Strony

wtorek, 11 września 2018

„Strażniczka gór”. Biografia Królowej Himalajów (+WIDEO)

To nie tylko biografia jednej z najciekawszych i najsłynniejszych postaci w górskim środowisku. Książka „Elizabeth Hawley. Strażniczka gór” to opowieść o polityce, podróżach, słynnych wspinaczach i ich wyczynach, kobiecej sile i ewolucji himalaizmu. Ta lektura zadowoli nie tylko tych, którzy lubią czytać o wyprawach na ośmiotysięczniki, ale także każdego, kto poprzez literaturę lubi odkrywać świat.

Najnowsza górska propozycja Wydawnictwa Agora różni się od jego poprzednich pozycji. Biografia Elizabeth Hawley pokazuje bowiem środowisko himalajskie z zupełnie nowej perspektywy. O ile wcześniej czytelnicy wielokrotnie dzięki wspomnieniom wspinaczy mieli okazję poznać szczegóły wypraw z punktu widzenia ich uczestników, teraz mogą zobaczyć je przez pryzmat życiorysu kogoś, kto przez dziesiątki lat je dokumentował. Amerykanka, która przez Bernadette McDonald została obrana na bohaterkę książki, niemal do końca swoich dni (skończyła z pracą niecałe dwa lata przed śmiercią, która nastąpiła w styczniu tego roku) skrzętnie zapisywała osiągnięcia himalaistów, weryfikując prawdziwość ich relacji i demaskując niektóre oszustwa. Hawley znała niemal wszystkich legendarnych wspinaczy, począwszy od Edmunda Hillary’ego, który dokonał pierwszego wejścia na Mount Everest w 1953 roku, przez Reinholda Messnera i Jerzego Kukuczkę, którzy rywalizowali ze sobą w latach 80., a na Denisie Urubce kończąc. Niektórych lubiła szczególnie, za innymi nie przepadała, ale doceniała ich osiągnięcia, wyczyny innych wręcz bagatelizowała. Każde wejście było jednak przez nią skrzętnie notowane, weryfikowane, a następnie podawane do publicznej wiadomości jeszcze w czasach, gdy powszechny Internet jawił się jako utopia. „Strażniczka gór” nie jest jednak tylko opowieścią o pracy tytułowej bohaterki. To także całkiem ciekawy życiorys kobiety, która porzuciła Nowy Jork i w Katmandu znalazła swój drugi dom.

Reportaż, biografia, opowieść
Książkę można podzielić na trzy różne części. Pierwsza z nich to kilka rozdziałów poświęconych temu, jak w ogóle doszło do powstania książki. Bernadette McDonald opisuje okoliczności, w których poznała główną bohaterkę, dzieląc się swoimi obawami (większość rozmówców przestrzegała ją przed możliwym szorstkim przyjęciem, które jednak nie miało miejsca). Następnie autorka ciekawie charakteryzuje kobietę, którą poznała w 2004 roku, gdy przyjechała rozmawiać z nią na temat jej życia i pracy. Kanadyjska pisarka przekonuje, że poznała nieznoszącą sprzeciwu i pewną siebie starszą panią, która nie potrafi gotować, jeździ „garbusem”, a jej plan dnia przebiega według ściśle określonego planu. Mimo zaawansowanego wieku, 81-letnia wtedy Hawley pełna była wigoru i zapału do pracy, co przełożyło się na dziesięć intensywnych dni prac nad biografią. W pierwszej części „Strażniczka gór” jest więc ciekawą reporterską opowieścią o kulisach powstawania książki, dzięki której czytelnik może poznać bliżej zwyczaje i zachowania głównej bohaterki.

Druga, znacznie obszerniejsza część biografii, to opis drogi Elizabeth Hawley do Katmandu. Co zdecydowało, że młoda kobieta zamarzyła o przeprowadzce do dalekiego Nepalu? McDonald pisze o przełomowym momencie, jakim była dwuletnia podróż po świecie w latach 50., która ukierunkowała przyszłą kronikarkę na resztę życia. Hawley odwiedziła wiele krajów, m.in. Polskę, gdzie warszawiacy przekonywali ją, że najlepszym miejscem do zobaczenia miasta jest Pałac Kultury, gdyż to jedyny budynek w stolicy, z którego nie widać… Pałacu Kultury. W innych, bardziej egzotycznych zakątkach (Turcja, Izrael, Iran, kraje arabskie, Azja), na Amerykankę czekały niezwykłe przygody. W Nepalu trafiła akurat na okres przemian, które doprowadziły do pierwszych wyborów parlamentarnych. Hawley opisywała ja dla „New York Timesa”, którego została tymczasową korespondentką. Po powrocie do Stanów Zjednoczonych zrozumiała, że chciałaby zamieszkać w „prawdziwym świecie”. Stąd jej decyzja o wyjeździe do Nepalu na stałe (poparta też argumentami o tanim życiu na miejscu, które pozwalało jej egzystować na wysokim poziomie). Elizabeth próbowała znaleźć pracę, która pozwoli jej funkcjonować w Katmandu, ale nie było jej łatwo się przebić (nie bez znaczenia pozostawał fakt, że była kobietą). W 1960 roku wywalczyła pracę w roli korespondenta „Timesa”, dwa lata później zaczęła pracować dla agencji Reutersa. To wtedy zaczęła m.in. relacjonować himalajskie wyprawy (jej raport z pierwszej amerykańskiej ekspedycji na Mount Everest trafił na biurko samego prezydenta Kennedy’ego), co doprowadziło do założenia Himalayan Database. Do tego momentu „Strażniczka gór” jawi się jako pozycja po części podróżnicza, w dużej mierze biograficzna, a nawet historyczna. To ciekawa opowieść o zmieniającym się świecie w okresie tuż po zakończeniu II wojny światowej, z wieloma pobocznymi wątkami, takimi jak przemiany polityczne w Nepalu czy rozwój komercyjnych wypraw w Himalaje.

Himalajskie anegdoty
Ostatnią, najbardziej obszerną częścią książki, są rozdziały poświęcone himalaistom, słynnym wyprawom i wszystkiemu, co w życiu Hawley działo się mniej więcej po 40. roku życia. To wszystko jest oczywiście związane z tą częścią życiorysu Amerykanki, którą poświęciła niemal w całości himalaizmowi. Z książki można się dowiedzieć, że mimo udokumentowania tysięcy wypraw, Elizabeth sama nigdy nie była w bazie pod Mount Everestem. McDonald, opisując kolejne lata pracy swojej bohaterki, serwuje wiele anegdot. Jest relacja z wizyty w Nepalu królowej Elżbiety (świetna historia z kłaniającymi się słoniami), są anegdoty i oceny poszczególnych himalaistów, słynnych wejść i wielkich dramatów. Jest charakterystyka gwiazd himalaizmu oczami Hawley (uwielbienie dla Hillary’ego, nić porozumienia z Messnerem, podziw dla Słowaka Humara), są najsłynniejsze oszustwa (wejście na Jannu i Lhotse Słowaka Cesena). Książka pokazuje więc dobrze znane wydarzenia z zupełnie nowej perspektywy, ukazuje tajniki pracy Amerykanki i to, jak dochodziła do prawdy, co często nie podobało się himalaistom. Niewątpliwym plusem „Strażniczki gór” jest fakt, że pisana jest ona w trzeciej osobie, a McDonald nie unika opinii nieprzychylnych głównej bohaterce. Autorka cytuje chociażby krytyczne głosy mówiące o tym, że Hawley nie rozgraniczała wypraw komercyjnych i profesjonalnych, ceniła przede wszystkim wejścia nowymi, trudnymi drogami, deprecjonując rekordy czy zdobywanie gór przez niepełnosprawnych, co uważała za robione na pokaz. W książce czytelnicy znajdą też wiele wątków polskich, którym warto poświęcić osobny akapit.

O wizycie w Warszawie lat 50. już wspominałem. „Strażniczka gór” zawiera jeszcze jeden pozahimalajski wątek polski. Gdy Hawley była konsulem honorowym Nowej Zelandii, do konsulatu zgłosił się człowiek z paszportem z tego kraju, mający kłopoty z policją. Okazało się, że był to Polak… wywożący z Nepalu narkotyki, który kupił dokument z obywatelstwem w Singapurze. Oprócz tej pobocznej, niezbyt przyjaznej nam historii w biografii nie brakuje pozytywnych akapitów poświęconych Polakom. Najwięcej dotyczy oczywiście wyczynów Jerzego Kukuczki, którego rywalizację z Messnerem Hawley określała „wyścigiem koni”. McDonald pisze, że mimo bariery językowej Amerykanka świetnie dogadywała się z naszym himalaistą, ceniąc go za zdobywanie ośmiotysięczników zimą i upór w dążeniu do celu. Bardzo ceniła również Wandę Rutkiewicz, choć, jak przeczytać można w książce ta „wolno się wspinała”. W publikacji dokładnie przedstawione zostały okoliczności zaginięcia Polki, rozwiane zostały też pogłoski o rzekomym romansie głównej bohaterki z Andrzejem Zawadą (Hawley stanowczo zaprzecza, zaznaczając jedynie, że ze względu na to, iż był kierownikiem wielu polskich wypraw, miała z nim najlepszy kontakt). Te wszystkie smaczki umilają czytanie, a podobnych historii, dotyczących himalaistów innych narodowości, w „Strażniczce gór” nie brakuje.

Wyjątkowa historia
Historia życia Elizabeth Hawley była niezwykle wielowątkowa i obszerna. Nic dziwnego, że to gotowy przepis na dobrą książkę i taką właśnie okazała się „Strażniczka gór”. Może publikacja nie zapewnia tak wartkiej akcji jak wspomnienia himalaistów, a kilka politycznych czy historycznych wątków może znużyć osoby chcące dowiedzieć się czegoś głównie na temat wspinaczki, ale całość wypadła niezwykle okazale. Ta biografia pozwala jeszcze raz prześledzić wszystkie najważniejsze wyczyny w historii himalaizmu z punktu widzenia osoby przez kilkadziesiąt lat będącej na miejscu w Katmandu, rozmawiającej z wszystkimi niemal zdobywcami ośmiotysięczników i mogących na ich temat powiedzieć znacznie więcej niż inni. To wszystko sprawia, że najnowsza propozycja Wydawnictwa Agora jest ciekawą alternatywą nie tylko dla osób gustujących w górskich lekturach, ale też czytelniczek szukających inspirujących historii silnych kobiet czy tych, którzy chcieliby dowiedzieć się czegoś więcej na temat Nepalu.


CZYTAJ TAKŻE:

2 komentarze:

  1. Na pewno ta książka znajdzie się w mojej kolekcji, uwielbiam czytać o górach, szczególnie biografie i mam już kilka takich w swojej kolekcji :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Dla mnie ta książka to absolutny must-have ;)

    OdpowiedzUsuń