czwartek, 30 września 2021

„Lucjan Trela. Pancernik kieszonkowy ze Stalowej Woli”. Recenzja książki

Lucjan Trela to były pięściarz wagi ciężkiej, którego do dziś pamięta się głównie z dość niskiego wzrostu, niezwykłej zawziętości i ogromnego sprytu. Do historii przeszła jego walka z George’em Foremanem, która miała miejsce podczas igrzysk olimpijskich w Meksyku w 1968 roku. Do dziś temu pojedynkowi towarzyszy wiele legend, a ponad pół wieku od tamtego wydarzenia Janusz Stabno podjął się próby przybliżenia kibicom sylwetki Pancernika kieszonkowego.

Janusz Stabno to były pięściarz, a obecnie bokserski sędzia międzynarodowy, który w wolnych chwilach zajmuje się pisaniem książek o tej dyscyplinie sportu. Po biografiach Mariana Kasprzyka i Tadeusza Grzelaka oraz po dwutomowej książce o kaliskim boksie przyszedł czas na postać Lucjana Treli, jednego z najbardziej znanych polskich zawodników wagi ciężkiej w boksie olimpijskim. 

Opis walk zamiast prawdziwej biografii

Tytuł i okładka publikacji mogą sugerować, że jest to biografia tego znakomitego zawodnika, a ponieważ statystyczny współczesny kibic niewiele wie o życiu pana Lucjana, nastawiałem się na bardzo ciekawą lekturę i zacierałem ręce z radości, że dowiem się wielu nowych informacji. Niestety niczego o prywatnym życiu pana Lucjana się nie dowiedziałem. Gdyby tytuł brzmiał: „Pozbawiony emocji spis wszystkich walk Lucjana Treli”, to nie miałbym zbyt wielu krytycznych uwag, ale spodziewałem się, że poczytam trochę o pięciokrotnym mistrzu Polski, a nie tylko o jego walkach. Żeby jeszcze opis tych pojedynków był ciekawy, gdyby były one sportretowane z dużo większą precyzją, można by to przełknąć, ale niestety czytelnik otrzymuje coś w stylu fragmentów: „w tej walce Lucjan Trela przegrał, a w tamtej wygrał, a w następnej znowu wygrał, mimo że w pierwszej rundzie był liczony”. I tak, niestety, cały czas. Miałem wrażenie, że autor przeglądał starą prasę i przepisywał z niej wyniki poszczególnych zawodów. Nie tego oczekiwałem po tej książce, ale może po prostu mam za duże wymagania.

wtorek, 14 września 2021

Wrześniowe premiery (cz. 2)

Druga część tego miesiąca przyniesie kilka nowości, choć nie będzie to najbardziej owocna połówka w ostatnim czasie. Niemniej jednak warto zainteresować się pozycjami, które trafią w najbliższych dniach do sprzedaży, bo każda z nich jest wyjątkowa. A znajdzie się tutaj coś dla fanów futbolu, siatkówki oraz amp futbolu.

Zaczynamy od książki, która ukaże się 15 września. Każdy z kibiców piłkarskich doskonale zna Michaela Owena. Anglik nigdy nie był postacią specjalnie kontrowersyjną i nie brylował w mediach. Przylgnęła do niego raczej łatka grzecznego chłopca, choć niektóre decyzje, jak przejście do Manchesteru United, narobiły mu wrogów wśród kibiców jednego z poprzednich klubów, a mianowicie Liverpoolu. Dokładnie w połowie miesiąca nakładem Wydawnictwa SQN ukaże się u nas autobiografia napastnika zatytułowana „Michael Owen. Reset”. Piłkarz ma w niej po raz pierwszy zabrać głos na wiele ważnych tematów i, jak widać po recenzjach w Wielkiej Brytanii, udało mu się wywołać poruszenie niektórymi fragmentami. Chodzi chociażby o krytykę legendy Newcastle, Alana Scheara, i kibiców tego klubu. Nie są to jedyne mocne wątki w biografii, bowiem Owen ma się w niej odnieść do wszystkich nietrafionych decyzji (przejście do United, Realu Madryt), opowiedzieć o swoich problemach ze zdrowiem oraz innych przyczynach, które sprawiły, że złote dziecko angielskiej piłki nie spełniło pokładanych w nim nadziei. Wspomnienia zawodnika liczą 392 strony, a ich okładkowa cena to 42,99 zł. Tak już pozostanie, gdyż książka ukazuje się w serii SQN Originals, czyli będzie dostępna wyłącznie na LaBotiga.pl i to w okładkowej cenie. Zamawiając biografię, możemy jednak liczyć na specjalny gratis – podstawkę pod piwo nawiązującą do reprezentacji Anglii. Tłumaczeniem książki zajął się Radosław Chmiel, który wcześniej przełożył już kilka publikacji skierowanych do fanów Liverpoolu, m.in. autobiografię Stevena Gerrarda.

Kolejna z wrześniowych premier to coś dla fanów amp futbolu. Ta dyscyplina w ostatnim czasie zyskuje w naszym kraju sporą popularność, która z pewnością będzie rosnąć. Przyczyniają się do tego dobre wyniki naszej reprezentacji złożonej z graczy po amputacjach, a także fakt, że właśnie teraz w Krakowie odbywają się mistrzostwa Europy w tej dyscyplinie. Gdy piszę te słowa, Polacy są świeżo po wywalczeniu awansu do półfinału. To dobry prognostyk dla Wydawnictwa SQN, które na 17 września zaplanowało premierę pozycji „Amp Futbol. Jedną nogą w finale”. Publikacja to zbiór dwunastu historii ludzi związanych z amp futbolem w Polsce. Co warte podkreślenia, cały dochód ze sprzedaży publikacji przeznaczony zostanie na Stowarzyszenie Amp Futbol Polska, więc cel jest naprawdę szczytny. Zacnie prezentuje się również grono autorów tekstów w książce: Łukasz Olkowicz, Jakub Radomski, Leszek Milewski, Emil Kopański, Jakub Balcerski, Norbert Bandurski, Jakub Białek, Darek Faron, Monika Ochędowska, Mateusz Skwierawski, Michał Trela i Joanna Wiśniowska. To naprawdę utalentowani dziennikarze sportowi młodego pokolenia, którzy na 304 stronach w formie wywiadów lub reportaży postanowili opisać historie piłkarzy, którzy pomimo amputacji spełniają swoje sportowe marzenia. Okładkowa cena książki to 49,99 zł, ale w przedsprzedaży na LaBotiga.pl można ją znaleźć z niewielkim rabatem, dokładnie za 47,49 zł. W tej cenie otrzymamy publikację w twardej oprawie, dzięki której możemy przyczynić się do wsparcia ampfutbolistów.

wtorek, 7 września 2021

„Mistrz. Tadeusz «Teddy» Pietrzykowski”. Recenzja książki

Są takie książki, które głęboko zapadają w pamięć i zmuszają czytelnika do robienia sobie podczas lektury dłuższych przerw na przemyślenia. „Mistrz”, czyli biografia Tadeusza „Teddy’ego” Pietrzykowskiego, jest jedną z nich. Pamiętniki przedwojennego pięściarza, a później więźnia KL Auschwitz, opracowane przez jego córkę Eleonorę Szafran, fragmentami są porażające, mimo że od opisywanych w książce wydarzeń minęło już blisko 80 lat.

O Tadeuszu „Teddym” Pietrzykowskim słyszało wielu kibiców i fanów boksu. W 2012 roku ukazała się nawet książka „Bokser z Auschwitz”, w której Marta Bogacka przybliżyła krótko postać przedwojennego pięściarza, który w obozie koncentracyjnym w Oświęcimiu walczył na pięści z Niemcami, by przeżyć. Nigdy jednak nie poznaliśmy tej opowieści z pierwszej ręki (poza nielicznymi publikacjami prasowymi, np. serią tekstów w „Sportowcu” autorstwa Andrzeja Gowarzewskiego), mimo że Pietrzykowski zabiegał o to, by opublikować swoje wspomnienia. Pierwsze spisał tuż po wojnie, ale przekazane w ręce nieodpowiedniej osoby przepadły, o czym pisałem więcej w tym tekście. Bokser przelał swoje przeżycia na papier po raz kolejny, ale znów natrafił na niewłaściwą osobą i do wydania książki nie doszło. Dopiero po latach historię ojca postanowiła przedstawić szerszej publice Eleonora Szafran, a wraz z biografią „Mistrz” na ekrany kin trafił film o tym samym tytule, w którym w rolę głównego bohatera wciela się Piotr Głowacki. Książka, poza wstępem i zakończeniem, ma formę pierwszoosobową, co nadaje jej bardzo osobistego charakteru. Mimo że zamieszczone w książce zapiski mistrza poczynione zostały wiele lat po zakończeniu II wojny światowej, opisane są tak żywo, że łatwo się domyślić, iż wydarzenia lat 1939-1945 siedziały mocno w Pietrzykowskim aż do jego śmierci.

KL Auschwitz, Neuengamme i Bergen-Belsen

Paradoksem książki jest fakt, że czyta się ją szybko, a jednocześnie wolno. Szybko, gdyż napisana jest bardzo sprawnie, wciąga i zaciekawia. Wolno, ponieważ opisywane w niej wydarzenia są tak drastyczne, przerażające i przygnębiające, że niemal po zakończeniu każdego rozdziału trzeba robić przerwę na przemyślenia. Ostatni raz z literaturą obozową miałem styczność w liceum i od tamtej pory, prowadząc sielskie życie w czasach pokoju, nie wracałem zbyt często pamięcią do dramatycznych wspomnień więźniów niemieckich obozów śmierci. Podczas lektury „Mistrza” obrazy z dzieł chociażby Hanny Krall powróciły. To dobrze, gdyż jednym z celów Tadeusza Pietrzykowskiego było sprawienie, by pamięć o wydarzeniach II wojny światowej nigdy nie wyblakła. Tylko w ten sposób możemy mieć pewność, że podobne bestialstwo nie wydarzy się już nigdy w dziejach ludzkości i „Mistrz” zdecydowanie podtrzymuje pamięć o nazistowskich zbrodniach. Przy tym nie jest lekturą jednostronną, gdyż autor nie boi się przyznać, że na swojej drodze w obozach Auschwitz, Neuengamme i Bergen-Belsen poznał też kilku Niemców, którzy znacząco mu pomogli.

piątek, 3 września 2021

Bohater Tadeusz „Teddy” Pietrzykowski. Pięć niezwykłych historii z książki „Mistrz”

Biografia Tadeusza „Teddy’ego” Pietrzykowskiego, przedwojennego pięściarza, więźnia numer 77 obozu koncentracyjnego w Auschwitz, mrozi krew w żyłach od początku do końca. W książce „Mistrz” nie brakuje dramatycznych historii, znanych postaci i brutalnej prawdy o niemieckich bestialstwach dokonanych na Polakach i Żydach. Oto pięć niezwykłych opowieści autora, który przeżył obozowe piekło.

1. Ta pierwsza walka w obozie

Tadeusz Pietrzykowski trafił do KL Auschwitz 14 czerwca 1940 roku. Pierwsze miesiące były najgorsze. Sytuacja „Teddy’ego” zaczęła się poprawić po pierwszej walce w obozie, która miała miejsce w marcu 1941 roku. Przeciwnikiem Polaka był Walter Dünning, niemiecki kryminalista, pełniący w Oświęcimiu funkcję kapo. Był zdecydowanie lepiej odżywiony od Pietrzykowskiego, gdyż ważył ok. 70 kilogramów, podczas gdy jego rywal ledwo dobijał do 50 kilogramów. Ale to właśnie głód był głównym motywatorem „Teddy’ego” do tego, by stanąć do walki. „Towarzyszyła mi jedna natrętna myśl: za walkę dają chleb. Byłem głodny. Głodni byli również moi koledzy”, wspominał pięściarz. Polak podjął rękawicę, choć wszyscy wokół pukali się w czoło, nie dając mu najmniejszych szans. Gdyby poległ, prawdopodobieństwa śmierci w obozie dramatycznie rosło. „Wygrana walka dawała szansę zdobycia w obozowej społeczności pozycji ułatwiającej przeżycie”, wyjaśniał Pietrzykowski. Już pierwsza runda spowodowała, że na Polaka wszyscy zaczęli patrzeć inaczej – ktoś, kto jak poprzedni przeciwnicy Dünninga był z góry skazany na porażkę, zaprezentował znakomitą technikę, umiejętnie się broniąc i trafiając rywala. W drugiej rundzie „Teddy” rozkwasił rywalowi nos. „Uderzyłem jak zwykle kilka razy lewym prostym, potem poszedłem prawym prostym, następnie lewym sierpem. I o dziwo cios doszedł, Walter nie zdołał go uniknąć”, czytamy w „Mistrzu”. Niemiecki przedwojenny pięściarz uznał porażkę i był pod wrażeniem umiejętności Tadeusza. Zaprosił go do swojego bloku i dał pół bochenka chleba oraz kawałek mięsa. Niemcy poklepywali polskiego pięściarza po plecach, a inny kapo, Otto Küsel, nazajutrz załatwił przeniesienie do komanda, gdzie praca była dużo lżejsza. Pietrzykowski podzielił się chlebem ze współwięźniami i odtąd jego los w obozie był nieco lepszy – mógł liczyć na lepsze wyżywienie, a nawet odbywał treningi, pracując w stadninie i ćwicząc uderzenia na… krowich zadkach. W Auschwitz odbył łącznie ponad czterdzieści walk, wykorzystując swoją pozycję, by pomagać innym. Po latach pisał: „Widzę tę walkę we wspomnieniach, każdy szczegół, gest, ruch. Czuję atmosferę, słyszę wszystkie dźwięki. Nie można jej wykreślić z pamięci, tak jak się pozbywa balastu dziesiątków innych pojedynków”. Po zakończeniu II wojny światowej napisał nawet list do swojego pierwszego rywala, którego odnalazł w Niemczech, ale ten niestety pozostał bez odpowiedzi…

2. Uratowanie ojca Maksymiliana Kolbe

niedziela, 29 sierpnia 2021

Wrześniowe premiery (cz. 1)

Wakacje powoli dobiegają końca, więc w wydawnictwach czas również zaczyna biec coraz szybciej. Widać to po zapowiedziach na ten miesiąc, gdyż tylko w pierwszej części miesiąca możemy się spodziewać kilku premier. To dopiero początek, bo wiem, że na tym się nie skończy. Na razie jednak o tych pozycjach, które zostały już zapowiedziane.

Zaczynamy od mocnego uderzenia – dosłownie i w przenośni. W miniony piątek do kin trafił film „Mistrz” inspirowany historią Tadeusza „Teddy’ego” Pietrzykowskiego, więźnia obozu koncentracyjnego w Auschwitz. 1 września ukaże się książka o tym samym tytule „Mistrz. Tadeusz 'Teddy' Pietrzykowski” przygotowana przez Eleonorę Szafran, córkę Pietrzykowskiego. Fani sportu jego historię mogą poznać nie po raz pierwszy. W 2012 roku ukazała się książka Marty Bogackiej „Bokser z Auschwitz: losy Tadeusza Pietrzykowskiego”. Tym razem niesamowitą historię przedwojennego boksera, który w obozie stoczył kilkadziesiąt zwycięskich walk, również z obozowymi kapo, poznamy z pierwszej ręki. Autorka w swojej książce cytuje bowiem odkryte zapiski ojca, dzięki czemu publikacja nabiera absolutnie unikatowego charakteru. Dotychczas historię Pietrzykowskiego znaliśmy głównie z relacji osób trzecich, a on sam stał się inspiracją do powstania dziesiątek dzieł literatury czy kinematografii. Teraz wreszcie będziemy mieli szansę poznać punkt widzenia głównego bohatera, co będzie niezwykle cennym doświadczeniem. Książka będzie liczyć 304 strony, a jej okładkowa cena to 39,99 zł. W przedsprzedaży na LaBotiga.pl można ją jednak znaleźć już za niecałe 30 zł. Publikację wydaje Ringier Axel Springer Polska.

Pozostając w bokserskich klimatach lat minionych, pora na biografię innego pięściarza. 10 września ukaże się opowieść o Lucjanie Treli, mistrzu Polski w kategorii ciężkiej, olimpijczyku z Meksyku. To właśnie w 1968 roku podczas igrzysk miała miejsce najsłynniejsza walka boksera ze Stalowej Woli. W pierwszej rundzie Polak rywalizował bowiem ze słynnym George’em Foremanem, późniejszym zdobywcą złotego medalu i dwukrotnym zawodowym mistrzem świata wagi ciężkiej. Nie tylko o tym traktować będzie jednak książka napisana przez Janusza S. Stabno. Taką przynajmniej mam nadzieję, bo zamiast opisu liczącej 278 stron biografii, mamy fragment wspomnianej walki z Amerykaninem. Cóż, pozostaje samemu sprawdzić, co znajdzie się w książce zatytułowanej „Lucjan Trela. Pancernik kieszonkowy ze Stalowej Woli". Okładkowa cena tej pozycji nie jest niska – to 49,90 zł. Wydaje się jednak, że dla fanów boksu nie powinna stanowić zapory nie do przejścia - w końcu nie było dotychczas u nas książki o tym sportowcu, co sprawia, że jest swego rodzaju novum. Za wypuszczenie na rynek publikacji odpowiada Wydawnictwo Wojownicy.

niedziela, 22 sierpnia 2021

"Pod prąd. Prawdziwa historia Martina Lewandowskiego i federacji KSW". Recenzja książki

Młode pokolenie kojarzy KSW jako sprawnie działającą federację, po której zawsze można się spodziewać profesjonalizmu. Ale czy siedemnaście lat temu też tak było? Grzegorz Sobieszek – felietonista, ale także współzałożyciel sieci klubów zajmujących się sportami walki - postanowił przybliżyć czytelnikom sylwetkę jednego z założycieli KSW, Martina Lewandowskiego, a przy okazji przedstawić historię Konfrontacji Sztuk Walki od powstania aż po dzień dzisiejszy.

KSW to prężnie rozwijająca się federacja MMA, która w mieszanych sztukach walki zdominowała rynek w Polsce, a wiele osób twierdzi, że również i w Europie. Od siedemnastu lat Konfrontacja Sztuk Walki przygotowuje gale, które z roku na rok stoją na coraz wyższym poziomie, nie tylko sportowym, ale również organizacyjnym. Nie każdemu znane są początki tej organizacji, niezbyt często mówi się o tym, z jakimi borykano się problemami i ile pracy kosztowało, aby dotrzeć do tego miejsca, gdzie federacja znajduje się obecnie. Publikacje o polskim MMA ukazują się sporadycznie na rynku wydawniczym. Właściwie oprócz książek Joanny Jędrzejczyk i wspólnej pracy Mameda Chalidowa ze Szczepanem Twardochem nic ciekawego się nie pojawiło. Dobrze, że postanowiono ten rynek urozmaicić.

Życie Lewandowskiego i historia gal KSW

„Pod prąd” rozpoczyna się od przedstawienia życiorysu Martina Lewandowskiego. Otrzymujemy wiele informacji o naszym bohaterze, o których nawet zagorzali fani MMA mogli wcześniej nie wiedzieć. Myślę, że zdecydowana większość będzie usatysfakcjonowana dialogiem prowadzonym między autorami. Z każdą kolejną przeczytaną stroną robi się coraz ciekawiej i ciężko się oderwać od treści, bo trzeba w tym miejscu nadmienić, że Martin miał w młodości bardzo ciekawe życie. W dalszej części książki dowiemy się więcej o pracy Lewandowskiego w Hotelu Marriott i o tym, w jakich warunkach narodził się pomysł stworzenia polskiej potęgi mieszanych sztuk walk. Od tego rozdziału aż do końca będziemy czytać o kolejnych galach KSW i przeróżnych sytuacjach, które tym galom towarzyszyły. Jedne historie będą wesołe, inne smutne, a w kolejnych powieje grozą. Opisy gal nie są szczegółowe, co z jednej strony jest dobre, bo nie wieje nudą. Z drugiej jednak chciałoby się poczytać trochę więcej pikantnych szczegółów, których Martin nie może zdradzić, gdyż mogłoby to negatywnie wpłynąć na wizerunek dynamicznie rozwijającej się firmy. Niestety nie wszystkie gale zostały opisane. Niektóre z nich całkowicie pominięto, o innych wspomniano jednym zdaniem. Dla mnie to minus, bo jeśli już opisujemy poszczególne eventy, to nie powinniśmy nic pomijać, gdyż wszystkie gale miały jakiś wpływ na to, jak teraz wygląda KSW.

środa, 18 sierpnia 2021

„Kama”, czyli Kamila Skolimowska. Recenzja książki o mistrzyni olimpijskiej z Sydney

Czy o sportowcach, którzy odeszli w młodym wieku, powinno się pisać książki? Autorzy biografii Kamili Skolimowskiej udowadniają, że można to zrobić w dobrym stylu, nawet jeśli materiału z oczywistych względów nie jest zbyt wiele. „Kama” to pozycja, którą czyta się bardzo szybko i która trafi nie tylko do kibiców, ale też do sporego grona kobiet.

Pisanie książek o postaciach takich jak Skolimowska czy wcześniej Arkadiusz Gołaś („Przerwana podróż” Piotra Bąka) wymaga dużego wyczucia. Łatwo stworzyć laurkę, bo w końcu przyjęło się, że o zmarłych mówi się w naszym kraju dobrze albo wcale. Zwłaszcza o ludziach, którzy odeszli młodo w dramatycznych okolicznościach, jak właśnie utalentowany siatkarz czy pierwsza mistrzyni olimpijska w rzucie młotem. Dziennikarze „Gazety Wyborczej” – Beata Żurek i Tomasz Czoik – uniknęli jednak stworzenia hagiografii. W biografii „Kama” ustami swoich rozmówców nie przedstawiają Kamili Skolimowskiej jako wielkiej sportsmenki pozbawionej wad. Piszą o jej sportowym talencie, ale jednocześnie młodzieńczej bezczelności, którą  cechowała się na początku swojej kariery. Choć książka nie jest szczególnie obszerna (da się ją przeczytać w 2-3 godziny), warto po nią sięgnąć. Dobra reporterska robota autorów sprawiła, że poznajemy różne oblicza „Kamy” i jej charakter, który objawiał się nie tylko w kole, ale również w życiu prywatnym.

Rodzice wyznaczyli sportową drogę

Mocną stroną wszystkich biografii wypuszczanych przez Wydawnictwo Agora jest odpowiednie rozłożenie akcentów między życiem prywatnym a sukcesami zawodowymi: sportowymi czy górskimi. Tak było m.in. z książką o Antonim Piechniczku czy portretami polskich himalaistów: Krzysztofa Wielickiego, Jerzego Kukuczki czy Macieja Berbeki. Tak jest również z „Kamą”, w której to publikacji na początku poznajmy historię rodziców Kamili (poznali się, a jakże, na zgrupowaniu). Jest ona niezwykle istotna dla losów głównej bohaterki, bo fakt, że matka Teresa trenowała rzut dyskiem, a ojciec Robert był sztangistą, uwarunkował jej życiową drogę. Rodzice Kamili są zresztą jedyni z ważniejszych narratorów tej opowieści, prowadząc czytelnika przez wszystkie etapy kariery późniejszej mistrzyni olimpijskiej. Ale nie jedynymi.

Jaka była Kamila Skolimowska?

niedziela, 8 sierpnia 2021

Prawdziwe życie w zawodowym peletonie. Recenzja książki anonimowego kolarza

Już za chwilę, już za moment, dokładnie 9 sierpnia w Lublinie wystartują kolarze w 78. wyścigu Tour de Pologne. Z tej okazji proponuję wszystkim fanom kolarstwa kolejną lekturę. Tym razem na tapecie nowość na polskim rynku wydawniczym: „Anonimowy kolarz. Prawdziwe życie w zawodowym peletonie”. Opis na tylnej okładce sugeruje mocną rzecz. Miało być prawdziwie, szczerze i przede wszystkim bezkompromisowo. Czy faktycznie taka jest ta książka?

Kim jest anonimowy kolarz?

Na samym początku pragnę zaznaczyć, że pomimo, iż książka krąży po świecie już od 2019 roku, nadal nie znamy nazwiska zawodnika, który postanowił przedstawić kibicom swoją opowieść, ani nawet dziennikarza, który prawdopodobnie pomógł mu ją napisać. Nie wiemy, czy pochodzą oni z Holandii, Francji, Włoch, Niemiec, Wielkiej Brytanii czy może z jeszcze innego kraju. Ta aura tajemnicy towarzyszy nam od samego początku aż do końca. Czytamy o kimś, kogo nie możemy przypisać do żadnej znanej nam postaci. Niby poznajemy życiorys, czytamy wypowiedzi żony, dowiadujemy się trochę o jego dzieciach, ale zawodnik ten pozostaje całkowicie anonimowy. Aż dziwne, że przez dwa lata czytelnikom nie udało się dociec, kto stoi za pomysłem obnażenia kolarstwa z niemal wszystkich jego tajemnic. Od startu do mety jesteśmy bombardowani szczegółowymi informacjami płynącymi prosto z peletonu. Żeby czytać tę książkę z przyjemnością, trzeba jednak dobrze czuć kolarstwo. W przeciwnym wypadku może wiać nudą.

Czy kolarze są źle traktowani przez swoich szefów?

Podczas oddawania się lekturze naszła mnie taka myśl, że być może każdy z nas mógłby napisać coś podobnego, oczywiście większość z pomocą ludzi, którzy potrafiliby te nasze wypociny ubrać w słowa. Każdy, kto pracuje w jakimkolwiek zakładzie pracy, mógłby usiąść przed komputerem i zacząć spisywać wszystko to, co dzieje się w firmie. Nadać tytuł „Anonimowy górnik” albo „Przygody nieznanego taksówkarza”, następnie odpowiednio wszystko podkoloryzować, dodać coś ekstra i mamy hit! Im gorzej o firmie będziemy pisać, tym lepiej. Tylko na ile będzie to prawdziwe? Czy jesteśmy w stanie sprawdzić, że to, co zostało zapisane na kartach książki, jest zgodne z prawdą? Trudno będzie czytelnikowi to zweryfikować. Zastanawiam się, czy jak ten anonimowy kolarz skończy już karierę, to kolejne wydania publikacji będą podpisane jego imiennie i nazwiskiem? Mocno w to wątpię. Druga myśl, która pojawiła mi się w głowie, to czy wszystko, co zostało spisane na kartach „Anonimowego kolarza”, jest aż tak bardzo zaskakujące? Ja uważam, że nie. W żadnym zakładzie pracy nie toleruje się publicznego krytykowania tego zakładu, notorycznego spóźniania się, niewykonywania swoich obowiązków, częstego kłócenia się z własnym szefem, przychodzenia do pracy pod wpływem alkoholu lub po zażyciu niedozwolonych pigułek (a nie, przepraszam…, na to akurat szefostwo w kolarstwie daje zielone światło, co często wykazują testy antydopingowe;). Już tak całkiem serio: pan kolarz anonim przedstawia to jako coś niezwykłego, jako wielki rygor, któremu zawodnicy są poddawani i muszą bardzo się pilnować, aby nie wylecieć z pracy. Tymczasem tak jest przecież wszędzie. Każdy może stracić pracę po tego typu wykroczeniach, chyba że sam jest swoim szefem. Z pewnością książka może się jednak spodobać, zwłaszcza ludziom, którzy są maniakalnymi fanami zawodowego kolarstwa i im bardziej szczegółowo o tym sporcie będzie napisane, tym dla nich lepiej.

poniedziałek, 2 sierpnia 2021

Jorge Zepeda Patterson "Morderczy wyścig". Recenzja książki

Wielkimi krokami zbliża się wyścig Tour de Pologne. To znakomita okazja, by sięgnąć po literaturę o tematyce kolarskiej. Chciałbym na przestrzeni kilku dni, przedstawić dwie, jakże różne od siebie książki, opisujące tę piękną i niezwykle popularną w naszym kraju (zwłaszcza wśród amatorów) dyscyplinę sportu. Dziś spróbuję zachęcić czytelników do oderwania się na chwilę od biografii sportowych i przeniesienia się w częściowo fikcyjny świat stworzony przez meksykańskiego pisarza Jorge Zepedę Pattersona w książce "Morderczy wyścig".

Powieść ukazała się co prawda kilka lat temu, ale tak bardzo mi się spodobała, że nawet po czasie zapragnąłem podzielić się wrażeniami. Osobom, które interesują się zawodowym kolarstwem, ta pozycja powinna przypaść do gustu. Autor powieści sam był przez jakiś czas mocno związany z kolarstwem szosowym i podróżował wraz z jedną z drużyn zawodowych po świecie. Obserwując wyścigi z pozycji pasażera samochodu jadącego w wyścigu, mógł doskonale poznać tajniki kolarstwa i zasady panujące w peletonie.

Czas rozpocząć Tour de France

Głównym bohaterem powieści jest Marc Moreau, francuski kolarz kolumbijskiego pochodzenia, znakomity "góral" o niezwykłej wytrzymałości, jeżdżący w drużynie Fonar. Niestety, przez całe zawodowe życie kolarskie pełni on rolę gregario, czyli pomocnika lidera swojego zespołu, dla którego musi wykonywać "czarną robotę" i pomagać odnosić zwycięstwa w poszczególnych wyścigach. Do jego zadań należy m.in. osłanianie lidera przed podmuchami wiatru, narzucanie dużego tempa w jeździe pod górę, gubiąc tym samym innych zawodników i oszczędzając siły lidera, oddawanie własnego roweru w przypadku, gdy rower zawodnika, dla którego pracuje, uległ uszkodzeniu czy nawet rozwożenie bidonów w peletonie dla kolegów ze swojej drużyny. Liderem Fonaru jest Amerykanin Steve Panata, który już czterokrotnie wygrywał Tour de France i ponownie jest jednym z głównych kandydatów do zwycięstwa. Akcja powieści toczy się na przestrzeni trzech tygodni, w ciągu których rozgrywany jest słynny wieloetapowy francuski wyścig kolarski. Mimo że kolarze "Morderczego wyścigu" są postaciami fikcyjnymi, to Patterson bardzo umiejętnie wplótł w fabułę prawdziwe nazwy kolarskich drużyn oraz przybliżył czytelnikowi niektóre fakty z wyścigów Tour de France, które rzeczywiście miały miejsce.

niedziela, 1 sierpnia 2021

Sierpniowe premiery

Ten miesiąc nie będzie owocował w wiele sportowych premier. Mimo tego czytelnicy dostaną coś od wydawców i nie chodzi tutaj tylko o pozycje związane z zakończonym niedawno Euro 2020 czy trwającymi igrzyskami olimpijskimi.

Anita Włodarczyk jest jedną z głównych polskich kandydatek do zdobycia w Tokio złotego medalu. Podwójna mistrzyni olimpijska kontynuuje wspaniałe tradycje zapoczątkowane w 2000 roku w Sydney przez Kamilę Skolimowską. Właśnie tragicznie zmarłej w 2009 roku sportsmence poświęcona zostanie pierwsza z sierpniowych premier. Mowa o książce „Kama. Historia Kamili Skolimowskiej”, która ukaże się 11 sierpnia. Autorami biografii są Beata Żurek i Tomasz Czoik, dziennikarze „Gazety Wyborczej”. Czytelnicy publikacji sportowych mogą kojarzyć Żurek z napisanej wspólnie z Pawłem Czado książki „Piechniczek. Tego nie wie nikt”. Dla Czoika będzie to literacki debiut, więc zobaczymy, jak ten duet spisze się w praktyce. Zadanie na pewno nie będzie łatwe, bowiem pisanie o zmarłych, zwłaszcza w takich okolicznościach, jak zator tętnicy płucnej, wymaga ogromnego wyczucia. Wydawnictwo Agora, które odpowiada za wypuszczenie tej publikacji, zapewnia jednak, że „nie jest to jednak tylko tragiczna opowieść”, ale też historia „dziewczyny z warszawskiego blokowiska, o za dużej posturze i nieco nieokrzesanej”, która „stawia wszystko na jedną kartę”. Przypomnijmy, Skolimowska została mistrzynią olimpijską w rzucie młotem w wieku zaledwie 18 lat. Zmarła, mając niespełna 27 lat i całe życie przed sobą. Wydaje się, że książka może mieć podobny charakter do pozycji „Arkadiusz Gołaś. Przerwana podróż” Piotra Bąka. Warto również dodać, że nie będzie to pierwsza biografia Skolimowskiej, która się u nas ukazuje. W 2012 roku Edycja Świętego Pawła wypuściła na rynek książkę Rafała Bały „Kamila Skolimowska. Dziewczyna na medal”. Zobaczymy, jak nowsza pozycja, licząca 320 stron i mająca cenę okładkową 44,99 zł, wypadnie na tle tamtej. Biografię w przedsprzedaży za niecałe 33 zł można znaleźć na LaBotiga.pl.

Kolejna z premier tego miesiąca to coś dla tych, którzy lubią doniesienia transferowe. „Grand Hotel Calciomercato” to książka Gianluki Di Marzio, w której słynny włoski dziennikarz opisuje, jak od kuchni wygląda transferowa karuzela. „Pieniądze, obietnice i niedotrzymane umowy. Transfery, które okazują się sprawami wagi państwowej. Negocjacje finalizowane przy koktajlu na Ibizie oraz transakcje dopinane w ostatnich sekundach albo nawet po finałowym gongu. Calciomercato to w rzeczywistości jarmark, zdolny zmienić lokalną, prowincjonalną rzeczywistość w złoto”, czytamy w opisie publikacji, która na półki w księgarniach trafi nakładem Wydawnictwa SQN 11 sierpnia. Moment – końcówka okienka transferowego – wydaje się idealny na taką pozycję, zwłaszcza że autor doskonale wie, o czym mówi. To właśnie on jako pierwszy poinformował o tym, że selekcjonerem reprezentacji Polski zostanie Paulo Sousa, a na swoim koncie ma wiele innych doniesień transferowych, które podał jako pierwszy. W książce wyjaśnia m.in., dlaczego Robert Lewandowski nie trafił do Genoi, czy Leo Messi mógł zagrać w Chelsea oraz jak Florentino Perez próbował nakłonić do transferu do Realu Madryt samego Francesco Tottiego (i co ma z tym wspólnego jego siostra). Autor skupia się głównie na włoskiej piłce, ale jako że rynek transferowy ma to do siebie, że negocjacje odbywają się pomiędzy klubami z całego świata, publikacja powinna przypaść do gustu każdemu kibicowi piłkarskiemu. Całość liczy 320 stron, a okładkowa cena „Grand Hotel Calciomercato” to 42,99 zł. W przedsprzedaży na LaBotiga.pl książkę znajdziecie już za nieco ponad 30 zł.