziesiąt pozycji? (mam tylko "Gola" z 86)
OdpowiedzUsuńNie liczyłem dokładnie, więc napisałem, że co najmniej kilka. Pewnie będzie kilkanaście, może nawet faktycznie kilkadziesiąt. Do głowy przychodzi mi od razu kilka tytułów: "Magia igrzysk", "Magia sportu", "Moja osobista historia olimpiad", itd.
UsuńJak zdobywa się książki, które nie trafiają do otwartej sprzedaży? I dlaczego tak jest? Autorom chyba bardziej opłacałoby się, gdyby książka znalazła się w księgarniach.
OdpowiedzUsuńGrzegorz
Tak się złożyło, że mamy z Tadeuszem Olszańskim wspólnego znajomego, który odezwał się do autora i zdobył dla mnie książkę. :)
UsuńJest jakaś możliwość zdobycia tej książki, albo szansa ze pojawi się w księgarniach?
OdpowiedzUsuńNiestety nie... Trzeba się kontaktować z autorem, ale ja sam nie mam do niego kontaktu (udało mi się dostać książkę dzięki jego znajomemu).
Usuń