Strony

środa, 20 sierpnia 2014

Po prostu „Champion”

Choć na rynku pojawił się w styczniu tego roku, dopiero teraz postanowiłem przyjrzeć mu się nieco bliżej. „Champion. Sport and More” to magazyn, jakiego w Polsce brakowało. Po lekturze trzeciego numeru muszę przyznać, że pismo ma naprawdę spory potencjał, a jego wysoka wizualna jakość absolutnie idzie w parze z merytoryczną zawartością.

„Champion” jest kwartalnikiem. Premierowe wydanie magazynu trafiło do kiosków i salonów prasowych w lutym i poświęcone było przede wszystkim zbliżającym się igrzyskom olimpijskim w Soczi. Na okładce widniała postać Justyny Kowalczyk w białej, puchowej czapce, a w środku wiele miejsca poświęcono sportom zimowym. Drugi numer ukazał się w maju i także miał swój motyw przewodni. Była nim piłka nożna, a to oczywiście w związku mundialem, który wkrótce miał rozpocząć się w Brazylii. Obie gazety przeglądałem w Empiku, ale ostatecznie, głównie ze względu na sporą liczbę książek czekających w kolejce, nie zdecydowałem się na zakup. Dopiero kiedy kontaktowałem się z wydawcami w sprawie konkursu organizowanego na ich fan page’u (drugi raz w życiu coś wygrałem – piłkę z autografem Roberta Lewandowskiego!) i padła propozycja zrecenzowania pisma, na którą przystałem, magazyn trafił w moje ręce. Wziąłem się za czytanie i wychodzi na to, że „Champion. Sport and More” zyskał w mojej osobie stałego czytelnika.

Kwartalnik z pomysłem
Trzeci numer magazynu, który otrzymałem od redakcji, w większości poświęcony jest królowej sportu. Lekkoatletyka okazała się w nim dyscypliną dominującą, co wiąże się z dwoma wydarzeniami – mistrzostwami Europy w Zurychu, które już za nami i Memoriałem Kamili Skolimowskiej (23 sierpnia), na którym zjawi się sam Usain Bolt. To właśnie twarz Jamajczyka widnieje na okładce, a czytelnik, który sięgnie po najnowszy numer pisma, znajdzie w nim między innymi obszerny artykuł Grzegorza Mikuły poświęcony temu sprinterowi. Od razu warto dodać, że bardzo ciekawy, co w przypadku autorów piszących dla „Championa” jest raczej regułą. Mimo że w magazynie, z małymi wyjątkami, próżno szukać bardzo znanych dziennikarskich nazwisk, podejście twórców jest rzetelne i kreatywne. Już na pierwszy rzut oka widać, że pismo robione jest z pomysłem, co staje się główną z jego zalet.

Każdy numer składa się z tych samych stałych części. Są to: „warm-up”, czyli wstęp do tematyki przewodniej, „inside the game” – najobszerniejsza część poświęcona głównemu tematowi, „time out” oraz „extra time”. Fajny zabieg – nazwy poszczególnych elementów nawiązują do sportowej terminologii, a całość pomyślana jest jako alegoria wydarzenia sportowego. Co ważniejsze, podział nie jest robiony na siłę, bowiem części dosyć mocno się od siebie różnią, a każda z nich ma inny charakter. Warto w tym miejscu zaznaczyć, że całość liczy sporo, bo aż 194 strony. Całkiem nieźle, nawet jak na kwartalnik, zwłaszcza, że treści reklamowe nie zdominowały w piśmie tego, co najważniejsze. Nie jest tak, że tekstów dziennikarskich trzeba szukać między reklamami różnych marek i mam nadzieję, że nie wynika to wyłącznie z faktu, iż „Champion” jest tworem stosunkowo młodym. Nic chyba nie denerwuje bardziej od nachalnych reklam wciśniętych gdzie tylko się da. W najnowszym numerze nie ma takiego problemu.

Dziennikarstwo wysokich lotów
Wizualnie „Champion” stoi na wysokim poziomie. Porządny, kredowy papier, błyszcząca okładka, a w środku wiele zdjęć, często prezentowanych na tzw. „rozkładówkach”. Wrażenie robią jednak nie tylko wielkoformatowe fotografie ze sportowych aren, ale także infografiki prezentujące różne dane. W najnowszym numerze jest to na przykład porównanie osiągnięć Usaina Bolta i Carla Lewisa, zaprezentowanie informacji dotyczących Diamentowej Ligi czy kapitalne przedstawienie osiągnięć Ireny Szewińskiej. Dzięki obecności takich elementów kwartalnik jawi się jako atrakcyjne i nowoczesny pismo, często nawet bardziej podobne do internetowego portalu niż klasycznej gazety. Całość w trzecim numerze dopełniona jest świetnymi ilustracjami Tomasza Sadurskiego (światowej sławy rysownika), w ciekawej formie przedstawiającymi naszych lekkoatletów – Tomasza Majewskiego, Anitę Włodarczyk czy Pawła Wojciechowskiego. Trudno to nawet opisać, najlepiej po prostu zajrzeć i zobaczyć.

Pod względem graficznym „Champion” wypada na piątkę z plusem, ale przecież nie raz zdarzało się już, że pozytywne pierwsze wrażenie zostało zepsute błędami merytorycznymi (patrz: „Historia mundialu”). Mimo że jestem dosyć wyczulony na wszelkiego rodzaju pomyłki, do tego, co zostało zawarte w trzecim numerze magazynu, nie mogę mieć większych zastrzeżeń. Mimo że – jak wspominałem na początku – dziennikarze piszący dla „Championa”, poza Maciejem Petruczenko, Olgierdem Kwiatkowskim czy Kamilem Drągiem, nie należą może do znanych w całej Polsce, są to doświadczeni redaktorzy regionalnych gazet, głównie katowickiego „Sportu” i „Dziennika Zachodniego”. W najnowszym numerze można więc znaleźć wiele bardzo dobrych tekstów. Jest kilka świetnie napisanych, jak chociażby życiorys Ireny Szewińskiej autorstwa Dariusza Leśnikowskiego, teksty o polskich lekkoatletach, za które odpowiadają Grzegorz Kapla, Rafał Musioł, Justyna Przybytek i Rafał Bała czy prześmiewczy „alfabet lekkoatletycznego sprzętu” przygotowany przez Przemysława Franczaka, jest kilka atykułów będących wynikiem rzetelnego researchu i zawierających mnóstwo interesujących faktów.

Poziom godny tytułu
Autorzy najnowszego wydania „Championa” mieli też sporo ciekawych pomysłów, które skutecznie wprowadzili w życie. Dobre było na przykład porównanie wybitnych postaci naszej lekkoatletyki do władców Polski. Przyjemnie czytało się tłumaczenia, dlaczego Sebastian Chmara przypomina Henryka Probusa, a Anna Rogowska jest niczym Barbara Radziwiłłówna. Duży plus także za przedstawienie historii lekkoatletycznych rekordów z mnóstwem ciekawostek i anegdot, wywiad z Marianem Woroninem czy świetny tekst o tym, jak zostać sędzią zawodów takich jak na przykład Diamentowa Liga. W najnowszym numerze artykułów stojących na wysokim poziomie nie brakuje, a jest też coś dla fanów innych dyscyplin – siatkówki (zapowiedź mistrzostw) czy biegania (świetny ranking 96 kultowych biegów organizowanych na całym świecie!). Dzieło wieńczą godne uwagi felietony Macieja Petruczenki, Roberta Korzeniowskiego i Joanny Bator.

Muszę przyznać, że poziom „Championa” pozytywnie mnie zaskoczył. Przeglądając pierwsze dwa numery zdążyłem wprawdzie zauważyć, że magazyn prezentuje się profesjonalnie, ale dopiero po zagłębieniu się w lekturę trzeciego wydania przekonałem się, jak bardzo. Okazało się, że to kwartalnik przygotowany z pomysłem, którego autorzy bardzo ciekawie i nieszablonowo ujmują temat sportu i tego wszystkiego, co wokół niego się dzieje. Cieszę się, że magazyny, które pojawiają się w ostatnim czasie na rynku, spełniają oczekiwania odbiorców (patrz także: „Mecz. Magazyn ligi angielskiej”). Warto zakupić choć jeden numer i przekonać się na własnej skórze o jakości „Championa”. Cena – 12 zł za jedno wydanie – w porównaniu z efektem końcowym nie jest wcale wygórowana, a zamawiając kwartalnik w prenumeracie można liczyć nawet na 60% zniżkę. Kolejny numer ma się ukazać w październiku i być zatytułowany „Podróż do Ameryki”. Przyznam szczerze, że już nie mogę się go doczekać!

2 komentarze:

  1. Powiem Ci tylko, że możesz żałować, że zabrałeś się dopiero za trzeci numer. Pierwszy, dotyczący Zimowych Igrzysk Olimpijskich był rewelacyjny i, mimo że wolę letnie konkurencje, wg mojej opinii był najlepszy spośród tych trzech. :) Ale jak na razie Champion trzyma równy wysoki poziom. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. też tak uważam, że pierwszy wymiata.

    OdpowiedzUsuń