Siódme Letnie Igrzyska Olimpijskie w Antwerpii odbyły się
101 lat temu. Miały one być pierwszą szansą na występ dla naszych olimpijczyków
pod biało-czerwoną flagą, jednak z powodu wojny prowadzonej przez Polskę z
Rosją Radziecką, Polski Komitet Igrzysk Olimpijskich podjął decyzję o wycofaniu
naszych sportowców z rywalizacji. Europa po wojnie była biedna i raczej mało
kto myślał o sporcie, ale na szczęście Belgii udało się zorganizować tę imprezę
na całkiem wysokim poziomie.
Panowie Daniel Grinberg i Adam Parczewski nie pozwalają o sobie
zapomnieć. Właśnie wypuścili na rynek szósty już tom olimpijskiej historii lekkoatletyki zatytułowany „Igrzyska lekkoatletów. Antwerpia 1920”. Po
obszernym dziele, jakim był tom piąty opisujący igrzyska olimpijskie z roku
1912, które odbyły się w Sztokholmie, teraz autorom przyszło się zmierzyć z
nieco trudniejszym zadaniem, bowiem nie wiedzieć czemu z belgijskich igrzysk
zachowało się niewiele materiałów, nie tylko pisanych, ale również filmowych i
dźwiękowych. Tym bardziej autorom należą się wielkie brawa, że podołali temu
zadaniu i odtworzyli olimpijską rywalizację z dużą dokładnością, a efektem ich
pracy jest kolejna bardzo udana książka. Mimo mniejszej niż zwykle dostępności
materiałów źródłowych z samych igrzysk, autorzy wypuścili na rynek ponad
czterystustronicową publikację.
Szerokie tło historyczno-polityczne
Czy warto nabyć tę książkę? Jeśli ktoś lubi literaturę
historyczną, szuka faktów a nie mitów, a do tego jest fanem lekkoatletyki,
to na to pytanie może odpowiedzieć tylko twierdząco. Tak jak w poprzednich tomach cyklu, „Antwerpia
1920” rozpoczyna się od rozdziału zatytułowanego „Kapsuła czasu”. Tym razem
rozdział ten jest monstrualnych rozmiarów i liczy ponad 80 stron. Stało się
tak, gdyż autorzy postanowili przybliżyć czytelnikowi wydarzenia historyczne z
Polski i ze świata, jakie miały miejsce w latach 1912-1919, czyli między
Sztokholmem a Antwerpią. Pozwala to czytelnikowi zorientować się, jak wyglądała
sytuacja na świecie w tamtych czasach i w jakich okolicznościach politycznych
odbywały się siódme igrzyska olimpijskie. Autorzy opisali w pigułce, a
właściwie w wielkiej pigule, wydarzenia historyczne, te oczywiste, a także te
nie do końca poprawne politycznie. Mam na myśli część poświęconą Polsce. Kilka
faktów mocno mnie zaskoczyło i zapewniam, że o wielu wspomnianych tam
wydarzeniach nie uczą się w szkołach. Jeśli miałbym się do czegoś
przyczepić, to do rozmiarów tego rozdziału. Będąc w połowie lektury, czytelnikowi daty i wydarzenia mieszają się jak warzywa w garnku z zupą i ciężko je zapamiętać. Gdyby było o połowę krócej, z całą pewnością byłoby
ciekawiej, a tak trochę wieje nudą.
Pionierzy, którzy opisali przygotowania do igrzysk szóstej olimpiady
Drugi rozdział poświęcony jest członkom MKOL, którzy
dołączyli do komitetu w latach 1912-1919, oraz szeregowi decyzji, jakie komitet
podjął w tamtym czasie. Następnie autorzy zrobili coś, z czym nigdy wcześniej się nie spotkałem w żadnej publikacji dotyczącej historii igrzysk olimpijskich: opisali przygotowania do igrzysk szóstej olimpiady oraz omówili lekkoatletyczne
sezony szóstej i siódmej olimpiady! W publikacjach innych autorów, w momencie, gdy omówione zostały igrzyska w Sztokholmie, mamy zwykle płynne przejście z
piątych do siódmych igrzysk. Tutaj jest inaczej i za to uwielbiamy ten cykl. To jest coś, czego mnie jako kibicowi zawsze brakowało. Mieliśmy bowiem dotychczas ośmioletnią
dziurę pomiędzy Sztokholmem a Antwerpią, tak jakby żaden sportowiec w tamtym
czasie nie startował. Autorzy cyklu znakomicie wypełnili tę lukę! Po szczegółowym i bardzo ciekawym opisie przygotowań do
igrzysk w Antwerpii, Grinberg i Parczewski przechodzą do tego, na
co czeka każdy kibic, czyli szczegółowego opisu wszystkich konkurencji lekkoatletycznych,
jakie odbyły się na stadionie olimpijskim. Mimo skąpych materiałów źródłowych, autorom udało się to doskonale i były momenty, gdy można było poczuć się tak, jakby samemu siedziało się na stadionie podczas rywalizacji decydującej o medalach.
Bez mitów powielanych przez lata
Co wyróżnia ten tom od poprzednich? To, że wreszcie autorzy
wyeliminowali zdecydowaną większość czeskich błędów, drobnych potknięć
językowych oraz nieprawdziwych dat urodzin lub śmierci sportowców. Dzięki temu pozycję „Antwerpia 1920” czyta się znakomicie. Zdjęcia ze stadionu olimpijskiego, mimo
że już nie tak liczne jak z poprzednich igrzysk, mocno wzbogacają przekaz i
znakomicie komponują się z tekstem. Uważam, że nie tylko zapalony kibic
lekkoatletyczny, ale i każdy redaktor sportowy zajmujący się lekkoatletyką, powinien sięgnąć po tę pozycję, bo można się z niej bardzo wiele dowiedzieć. Po
lekturze znowu uzmysławiamy sobie, że o igrzyskach w Antwerpii nie wiedzieliśmy praktycznie nic. We wstępie autorzy poinformowali, że kończy się
powoli nakład poprzednich tomów więc trzeba się spieszyć jeśli chce się być na
bieżąco z serią. Nie wiem, czy będą one wznawiane. Mam nadzieję, że tak, bo liczę, iż pojawią się kolejne wydania poprzednich tomów z poprawionymi błędami. Ja
książkę bardzo polecam, ale zastrzegam, że jeśli ktoś lubi słuchać legend
olimpijskich, ciekawych, ale nie mających wiele wspólnego z prawdą, które przez
lata były powtarzane przez wielu dziennikarzy sportowych, to w publikacji panów Daniela i Adama tego nie dostanie. Tutaj są tylko fakty, a nie mity. I właśnie dlatego warto
po tę książkę sięgnąć.
CZYTAJ TAKŻE:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz