Pierwszą książką – „Srebrni chłopcy Zagórskiego” – Marek i Łukasz
Ceglińscy zawiesili sobie poprzeczkę bardzo wysoko. Genialna pod względem
reporterskim publikacja zapewniła im uznanie czytelników, ale też zaostrzyła
apetyty. Ich najnowsze dzieło w mojej ocenie nie jest aż tak znakomite jak
poprzedniczka, ale to wciąż lektura z najwyższej półki. Dla fanów koszykówki i
historii sportu „Zieloni Kanonierzy” to zdecydowanie książka z gatunku „must
read”.
Książka została wydana z okazji
100-lecia Legii i 60. rocznicy pierwszego mistrzostwa Polski zdobytego przez
koszykarską sekcję tego klubu. Jak się łatwo domyślić, opowiada o historii
basketu pod znakiem „eLki”. To zasadnicza różnica w porównaniu ze „Srebrnymi
chłopcami Zagórskiego” - ramy czasowe
opowieści są tutaj znacznie szersze i obejmują niemal 90 lat. W poprzedniej
książce głównym opisywanym wydarzeniem były rozgrywane we Wrocławiu w 1963 roku
mistrzostwa Europy, w których reprezentacja Polski zajęła drugie miejsce. „Zieloni
Kanonierzy” są pozycją znacznie szerszą, a do tego wydawnictwem oficjalnym,
które ukazało się na rynku we współpracy z klubem. To niejako narzuciło autorom
konieczność choć cząstkowego opisania całych dziejów sekcji koszykarskiej
Legii. Publikacja zaczyna się więc od rozdziału poświęconego początkom
legijnego basketu jeszcze przed wojną (w większości w oparciu o materiały
prasowe), potem traktuje o złotym okresie największych sukcesów w latach 50. i 60.
(główna i najobszerniejsza część książki), by następnie przedstawić powolny
spadek sportowej jakości sekcji i jej reaktywację w ostatnich latach.
Legia to ludzie
Na szczęście oficjalność
publikacji nie ma wielkiego wpływu na jej jakość. Widać, że autorzy dostali
swobodę w pisaniu, bo książka przedstawia dzieje koszykarskiej Legii nie w
formie opisów meczów, statystyk i tabel, ale poprzez ukazanie historii
najważniejszych zawodników. To właśnie dzięki temu pozycja „Srebrni chłopcy
Zagórskiego” była tak wyjątkowa – mimo że traktowała o odległych czasach, losy
reprezentantów zostały przedstawione w niej niezwykle ciekawie i stanowiły
największą wartość publikacji. Podobnie jest z „Zielonymi Kanonierami”, którzy
w większości stanowią opowieść o gwiazdach Legii i tym, co je spotkało w życiu.
Mamy całe rozdziały poświęcone Andrzejowi Pstrokońskiemu, Januszowi
Wichowskiemu, Edwardowi Jurkiewiczowi, Włodzimierzowi Tramsowi, Marcinowi
Michalskiemu czy Władysławowi Pawlakowi. W pozostałych rozdziałach przybliżone
zostały sylwetki innych legionistów. To właśnie największa wartość książki.
Można nie znać tych postaci, można nie interesować się w ogóle koszykówką, a
fragmenty te i tak zainteresują każdego czytelnika. Bo pomimo że przedstawiają życie koszykarzy, to jednak ukazują ich „ludzką” stronę, a autorzy w kreśleniu
portretów wykazują się znakomitym warsztatem reporterskim i wyczuciem.
Mamy więc kapitalnie opisaną
historię trenera Legii, Władysława Maleszewskiego, z arcyciekawymi wątkami
wojennymi, chociażby zdjęciem z Hitlerem jego żony, lekkoatletki Marii
Kwaśniewskiej. Są świetne anegdoty o Pstrokońskim, na przykład ta o wizycie po
latach w cukierni, gdzie za młodu wyciągał z kolegami pączki spod szyby, gdy
tylko ekspedientka nie patrzyła. Jest niesamowita historia Jurkiewicza, tytana
pracy i człowieka określanego mianem „największych rąk ligi”, są interesujące
wątki ówczesnych „celebrytów”: Tramsa i Wichowskiego, którzy obracali się w
towarzystwie warszawskich aktorów i piosenkarzy, są opowieści tragiczne, jak ta
o śmiertelnym wypadku Marka Sobczyńskiego, są wzruszające, jak słowa żony
Janusza Wichowskiego o odejściu legendy polskiej koszykówki w 2013 roku. To
wszystko przywołuje na myśl „Srebrnych chłopców Zagórskiego” i zawarte tam
ludzkie losy. W „Zielonych Kanonierach” autorzy ponownie wspięli się na wyżyny
dziennikarstwa, kreśląc sylwetki bohaterów książki na podstawie setek rozmów i
kapitalnie dobierając informacje. Tego właśnie spodziewałem się po „Zielonych
Kanonierach” i to dostałem, będąc absolutnie zachwyconym tymi fragmentami.
Gwiazdy NBA i Real Madryt
„Zieloni Kanonierzy” to jednak nie
tylko historie pojedynczych osób, ale też okoliczności najważniejszych wydarzeń
w dziejach koszykarskiej sekcji Legii. W książce czytelnik znajdzie cały
rozdział poświęcony wizycie gwiazd NBA w Polsce w 1964 roku (świetny!), jest
też bardzo ciekawa część o rywalizacji legionistów z Realem Madryt, czołowym
europejskich klubem wzmocnionym zawodnikami pochodzenia amerykańskiego. Tutaj
ponownie autorzy wykazali się znakomitym warsztatem, sprawiając, że te
fragmenty z powodzeniem mogłyby stanowić odrębne reportaże. Okoliczności tych
wydarzeń zostały przedstawione równie ciekawie jak kulisy organizacji
mistrzostw Europy w „Srebrnych chłopcach Zagórskiego”. Na korzyść pierwszej
książki przemawia jednak fakt, że tych kapitalnych fragmentów było tam po prostu
więcej i niemal wszystkie czytałem z wypiekami na twarzy. W „Zielonych
Kanonierach” kilka rozdziałów nie było dla mnie aż interesujących. Początki
sekcji, część poświęcona hali przy 29 listopada czy ostatnie kilkadziesiąt
stron, na których autorzy przybliżają chude lata klubu po transformacji
ustrojowej w Polsce i powrót na zaplecze elity, bardziej niż do przeciętnego
czytelnika kierowane są do fanów Legii.
Właśnie dlatego najnowszą książkę
Marka i Łukasza Ceglińskich oceniłbym nieco niżej ich literacki debiut. Zdaję
sobie jednak sprawę, że o ile przy pisaniu książki o reprezentacji Polski
prowadzonej przez Witolda Zagórskiego mieli pełną swobodę, tutaj byli trochę
ograniczeni faktem, że „Zieloni Kanonierzy” mieli być w zamyśle publikacją
całościową, jubileuszową. Oprócz złotego okresu w latach 50. i 60. autorzy
musieli opisać też losy „Wojskowych” w czasach, które nie obfitowały w tak
wielkie sukcesy. Nie oznacza to oczywiście, że rozdziałom poświęconym ostatnim
kilkunastu latom czegoś brakuje – stoją one na wysokim reporterskim poziomie i
są napisane w podobnym stylu co poprzednie. Dla czytelnika niebędącego kibicem
Legii ciekawsze są jednak opisy okoliczności starć w europejskich pucharach czy
rywalizacja z gwiazdami NBA, Billem Russellem czy Bobem Cousym, niż czytanie o
próbach ratowania klubu na początku XXI wieku. Właśnie dlatego „Srebrni chłopcy
Zagórskiego” zostawili po sobie trochę lepsze wrażenie, przynajmniej takie jest
moje odczucie.
Dla fanów Legii, historii sportu i dobrych reportaży sportowych
Mimo tych mankamentów, „Zieloni
Kanonierzy” całościowo wypadają lepiej niż bardzo dobrze. Dla fanów Legii,
koszykówki, historii sportu czy dobrych reportaży sportowych, powinna być to
lektura obowiązkowa. Warto podkreślić, że Ceglińscy w książce nie próbują
pomijać faktów, które stawiają klub w nie najlepszym świetle. W publikacji
jasno zaznaczono, jak sekcja basketu stała się najlepsza w Polsce: „Władze CWKS
postanowiły uczynić z klubu organizację prawdziwie centralną. Zarządzono nabór
do wojska czołowych sportowców z terenu całego kraju, nie tylko stolicy”,
przeczytać można na pierwszych stronach w odniesieniu do wydarzeń z roku 1950.
Każdy, kto choć trochę interesuje się historią sportu, doskonale zdaje sobie
sprawę, że właśnie w ten sposób Legia budowała swoją sportową potęgę. Ten
zarzut często wytykają „Wojskowym” fani innych klubów i jest to coś, o czym
legioniści pewnie woleliby zapomnieć. Tym bardziej należy docenić fakt, że taka
informacja nie została pominięta w oficjalnym wydawnictwie.
Na koniec kilka słów o trzecim
autorze książki, Dariuszu Pawłowskim. To były zawodnik Legii i człowiek, bez
którego ta publikacja w ogóle by nie powstała. To właśnie w jego głowie zrodził
się pomysł na „Zielonych Kanonierów”, zrealizowany dzięki pomocy Ceglińskich.
Warto docenić jego wkład i chęć ocalenia od zapomnienia historii koszykarskiej
Legii. Zwłaszcza, że książka została wydana naprawdę pięknie – w twardej oprawie,
na wysokiej jakości papierze, w kolorze. Całość ozdobiona jest mnóstwem archiwalnych
zdjęć pochodzących od fotoreporterów, ale też z prywatnych archiwów bohaterów
publikacji. To kolejny argument za sięgnięciem po tę pozycję – oferuje ona coś
nie tylko dla wyobraźni, ale i oka. Ludzie związani z Legią po raz kolejny
udowodnili, że jeśli chodzi o upamiętnianie historii klubu, są w absolutnej
polskiej czołówce. Wybierając do opisania dziejów sekcji koszykarskiej Marka i
Łukasza Ceglińskich, nie mogli trafić lepiej.
CZYTAJ TAKŻE:
Kawał historii, bez dwóch zdań...
OdpowiedzUsuńFajnie, że są ludzie, którzy o tę historię dbają. ;)
UsuńPrzeczytałem tą książkę dwa razy i za każdym razem bardzo mi się podobała.
OdpowiedzUsuńMoim zdaniem takie coś powinno czytać bardzo dużo osób.Takie jest moje skromne zdanie na ten cały temat.
OdpowiedzUsuńOd kilku miesięcy współpracuje z firmą Karaczany .Ta firma naprawdę zlecenie wykonuje bardzo profesjonalnie. Teraz jest bardzo trudno o taką dobrą firmę jak ta.
OdpowiedzUsuńSuper, dobrze, że ta historia została przytoczona. Legia Warszawa i jego historia z Bemowa :)
OdpowiedzUsuńTa historia na pewno jest bardzo ciekawa. Każdego kibica na pewno to zainteresuje.
OdpowiedzUsuńBardzo interesujący to jest blog. Z tego blogu na pewno można się dużo dowiedzieć.
OdpowiedzUsuńKumplowi pokaże ten blog. Może jego ten blog zainteresuje.
OdpowiedzUsuń