Strony

środa, 23 kwietnia 2014

Historia niemieckiego futbolu w pigułce

„Tor!” zapowiadany był jako książkowy klasyk, który powinien znać każdy szanujący się fan futbolu. Po lekturze pozycji napisanej przez Ulricha Hessego trudno polemizować z taką oceną. Publikacja tego dziennikarza to rzetelne, a zarazem bardzo atrakcyjne dla czytelnika źródło wiedzy na temat niemieckiej piłki nożnej.

Opisanie historii krajowego futbolu na pewno nie jest łatwym zadaniem. Jak bowiem na kilkuset stronach zmieścić 140 lat piłkarskich dziejów w Niemczech? Które wydarzenia wybrać, aby obraz tego, jak piłka nożna rozwijała się na niemieckiej ziemi, był jak najpełniejszy? Jakie wątki rozszerzyć, a które pominąć? Powyższe trudności to tylko część dylematów, z którymi prawdopodobnie musiał zmagać się Ulrich Hesse. Niezależnie od tego, jak trudne zadanie stało przed tym autorem, trzeba przyznać, że wywiązał się z niego znakomicie. „Tor!” jest bowiem nie tylko cennym i rzetelnym źródłem informacji na temat futbolu w kraju naszych zachodnich sąsiadów, ale stanowi po prostu ciekawą lekturę, która wciąga coraz mocniej z każdą kolejną stroną.

Ciekawie od pierwszej strony
Już na dzień dobry Hesse zaciekawia czytelnika. W pierwszym rozdziale wyjaśnia kwestię dat, które znajdują się w nazwach niemieckich zespołów. Związane są one oczywiście z momentem założenia danego klubu, tyle tylko, że nazwy takie jak TSV 1860 Monachium czy SSV Ulm 1846 mogą sugerować, iż wymienione zespoły należą do najstarszych drużyn piłkarskich na świecie. Autor tłumaczy, że wynika to z faktu, iż niemieckie kluby nigdy nie były wyłącznie futbolowe. Data w ich nazwach odnosi się do powstania organizacji sportowej, która sekcję piłkarską mogła otworzyć znacznie później. Tak jak TSV, w którym w piłkę nożną zaczęto grać dopiero w 1899 roku.

Prosty zabieg, ale jakże skuteczny – Hesse mógł zacząć swoją opowieść od roku 1874 i Augusta Hermanna, który rzucił futbolówkę uczniom liceum w Brunszwiku, każąc im ją kopać. To wydarzenie uważane jest za narodziny futbolu na niemieckiej ziemi, więc powinno znaleźć się na samym początku. Autor postanowił jednak, że książkę rozpocznie właśnie wyjaśnieniem obecności niektórych dat w klubowych nazwach, co okazało się bardzo ciekawym wprowadzeniem do lektury. Dużą zaletą „Tora!” jest to, że Hesse „trzyma formę” przez pełne 350 stron polskiego wydania publikacji. Żaden fragment jego pozycji nie jest nudy, a czytanie nawet o odległych czasach, staje się niezwykle przyjemne.

Fascynująca opowieść przy ognisku
Autor zdecydowanie posiada tak zwanego „dziennikarskiego nosa”. Wie, które opowieści zainteresują czytelników i takie właśnie prezentuje w swojej książce, nie pomijając jednocześnie żadnego z najważniejszych wydarzeń w dziejach niemieckiego futbolu. „Tor!” jest bardzo dobrze wyważony – czytelnik znajdzie w nim wiele interesujących smaczków, ale także cenne informacje, które pozwolą poznać historię futbolu w Niemczech. Z jednej strony jest więc wzmianka o tym, że nazwy klubów z Dortmundu i Düsseldorfu, odpowiednio – Borussia i Fortuna – powstały przypadkowo, z drugiej jednak można dowiedzieć się, że pod koniec XIX wieku futbol uważany był przez większość społeczeństwa za "angielską zarazę".

Przyjemne sprytnie połączone zostało więc z pożytecznym, co sprawia, że cała książka przybrała formę fascynującej opowieści przy ognisku. „Tor!” nie jest naszpikowany datami, nazwiskami i wydarzeniami przedstawionymi w formie chronologicznej. Owszem, czytelnik znajdzie w publikacji sporo takich szczegółowych informacji, ale zostały one przedstawione w przystępnej formie. Hesse nie trzyma się też kurczowo chronologii. Mimo że kolejne rozdziały poświęcone są następującym po sobie okresom, autor potrafi wybiec w przyszłość, by następnie cofnąć się do tego, co było wcześniej. Niemiecki dziennikarz nie jest schematyczny, pisze swobodnie, pozwala sobie na uszczypliwe uwagi, a przy tym potrafi być dowcipny i krytyczny, co niesamowicie zwiększa wartość jego opowieści.

Od Fritza Szepana do Roberta Lewandowskiego
Sięgając po „Tora!”, można zapoznać się z historią niemieckiej piłki nożnej w pigułce. Czytelnik znajdzie w książce wszystko, co powinien widzieć o futbolu w tym kraju. Od pierwszych klubów, przez dominację FC Nürnberg w latach 20. i Schalke Gelsenkirschen w kolejnej dekadzie, powstanie i rozwój Bundesligi, do świetnych występów Borussii Dortmund Jürgena Kloppa. Od premierowych meczów reprezentacji, poprzez „Cud w Bernie” w 1954 roku, kolejne tytuły mistrza świata i Europy, a na odpadnięciu z Euro 2012 kończąc. Od sylwetek Fritza Szepana i Ernsta Kuzorry, przez portrety Fritza Waltera i Franza Beckenbauera, po wzmianki o Robercie Lewandowskim czy Mario Götze. Ulrich Hesse zabiera czytelnika w niesamowicie intrygującą podróż po historii niemieckiej piłki, zrywając z mitami, prostując przekłamania oraz wyjaśniając wszelkie wątpliwości.

Jedną z wielu zalet książki „Tor!” jest też fakt, że zaliczyć można ją do dzieł złożonych z kilku płaszczyzn. Z jednej strony jest to opowieść stricte sportowa, z drugiej jednak autor rozwija wiele wątków historycznych, takich jak chociażby dojście Hitlera do władzy, wpływ nazistów na życie w Niemczech czy instrumentalizacja sportu w NRD. Publikacja Hessego jest również świetną pozycją o niemieckim społeczeństwie i zmianach, które w nim zachodziły. Zmianach, które, co istotne, w przypadku tego narodu nieodłącznie związane były z piłką nożną. Zdobycie mistrzostwa świata w 1954 roku i zorganizowanie mundialu ponad pół wieku później to tylko dwa wydarzenia, które miały ogromny wpływ na zmianę mentalności Niemców. O innych, mniej znanych, Hesse także pisze w swojej książce.

Pozycja obowiązkowa każdego kibica
Nie mam wątpliwości, że „Tor!” to pozycja, z którą zapoznać powinien się każdy szanujący się kibic. Ktoś, kto nie miał okazji przeczytać publikacji niemieckiego autora, nie może mianować się prawdziwym fanem Bundesligi czy niemieckiej piłki. Szczerze mówiąc, zazdroszczę kibicom zza zachodniej granicy, że doczekali się tak świetnej książki. Wspaniale byłoby, gdyby wkrótce powstała podobna pozycja, tyle tylko, że dotycząca polskiego futbolu. Obawiam się jednak, że dorównanie Ulrichowi Hessemu, który z tak wielką swobodą, lekkim piórem, dystansem i krytycyzmem podszedł do tematu, nie będzie zadaniem łatwym. Ktoś, kto podejmie się próby stworzenia takiego dzieła, niemieckiego autora postawić powinien za wzór. „Tor! Historia niemieckiej piłki nożnej” jest bowiem gotową receptą na sukces wydawniczy – ważną, a zarazem bardzo ciekawą książkę, którą każdy kibic z dumą postawi na swoim regale.

Dlaczego fani innych zespołów niezbyt przepadają za Bayernem Monachium? Jak to się stało, że tak dobry piłkarz jak Bernd Schuster zaliczył zaledwie 21 występów w reprezentacji Niemiec? Dlaczego przed mistrzostwami świata w 2006 roku żaden szkoleniowiec nie chciał podjąć się zadania poprowadzenia gospodarzy? Czy to możliwe, że "Bild" zmyślonym artykułem przekonał Franza Beckenbauera do objęcia posady selekcjonera w 1984 roku? Dlaczego rzut karny podczas finałowego meczu mundialu w 1990 roku wykonywał Andreas Brehme, a nie wyznaczony do tej roli Lothar Matthäus? Odpowiedzi na te i wiele innych pytań udziela w swojej książce Ulrich Hesse. Bardzo dobrze, że takie pozycje jak "Tor!" w końcu ukazują się w Polsce. Duże brawa dla Wydawnictwa Kopalnia. Nie pozostaje nic innego, jak czekać na kolejne propozycje tej firmy. I brać w ciemno.

9 komentarzy:

  1. Właśnie zastanawiałem się nad kupnem tej książki, a tutaj dużo się o niej dowiedziałem.
    Może poczekam na jakieś promocje....
    A takie pytanie, czy będziesz organizował jeszcze jakieś konkursy>?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak. Teraz trwa konkurs z książką Buffona do wygrania, a za niedługo będzie można zgarnąć "Sztukę wygrywania w tenisie" Brada Gilberta i "Życie sportowe w PRL" Krzysztofa Szujeckiego. Nad tą drugą książką blog objął patronat medialny, więc do wygrania będzie kilka egzemplarzy. ;)

      Usuń
  2. Czy mecze między Polakami a Niemcami są szeroko opisane w tej książce ? I który najbardziej ?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Najwięcej miejsca autor poświęcił meczowi na mundialu w 2006 r., bo był przełomowy dla Niemców. O słynnym "meczu na wodzie" we Frankfurcie dosłownie jedno zdanie, o Polakach niewiele, wszystko opisywane jest z niemieckiego punktu widzenia. Najczęściej, chyba trzy razy, przewija się nazwisko Roberta Lewandowskiego.

      Usuń
  3. Czy jest opisana w jakiś sposób nasza" trójka z Borussii" ?

    OdpowiedzUsuń
  4. A pisze autor w tej książce o potyczce pomiędzy Niemcami a Wlochami z 1970 roku zwanego meczem stulecia czy o finale Ligi Mistrzów z 1997 roku Juventus - Borussia ? Jestem kibicem Juventusu Turyn i reprezentacji Włoch dlatego zawsze ciekawiły mnie potyczki niemiecko-włoskie.

    OdpowiedzUsuń
  5. Czekam na podobną książkę o angielskim futbolu

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kto wie, może kiedyś się pojawi? ;) Na razie ma być coś o "pomarańczowym" futbolu, czyli Holandii.

      Usuń
  6. Bardzo interesuje mnie ten temat dziękuje za propozycję.

    OdpowiedzUsuń