Strony

wtorek, 27 maja 2014

Mateusz Bystrzycki: "Serce dyktowało mi kolejne wersy" [Wywiad]

Mimo że jest młodym dziennikarzem sportowym, może pochwalić się kilkunastoletnim doświadczeniem w tej branży. Od 2010 roku komentuje mecze dla telewizji Sportklub Polska, ale miał okazję współpracować z wieloma innymi redakcjami. Niedawno napisał biografię Gerarda Pique "Urodzony na Camp Nou", która na rynku ukazała się 21 maja. O pracy nad książką, miłości do FC Barcelony, a także ulubionych lekturach Mateusz Bystrzycki opowiada w wywiadzie dla bloga. Zapraszam.

- Dlaczego właśnie Gerard Pique? To dla Ciebie piłkarz szczególny?

Pique to wychowanek FC Barcelony, ikona, niemal synonim złotych pokoleń La Masii, swoiste uosobienie boiskowej tożsamości Katalonii. W jego życiu znajduje się pewna metafora, coś nieokreślonego, budującego przesłanie dla tych, którzy właśnie wchodzą w zakręt, nie wiedząc, czy za chwilę znów wyjdą na prostą. Podoba mi się jego styl i sposób bycia, zarówno na boisku, jak i poza nim. Chcę wyraźnie podkreślić, że przygotowanie biografii jednego z najważniejszych piłkarzy w historii FC Barcelony to dla mnie zaszczyt, pokaźny medal od losu. Z całych sił starałem się wykorzystać daną mi szansę i właściwie wywiązać się z powierzonych obowiązków. 

- Jak doszło do powstania biografii tego zawodnika? Wydawnictwo Sine Qua Non zgłosiło się do Ciebie z propozycją napisania książki?

To była moja inicjatywa. Po krótkiej konsultacji z wydawnictwem sporządziłem odpowiedni konspekt, a następnie treść próbną. Po podpisaniu umowy przygotowałem pozostałą część biografii. Chciałbym w tym miejscu podziękować wydawnictwu SQN za daną mi szansę, zaufanie i wsparcie. Możliwość stworzenia biografii Pique pod banderą tej firmy to dla mnie olbrzymie wyróżnienie.

- Nie kryjesz tego, że jesteś kibicem FC Barcelony. To było pomocne podczas prac nad książką czy wręcz przeciwnie - przeszkadzało?

Fakt, że jestem kibicem FC Barcelony i mogę identyfikować się z jej historią, tożsamością i filozofią to dla mnie powód do dumy. Trochę na marginesie muszę przyznać, że kiedy wybieramy się ze znajomymi na wspólne oglądanie meczu do restauracji czy pubu i zakładam koszulkę „Blaugrany”, to czuję się wyjątkowo. Te barwy zobowiązują. Zawsze wtedy staram się zachowywać nienagannie – szanować rywala, nie wdawać się w polemiki z kibicami innych drużyn, nie reagować przesadnie impulsywnie, emocjonalnie. Barca nakazuje pewne normy etyczne. Żeby właściwie reprezentować „Blaugranę” oraz jej zbiór wartości, należy na to zasłużyć i postępować odpowiedzialnie.

- Pytam o to, gdyż czytając biografię Carlesa Puyola "Kapitan o sercu w kolorze blaugrana", którą napisał Ziemowit Ochapski, nie mogłem oprzeć się wrażeniu, że autor był mocno subiektywny w ocenie osiągnięć tego piłkarza. Starałeś się jakoś dystansować od swojej osobistej sympatii do klubu i opisywanego zawodnika?

Na to pytanie wolę odpowiedzieć słowami Joanny Miki-Orządały, która dokonała korekty książki. W naszej wewnętrznej korespondencji napisała mniej więcej: „zacna rzecz, napisana z głową i sercem. Bez infantylnych upiększeń i tendencji, właściwej zachodnim dziennikarzom, do przedstawiania sportowca jako rumianego członka dwunastoosobowego boysbandu. Styl jest bardzo dojrzały, poważny, oparty na długich zdaniach. To będzie wspaniała, gęsta lektura”. Mam nadzieję, że Joanna nie obrazi się, że przytoczyłem jej słowa.

- W opisie książki można znaleźć informację, że biografia jest "napisana z prawdziwą pasją, z miłości do katalońskiego klubu". To książka kierowana wyłącznie do fanów FC Barcelony?

W książce „Gerard Pique. Urodzony na Camp Nou” ukazałem przede wszystkim prawdziwe oblicze „Geriego”. Fakt, że jest to mój ulubiony piłkarz Barcy, nie sprawił, iż skupiłem swoją uwagę jedynie na blaskach Pique, zapominając o oczywistych cieniach. Nie jest to lukrowana laurka, pieśń pochwalna czy też jubileuszowa laudacja. Postawiłem raczej na merytoryczny, rzetelny opis najważniejszych i najciekawszych wydarzeń z życia Katalończyka. Jeśli ktoś interesuje się futbolem, a niekoniecznie sympatyzuje z Barcą, śmiało może sięgnąć po tę książkę, ponieważ znajdzie w niej informacje dotyczące jednego z najwybitniejszych piłkarzy naszych czasów. Ponadto, "Gerard Pique. Urodzony na Camp Nou" nie jest opowieścią dotyczącą wyłącznie Gerarda. To nieco romantyczna, nastrojowa opowieść o miłości do barw, wartościach, którym należy się bezwarunkowa lojalność, a także o młodzieńczych marzeniach, które mogły, ale przecież nie musiały się spełnić. W pewnych miejscach tej opowieści brakuje harmonii, porządku, w innych poruszam tematy, które nie mają znaczenia w kontekście życia Pique. Pozwalam sobie na dygresje związane z kulturą, ludźmi, językiem czy kuchnią Katalonii, którą, tak jak Barcę, pokochałem bez reszty.

- Jesteś młodym dziennikarzem, który pracuje w dodatku głównie w telewizji, nie w prasie czy portalu. Nie miałeś obaw, czy podołasz zadaniu napisania książki?

Nie zastanawiałem się nad tym. Gdy tylko pojawiła się możliwość przygotowania biografii Gerarda, natychmiast zabrałem się do pracy. Jestem dziennikarzem z 13-letni stażem, pracowałem w mediach lokalnych i ogólnopolskich. Jestem zaprawionych w bojach na każdym froncie, od prasowego poczynając, przez radiowy i telewizyjny, a na internetowym skończywszy. Na antenie telewizji Sportklub Polska skomentowałem blisko 500 meczów z udziałem najlepszych drużyn świata. Wydaje mi się, że to wystarczający dorobek zawodowy.

- Jaka była najtrudniejsza część prac nad książką?

Zebranie informacji nieoficjalnych, zakulisowych, trudno dostępnych. Sam proces pisania nie stanowił przeszkody, głównie ze względu na fakt, że w jakimś sensie to serce dyktowało mi kolejne wersy. Zasiadałem przed komputerem i w muzycznym towarzystwie katalońskiego barda, Lluisa Llacha, pisałem o ulubionym piłkarzu, występującym na co dzień w ulubionym klubie. Z łatwością mogę sobie wyobrazić dużo trudniejszą sytuację.

- Podczas pisania starałeś się wzorować na jakimś autorze? Czerpałeś pomysły z innych biografii, które przeczytałeś?

Pewnie nie dało się od tego uciec, głównie ze względu na charakter publikacji czy też możliwości logistyczne. Nie chcę jednak kontrastywnie zestawiać swojej książki z innymi pozycjami tej kategorii. Nie szukałem kopii czy kalek, byłem wierny przede wszystkim sobie i swoim przekonaniom, co jest dla mnie niezwykle istotne. Andy Warhol powiedział kiedyś: „Wierzę w dyskretne oświetlenie i specjalne lustra”. Ja wierzę w idee, zasady, pasję, zaangażowanie i profesjonalizm. 

- W opisie publikacji znaleźć można informację, że w jej tworzeniu pomagali Graham Hunter i Jimmy Burns. Jak wyglądała pomoc z ich strony?

Przede wszystkim przygotowali wstęp i posłowie. Muszę powiedzieć, że dla mnie to wielki zaszczyt, że tak szanowane w świecie mediów i literatury sportowej postaci, ozdobiły swoimi słowami książkę mojego autorstwa. Jestem za to wdzięczny, tak wyżej wymienionym, jak i wydawnictwu SQN.

- Gdybyś miał znaleźć jeden, najważniejszy powód, dla którego warto sięgnąć po książkę "Gerard Pique. Urodzony na Camp Nou", to co by to było?

Sama osoba Gerarda. Pique jest fascynujący ze względu na pochodzenie, przywiązanie do FC Barcelony, identyfikację z miastem i regionem, czy też przebieg kariery piłkarskiej i osiągnięte sukcesy. W przygotowanie jego biografii zaangażowałem całą swoją pasję, wiedzę, praktykę oraz zdolności dziennikarskie. Woody Allen powiedział kiedyś: „Nie chcę żyć w swoich dziełach”. Ja jestem w tej książce, w całości, bez reszty.

- Jako dziennikarzowi sportowemu z pewnością nie są Ci obce inne książki o sporcie. Mógłbyś polecić jakąś pozycję z tych, które ostatnio przeczytałeś?

Prawdę mówiąc, czytałem kilka książek sportowych, ale żadnej w ostatnim czasie. Zawężanie spektrum poglądów do ściśle określonej dziedziny jest wsteczne, autodestrukcyjne. Warto czytać, słuchać i oglądać niemal wszystko, nakładając na otaczający nas zalew treści filtr przyzwoitości, czystości językowej, dbałości o szeroko pojętą estetykę. Zamykanie się w słownictwie „Przeglądu Sportowego” czy biografii sportowych jest niewłaściwe. Na co dzień tak intensywnie zajmuję się futbolem czy sportem, że w wolnych chwilach sięgam po pozycje literackie, teatralne i kinowe o charakterze zupełnie niepiłkarskim. Marse, Rodoreda czy Laforet to doskonała odtrutka, antyseptyk.

- Literacki debiut już za Tobą. Marzy Ci się kolejna książka? Jeśli tak, to jaka?

Moje plany związane z zawodową aktywnością są heterogeniczne, niejednolite. Lubię wykraczać poza pewne normy. One są po to, aby porządkować ten przedziwny, niespójny świat, a wycieczki poza nie, poza stereotypy, przyjęte standardy są dla mnie poszukiwaniem obszaru jakieś wolności, suwerenności. Muszę podkreślić, że wydając biografię Pique, nie mogę powiedzieć: „Spełniłem swoje marzenie”. Bo ja nigdy o tym nie marzyłem, nawet nie przyszło mi to do głowy. To coś, co znacząco wykracza poza moje wyobrażenia, które przyjąłem przed trzynastoma laty, kiedy zaczynałem swoją przygodę z dziennikarstwem sportowym. Jestem bardzo wdzięczny tym, którzy umożliwili mi wczesny start, pomagali mi, wspierali. Już zawsze będę ich dłużnikiem. Następna książka? Mamy z wydawnictwem SQN pewien projekt, ale nie czuję się upoważniony do mówienia o tym w tej chwili. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz