niedziela, 30 listopada 2014

CR7. Piłkarska maszyna

To nie jest kolejna zwykła biografia. To chyba jej największy atut, gdyż następna książka opisująca krok po kroku karierę Cristiano Ronaldo byłaby po prostu nudna. W publikacji „CR7. Maszyna” autorzy nie starali się na szczęście odtworzyć przebiegu życia głównego bohatera, a wyjaśnić jego piłkarski fenomen. Wyszła z tego całkiem niezła pozycja, z której można dowiedzieć się wielu interesujących rzeczy.

„CR7. Maszyna” to trzecia książka o portugalskim piłkarzu, która ukazała się w Polsce. Wcześniej, w 2012 roku, czytelnicy mogli zapoznać się z dwiema biografiami tego zawodnika: „Ronaldo. Obsesja doskonałości” Luci Caioliego wydaną przez SQN oraz niespełna 100-stronicową książeczką autorstwa Barbary Bardadyn, która ukazała się w serii „Przeglądu Sportowego” zatytułowanej „11 wspaniałych”. Przyznam szczerze – nie czytałem tych publikacji. Sądząc jednak po docierających do mnie sygnałach, nie było to dzieła wybitne, a raczej pozycje cieszące się popularnością ze względu na nazwisko głównego bohatera. Właściciele wydawnictwa SQN przyznali zresztą w wywiadzie dla bloga, że biografia Cristiano Ronaldo była jednym z ich „koni pociągowych” i rozeszła się w bardzo dużym nakładzie. Nie bez przyczyny firma z Krakowa zdecydowała się pod koniec ubiegłego roku na drugie, uzupełnione wydanie tej pozycji, a niemal dokładnie dwanaście miesięcy później wypuściła na rynek nową książkę o CR7. Wizerunek Portugalczyka na okładce bez wątpienia wpływa na zainteresowanie publikacjami na jego temat, ale na szczęście „CR7. Maszyna” ma do zaoferowania coś więcej.

Tajemnica sukcesu CR7
Tym, co wyróżnia tę książkę na tle poprzednich, jest z pewnością oryginalna koncepcja. Autorzy – Luis Miguel Pereira i Juan Ignacio Gallardo – nie poszli na łatwiznę i nie postanowili przedstawić wyłącznie kolejnych etapów życia Portugalczyka. „Cristiano Ronaldo urodził się na Maderze, w wieku 12 lat trafił do szkółki piłkarskiej Sportingu Lizbona i tak rozpoczęła się jego poważna kariera” – takich zdań na szczęście nie znajdziemy w książce. Owszem, są tam informacje dotyczące przebiegu kariery CR7, ale nie są one podane chronologicznie, a raczej przywoływane jako przykłady pasujące do opisywanych zachowań piłkarza. W najnowszej książce autorzy rozkładają bowiem postać Cristiano Ronaldo na czynniki pierwsze, tłumacząc jego fenomen i wyjaśniając przyczyny nieprawdopodobnych wręcz zdolności i umiejętności.

czwartek, 27 listopada 2014

Premiera książki "Rozgrywki piłkarskie w Łodzi 1910-1919"

Już w tę sobotę, 29 listopada w godzinach 14-18, odbędzie się promocja książki "Rozgrywki piłkarskie w Łodzi 1910-1919". Wydawcy będą promować i sprzedawać książkę na stoisku Wojewódzkiej Biblioteki Publicznej im. Marszałka Józefa Piłsudskiego podczas IV Salonu Ciekawej Książki we wnętrzach Centralnego Muzeum Włókiennictwa w Łodzi.

Miejsce promocji: budynek "Białej Fabryki" przy ul. Piotrkowskiej 282 

Więcej szczegółów dotyczących publikacji Leszka Śledziony i Piotra Chomickiego można znaleźć na fanpage'u pod adresem:


Krótki opis publikacji:

W 122 stronicowej publikacji opisano początki piłki nożnej na terenie miasta Łodzi. Przedstawiono najstarszą piłkarską rywalizację, w ramach rozgrywek o mistrzostwo miasta, na terenach późniejszej II Rzeczpospolitej. Odbywały się one w ramach rozgrywek organizowanych przez: Lodzer Fussball Verband, zwanych "Pucharem Smitha i Gilchrista" (lata 1910-14); Mistrzostw Łodzi i okolicy (1916-17) oraz pod egidą Łódzkiej Ligi Futbolowej (1918-19).

środa, 26 listopada 2014

Złote lata 70.

Pod koniec października do sprzedaży trafił czwarty tom serii Jana Goksińskiego poświęconej historii polskiej piłki klubowej. W książce "Klubowa polska piłka nożna. Lata 70." autor po raz kolejny w oryginalnej formie prezentuje przebieg futbolowych rozgrywek w Polsce, tym razem okres swoich badań zawężając do jednej dekady. Mimo że schemat najnowszego tomu podobny jest do poprzednich części, dzięki kilku nowinkom udało się jeszcze bardziej uatrakcyjnić jego treść.

O trzech pierwszych tomach serii Goksińskiego pisałem na blogu w lutym tego roku. Zwracałem przede wszystkim uwagę na fakt, że choć w książkach zapewne można znaleźć błędy, to warto docenić wysiłek autora. W przypadku najnowsze tomu należałoby powtórzyć to samo – ponad 500 stron dotyczących tym razem znacznie krótszego okresu, z mnóstwem tabel, zestawień i wykresów, prezentuje się imponująco. Jeśli dodać do tego fakt, że czwarty tom poświęcony został złotym latom 70., kiedy to sukcesy odnosiła reprezentacja Kazimierza Górskiego, a kibice w ligowych starciach mogli oglądać rywalizację między piłkarzami takimi jak Kazimierz Deyna, Włodzimierz Lubański, Grzegorz Lato czy Robert Gadocha, wychodzi interesująca pozycja traktująca o wspaniałych czasach, w której nie brakuje ciekawych spostrzeżeń.

Katowice górą
Zaczyna się, podobnie jak w poprzednich tomach, od analizy kolejnych sezonów w wykonaniu klubów poszczególnych województw. Choć w latach 70. doszło do zmiany administracyjnej, która spowodowała zwiększenie się ich liczby z 17 do 49, Goksiński w swoim opracowaniu postanowił pozostać do końca wierny wcześniejszemu podziałowi, funkcjonującemu do roku 1975. Pierwszym duży rozdział składa się więc z 17 części. Autor prezentuje w nich dokonania drużyn w kolejnych sezonach, rozpoczynając od klubów występujących w najwyższej klasie rozgrywkowej (jeśli województwo miało tam reprezentantów), a kończąc na lidze wojewódzkiej (III lub IV w zależności od sezonu). Każdy klub występujący w pierwszej lidze doczekał się osobnego opisu dla każdego sezonu, natomiast dla niższych klas rozgrywkowych autor każdorazowo przygotował zbiorcze omówienie przebiegu rywalizacji.

niedziela, 23 listopada 2014

Janusz Wójcik: „Moja książka to dopiero przygotowanie terenu do bombardowania” [Wywiad]

19 listopada, w dniu premiery swojej autobiografii „Wójt. Jedziemy z frajerami!”, Janusz Wójcik pojawił się w krakowskim Empiku na spotkaniu autorskim. W charakterystyczny dla siebie sposób opowiadał o książce, swoim życiu, korupcyjnych zarzutach oraz środowisku piłkarskim. Po spotkaniu udało mi się porozmawiać z byłym selekcjonerem reprezentacji Polski i zdać kilka pytań. Efektem tego wywiad, w którym szkoleniowiec zdradza kulisy pracy nad autobiografią oraz zapowiada… kolejną!


- Do księgarni w całej Polsce trafia właśnie pańska autobiografia. Jest Pan zadowolony z efektu końcowego?

Nieważne, czy ja jestem zadowolony, ważne, żeby zadowoleni byli czytelnicy. Gorąco zachęcam do przeczytania książki, ale nie dlatego, żeby nabijać statystki. Objętościowo pozycja nie jest zbyt szeroka, ale jest za to, mogę to powiedzieć z pełną odpowiedzialnością, bogata w wiele informacji, o których kibice nie mieli do tej pory pojęcia. W książce zdradzam, co działo się za kulisami naszego futbolu: i klubowego, i reprezentacyjnego.

- Jaki był główny cel napisania tej książki? Chciał się Pan przypomnieć kibicom? Wyprostować kilka spraw, o których mówiło się w mediach?

Nikomu nie musiałem się przypominać. W tych klubach, w których pracowałem, zarówno w Polsce, jak i za granicą, jestem rozpoznawalny, więc na brak popularności nie narzekam. Z mediami zawsze miałem do czynienia, jeśli dziennikarze nie byli nachalni, nigdy ich nie unikałem. W związku z tym nie musiałem się wcale przypominać. Chciałem po prostu w książce ujawnić wiele spraw, które do tej pory nie ujrzały światła dziennego. Nie mówię tu tylko o sprawach związanych ze sportem, ale również z polityką.

- Ta książka zapowiadana była przez Pana już od dłuższego czasu, właściwie od kilku lat. Dlaczego tak dużo czasu upłynęło do momentu jej wydania?

Szukałem wydawcy. Oprócz krakowskiego, które ostatecznie wydało książkę (SQN – przyp. red.), miałem też w zanadrzu jeszcze jedno wydawnictwo, z którym byłem po pewnej rozmowie. Wydawnictwo z Krakowa okazało się jednak być, tak jak w sporcie, najskuteczniejsze.

- Były wydawnictwa, które odmówiły współpracy, obawiając się na przykład procesu sądowego wytoczonego przez osoby opisane w książce?

Ja nie miałem takiej sytuacji. Jacek Kmiecik czy inni dziennikarze, z którymi współpracowałem, też nie. Wydawnictwa, z którymi rozmawialiśmy, wiedziały, że jeśli będę chciał ujawnić niektóre fakty, to dla pewnych osób będą bardzo nieprzyjemne, a ludziom otworzą oczy.

piątek, 21 listopada 2014

Sztuczki piłkarzy Legii [Recenzja+konkurs]

Połączenie przyjemnego z pożytecznym. Tak można podsumować podręcznik „Legia Warszawa. Sztuczki i triki piłkarzy” stworzony przez dwóch Tomaszów: Bocheńskiego i Borkowskiego. Książka kierowana jest do młodszych czytelników, szczególnie kibicujących stołecznej drużynie, którzy chcieliby podszkolić swoje umiejętności piłkarskie. Dzięki patronatowi medialnego bloga nad tą pozycją, możecie teraz wygrać jej egzemplarze w konkursie.

Książka wydana w połowie listopada przez Wydawnictwo RM nie jest zbyt obszerna. Liczy dokładnie 64 strony, ale z racji tego, że kierowana jest do młodszych czytelników, wydaje się to być objętością jak najbardziej właściwą. Taka liczba stron jest wystarczająca, by przyszłe gwiazdy polskiego futbolu (miejmy nadzieję) mogły poznać 36 trików, zagrań i zwodów, które pozwolą podnieść poziom ich gry. Publikacja nie składa się jednak wyłącznie z części praktycznej, ale pozwala także czytelnikom zapoznać się z sylwetkami 12 piłkarzy w przeszłości lub obecnie związanych z warszawską Legią. Takie urozmaicenie sprawia, że dzieci z pewnością dużo chętniej spróbują wykonać zaprezentowane ćwiczenia na boisku, przekonane, że dzięki temu będą mogły stać się drugim Leszkiem Piszem, Kazimierzem Deyną czy Jakubem Rzeźniczakiem.

Ci piłkarze doczekali się bowiem w książce swoich biogramów. Łatwo się zorientować, że są to zawodnicy trzech różnych pokoleń, co jest niewątpliwie zaletą publikacji. Młodsi czytelnicy mogą dzięki temu poznać nie tylko aktualnych graczy stołecznej drużyny, których pewnie dobrze kojarzą z murawy lub telewizji, ale dowiedzą się także czegoś o dawnych piłkarzach Legii. Takich jak właśnie wspomniana dwójka oraz Artur Boruc, Roger Guerreiro i Jacek Zieliński. Warto dodać, że wiedzę, którą dzieci nabędą podczas lektury książki, można zweryfikować za pomocą trzech quizów umieszczonych w publikacji. Dzięki pytaniom o to, czym jest wolej oraz który z wymienionych zawodników znany jest z wykonywania ruletki, młodzi czytelnicy mogą utrwalić zdobyte informacje.

środa, 19 listopada 2014

Świat według „Wójta”

No i nareszcie jest. Po długich i szumnych zapowiedziach, w momencie, w którym piszę te słowa, do księgarni w całym kraju trafia właśnie autobiografia Janusza Wójcika. Spodziewałem się książki barwnej, bezpośredniej oraz zabawnej i muszę przyznać, że lektura „Wójt. Jedziemy z frajerami!” spełniła moje oczekiwania. Najlepszym jej podsumowaniem jest chyba stwierdzenie, że jest dokładnie taka, jak jej autor.

Janusz Wójcik nie jest osobą, wobec której można pozostać obojętnym. Były selekcjoner reprezentacji Polski budzi skrajnie różne odczucia. Dla części kibiców pozostaje świetnym motywatorem i ojcem ostatniego wielkiego sukcesu polskiej piłki, przez innych traktowany jest jako bajkopisarz i uosobienie korupcji w rodzimym futbolu. Jego książka w znacznym stopniu mogła zmienić sposób, w jaki jest obecnie postrzegany. Gdyby przyznał się do postawionych mu zarzutów, uderzył się w pierś i wyraził skruchę, przy okazji ujawniając kulisy korupcyjnego procederu i podając kilka nazwisk umoczonych osób, mógłby liczyć na chociaż częściową rehabilitację środowiska. Powiedzmy sobie jednak szczerze – czy ktokolwiek spodziewał się, że tak się stanie? To nie byłoby w stylu Janusza Wójcika. „Wujo” jest jaki jest i zapewne już nigdy się nie zmieni – zawsze pozostanie pewnym siebie, znającym się na wszystkim najlepiej człowiekiem, żyjącym w swoim „wujowym” świecie. Książka pisana wspólnie z Przemysławem Ofiarą jest tego najlepszym potwierdzeniem, ale jeśli czyta się ją z odpowiednim dystansem, okazuje się świetną lekturą.

Jazda z frajerami od pierwszych stron
Już pierwsze fragmenty bardzo dobrze charakteryzują pozycję „Wójt. Jedziemy z frajerami!”. Zaczyna się oczywiście od największego sukcesu w trenerskiej karierze Janusza Wójcika i wydarzenia, które zbudowało jego legendę – olimpijskiego finału igrzysk w Barcelonie. Dokładnie chodzi tu o przerwę miedzy pierwszą a drugą połową decydującego o złocie spotkania. Autorzy przenoszą czytelnika do szatni reprezentacji Polski, gdzie trwa właśnie odprawa. Polacy prowadzą 1:0, a „Wójt” jest w swoim żywiole: „Panowie, kiełbachy do góry, rąbiemy ich w kakao! Siekać frajerów, do piachu z nimi! Wślizg, wślizg, wślizg!” – tak zaczynają się wspomnienia byłego szkoleniowca. Mówiąc krótko: klasyczny Wójcik i jego słynne metody motywacyjne. To z pewnością coś, na co czeka większość czytelników, którzy sięgną po książkę, więc uspokajam – mięsistych przemów „Wuja” na kolejnych stronach nie brakuje.

niedziela, 16 listopada 2014

Listopadowe premiery (cz. 2)

Rzadko się zdarza, żeby w jednym miesiącu skumulowało się tyle interesujących premier sportowych. Listopad pod tym względem będzie absolutnie wyjątkowy. Część książek, które już się ukazały lub dopiero mają się ukazać w tym miesiącu, zapowiedziałem przed kilkunastoma dniami w tym tekście. Teraz pora napisać nieco więcej o pozostałych listopadowych premierach, bo każda z nich zasługuje na oddzielny opis.

Zaczynamy od zapowiedzi drugiej już publikacji tego miesiąca, która przez blog Książki Sportowe objęta została patronatem medialnym. Przyznam szczerze – jestem fanem polskiej piłki i lubię oglądać naszą Ekstraklasę, więc kiedy Wydawnictwo RM zwróciło się do mnie z propozycją patronowania książce „Gwiazdy ligi polskiej”, długo się nie namyślałem. Przekonały mnie zwłaszcza nazwiska autorów – Przemysława Batora i Jakuba Radomskiego. Wiedziałem, że dziennikarze „Przeglądu Sportowego” do sprawy podejdą poważnie i postarają się ciekawie opowiedzieć czytelnikom o postaciach związanych z polską ligą. Mimo że okładka książki może sugerować co innego, nie jest to pozycja dla mało wymagających czytelników, którzy w środku zastaną oparte o informacje z Wikipedii notki biograficzne piłkarzy i trenerów. Autorzy każdej z czterdziesty postaci opisanych w książce poświęcili kilka stron, tworząc tym samym oryginalne i pełne anegdot portrety osób, które na co dzień ubarwiają rywalizację w Ekstraklasie.

Będzie nie tylko o piłkarzach wyróżniających się umiejętnościami, takich jak Semir Stilić czy Miroslav Radović, ale też o zawodnikach z długim stażem, czyli chociażby Łukasz Surma i Marcin Malinowski. Nie zabraknie też miejsca dla trenerów pokroju Franciszka Smudy, wyróżniających się nie tylko doświadczeniem, ale także charyzmą. Autorzy zapowiadają: „Nie piszemy laurek, bo nie chcemy kumplować się z piłkarzami, chcemy pokazać ich takimi, jakimi są, dostrzegając też ich wady”, wcześniej informując: „Nie mamy zamiaru was oszukiwać – polskiej lidze bliżej jest do najsłabszych niż do najlepszych na kontynencie. A jednak budzi zainteresowanie. Dlaczego? Z prostego powodu – bo jest nasza”. Szczerze, ale o to właśnie chodzi i jeśli rzeczywiście Bator z Radomskim udowodnią (a nie mam co do tego większych wątpliwości po zapoznaniu się z fragmentami publikacji), że „ta książka to więcej niż zwykłe notki biograficzne”, zdecydowanie warto będzie po nią sięgnąć. Licząca 176 stron pozycja do księgarni trafi 24 listopada. Jej okładkowa cena jest bardzo przystępna – wynosi 29,90 zł.

piątek, 14 listopada 2014

Futbol w okupowanej Warszawie

Mimo że podczas niemieckiej okupacji uprawianie sportu, a więc także granie w piłkę nożną, było zabronione, Polacy nie chcieli zaakceptować tego zakazu. W wielu miastach rozgrywano nie tylko spotkania towarzyskie, ale tworzono cały system rozgrywek, dający mieszkańcom okupowanych terenów Polski przynajmniej chwilowe poczucie normalności. Właśnie o piłkarskich meczach organizowanych w latach 1939-1944 w Warszawie pisze w książce „Zakazane gole” Juliusz Kulesza.

Pozycja napisana przez 86-letniego autora, powstańca warszawskiego, a także kronikarza dziejów stolicy, trafiła do księgarni na początku września. Nie jest to jednak pierwsza książka w całości traktująca o tej tematyce. Już w 1982 roku publikację zatytułowaną „Piłka nożna w okupowanym Krakowie” wydał Stanisław Chemicz. Pozycja ta doczekała się drugiego wydania w 2000 roku, ale na kolejną, tym razem poświęconą futbolowi w okupowanej Warszawie, przyszło nam poczekać dwanaście lat.  W 2012 roku ukazała się bowiem książka „Podziemny futbol 1939-1944”, której autorem był Juliusz Kulesza. Jego dzieło recenzowałem swego czasu na portalu SportowaHistoria.PL. W tamtej publikacji nacisk położony został na dzieje Polonii Warszawa, dlatego nowsza pozycja Kuleszy jawi się jako książka, przynajmniej w początkowych fragmentach, bardziej kompleksowa.

Z pamiętnika żoliborzanki
Nie jest tak jednak do końca, gdyż po raz kolejny autor postanowił bliżej przyjrzeć się jakiemuś konkretnemu wycinkowi rzeczywistości. W „Zakazanych golach” jest to futbol na Żoliborzu, czyli dzielnicy, w której do lutego 1943 roku mieszkał Kulesza. Jak łatwo się domyślić, autor książki był jedną z tych osób, która, narażając życie, śledziła zmagania piłkarzy. Ba, Juliusz Kulesza nie tylko obserwował mecze, ale też sam w piłkę grywał. Z racji swojego młodego wówczas wieku (urodził się w 1922 roku), występował w juniorskiej drużynie AKS. Pochylenie się nad kwestią żoliborskiego futbolu wydaje jest więc całkiem zrozumiałe. Jest jednak jeszcze jeden powód, dla którego autor postanowił poświęcić temu tematowi niemal dokładnie poł książki. W 2010 roku do jego rąk trafił pamiętnik młodej, prawdopodobnie 16-18 letniej żoliborzanki, szczegółowo wspominającej mecze, których była świadkiem. Właśnie to źródło stało się „kręgosłupem” książki, jak określa to autor.

niedziela, 9 listopada 2014

Sport w kinie PRL-u

Mimo że motywy sportowe pojawiają się w kinie w zasadzie od początku jego istnienia, niewiele jest książkowych opracowań poświęconych tej tematyce. „Sport w polskim kinie 1944-1989” Dominika Wierskiego, jako jedna z pierwszych tego typu publikacji w Polsce, jest więc niezwykle cenną pozycją. Wrażenie robi nie tylko jej wieloaspektowość, ale też przystępny jak na rozprawę naukową język, dzięki któremu książka ma szansę trafić do szerszego grona czytelników.

Kiedy dowiedziałem się, że nakładem Wydawnictwa Naukowego Katedra ukaże się „Sport w polskim kinie 1944-1989”, wiedziałem, iż muszę sięgnąć po tę publikację. Po pierwsze dlatego, że lubię książki poruszające oryginalne tematy, opisujące niezbadane dotychczas obszary związane ze sportem, a po drugie dlatego, że mam słabość do PRL-u. Lubię czytać o tym, co działo się w tamtych czasach, dlatego pozycja poświęcona sportowym motywom w polskim kinie tamtego okresu wydała mi się niezwykle ciekawa. Tak rzeczywiście jest, bo po przeczytaniu dzieła Dominika Wierskiego z całą pewnością mogę stwierdzić, że spełniło ono moje oczekiwania. Dowiedziałem się kilku interesujących rzeczy i poznałem mnóstwo filmów, o których istnieniu pewnie nie miałbym pojęcia, gdyby nie ta lektura. Dzięki dobrodziejstwu, jakim jest Internet, będę mógł teraz zapoznać się przynajmniej z częścią z nich. Nie ukrywam, że książka mocno poszerzyła moją wiedzę w tej materii, co już na wstępie można zaliczyć do jednego z jej głównych atutów.

Kino i sport
Dominik Wierski ma ogromną wiedzę nie tylko o filmie, ale także historii sportu. Można to wyczuć w trakcie czytania jego książki. Autor podchodzi do tematu wieloaspektowo, dodatkowo wskazując we wstępie na kilka tropów, które można jeszcze podjąć i rozwinąć. Twórca pozycji „Sport w polskim kinie...” zostawia je innym badaczom, ale trudno oprzeć się wrażeniu, że gdyby starczyło miejsca i czasu, sam z chęcią podjąłby się ich opisania. Bez poruszania niektórych kwestii jego dzieło i tak jest już jednak bardzo obszerne i kompleksowe (liczy ponad 500 stron), a o pasji, z jaką autor podchodzi do tematyki, najlepiej świadczy fakt, że w przypisach zawiera wiele dodatkowych, interesujących informacji. Dzięki temu jego dzieło staje się cennym źródłem wiedzy przede wszystkim na temat kina, ale można znaleźć w nim także wiele wątków stricte sportowych, co zwiększa jego atrakcyjność.

czwartek, 6 listopada 2014

Bo talent to dopiero początek

Wyobraźcie sobie faceta, który rzucił pracę i wydał ostatnie pieniądze na bilety lotnicze, aby odwiedzić sześć sportowych kuźni talentów rozlokowanych po całym świecie. Wszystko dlatego, że postanowił odkryć, czym właściwie jest talent. Jakiś czas temu tak właśnie zachował się Rasmus Ankersen, a efektem jego szaleńczej wyprawy jest książka „Kopalnie talentów”, która 5 listopada trafiła do polskich księgarni.

Spontaniczna decyzja Duńczyka okazała się niezwykle trafna. Książka zatytułowana w oryginale „The Gold Mine Effect”, której podstawą są obserwacje poczynione w odwiedzanych kuźniach talentów, stała się światowym bestsellerem. Od momentu jej wydania w Wielkiej Brytanii w 2012 roku, została przełożona na ponad 40 języków. Dzięki wydawnictwu Sine Qua Non pozycja pod spolszczonym tytułem „Kopalnie talentów. Jak odkryć i rozwinąć talent – u siebie i u innych” kilka dni temu ukazała się także w naszym kraju. Nie jest to wprawdzie typowa książka sportowa, gdyż ma dużo bardziej uniwersalny charakter, ale jednak sport stanowi jeden z jej głównych tematów. To właśnie sportowy talent stał się dla autora podstawą do znacznie szerszych rozważań, które z pewnością zainteresują nie tylko kibiców, ale także menedżerów, prezesów firm, biznesmenów oraz rodziców. Rasmus Ankersem w swoim dziele zdradza bowiem nie tylko to, czym tak naprawdę jest talent (o ile w ogóle istnieje), ale przedstawia także kilka praktycznych porad dotyczących odkrywania i wychowywania przyszłych mistrzów w różnych dziedzinach życia – od sportu, przez muzyką, po biznes.

Wszystko przez Kjaera
Co skłoniło Duńczyka do tego, żeby postawić wszystko na jedną kartę i odkryć tajemnicę talentu? Nie było to żadne objawienie ani wypadek, który zmienił jego sposób patrzenia na świat. Impulsem do wyprawy po całym świecie był… rodak Ankersena – piłkarz Simon Kjaer. W 2004 roku autor książki jako trener pomagał przy założeniu pierwszej szkółki piłkarskiej w Skandynawii. Podczas naboru do klubu przyjętych zostało piętnastu chłopców, ale do pełnego składu brakowało jeszcze jednego. Właśnie wtedy do akademii ponownie zgłosił się 15-letni wówczas Kjaer, oczywiście wraz z innymi kandydatami. Już wcześniej był przez szkoleniowców szkółki kilkukrotnie odrzucany, gdyż każdy z trenerów twierdził, że nie nadaje się do zespołu. Młody zawodnik został ostatecznie przyjęty, ale tylko dlatego, że czasu do rozpoczęcia sezonu było bardzo mało, a ojciec, który pracował w klubie, zgodził się zapłacić za jego utrzymanie.