Strony

czwartek, 24 lipca 2014

Pogromcy futbolowych mitów

Każdy piłkarski mecz rozkładany jest dzisiaj na czynniki pierwsze. Liczba statystyk, które towarzyszą spotkaniom w najważniejszych rozgrywkach, z roku na rok rośnie w zawrotnym tempie. Chris Anderson i David Sally w książce „Futbol i statystyki” właśnie za pomocą danych obalają wiele piłkarskich mitów, a także udowadniają, że odpowiednie ich wykorzystanie może mieć realny wpływ na wynik sportowy.

Nie każdy musi lubować się w piłkarskich statystykach. Nie każdego interesuje, ile kilometrów w ciągu 90 minut przebył dany zawodnik, ile wykonał celnych podań i w których sektorach boiska poruszał się najczęściej. Dla części kibiców od liczb ważniejsze jest ogólne wrażenie, jakie po swoim występie pozostawił piłkarz. Nawet jednak jeśli ktoś nie przepada za analizowaniem danych, których, co warte podkreślenia, z roku na rok przy okazji najważniejszych spotkań pojawia się coraz więcej, powinien sięgnąć po „Futbol i statystyki”. Jest to bowiem książka – nie boję się tego napisać – odkrywcza. Dwóch facetów postanowiło dokładnie przyjrzeć się piłkarskim statystykom i okazało się, że doszli do wielu interesujących wniosków, które zaskoczą niejednego fana futbolu.

Wyrzuty Delapa
A wszystko zaczęło się od jednego prostego pytania: „Dlaczego oni to robią?”. Właśnie te słowa padły z ust Davida Sally’ego, który słabo orientował się w piłkarskich realiach, preferując baseball, kiedy wspólnie z Chrisem Andersonem oglądał skróty jednej z kolejek Premier League. Amerykanin pytał swojego kolegę, dlaczego za każdym razem, kiedy Stoke City wykonuje wyrzut z autu w okolicach pola karnego rywali, do piłki podchodzi Rory Delap, bierze długi rozbieg i mocny zamach, po czym kieruje futbolówkę w szesnastkę przeciwników. O ile na to pytanie Anderson potrafił znaleźć prostą odpowiedź, tłumacząc, że w ten sposób piłkarze Stoke starają się wykorzystać swoje atuty i stworzyć bramkowe okazje, kolejne słowa Sally’ego dały mu do myślenia. „W takim razie dlaczego inni tego nie robią?”, „Czy nie mogliby kupić kogoś, kto dysponowałby równie silnym wyrzutem i w ten sposób zwiększać swoje szanse na wygraną?” – znajomy nie dawał za wygraną, co skłoniło obu panów do głębszego zbadania sprawy.

Tak właśnie doszło do powstania książki „Futbol i statystyki”, w której autorzy dokonują wielu zaskakujących odkryć. Przyznam, że sam lubię analizować liczby, porównywać dane dotyczące różnych zespołów i próbować na ich podstawie znaleźć przyczyny zwycięstwa lub porażki, ale to, co przeczytałem w książce Andersona i Sally’ego, przerosło moje najśmielsze oczekiwania. Spodziewałem się czegoś, co jest mi znane, gdyż żyłem w przekonaniu, że skoro piłką nożną interesuję się do ponad 14 lat, o tej grze wiem już właściwie wszystko. Autorzy wyprowadzili mnie jednak z błędu, sprawiając, że ujrzałem zupełnie inne oblicze tego sportu. W przypadku recenzowanego niedawno „Przekrętu” Declana Hilla napisałem, że od momentu skończenia tej lektury mój piłkarski świat już nigdy nie będzie taki sam. To samo, oczywiście z zupełnie innych względów, mogę napisać po przeczytaniu książki „Futbol i statystyki”.

Rzut monetą zamiast meczu
Zanim jednak autorzy przechodzą do prezentacji wyników swoich badań, przybliżają krótko historię analityki piłkarskiej, zaznaczając wzrost jej znaczenia w ostatnich latach, a jednocześnie fakt, że kluby przekonują się do niej bardzo powoli. Jest niezbyt długi fragment o firmach takich jak Opta, Amisco, Prozone, Match Analysis czy StatDNA, są kulisy pracy w Evertonie tamtejszych ekspertów od danych – Steve’a Browna i Paula Graley’a. Nade wszystko w pierwszej części Anderson z Sally’m prezentują jednak historię podpułkownika Charlesa Reepa, którego można uznać za pioniera piłkarskiej analizy. Brytyjczyk w latach 1953-1967 poddał badaniom ponad 2200 meczów, co jest wynikiem godnym uznania, biorąc pod uwagę, że w tamtych czasach podstawowymi narzędziami jego pracy były kartka i ołówek. Jak wyliczyli autorzy, ten człowiek na badania poświęcił pełne 30 lat swojego życia (wliczając w to kilka godzin na sen), ale dzięki jego tytanicznej pracy okazało się, że zgromadzone dane posiadają silne wzorce, co dało podwaliny pod współczesną analitykę piłkarską.

Po zaprezentowaniu dziejów analizy futbolowych danych autorzy przechodzą do sedna sprawy. W czterech częściach („Przed meczem: Logika piłkarskich liczb, „Na boisku: Inteligencja futbolu oraz dlaczego mniej może oznaczać więcej”, „W kuluarach: Budowanie ekip, zarządzanie klubami” oraz „Po każdym meczu przychodzi następny”) prezentują wyniki swoich badań. Częściowo opierają się na danych innych firm, często jednak tworzą własne analizy i na ich podstawie dochodzą do ciekawych wniosków. Jakich? Chociażby takich, że, choć wydaje się to nieprawdopodobne, szanse faworyta na zwycięstwo w meczu są takie same jak to, że… podczas rzutu monetą wypadnie orzeł lub reszka! Anderson i Sally na podstawie licznych i skomplikowanych badań określili, że drużyny piłkarskie, które „na papierze” są lepsze, wygrywają zazwyczaj tylko ok. 50% spotkań. W połowie z nich zwycięża drużyna słabsza, co pokazuje, jak nieprzewidywalnym, a zarazem pięknym sportem jest piłka nożna.

Nie taki rzut rożny piękny, jak go malują
Większość wniosków, do których w książce „Futbol i statystyki” dochodzą autorzy, wydaje się kłócić z logiką i tym, co czytelnik do tej pory wiedział o piłce. Za każdym razem Anderson i Sally swoje wyniki popierają jednak liczbami, wyjaśniając te pozorne rewelacje na tyle dokładnie, że można zrozumieć ich fenomen. To niewątpliwie duża zaleta książki, bowiem wszystko wyjaśnione jest w sposób prosty, a zrozumienie wyników ułatwiają liczne wykresy i tabele. Co jeszcze można w nich znaleźć? Choćby zestawienie mówiące o tym, że najlepsze ligi świata – angielska, hiszpańska, włoska i niemiecka – mimo że pozornie zupełnie inne, tak naprawdę nie różnią się od siebie. Liczba strzałów, rzutów rożnych i podań we wszystkich tych rozgrywkach jest podobna, więc powszechne opinie o tym, że Seria A to liga nudna i defensywna, Premier League obfituje w bramki, a w Primera Division dominują szybkie akcje, można włożyć miedzy bajki. Różnice na najwyższym poziomie, co podkreślają autorzy, są jedynie kosmetyczne.

Analiza danych pozwala zresztą na obalenie wielu innych mitów. Chociażby przekonania, że rzuty rożne są dobrą okazją do zdobycia gola. W Wielkiej Brytanii wywalczenie tego stałego fragmentu gry nagradza się nawet oklaskami, tymczasem autorzy wyliczają, że strzałem na bramkę kończy się jedynie 20,5% rzutów rożnych, a więc każdy z nich, biorąc pod uwagę 11-procentową skuteczność tych uderzeń, ma wartość 0,022 gola. To wynik bardzo niski, zwłaszcza biorąc pod uwagę fakt, że ten stały fragment gry stanowi często dla rywali dobrą okazję do kontry, czyli ma też spory potencjał szkodliwości. Równie zaskakujące jest wyliczenie, że wpływ trenerów na wynik ich drużyn waha się według różnych badań między 11-19%, a zatrudnienie nowego szkoleniowca wcale nie jest przyczyną polepszenia się wyników, gdyż zespół z czasem tak samo zacząłby się spisywać pod wodzą starego.

„Wszystko, co wiesz o piłce, jest nieprawdą”
Podobnych wniosków – zaskakujących, lecz często też po prostu ciekawych – jest w książce wydanej przez Bukowy Las mnóstwo. Nie mam wątpliwości, że lektura tej pozycji będzie przyjemnością dla każdego futbolowego kibica. Dziś pisanie o piłce nożnej w sposób odkrywczy jest bardzo trudne, ale Chrisowi Andersonowi i Davidowi Sally’emu to się absolutnie udało. Tematyka piłkarskiej analityki, która dopiero od niedawna zaczyna być poważnie traktowana przez kluby, jest niezwykle świeża i interesująca. Autorzy zaprezentowali nowe, wymierne i poparte liczbami spojrzenie na futbol, które stawia go w zupełnie nowym świetle. Czy kiedyś statystyki staną się podstawą sukcesu w tym sporcie? Kto wie, być może tak właśnie się stanie. Z chęcią zobaczyłbym drużynę stosującą się do wszystkich wskazówek zawartych w książce i przekonał się, czy to, czego dowodzą autorzy „Futbolu i statystyk”, znajduje stuprocentowe potwierdzenie na murawie. Być może już wkrótce wszyscy się o tym przekonamy. Na razie polecam przekonać się na własnej skórze, czy rzeczywiście „wszystko, co wiesz o piłce nożnej, jest nieprawdą”.

3 komentarze:

  1. Powiem szczerze, ze zaskoczyles mnie tą recenzją ale na dobre. Myślałem ze to zwykle nudne statystyki. Ale chyba i tak wolę kupić przekręt i o tym poczytać. ..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. mówiłem ci że całkiem ok. Ale radziłbym oszczędzać, dobre książki już WKRÓTCE

      Usuń
  2. A ja ci mówiłem żebyś zaczął jakakolwiek czytać bo do kupowania jesteś pierwszy. A JAKIE mają być te dobre książki ...

    OdpowiedzUsuń