Strony

czwartek, 9 stycznia 2014

„Mało który sportowiec zdecydowałby się na taką spowiedź” – wywiad z Leszkiem Błażyńskim, autorem biografii Wojciecha Fortuny

"Skok do piekła" to druga książka o Wojciechu Fortunie.
Biografia Błażyńskiego zawiera jednak informacje, których
próżno szukać we wspomnieniach skoczka z 2008 roku.
Choć niektórzy odradzali mu pisanie książki, twierdząc, że o Wojciechu Fortunie powiedziano i napisano już wszystko, Leszek Błażyński nie zrażał się tymi opiniami. Dalej zbierał materiały prasowe, zdobywał wypowiedzi różnych skoczków, a także przekonywał do zwierzeń mistrza olimpijskiego z Sapporo. Efektem starań dziennikarza „Przeglądu Sportowego” jest biografia „Skok do piekła” – w zgodnej opinii recenzentów do bólu szczera i wciągająca książka, ujawniająca nieznane dotąd fakty z życia byłego skoczka.

- Dlaczego właśnie Wojciech Fortuna?

Z Wojtkiem znam się od kilku lat. Mimo różnicy wieku szybko znaleźliśmy wspólny język i opowiedział mi w tym okresie sporo ciekawych historii, które nigdzie nie były publikowane. Również jego znajomi wspominali o innych interesujących faktach związanych z życiem byłego skoczka. Czytałem wcześniej wspomnienia Fortuny „Szczęście w powietrzu” i zauważyłem, że w tej publikacji bardzo wiele rzeczy nie zostało opisanych, a jedyny polski mistrz olimpijski w skokach narciarskich wciąż nie ma biografii. W grudniu 2012 roku podczas jednej z telefonicznych rozmów zaczęliśmy dyskutować na ten temat. Wspomniałem o napisaniu książki, a Wojtek błyskawicznie na to przystał. Sam chciał ujawnić kilka rzeczy, które mu przez lata ciążyły. Poza tym, jako stały czytelnik „Przeglądu Sportowego”, już wcześniej twierdził, że podoba mu się mój styl pisania.

- We wspomnianej autobiografii „Szczęście w powietrzu”, która ukazała się w 2008 roku, Fortuna pominął wiele zdarzeń ze swojego życia, przez co książka nie ujawnia o nim całej prawdy. Były skoczek tłumaczył, dlaczego wtedy nie zdecydował się na napisanie bez ogródek o wszystkim?

Dokładnie było to wznowienie „Szczęścia w Powietrzu”, które ukazało się w 2000 roku w Chicago plus krótki epilog. Wydaje mi się, że Fortuna wtedy nie był jeszcze gotowy na to, by opisywać swoje więzienne przeżycia i inne przykre sprawy.

- Jak wyglądała współpraca z Wojciechem Fortuną podczas pisania biografii? Były skoczek był całkowicie szczery i otwarty czy trudno było z niego wydobyć niektóre informacje?

Wojtek nie owija w bawełnę. Jest szczery do bólu. Może dlatego w ostatnich latach telewizja publiczna woli zaprosić do studia linoskoczka, oceniającego próby Kamila Stocha i spółki, niż mistrza olimpijskiego? Były jednak drażliwe tematy, które Fortuna omijał, ale w końcu przekonałem go, że są to istotne sprawy, warte opisania. Znam setki sportowców i mało który z nich zdecydowałby się na taką spowiedź.

- Jak długo trwały prace nad książką?

Dziewięć miesięcy, czyli od stycznia do września 2013 roku.

- Było jakieś założenie, którego ostatecznie nie udało się Panu zrealizować czy wszystko poszło tak, jak Pan zakładał?

Chciałem, aby książka nie była tylko opisem przeżyć Fortuny, ale również pokazała realia lat 70., życia w PRL-u, tego, jak skoki narciarskie były w tamtym okresie niebezpieczne itd. Z opinii czytelników, które docierają do mnie, udało się to zrealizować. Książka ma też przesłanie. To nie jest tylko historia wzlotów i upadków sportowca. W biografii wypowiada się bardzo wiele osób, w tym również zagraniczni mistrzowie skoków: Walter Steiner czy Anton Innauer, ale miało być ich jeszcze więcej. Przykładowo były skoczek Czech Leos Skoda przez pół roku nie potrafił odpowiedzieć na pytania wysłane mailem. Kiedy zadzwoniłem do niego po raz kolejny, zapewnił mnie, że jest właśnie w trakcie odpisywania. Do dzisiaj nie otrzymałem od niego żadnej odpowiedzi.

- Obok opinii wymienionych skoczków, w pozycji "Skok do piekła" znalazły się także wypowiedzi japońskich dziennikarzy. Jak udało się do nich dotrzeć?

Jestem w stałym kontakcie z jednym z japońskich dziennikarzy, który nazywa się Yoichi Miyashita. Poznałem go podczas konkursu Pucharu Świata w skokach. Yoichi to poliglota, wszechstronnie wykształcony człowiek oraz miłośnik... oscypków. Gdy wyjeżdżał z Zakopanego, kupił kilka kilogramów oscypków, korbaczy i innych rodzajów sera, a później napisał artykuł o polskich serach w jednej z japońskich gazet. Pomogłem mu w tym rozmawiając z zakopiańczykami. Również moja żona Sabina przekazała mu kilka informacji na temat naszej kuchni. Z kolei Yoichi przetłumaczył wiele artykułów z japońskich gazet, głównie z dzienników, które ukazały się w 1972 roku podczas igrzysk olimpijskich w Sapporo. Rozmawiał również na temat Fortuny ze swoimi rodakami. Próbował dotrzeć do Yukio Kasayi, ale wielki rywal Fortuny, nigdy nie znosił dziennikarzy. W latach 80. w jednym z wywiadów, powiedział nawet, że nienawidzi mediów.

- Pańska książka ukazała się nakładem Wydawnictwa FALL. Jak doszło do współpracy z tą firmą?

Mam kilka książek, które ukazały się z logiem Fall, między innymi wspomniane już wcześniej „Szczęście w powietrzu” czy publikacja Wojciecha Szatkowskiego „Od Marusarza do Małysza”. To porządnie wydane książki. Poza tym pan Jarosław Fall zaproponował dobre warunki.

- „Skok do piekła” można zamawiać wyłącznie bezpośrednio u Pana lub zakupić na jednej aukcji w serwisie Allegro. Nie było szans na to, żeby książka trafiła do Empików i księgarni? Wiadomo, że wiązałoby się to z większymi kosztami, ale jednocześnie zapewniłoby lepszą sprzedaż i promocję.

Nakład nie jest za wysoki i zdecydowałem, że sprzedaż będzie prowadzona tylko przez internet. Po tym, jak ukazały się recenzje książki w dziennikach i portalach internetowych, zgłosiło się do mnie kilka księgarni, ale nie przystałem na ich warunki. Nie było to dla mnie kompletnie opłacalne. Książka bardzo dobrze się sprzedaje i mam nadzieję, że będzie dodruk.

- Krzysztof Stanowski na Twitterze skomentował okładkę książki, cytuję: "Nie powinno się oceniać książki po okładce, ale... gorszej okładki to nie widziałem". Ustosunkuje się Pan jakoś do tej opinii?

Każdy ma prawo do swojego zdania. Początkowo na okładce miało znaleźć się jedno ze zdjęć z 1972 roku. Nie udało mi się jednak dotrzeć do autora fotografii, a czasu było już bardzo mało. Zapikselowana twarz to mój pomysł.

- Z tego co zauważyłem, właściwie wszystkie dotychczasowe opinie dotyczące biografii były pozytywne. Dotarły do Pana jakieś krytyczne uwagi?

Spotkałem się z krytyką... zanim książka się ukazała. Jedna z osób twierdziła, że Fortuna nikogo już nie interesuje i taka pozycja będzie adresowana do pokolenia plus 60. Inni przekonywali mnie, że o mistrzu z Sapporo napisano już wszystko. Grubo się mylili. Nie ukazała się jeszcze ani jedna negatywna recenzja. Ludzie dzwonią, piszą, mailują i chwalą za solidną robotę. Niedawno otrzymałem smsa od Bronisława Stocha, taty Kamila, który pracuje jako psycholog. Pan Bronisław stwierdził, że książkę czyta się jak interesującą powieść. Takie słowa są bardzo miłe i motywujące.

- Jest jeszcze jakiś sportowiec, którego historię chciałby Pan spisać lub którego losy warte są uwiecznienia w postaci książki?

Takich sportowców jest kilku. Nawet Ci najwięksi w Polsce nie doczekali się jeszcze porządnej publikacji.

1 komentarz:

  1. Książka ma w sobie to coś ze sam początek interesuje.Z pewnością mogę powiedzieć ze to nie pierwsza ani ostatnia książka autora.

    OdpowiedzUsuń