Zwięzła, treściwa, konkretna. Takimi słowami można scharakteryzować
autobiografię Gigiego Buffona „Numer 1”. Książkę o życiu włoskiego golkipera,
którą ten napisał wspólnie z Robertem Perrone, porównać można do emocjonującego
meczu. Takiego z dogrywką i rzutami karnymi, gdyż wprawnemu czytelnikowi nieco
ponad dwie godziny zajmie zapoznanie się z całą lekturą.
Przyznam szczerze, że przed
sięgnięciem po biografię wydaną w Polsce przez Sine Qua Non, uważałem Buffona
za bramkarza dosyć zrównoważonego i spokojnego. Szczególnie na tle innych
sławnych zawodników występujących na tej pozycji, gdyż, jak powszechnie wiadomo,
należą oni najczęściej do najbarwniejszych postaci w drużynie. Wydawało mi się,
że w porównaniu z Oliverem Kahnem, Haraldem Schumacherem czy naszym Arturem
Borucem, golkiper Juventusu Turyn wypada blado i raczej wątpliwe, żeby miał
wiele ciekawego i kontrowersyjnego do przekazania. Książka „Numer 1” pozytywnie
mnie jednak w tym aspekcie zaskoczyła, gdyż okazało się, że z Buffona,
szczególnie w młodości, też było niezłe ziółko. Właśnie dzięki temu, że piłkarz
nie stara się przemilczeć swojego niewłaściwego zachowania, jego autobiografia
nabiera dodatkowej wartości i staje się atrakcyjną lekturą.
„Idź do diabła, panie Buffon!”
Choć książka Włocha nie jest
szczególnie obszerna, zawiera wiele konkretów – anegdot, które czyta się zawsze
z dużym zaciekawieniem. Buffon pisze na przykład o sytuacji, która miała
miejsce podczas mistrzostw świata we Francji w 1998 roku, na które został
powołany jako perspektywiczny bramkarz mający się jak najwięcej nauczyć. Na
jednym z treningów po drugim czy trzecim meczu Italii, coś go zdenerwowało.
Zakomunikował więc selekcjonerowi Cesare Maldiniemu, że nie chce mu się
trenować! Trener nalegał na to, żeby golkiper się rzucał do piłek, ale Buffon ani myślał bronić
strzały kolegów. Kiedy Maldini powiedział mu, że w takim wypadku może iść do
szatni, ten z zadowoleniem wykonał polecenie. Na drugi dzień przeprosił
szkoleniowca za swoje zachowanie, a ten uśmiechnął się tylko i wysłał go do
diabła. Wiedział, że zaledwie 20-letni zawodnik jeszcze dorasta i okazał się
dla niego bardzo wyrozumiały.
Większość podobnych sytuacji,
które opisuje w swojej autobiografii Buffon, miała miejsce w latach jego
młodości. To wiązało się oczywiście z tym, że bramkarz bardzo szybko
zadebiutował w poważnej piłce i błyskawicznie musiał wejść w dorosłe życie. Premierowy
występ w Serie A zaliczył w wieku 17 lat w barwach Parmy. Swoją drogą, z
dołączeniem do pierwszej drużyny tego klubu też wiąże się wiele anegdot, które
opisuje w książce bramkarz. Dość powiedzieć, że za swoje nieodpowiednie
zachowanie i łamanie zakazów trenera Buffon dostawał kolejne kary finansowe, na
które reagował stwierdzeniem: „Dopiszcie mi to do rachunku”, a kiedy jechał z
Parmą na swój debiutancki mecz we włoskiej ekstraklasie, ku przerażeniu kolegów…
zasnął w autokarze. Aż dziw bierze, że z tak niesfornego i buntowniczego
zawodnika wyrósł jeden z najlepszych bramkarzy świata.
Debiut w Serie A autor książki „Numer
1” zaliczył więc, kiedy był jeszcze niedojrzałym młodzieńcem. Nie inaczej było
z pierwszym meczem w seniorskiej reprezentacji Włoch. W 1996 roku Buffon dostał
pierwsze powołanie, a szansę debiutu otrzymał rok później, czyli w wieku 18
lat. Z premierowym spotkaniem też wiąże się ciekawa historia dobrze obrazująca
ówczesne podejście bramkarza do poleceń szkoleniowców, ale nie będę jej już
tutaj przytaczać, żeby nie psuć czytelnikom całej zabawy. To właśnie dzięki
zebraniu na kartkach książki wielu anegdot, autobiografia Buffona wiele zyskuje
na atrakcyjności. Choć często nie stawiają one autora w dobrym świetle,
sprawiają, że nie sposób go nie polubić. Przez te kilka godzin spędzonych z
biografią czytelnik nabiera sympatii do piłkarza dzięki temu, że ten potrafi
przyznać się do błędów i krytycznie ocenić swoje zachowanie z perspektywy
czasu.
„Numer 1” nie jest może aż tak
anegdotyczną i mocną książką jak chociażby „Jak nie zostać profesjonalnym piłkarzem” Paula Mersona. Nie dorównuje też jednej z najlepszych piłkarskich
biografii – pozycji „Ja, Ibra” Zlatana Ibrahimovicia. Nie można jednak
powiedzieć, że książka Buffona jest nieciekawa. Autor zdecydował się po prostu
na przedstawienie swojego życia w telegraficznym skrócie, co wypadło nieźle.
Bramkarz nie rozwodzi się nad każdą kwestią, krótko opisując
najważniejsze momenty w swoim życiu i wplatając w opowieść wiele ciekawych
historii. Jak choćby taką, że już jako piłkarz młodzieżowego zespołu Parmy, Buffon
wymykał się w weekendy z internatu i w roli ultrasa jeździł po całym kraju na
mecze w niższych ligach. Jedno można więc powiedzieć o włoskim bramkarzu – to prawdziwy
futbolowy pasjonat, o czym przekonuje lektura jego wspomnień.
Zagrać w Mönchengladbach
Na początku recenzji wspomniałem
o tym, ze książkę Buffona porównać można do meczu. Rzeczywiście tak jest i nie
chodzi tutaj wyłącznie o fakt, iż na zapoznanie się z lekturą szybko czytającym
osobom wystarczy trochę ponad dwie godziny, czyli mniej więcej tyle, ile trwa
spotkanie z dogrywką i rzutami karnymi. „Numer 1” można bowiem podzielić na
części, które będą odpowiadały fragmentom meczu. Jest więc pierwsza połowa,
czyli opowieść Buffona o młodzieńczych latach, która kończy się w momencie
opisu debiutu w Serie A i reprezentacji Włoch, jest druga część spotkania,
czyli przybliżenie sukcesów i porażek w seniorskiej piłce – mecze z Parmą,
transfer do Juventusu, afera Calciopoli i jej przykre dla „Starej Damy”
następstwa, a także powrót do najwyższej klasy rozgrywkowej. Gdzieś między tym wszystkim także sukcesy
reprezentacyjne z wywalczeniem mistrzostwa świata w 2006 roku na czele.
Dalej mamy dogrywkę, czyli
posłowie Bartłomieja Olka z portalu JuvePoland.com, partnera wydania. Książka
Buffona we Włoszech ukazała się bowiem w 2008 roku i dokładnie 1 sierpnia
tamtego roku włoski golkiper kończy swoją opowieść. Jako że autobiografia do
Polski trafiła po blisko sześciu latach, wymagała uzupełnienia, którym zajął
się wspomniany redaktor, przybliżając, co w tym okresie wydarzyło się w życiu Gigiego.
„Numer 1” zamykają rzuty karne – kilka ciekawych informacji o Buffonie już nie
w formie opisu, a wyliczeń. Można z nich dowiedzieć się między innymi tego, że,
obok przegranego finału Ligi Mistrzów w 2003 roku, czymś, czego najbardziej
żałuje bramkarz, jest porażka z reprezentacją Polski w finałowym spotkaniu mistrzostw
Europy U-15 w 1993 roku. Nieco dalej można znaleźć wzmiankę o tym, że Buffon kiedyś chciałby występować w drużynie Borussii
Mönchengladbach, gdyż… od zawsze intrygowała go nazwa tego niemieckiego klubu,
której nie potrafi poprawnie wymówić.
Emocjonujący mecz z „Numerem 1”
Podsumowując, trzeba przyznać, że
Gigiemu Buffonowi wyszła całkiem niezła autobiografia. Widać, że piłkarzowi w
spisywaniu wspomnień pomagał dziennikarz Roberto Perrone, gdyż każdy z krótkich
rozdziałów rozpoczyna się ciekawe. Na atrakcyjność książki „Numer 1” wpływ ma
przede wszystkim to, że autor zamieszcza w niej wiele anegdot związanych ze
swoim życiem i karierą i nie są to historie mogące zaszkodzić innym, a dotyczące wyłącznie zachowania włoskiego golkipera. Piłkarz jest szczery z czytelnikiem, nie unika
samokrytyki, dzięki czemu zjednuje sobie odbiorców. Te zalety sprawiają, że
autobiografia Buffona będzie z pewnością dobrą lekturą dla wszystkich fanów
piłki nożnej, a dla kibiców Juventusu Turyn to już pozycja obowiązkowa. Kibice „Starej
Damy” mogą być zadowoleni – po autobiografiach Alessandro Del Piero i Antonio Conte, w Polsce
ukazały się wspomnienia kolejnej legendy „Starej Damy”, które, co
najważniejsze, nie rozczarowały. Warto więc sięgnąć po książkę, usiąść wygodnie
w fotelu i rozpocząć mecz z „Numerem 1”.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz