Strony

piątek, 30 maja 2014

Z Los Angeles w stanie Kalifornia - Marcin Harasimowicz

LeBron James to zdecydowanie najlepszy z graczy, którzy biegają obecnie po parkietach NBA. Zawodnik Miami Heat jest jednym z najsłynniejszych sportowców świata, więc nic dziwnego, że sporo się o nim pisze. Niedawno jego biografię zatytułowaną „LeBron James. Król jest tylko jeden?” stworzył polski dziennikarz – mieszkający na co dzień w Los Angeles Marcin Harasimowicz.

Kiedy po raz pierwszy usłyszałem o tej pozycji, miałem mieszane uczucia. Książki poświęcone NBA, które dotychczas wypuściło na rynek Wydawnictwo Sine Qua Non (biografie O’Neal’a i Rodmana oraz „Dream Team” Jacka McCalluma), miały swoją jakość. Można oczywiście polemizować ze sposobem przedstawienia swojego życia przez ekscentrycznego Dennisa Rodmana, ale nie sposób zaprzeczyć, że jego wspomnienia „Powinienem być już martwy” to dla fanów basketu pozycja obowiązkowa. Kiedy więc usłyszałem, że powstaje publikacja o LeBronie Jamesie tworzona przez Polaka, pomyślałem: „Kolejna biografia pisana z fotela”. Zapoznając się jednak z informacjami o Marcinie Harasimowiczu, a także czytając opis książki, zmieniłem zdanie. Autor to w końcu jedyny polski dziennikarz akredytowany przez NBA, a, jak wynikało z zapowiedzi, jego dzieło było efektem kilkudziesięciu rozmów z samym bohaterem, a także jego rodziną, przyjaciółmi i kolegami z drużyny. To pozwalało wierzyć, że książka będzie miała wysoką jakość.

Niewykorzystane możliwości
Po przeczytaniu pozycji „LeBron James. Król jest tylko jeden?” muszę stwierdzić, że z tą jakością jest różnie. Bywają fragmenty ciekawe, jak rozdział „Miejsce w historii”, w który autor zastanawia się, czy James jest najlepszym koszykarzem w dziejach NBA i przewyższa samego Michaela Jordana, są też niestety zwyczajnie nudne, kiedy Marcin Harasimowicz według podobnego schematu opisuje kolejne etapy kariery koszykarza. Trzymanie się z góry przyjętego szablonu rzutuje na odbiór książki, bowiem zazwyczaj tam, gdzie dziennikarz od niego odbiega, robi się interesująco. Mam wrażenie, że zabrakło trochę pomysłu na to, jak uatrakcyjnić biografię, by stała się czymś więcej niż tylko kolejną pozycją chronologicznie przedstawiającą sportowe wyczyny wybranego bohatera – od przygody z futbolem amerykańskim, poprzez pierwsze występy w Amateur Athletic Union i licealnej drużynie St. Vincent – St. Mary High School, a na meczach i sukcesach w barwach Cleveland Cavaliers i Miami Heat skończywszy.

Podczas czytania książki trudno było mi oprzeć się wrażeniu, że autor nie do końca wykorzystał też możliwości, które daje mu przebywanie w Stanach Zjednoczonych. W biografii LeBrona Jamesa zabrakło mi bowiem próby głębszego poznania bohatera, przybliżenia jego osobowości, chęci dotarcia do przyczyn tego, jakim jest obecnie sportowcem i człowiekiem. Niedoścignionym mistrzem w tym aspekcie jest Philippe Auclair, francuski dziennikarz, twórca biografii Erica Cantony i Thierry’ego Henry’ego, który w swoich książkach kreśli szczegółowe portrety psychologicznie piłkarzy, skrupulatnie bada ich pochodzenie, co jest dużą zaletą. U Harasimowicza tego nie ma, a szkoda. Skoro autor od kilku lat mieszka za Oceanem, mógł przecież wybrać się do Akron, rodzinnej miejscowości Jamesa, porozmawiać z mieszkańcami, poznać klimat tego miasta i opisać je nieco szerzej, a nie poświęcić mu jedynie kilka linijek.

W książce zabrakło więc trochę pozasportowych aspektów życia LeBrona Jamesa. Owszem, są tam informacje o jego trudnym dzieciństwie, kiedy przyszły zdobywca mistrzowskich pierścieni NBA musiał wraz z matką przeprowadzać się z miejsca na miejsce, ale tak naprawdę wszystko kręci się wokół sportowej kariery bohatera. Z jednej strony dobrze, gdyż kibic, który sięga po biografię, chce poczytać przede wszystkim o tym aspekcie życia opisywanej postaci, ale z drugiej trochę szkoda, że tego zabrakło, bo niewątpliwie urozmaiciłoby to opis kolejnych meczów i sezonów w wykonaniu LeBrona. O karierze tego koszykarza podobną książką można było napisać siedząc wygodnie w fotelu gdzieś w Polsce i opierając się tylko na ogólnodostępnych informacjach prasowych. Skoro autor przybywa w Stanach Zjednoczonych, a w opisie książki ten fakt wymieniany jest jako jeden z największych atutów, oczekuje się czegoś więcej.

Tak blisko, a tak daleko
Mimo tych niewykorzystanych szans, nie powiedziałbym, że pozycja „LeBron James. Król jest tylko jeden?” jest beznadziejna. Na pewno jest to biografia lepsza od takiej, która pisana byłaby na odległość, bo jednak można w niej znaleźć kilkanaście wywiadów, które osobiście przeprowadził autor. Jest kilka rozmów z LeBronem Jamesem, są też wywiady z jego kolegami z parkietów – Rayem Allenem, Mo Williamsem czy Chrisem Boschem, trenerem Erikiem Spoelstrą czy dziennikarzami Arashem Markazim, Mary Schmitt Boyer i J.A. Adandem. Umieszczone na końcu niektórych rozdziałów rozmowy na pewno uatrakcyjniają książkę, choć trudno powiedzieć o nich, żeby były pasjonujące. Pełne są natomiast okrągłych, do bólu poprawnych wypowiedzi i przypominają raczej szybkie pomeczowe wywiady przeprowadzone w mixed zone niż długie, interesujące dyskusje przy kawie.

To rodzi oczywiście pytanie o to, jaką tak naprawdę pozycję w amerykańskim środowisku dziennikarskim ma Marcin Harasimowicz. Jak wynika z tego, co sam mówi w tym wywiadzie, chyba jeszcze nie na tyle ugruntowaną, aby móc spotykać się z zawodnikami prywatnie. Nie można oczywiście pomijać faktu, że NBA to dziś wielka organizacja, która dba o swoje prawa i reguluje każdy aspekt dziennikarskiej działalności, także umawianie się na wywiady z zawodnikami, ale autora biografii Jamesa nie można nawet w najmniejszym stopniu porównać do takiej legendy jak Jack McCallum. Twórca rewelacyjnej książki „Dream Team” był znany graczom, o których pisał, kolegował się z nimi, często odwiedzał ich nawet w domach, więc mógł napisać o nich tak świetną publikację. Polskiemu autorowi do takiego statusu jeszcze bardzo daleko, czego najlepszych dowodem porównanie jakości obu pozycji i ocenienie dostępu autorów do opisywanych zawodników. Niebo a ziemia.

Coś dla zagorzałych fanów
Oceniając więc książkę „LeBron James. Król jest tylko jeden?” i uwzględniając wszystkie powyższe uwagi, trzeba przyznać, że jest to biografia przede wszystkim dla zagorzałych fanów – entuzjastów talentu koszykarza Miami Heat i kibiców tego klubu. Dla osób interesujących się koszykówką będzie to na pewno cenna pozycja, ale głównie z tego względu, że książek o baskecie jest u nas jak na lekarstwo. Każda tego typu pozycja wzbudza więc zainteresowanie fanów. Czy jednak poleciłbym tę biografię komuś, kto chciałby po prostu sięgnąć po dobrą książkę sportową? Raczej nie. Przede wszystkim dlatego, że Marcin Harasimowicz nie do końca wykorzystał swoje możliwości. Sam fakt, że jest jednym polskim dziennikarzem akredytowanym przy NBA, nie oznacza jeszcze, że jego książka z góry skazana jest na sukces. Od autora, który szczyci się tym mianem, można oczekiwać znacznie więcej. Mam nadzieję, że książka o Los Angeles Lakers, którą zapowiada w posłowiu, okaże się znacznie lepszą publikacją niż taka sobie biografia LeBrona Jamesa.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz