środa, 30 listopada 2016

Klasyczna dziesiątka: Najbardziej niedocenione książki sportowe (Ranking)

Przyczyny bywają różne: zły moment, nie najlepiej dobrana okładka, kiepska promocja, zawalona dystrybucja, małe zainteresowanie tematem przez czytelników lub po prostu wypadkowa wszystkich tych czynników. Przypadki, w których bardzo dobre książki sportowe pozostają niedocenione przez odbiorców, nie są wcale takie rzadkie. Oto ranking dziesięciu tytułów, które w mojej ocenie powinny stać się bestsellerami, a co najwyżej zdobyły uznanie niewielkiej rzeszy czytelników.

10. James Bannon „Ja, kibic” (Wydawnictwo Ole, 2014)

W recenzji tej książki przyznałem, że dawno nie czytałem pozycji, która tak mnie wciągnęła. Tajny policjant rozpracowujący grupę chuliganów – wydaje się to idealny temat o ogromnym potencjale: zawsze aktualny, intrygujący, sensacyjny, skandaliczny. W dodatku to historia oparta na faktach, opisana naprawdę znakomicie i w kapitalny sposób charakteryzująca środowisko angielskich chuliganów. Możecie wyobrazić sobie moje zdziwienie, gdy premiera pozycji „Ja, kibic” przeszła bez większego echa. Owszem, książka zebrała bardzo dobre recenzje, sięgnęła po nią całkiem spora grupa czytelników (na LubimyCzytać.pl ma 174 oceny i 30 opinii), ale moim zdaniem miała potencjał na absolutny bestseller. Szkoda, że tak się nie stało, bo publikacja Jamesa Bannona to absolutnie lektura obowiązkowa każdego fana literatury sportowej! Jeśli ktoś jeszcze nie czytał, koniecznie powinien nadrobić zaległości.

9. Radosław Kałużny, Mateusz Karoń „Powrót Taty” (Wydawnictwo Kopalnia, 2016)

To najmłodsza z książek w tym zestawieniu, więc w jej przypadku coś jeszcze może się zmienić. Trudno nie zauważyć jednak, że gdyby ukazała się 5-6 lat temu, wywołałaby znacznie większą burzę. Wspomnienia Radosława Kałużnego są szczerze, mocne, momentami wręcz brutalne, ale ich premiera nie odbiła się takim echem jak chociażby wydanie przez Andrzeja Iwana i Krzysztofa Stanowskiego „Spalonego” ledwie cztery lata wcześniej. Główną przyczyną było zapewne podejście czytelników, którzy – niczym nałogowcy – uzależnili się od piłkarskich wspomnień przesyconych alkoholem, hazardem i zrujnowanym życiem, w związku z czym potrzebują coraz większych dawek emocji. „Powrót Taty” je gwarantuje, ale nie jest tak szokujący, jeśli przeczytało się wcześniej kilka równie mocnych pozycji. Nie jest tak, że książka okazała się niewypałem. Wręcz przeciwnie – w obecnym zalewie publikacji sportowych rozepchała się łokciami i zajęła należne jej miejsce na liście bestsellerów. Trudno jednak oprzeć się wrażeniu, że gdyby Kałużny zdecydował się na szczerość te kilka lat wcześniej, zrzuciłby prawdziwą bombę, która wstrząsnęłaby polskim środowiskiem piłkarskim.

poniedziałek, 28 listopada 2016

Wydało się: „Andrzej Grubba. Ostatnia piłka” (1998)

Jest uważany za najlepszego polskiego tenisistę stołowego wszech czasów. Był pierwszym polskim zdobywcą Pucharu Świata, na swoim koncie ma też 15 medali mistrzostw świata i Europy, wygrywał wiele innych, mniej lub bardziej ważnych, turniejów. Andrzej Grubba odszedł w 2005 roku. Tytuł jego autobiografii - „Andrzej Grubba. Ostatnia piłka" – w kontekście śmierci nabiera dodatkowego znaczenia.

Autorzy książki z pewnością nie myśleli jednak o tym, nadając swojemu dziełu taki, a nie inny tytuł. Ukazało się ono przecież w 1998 roku, na siedem lat przed odejściem najwybitniejszego polskiego tenisisty stołowego. Wtedy nikt nie mógł przypuszczać, że za kilka lat sportowiec przegra walkę z rakiem. Grubba zmarł w wieku zaledwie 47 lat.

Data wydania książki nie była jednak przypadkowa. W tym samym 1998 roku Grubba zakończył sportową karierę i był to z pewnością idealny moment na wydanie wspomnień. „Ostatnią piłkę" trudno jednoznacznie określić. Większa część tekstu jest bowiem wywiadem przeprowadzonym przez Marka Formelę. Andrzej Grubba wspomina w nim o swoich sukcesach, najważniejszych i najbardziej dramatycznych meczach, charakteryzuje rywali, działaczy, trenerów, a także kolegów z drużyn, w których występował. Te części mają charakter autobiograficzny.

sobota, 19 listopada 2016

Listopadowe premiery (cz. 2)

Druga część tego miesiąca zdecydowanie należeć będzie do Wydawnictwa SQN. Cztery z pięciu książek, które ukażą się w najbliższych dniach, ujrzy światło dzienne dzięki tej właśnie firmie. Co pocieszające, każda z tych pozycji zapowiada się znakomicie! Podobnie jak piąta, która wprawdzie nie dotrze do tak szerokiego grona czytelników, ale ma szansę znaleźć uznanie w oczach ekspertów i stałych czytelników literatury sportowej. A to zdecydowanie bardziej wartościowe niż popularność.

Zaczynamy od książki, która powinna stać się pozycją obowiązkową dla fanów FC Barcelony. No bo czy jakiś kibic Barcy może przejść obojętnie obok książki kapitana i żywej legendy ukochanego klubu? Wydaje się, że wspomnienia Adresa Iniesty zatytułowane „Artysta futbolu. Gra mojego życia” cieszyć się będą dużym zainteresowaniem ze względu właśnie na popularność autora. Trudno bowiem spodziewać się skandalizującej biografii po piłkarzu, który sympatię fanów zaskarbił sobie świetną grą ocierającą się o wirtuozerię oraz spokojnym wizerunkiem ułożonego chłopaka. Ci, którzy czytali pierwszą książkę zawodnika „Rok w raju” z pewnością dwa razy zastanowią się przed sięgnięciem po kolejną, gdyż nie była to porywająca lektura. Z nową ma być jednak inaczej, o czym przekonuje sam Andres w opisie: „Ludzie wpisują moje nazwisko w Google i myślą, że wiedzą o mnie wszystko. Ale to nieprawda. Nic z tych rzeczy. Są epizody, których nie ujawniono, są takie, które wolałbym wyjaśnić, są też wydarzenia, które chciałbym uporządkować”. Wydaje się więc, że piłkarz dojrzał do tego, żeby pod koniec kariery o swoim życiu opowiedzieć nieco bardziej szczegółowo, nie wyłączając nieznanych dotąd faktów, nowych historii. To może przynieść całkiem interesującą pozycję. Tym bardziej, że nie będzie ona typową autobiografią: „W tej książce hiszpański maestro obrazowo maluje portret samego siebie – własnymi słowami, ale także głosami trenerów, kolegów z boiska, rywali, przyjaciół i rodziny. Rezultat jest niezwykle intrygujący…” – przeczytać można w zapowiedzi. Warto dodać, że w pisaniu wspomnień pomagali Inieście dwaj dziennikarze: Ramon Besa oraz Marcos Lopez. Efekt ich prac można będzie poznać już 23 listopada, kiedy liczące 352 strony dzieło trafi na księgarskie półki nakładem Wydawnictwa SQN. Jego okładkowa cena to 44,90 zł, ale już teraz w księgarni LaBotiga.pl można je nabyć 10 zł taniej lub w pakietach z kapitańską opaską, koszulką i e-bookiem. Premierze książki towarzyszy akcja sprowadzenia Iniesty do Polski oraz konkurs, w który do wygrania jest wyjazd na mecz Blaugrany do Barcelony. Szczegóły na www.artystafutbolu.pl.

niedziela, 13 listopada 2016

Prawdziwa historia Cristiano Ronaldo

Jeśli kiedykolwiek chcieliście poznać obiektywną prawdę o życiu i karierze Cristiano Ronaldo, powinniście sięgnąć po tę książkę. Jeśli w futbolu interesuje was coś więcej niż tylko boiskowe wydarzenia, to zdecydowanie lektura dla was. „Cristiano Ronaldo. Biografia” cenionego Guillema Balagué jest kompleksowa, dogłębna, zaskakująca, a przy tym dynamiczna i wciągająca. Nic dziwnego, że w Wielkiej Brytanii została okrzynięta Piłkarską Książką Roku.

Dotychczas ukazało się w Polsce kilka biografii Portugalczyka. Przeczytałem „CR7. Maszyna” – była całkiem niezła, ale skupiała się głównie na osiągnięciach piłkarza. Zapoznałem się z fragmentami „Obsesji doskonałości” – nieźle, ale jednak za dużo opisów meczów i boiskowych wydarzeń, które fani futbolu świetnie znali. Na tle tych książek „Cristiano Ronaldo. Biografia” zdecydowanie się wyróżnia. Już samo nazwisko autora powinno stanowić magnes – Guillem Balagué jest cenionym dziennikarzem oraz autorem książek m.in. o Leo Messim (pierwsza autoryzowana biografia Argentyńczyka „Messi. Biografia”) i Pepie Guardioli („Guardiola. Sztuka zwyciężania”). Ma ogromną wiedzę, ma dobre kontakty i cenne informacje z pierwszej ręki, ma wreszcie komfort pracy – przy przedstawianiu postaci CR7 wybrał się na Maderę, do Manchesteru czy Madrytu i tam rozmawiał z przeróżnymi ludźmi. Nie każdy biograf może pozwolić sobie na taki komfort, a wiadomo, jak zazwyczaj wypadają książki o piłkarzach pisane „zza biurka” – brak w nich reporterskiego zacięcia, a większość informacji jest wtórna. U Balagué jest inaczej, dzięki czemu jego najnowsze dzieło czyta się znakomicie i dostarcza ono cennych informacji oraz spostrzeżeń na temat jednego z najlepszych piłkarzy w historii futbolu.

Nieautoryzowana biografia
Autor opowieść o Cristiano Ronaldo rozpoczyna od prologu – opisuje w nim, jak to się stało, że książka nie ma charakteru autoryzowanej biografii. Wszystko przez fragment książki Balagué o… Messim! Otóż biograf dwóch najlepszych obecnie piłkarzy świata w publikacji o Argentyńczyku przytoczył opowieść jednego z piłkarzy Realu Madryt, z której wynikało, że CR7 nazwał kiedyś swojego konkurenta „sukinsynem”. Ten właśnie fragment wywołał prawdziwą burzę na Twitterze, na co zareagował sam Cristiano Ronaldo, zaprzeczając tym rewelacjom i zapowiadając pozwanie autora. Mimo że wcześniej Balagué prowadził z Jorge Mendesem, agentem Portugalczyka, rozmowy na temat współpracy piłkarza przy powstawaniu nowej książki, sytuacja zamknęła tę dyskusję. Dlaczego jest to tak ważne w kontekście tej pozycji? Otóż w tym tkwi połowa jej sukcesu, czego zresztą nie ukrywa dziennikarz. Doskonale pamiętamy, jak wyglądał film o CR7, który wyszedł z jego „stajni” – przedstawiał zawodnika jako człowieka bez wad, niemal jak boga. Balagué zdawał sobie sprawę, że jeśli zgodzi się na współpracę, ze strony piłkarza i jego agenta będą naciski, by przedstawić Portugalczyka wyłącznie w pozytywnym świetle. A takiej biografii nie można by nazwać rzetelną i obiektywną.

wtorek, 8 listopada 2016

Listopadowe premiery (cz. 1)

Wkraczamy w decydującą fazę! To właśnie ostatnie dwa miesiące stanowią zazwyczaj o tym, czy dany rok uznamy pod względem książek sportowych za udany, czy też może za przeciętny. Obecny będzie podobny do poprzedniego, a może nawet ciut lepszy. Przynajmniej tak można wnioskować po zapowiedziach na pierwszą część listopada.

Zaczynamy jednak od książki, która swoją premierę miała ostatniego dnia października. Nie sposób było ją pominąć, gdyż dla każdego fanatyka lektur sportowych moment ukazania się nowego tomu Encyklopedii Piłkarskiej Fuji zawsze jest świętem. Najnowsza część istniejącej już ćwierć wieku kolekcji nosi numer 51, ale jest to premierowy tom serii poświęconej rozgrywkom o mistrzostwo Polski. Książkę zatytułowaną „Mistrzostwa Polski. Ludzie. 1918-1939” można porównać do wydanej dwa lata temu pozycji „Herosi Złotej Nike”. W tamtej publikacji znalazły się biogramy „wszystkich ludzi mundiali” w najnowszej są przedstawione sylwetki „piłkarzy II Rzeczpospolitej”. Nie tylko ich zresztą, bo w książce znalazło się miejsce dla trenerów, członków komisji selekcyjnej PZPN, asystentów trenerów kadry narodowej czy nawet postaci uznanych przez twórców tomu za „symbole polskiego futbolu”. Łącznie biogramów nazbierało się dwa tysiące. Tak, tak, Andrzej Gowarzewski ze swoim zespołem po raz kolejny wykonał tytaniczną pracę, zapoczątkowując serię „Mistrzostwa Polski. Stulecie”, która ma być kontynuowana w kolejnych latach. Najnowsze dzieło Wydawnictwa GiA liczy 288 stron, a jego „wyjściowa” cena na stronie www.gia.pl to obecnie 59,00 zł.

Przed Euro 2016 nie brakowało książek na temat Roberta Lewandowskiego. Gdyby ktoś chciał przeczytać wszystkie pozycje z liderem naszej reprezentacji na okładce (pod koniec maja naliczyłem ich aż 28!), musiałby na ich lekturze spędzić więcej czasu niż przed telewizorem, chcąc obejrzeć wszystkie mecze mistrzostw. Jedną z biografii, która miała się wtedy ukazać, była również publikacja Macieja Słomińskiego (współautor wspomnień Grzegorza Króla) i Mariusza Kordka (autor książek: „Lechia – Juventus” oraz „Lechia. Od A-klasy do Ekstraklasy”). Wydawnictwo RM, które szykowało się do tej premiery, doszło jednak do wniosku (skądinąd słusznego), że trochę dużo tych książek o „Lewym” i na następną może zabraknąć miejsca (dosłownie i w przenośni). Stąd też decyzja o opóźnieniu premiery biografii „Robert Lewandowski. Fantastyczna dziewiątka”, która do księgarni trafiła ostatecznie 4 listopada. Książka liczy 360 stron, a jej okładkowa cena to 29,99 zł. Czy z pozycji dowiemy się czegoś, czego dotychczas o piłkarzu Bayernu Monachium nie widzieliśmy? Wydawcy przekonują w opisie, że tak: „Autorzy (…) dotarli do osób, które towarzyszyły Lewemu na każdym etapie jego kariery, począwszy od prezesów klubów, kolegów z boiska, trenerów, skończywszy na dziennikarzach, którzy widzieli, jak Robert strzela cztery gole Realowi Madryt czy pięć Wolfsburgowi w dziewięć minut”, dodając na koniec: „Najnowsze wiadomości ze sportowego życia Roberta Lewandowskiego i wspaniała rozrywka przy lekturze gwarantowane!”. Argument aktualności powinien trafić do czytelników, bo na pewno do sięgnięcia po lekturę nie zachęca toporna okładka. Jeśli jednak macie inny gust niż ja, a książek o Polaku ciągle wam mało, na LaBotiga.pl znajdziecie biografię w cenie 22,49 zł.

wtorek, 25 października 2016

Piłkarze, kolarze, dziennikarze, turboKRZYCH i trener czarnej kadry. Targi Książki w Krakowie pod znakiem sportu

Tak było przed rokiem, kiedy na stoisku Wydawnictwa SQN
książki podpisywał Andrzej Niemczyk.
Zbliżają się kolejne Targi Książki w Krakowie. Jak zwykle odwiedzający mogą liczyć na ogromną liczbę spotkań autorskich, jak zwykle nie zabraknie wśród nich czegoś dla fanów sportu. Warto wpaść do Hali Expo zwłaszcza w sobotę i niedzielę, gdyż wtedy będzie można tam spotkać piłkarzy, kolarzy, polarników, żeglarzy, kierowców rajdowych, a nawet trenera polskiej kadry. Przeczytajcie, które stoiska koniecznie trzeba odwiedzić!

28 października (piątek):
Jeśli ktoś chce zbliżające się targi wykorzystać do maksimum, pierwszą wizytę powinien zaplanować już w piątek. Wprawdzie nie będzie wtedy jeszcze żadnego typowo „sportowego” gościa, ale o godz. 17.00 na stoisku Wydawnictwa Zysk i S-ka swoje książki będzie podpisywał Bogdan Rymanowski. Dziennikarz kojarzony do niedawna wyłącznie z pracy w charakterze prezentera i odpytującego polityków w TVN, przed Euro 2016 napisał pozycję zatytułowaną „Gracze”, traktującą o najlepszych polskich piłkarzach w historii. Między innymi tę publikację będzie podpisywał w Krakowie.

1. Godz. 17.00-17.40 Bogdan Rymanowski podpisuje książkę „Gracze” (Zysk i S-ka, D34)

29 października (sobota):
Zdecydowanie ciekawiej będzie natomiast w sobotę i tak naprawdę dopiero wtedy zacznie się dla fanów sportu cała zabawa. Pierwsze spotkania już od godz. 12.00: najpierw Beata Słama i Wojciech Szatkowski będą podpisywać swoje dwutomowe, monumentalne (bo liczące łącznie 864 strony) dzieło „Magia nart”. Jak więc widać, targi to nie tylko coś dla umysłu, ale i ciała – przepychanie się w tłumie przez resztę dnia z kilkukilogramową księgą pod pachą powinno dać lepsze efekty niż niejeden trening interwałowy! Po wizycie na stoisku Tatrzańskiego Parku Narodowego można niespiesznym krokiem zmierzać w kierunku miejsca, gdzie urzędować będzie Super Siódemka. To tam od 12.00 swoją książkę „Panie… Kończ Pan ten mecz!” podpisywać będzie Tomasz Zimoch wraz z współautorką (a właściwie przepytującą), Anną Bogusz. Na pogawędkę z byłym dziennikarzem Polskiego Radia (obecnie Radio Zet) można poświęcić dłuższą chwilę, gdyż kolejny gość zjawi się na targach o 14.00. Będzie nim nie kto inny jak Czesław Lang, były wybitny kolarz, a obecnie organizator Tour de Pologne. Na stoisku Muzy będzie on podpisywał swoją autobiografię „Zawodowiec”.

niedziela, 23 października 2016

Jak grało się w piłkę na polskim Pomorzu

„Piłka nożna na polskim Pomorzu 1920-1939” – to tytuł drugiego tomu serii „Historia Sportu”, zapoczątkowanej i kontynuowanej przez dwóch piłkarskich pasjonatów: Piotra Chomickiego i Leszka Śledzionę. 25 listopada premiera ich najnowszej książki, w której powstaniu tym razem pomagał Edwin Kowszewicz. Publikacja ukaże się pod patronatem bloga Książki Sportowe.

Autorzy niedawno zaprezentowali czytelnikom okładkę i już zbierają zamówienia na najnowsze ze swoich dzieł. Książkę w przedsprzedaży w promocyjnej cenie można zamawiać poprzez e-mail stal@3xs.mielec.pl lub pod numerem telefonu 501 642 754. Jest ona dostępna również w ofercie Księgarni Kibica Sendsport. Wysyłka zamówionych egzemplarzy nastąpi 25 listopada.
Co o książce mówią autorzy? Oto list do czytelników, który napisali, zachęcając do zakupu:
W mikroświecie pasjonatów historii piłki nożnej jej pojawienie się będzie, mamy nadzieję, faktem ważnym. Co prawda, jak chyba każdy z autorów, mamy ciche pragnienie, aby nasze dzieło pozostało w pamięci czytelników przez długie lata, ale czy ta książka ma szansę stać się takim mikrobestsellerem? Abyś mógł sobie, drogi Czytelniku, odpowiedzieć na to pytanie, powinieneś ją przeczytać. Właśnie do tego chcielibyśmy Cię namówić.

czwartek, 20 października 2016

Alkoholowe opowieści, czyli jak piło się na kadrze

Dopiero po latach piłkarze i trenerzy zdradzają 
w swoich wspomnieniach, jak naprawdę wyglądają
zgrupowania reprezentacji.
„Alkohol w piłce był, jest i będzie”, zwykł mawiać Janusz Wójcik. Jeszcze do niedawna można było przypuszczać, że może i owszem – kiedyś w futbolu piło się dużo, ale teraz nastały czasy pełnego profesjonalizmu, więc piłkarze do kieliszka zaglądają co najwyżej okazjonalnie i to w wolnym czasie, a nie w trakcie sezonu. Po rewelacjach „Przeglądu Sportowego” dotyczących kadrowiczów Adama Nawałki okazuje się, że w tej kwestii przez lata niewiele się zmieniło. A picie alkoholu nawet na zgrupowaniach reprezentacji wciąż jest dobrym sposobem na spędzenie wolnego od meczów czasu.

„Od poniedziałku do środy obóz był jedną wielką popijawą. Wlewaliśmy tyle alkoholu, ile się dało. Nie istniało pojęcie grupek. Na dyskotekę szły 22 osoby plus masażyści. W hotelu zostawali tylko trenerzy” – pisał niedawno w swoich wspomnieniach „Powrót Taty” Radosław Kałużny, podstawowy piłkarz reprezentacji prowadzonej przez Jerzego Engela w latach 1999-2002. Musiało minąć kilkanaście lat, by kibice poznali kulisy awansu tamtej drużyny na mundial w Korei Południowej i Japonii. Kadrowicze dobrze się wtedy bawili nie tylko podczas pierwszych dni zgrupowań, ale też po wygranych meczach. „Wróciliśmy do hotelu o 23.30. Jeszcze w autobusie zapadła decyzja, że nie idziemy spać. Pół godziny później cała drużyna była gotowa” – pisze Kałużny. „– No to jedziemy pobawić się do stolicy – rzucił któryś. – Panie Kierowco, Warszawa Centrum! – dodał. Tak wylądowaliśmy w dyskotece Labirynt przy ulicy Smolnej, gdzie szaleliśmy do rana. Zawiózł i przywiózł nas autokar reprezentacji” – dodaje były piłkarz.

„Piliśmy na potęgę”
Zawodnicy ówczesnej kadry nie wylewali za kołnierz, ale tworzyli prawdziwy zespół. Bawili się wszyscy, nie wyłączając najlepszego strzelca drużyny, Emmanuela Olisadebe, dla którego próby dotrzymania kroku kolegom kończyły się zazwyczaj fatalnie. „Nie chciał odstawać od reszty, więc szybko lądował pod stołem. Potem trzeba było go odnosić. Każda impreza kończyła się tak, że nieśliśmy Emsiego jak denata. Po polsku mówił lepiej, niż pił” – puentuje Kałużny. Taki tryb „pracy” nie przeszkodził Olisadebe w zdobywaniu kolejnych goli i ostatecznie sprawił, że po 16 latach reprezentacja Polski, nie mająca w swoim składzie gwiazd pokroju Roberta Lewandowskiego czy Grzegorza Krychowiaka, awansowała na mundial. W eliminacjach polegała tylko raz, przegrywając w Mińsku 1:4 z Białorusią. „Skoro mieliśmy już awans, mogliśmy ruszyć w tango” – zdradza po latach kulisy tamtego meczu Kałużny. „To, co prasa nazwała hańbą, dla naszego zespołu było najzwyczajniejszym skutkiem radości po pokonaniu Norwegów” – pisze, potwierdzając tym samym przypuszczenia, że Polacy do meczu podeszli zbyt rozluźnieni.

sobota, 17 września 2016

Kukuczka

Jego historia jest niezwykła. Nic dziwnego, że Jerzy Kukuczka, drugi na świecie zdobywca Korony Himalajów i Karakorum, stał się bohaterem wielu książek i filmów. Wydana niedawno biografia „Kukuczka. Opowieść najsłynniejszym polskim himalaiście” w kapitalny sposób spaja to wszystko w całość. To świetna lektura zarówno dla tych, którzy raz jeszcze chcieliby prześledzić losy Polaka, jak i tych, którzy dotychczas niewiele wiedzieli na jego temat.

Nigdy nie interesowałem się himalaizmem. Zawsze trudno było mi uznać go za sport, więc publikacje na ten temat traktowałem trochę po macoszemu. Co za tym idzie – nie jestem zbyt dobrze zorientowany w tej tematyce. Ale kiedy dowiedziałem się o książce napisanej przez Dariusza Kortko i Marcina Pietraszewskiego, doświadczenie podpowiedziało mi, że warto się nią zainteresować. Z jednej strony ciekawiła mnie postać Jerzego Kukuczki. Wiedziałem, że był wybitnym himalaistą, że dokonywał niezwykłych rzeczy, że w końcu zginął tragicznie podczas jednej ze swoich wypraw. Chciałem więc dowiedzieć się, kim był i czego dokonał. A że za wydanie książki odpowiadało Wydawnictwo Agora, byłem przekonany, że będzie to znakomite dzieło. Czytałem wcześniej biografie Huberta Jerzego Wagnera i Antoniego Piechniczka, które ukazały się nakładem tego wydawcy. Były to znakomite reporterskie opowieści, jedne z najlepszych książek sportowych ostatnich lat. Instynkt mnie nie zawiódł, bo „Kukuczka” to kolejna pozycja, którą należy zaliczyć do grona lektur obowiązkowych. Po jej przeczytaniu z całą pewnością mogę stwierdzić, że to mocny kandydat to tytułu książki roku. Nie tylko jeśli chodzi o pozycje dotyczące sportu.

Kukuczka i cała reszta
Na wstępie warto podkreślić, że nie jest to wbrew pozorom biografia w stu procentach skupiona na Jerzym Kukuczce. Fakt, poznajemy jego pochodzenie (rodzice przesiedleńcami z Istebnej do Katowic, gdzie urodził się główny bohater), dzieciństwo (przygoda z podnoszeniem ciężarów i ogromny apetyt chłopaka), początki przygody ze wspinaczką (problemy ze zdobyciem sprzętu, nieustępliwość), związek z Celiną, a potem wszystkie wyprawy na ośmiotysięczniki. W książce nie brakuje jednak wątków pobocznych, takich jak obecność kobiet podczas wypraw (o tym, że Wanda Rutkiewicz nie było lubiana przez facetów – kilka prześmiesznych anegdot), są też fragmenty poświęcone zdrowiu himalaistów i temu, co dzieje się z ich organizmami na dużych wysokościach (opowiadają lekarze, jak sami uczestnicy wypraw), a czytelnik dowie się też, jak himalaiści z Kukuczką na czele byli inwigilowani przez służby bezpieczeństwa podczas wyjazdów. Książka ma więc bardzo szerokie tło, dzięki czemu jest kopalnią wiedzy na temat wspinaczki. Wiele mówi także o życiu w PRL-u i problemach, z którymi borykali się organizatorzy wypraw (przede wszystkim trudności ze zdobyciem środków finansowych).

poniedziałek, 12 września 2016

Powrót Taty. Mocna biografia Radosława Kałużnego

Czekałem na tę książkę. Po pierwsze dlatego, że Radosława Kałużnego trudno uznać za postać nijaką – to facet, który ma coś do powiedzenia. Po drugie wyczekiwałem jego biografii z powodów sentymentalnych. Jako 10-letni chłopiec emocjonowałem się meczami kadry Jerzego Engela i do dziś pamiętam trzy bramki wbite przez „Tatę” Białorusi oraz inne trafienia, które przyczyniły się do awansu na mundial w Korei. Moje oczekiwania były duże, ale muszę przyznać, że zostały spełnione. „Powrót Taty” jest biografią momentami brutalnie szczerą, ale dzięki temu czyta się ją jednym tchem.

Niech najlepszą rekomendacją będzie fakt, że książkę napisaną przez Radosława Kałużnego wspólnie z Mateuszem Karoniem pochłonąłem w niemal jeden wieczór. Lubię wspomnienia rodzimych piłkarzy, zwłaszcza tych, którzy w swoim życiu nie zawsze podejmowali właściwe decyzje. Jest coś fascynującego w śledzeniu ich losów. W ostatnich latach przykładów mieliśmy aż nadto: Andrzej Iwan, Wojciech Kowalczyk, Igor Sypniewski, Grzegorz Król, Arkadiusz Onyszko… Biografia Radosława Kałużnego najbardziej podoba jest chyba właśnie do „Fucking Polaka” – czytając ją, łapiemy się za głowę i zastanawiamy, jak piłkarz mógł to wszystko tak sp… aprać. W przypadku „Taty” to wrażenie życiowej porażki potęguje świadomość tego, jak dziś wygląda życie autora książki: ciężka praca na budowie, walka o każdy grosz, niepewne jutro. A przecież jeszcze niedawno reprezentował Polskę, jechał na mistrzostwa świata, a później grał w jednej drużynie z piłkarzami, który te mistrzostwa wygrali. Kiedy to wszystko poszło nie tak? Właśnie na to pytanie odpowiada „Powrót Taty”.

Kształtowanie charakteru
Książka rozpoczyna się do opisu wydarzeń, przez które zapewne w ogóle ta biografia powstała. Trzy lata temu portal Weszło informował o tym, że Radosław Kałużny pracuje w firmie DHL w Wielkiej Brytanii. Artykuł opatrzony był zdjęciem piłkarza w roboczym ubraniu i wywołał w polskim środowisku spore poruszenie. Ja, podobnie jak zapewne wielu innych kibiców, dopiero wtedy dowiedziałem się, że losy „Taty” po zawieszeniu piłkarskich butów na kołku potoczyły się aż tak źle. Na pierwszych stronach wspomnień były reprezentant Polski wraca do tamtej sytuacji, zdradzając jej okoliczności: jeden ze współpracowników z naszego kraju zrobił mu ukradkiem zdjęcie, które następnie wysłał do portalu. Myślicie, że Kałużny był za to wdzięczny? Wręcz przeciwnie – strasznie się wkurzył i próbował znaleźć winnego, a potem dosyć jasno dać mu do zrozumienia, co myśli o takim zachowaniu. Już pierwsze strony objawiają nam charakter autora – nie jest to facet, który daje sobie w kaszę dmuchać lub skarży się na swój los. To twardziel, który często odrzuca wszelką pomoc. Ale czy ktoś, kto wychowywał się pod silną ręką byłego boksera, mógłby mieć inny charakter?