Pokazywanie postów oznaczonych etykietą biografia. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą biografia. Pokaż wszystkie posty

poniedziałek, 22 września 2014

Piłkarski mistrz pióra

Błyskotliwa, wciągająca, ironiczna, genialna. To tylko niektóre z określeń, których można użyć, opisując autobiografię Andrei Pirlo. Niezależnie od tego, czy kiedykolwiek byliście fanami tego zawodnika, po jego książkę po prostu musicie sięgnąć. „Myślę, więc gram” to dzieło, które pod każdym względem zdecydowanie wyróżniają się na tle większości wspomnień piłkarzy.

Długo czekałem na dzień, w którym będę mógł ogłosić, że właśnie przeczytałem piłkarską biografię, która była lepsza niż „Ja, Ibra”. Po skończeniu książki Pirlo mógłbym powiedzieć, że stało się to właśnie teraz, ale… coś nie pozwala mi tego zrobić. Obie autobiografie, podobnie jak ich autorzy, są zupełnie inne, dlatego zestawianie ich ze sobą nie ma według mnie większego sensu. Chyba bardziej fair będzie postawienie ich na równi oraz stwierdzenie, że obie są świetne i warte przeczytania. Nie spodziewałem się zresztą, że włoski piłkarz będzie w jakikolwiek sposób konkurował z tym, co napisał o swoim życiu Zlatan Ibrahimović. Charaktery obu zawodników są różne, więc ich wspomnienia nie mogły przybrać podobnej formy. Największą zaletą książki Szweda była szczerość i bezpośredniość, u Pirlo obie te cechy też stanowią atut, jednak o sukcesie pozycji „Myślę, więc gram” decyduje przede wszystkim błyskotliwość i inteligencja autora.

Jaki na boisku, taki w książce
Autobiografia włoskiego rozgrywającego dopracowana została w najdrobniejszych szczegółach. Nic nie jest w niej pozostawione przypadkowi. Znaczenie ma nawet liczba rozdziałów, a historia pewnego pióra pięknie spina klamrą całą opowieść piłkarza Juventusu Turyn. Opowieść, która opowieścią tak naprawdę nie jest, bowiem „Myślę, więc gram” nie należy do typowych biografii. Pirlo nie opisuje po kolei następujących po sobie etapów swojego życia, jego książka jest raczej zbiorem przemyśleń na różne tematy. Gdybym miał ją porównać do innych wspomnień piłkarza, postawiłbym zdecydowanie na „Gramy dalej” Alessandro del Piero. Oczywiście taka forma nie ma szans sprawdzić się w przypadku każdego zawodnika, gdyż żeby napisać podobne dzieło, trzeba nie tylko dobrze grać w piłkę, ale także mieć coś ciekawego do przekazania. Były reprezentant Włoch zdecydowanie ma to coś, co przyciąga uwagę i sprawia, że chce się go słuchać.

czwartek, 18 września 2014

Wieczory z „Katem”

W końcu, po wielu latach od śmierci Huberta Jerzego Wagnera, ukazała się jego biografia. Długo trzeba było czekać na książkowe wspomnienie tego wybitnego szkoleniowca, ale okazało się, że było warto. „Kat” to świetna opowieść o ambitnym sportowcu, wielkim trenerze i skomplikowanym człowieku, ale też dogłębnie przedstawiona historia najlepszej drużyny w historii polskiej siatkówki.

Przez lata zastanawiałem się, jak to się stało, że nikt dotychczas nie zdecydował się napisać książki o Hubercie Wagnerze? Podczas gdy inni wybitni szkoleniowcy, tacy jak Kazimierz Górski czy Jan Mulak, doczekali się nawet kilku pozycji na swój temat (lub sami chwycili za pióro i napisali o sobie), o trenerze, który doprowadził polską reprezentację siatkarzy do mistrzostwa świata i olimpijskiego złota, nie wydano nic. Kiedy więc usłyszałem, że powstanie biografia Wagnera, wiedziałem, że muszę po nią sięgnąć. Tym bardziej, że autorski duet wydawał się dobrany idealnie – Krzysztof Mecner, świetny dziennikarz i wielki znawca siatkówki oraz Grzegorz Wagner, syn bohatera książki. Jeden piszący o sportowych wyczynach szkoleniowca i zbierający wypowiedzi jego kolegów czy podopiecznych, drugi wspominający to, jakim człowiekiem poza parkietem był Hubert Wagner. To był przepis na sukces i okazało się, że moje oczekiwania nie zostały zawiedzione.

Złoci chłopcy Wagnera
Kiedy wziąłem się za czytanie „Kata”, mniej więcej w połowie lektury doszedłem do wniosku, że ta pozycja bardzo mocno przypomina książkę „Srebrni chłopcy Zagórskiego”. Różnią się jedynie proporcje – Łukasz i Marek Ceglińscy postawili na drużynę i opis jej członków, sylwetkę trenera Witolda Zagórskiego starając się obszernie przedstawić nieco przy okazji. Krzysztof Mecner z Grzegorzem Wagnerem opowiadają przede wszystkim o ojcu byłego rozgrywającego, od czasu do czasu wtrącając dłuższą lub krótszą charakterystykę poszczególnych zawodników i drużyn, które prowadził Wagner senior. W przypadku obu książek efekt końcowy jest jednak ten sam – wychodzą z tego świetne reporterskie dzieła, których największą zaletą jest ogrom wypowiedzi różnych osób związanych z bohaterami publikacji.

piątek, 29 sierpnia 2014

Wayne w wielkim świecie Premier League

Druga część wspomnień Wayne’a Ronneya właśnie trafiła do polskich księgarni. „Moja dekada w Premier League” to opowieść o jednej z najlepszych piłkarskich liga snuta przez piłkarza, który przez ostatnie dziesięć lat co tydzień miał okazję rywalizować z zespołami i zawodnikami najwyższej światowej klasy. W ogólnej ocenie publikacja wydana przez Sine Qua Non wypada nadspodziewanie dobrze.

Muszę przyznać, że zabierając się za lekturę książki angielskiego napastnika nie spodziewałem się rewelacji. W ojczyźnie zawodnika druga część jego wspomnień sprzedała się tak sobie, więc sądziłem, że nie znajdę w niej zbyt wielu interesujących wątków. Zacząłem jednak czytać i pozycję „Moja dekada w Premier League” skończyłem w dwa wieczory. Może nie jest to najlepsza książka sportowa, z jaką miałem okazję się zapoznać, ale wciąga. A to już dużo. Przyjemnie przebywało się z Rooneyem w szatni United, słuchało przedmeczowych odpraw sir Aleksa Fergusona czy wychodziło razem z „Czerwonymi Diabłami” na Old Trafford. Przede wszystkim dlatego, że napastnik reprezentacji Anglii przez całą lekturę sprawia wrażenie małego chłopca zafascynowanego tym wszystkim, co wokół niego się dzieje i ten stan udziela się czytelnikowi. Przypominają się czasy, kiedy godzinami ganiało się za piłką na boisku i marzyło o karierze, która stała się udziałem „Wazzy”…
                         
O wyższości Premier League nad Ligą Mistrzów
Lektura książki Rooneya pozwala przenieść się w świat wielkiej piłki i, co dla wszystkich kibiców bez wątpienia najważniejsze, zajrzeć za jej kulisy. Czytelnik otrzymuje możliwość śledzenia oczami piłkarza tego wszystkiego, co on sam przeżył. To chyba największy atut pozycji „Moja dekada w Premier League”, ponieważ nie jest ona typową biografią. Wszystko to, co dotyczyły dzieciństwa i młodości Wayne’a, zawarte zostało w pierwszej części wspomnień. W drugiej można więc zapoznać się wyłącznie z tym, co dotyczy rozgrywek Premier League i Ligi Mistrzów (nieprzypadkowo w tej kolejności, gdyż ligę Rooney uważa za najważniejszą), gdyż o nich najczęściej pisze zawodnik. Jest jeszcze kilka opisów okoliczności najważniejszych spotkań w Pucharze Anglii i Pucharze Ligi Angielskiej, ale nie ma praktycznie niczego o reprezentacji. Podejrzewam, że ten temat zostanie przedstawiony w osobnej książce.

sobota, 16 sierpnia 2014

KONKURS: Wygraj biografię Gerarda Piqué!

24 sierpnia FC Barcelona meczem z Elche zainauguruje sezon 2014/2015. Dla Gerarda Piqué będzie to już siódmy rok spędzony w pierwszym zespole Blaugrany. Czy obrońca po raz kolejny przyczyni się do wywalczenia mistrzostwa Hiszpanii lub zwycięstwa w Lidze Mistrzów i do listy swoich sukcesów dopisze koleje osiągnięcia?


Trudno prorokować, ale nawet gdyby kataloński klub zakończył sezon bez żadnych trofeów, zasługi Piqué dla Barcelony i tak będą nieocenione. Piłkarz wywalczył dotychczas z tą drużyną cztery mistrzowskie tytuły, tyle samo razy triumfował w Superpucharze Hiszpanii, dwukrotnie sięgał po Puchar Króla, Superpuchar Europy, Klubowe Mistrzostwo Świata oraz Puchar Mistrzów. Niewielu jest piłkarzy, nie licząc oczywiście jego kolegów z Blaugrany, którzy mogą pochwalić się podobnymi osiągnięciami, a przecież pierwsze triumfy Piqué święcił jeszcze jako piłkarz Manchesteru United. Pod wodzą sir Aleksa Fergusona wygrywał Ligę Mistrzów, triumfował w Carling Cup oraz zdobył Tarczę Wspólnoty.

niedziela, 3 sierpnia 2014

Biografia Téveza

Książkowe opowieści o piłkarzach bywają różne. Są takie, które czyta się świetnie, gdyż autorzy mają oryginalny pomysł na przedstawienie zawodników, a do tego obdarzeni są odrobiną talentu pisarskiego. Są też takie, które nie oferują czytelnikowi niczego więcej poza szczegółowym przedstawieniem kolejnych sezonów i meczów rozegranych przez opisywaną postać. Biografię Carlosa Téveza napisaną przez Iana Macleaya zaliczyć trzeba niestety do tej drugiej kategorii.

Książka „Carlos Tévez. Droga za slumsów na piłkarski szczyt” nie jest lekturą porywającą. Wpływu na tę ocenę nie ma wcale fakt, że biografia została opublikowana jeszcze w trakcie kariery Argentyńczyka. Część czytelników, poniekąd słusznie, uważa, że o sportowcach powinno się pisać dopiero po zakończeniu przez nich przygody ze sportem, tworząc publikacje będące podsumowaniem ich osiągnięć. Nie do końca zgadzam się z tą opinią, bowiem czytałem kilka biografii czynnych jeszcze zawodników, które były niezłe, a nawet bardzo dobre. Taki Wensley Clarkson świetnie opisał na przykład historię Brazylijczyka Ronaldo pod koniec lat 90., choć ten miał przed sobą jeszcze wiele wspaniałych meczów i sukcesów. Sami piłkarze – tacy jak Zlatan Ibrahimović, Philipp Lahm czy Gigi Buffon – udowadniali, że wydanie autobiografii przed zakończeniem kariery wcale nie musi być z góry skazane na porażkę. Carlos Tévez do tej pory nie doczekał się jednak dobrej książki na swój temat, gdyż owoc prac Iana Macleaya jest niestety momentami bardzo ciężkostrawny.

Młodość w telegraficznym skrócie
 „Droga ze slumsów na piłkarski szczyt”. Tak brzmi podtytuł biografii, który pozwala założyć, że w książce dokładnie opisane zostało trudne dzieciństwo Téveza i to, jak udało mu się wyrwać z argentyńskiej biedoty. Nic bardziej mylnego. Na przedstawienie młodzieńczych lat przyszłego piłkarza Macleay poświęca zaledwie kilkanaście stron. Zasadniczo to jeszcze mniej, gdyż w pierwszym, liczącym 16 stron rozdziale, autor przybliża to, co w życiu Argentyńczyka działo się do 2006 roku, czyli do momentu transferu do klubu West Ham United. Macleay pisze o dzieciństwie Téveza w slumsach, wrzucając do opisu kilka hiszpańskich słówek, przytacza historię wylanego wrzątku, który spowodował widoczną do dziś bliznę na szyi piłkarza, a także zdawkowo wspomina o pierwszych sukcesach z Boca Juniors (mistrzostwo, Copa Libertadores, Copa Sudamericana, Puchar Interkontynentalny) oraz reprezentacją (mistrzostwo olimpijskie i tytuł króla strzelców turnieju z 2004 roku). Nieźle, jak na zaledwie kilkanaście stron.

niedziela, 22 czerwca 2014

„Kici”. O Legii oczami legendy

Obok Kazimierza Deyny jest jedną z dwóch największych legend Legii Warszawa. Choć o „Kace” powstały do tej pory aż trzy książki (w drodze jest kolejna), Lucjan Brychczy długo nie mógł doczekać choćby jednej. Zmienili to Grzegorz Kalinowski i Wiktor Bołba za sprawą pozycji „Kici”, która w równym stopniu co o tym wyjątkowym piłkarzu, traktuje o klubie, w którym jej bohater spędził większą część swojego życia.

Można powiedzieć, że „Kici” to klubowa monografia przedstawiająca dzieje Legii Warszawa z punktu widzenia jej legendy. W takim stwierdzeniu nie ma nadużycia, bowiem Lucjan Brychczy towarzyszy „Wojskowym” od 60 lat. Do Legii trafił w 1954 roku i choć piłkarską karierę zakończył 18 lat później, pozostał w klubie w roli szkoleniowca. Tę funkcję pełni do dziś, będąc jednym z asystentów trenera, więc nic dziwnego, że jego biografia jest jednocześnie publikacją o zespole, w którym spędził większą część swojego życia. Bohater książki zna klub od podszewki, przeżywał z nim wzloty i upadki, miał okazję poznać pewnie kilkuset zawodników, którzy przez lata przewinęli się przez drużynę ze stolicy. Ktoś, kto sięgnie po pozycję napisaną wspólnie z Grzegorzem Kalinowskim i Wiktorem Bołbą, ma więc okazję nie tylko dobrze poznać przebieg kariery Lucjana Brychczego, ale wiele dowie się także o tym, jak funkcjonowała Legia przez ponad pół stulecia.

Niekończąca się rozmowa
Pisząc o książce, która na początku maja ukazała się nakładem Wydawnictwa Buchmann, nie sposób nie wspomnieć o jej specyficznej formie. Nie wiem, jaka była tego przyczyna, ale autorzy zdecydowali się przedstawić bohatera w wywiadzie-rzece, który ciągnie się od pierwszej do ostatniej strony. Starsi kibice być może pamiętają, że kiedyś, tworząc biografie sportowców, czasem wybierano taką konwencję (patrz: „Kochana piłeczko” Józefa Młynarczyka czy „Wszystko porąbane” Władysława Komara i Jana Lisa). W ostatnim czasie ta forma nieco zanikła, a przynajmniej nie spotkałem się z nią w przypadku książek sportowych, ale przypomnieli o niej Kalinowski i Bołba. Jest więc kilkaset pytań od autorów, na które obszernie odpowiada Lucjan Brychczy i tak w skrócie wygląda narracja w pozycji „Kici”.

środa, 18 czerwca 2014

Jacek Adamczyk: „Adamek porwał się z motyką na słońce. Nie porównujmy go do Witalija Kliczki” [Wywiad]

Na początku czerwca na rynku pojawiła się pozycja „Wódz. Witalij Kliczko. Ciosy i uniki boksera i polityka". Za spisanie historii ukraińskiego pięściarza wziął się Jacek Adamczyk, dziennikarz związany z Orange Sport i FightBox, właściciel portalu MMAnia.pl oraz Agencji Pressing. W wywiadzie dla bloga autor książki opowiada o pracach nad biografią, ocenia szanse Kliczki na wielką polityczną karierę, a także próbuje odpowiedzieć na pytanie, dlaczego start polskich sportowców w wyborach do europarlamentu zakończył się totalnym fiaskiem.

- "Wódz. Witalij Kliczko. Ciosy i uniki boksera i polityka" to bardziej książka o sportowcu czy polityku?

To książka o bardzo ambitnym sportowcu, który w pewnym momencie postanowił zająć się wielką polityką. Nawet jeśli Witalij zostanie prezydentem Ukrainy, a wiele wskazuje na to, że w przyszłości może mu się to udać, to i tak będzie rządził krajem jako były pięściarz, zawodowy mistrz świata wagi ciężkiej. Tak właśnie starałem się go przedstawić – jako kogoś, kto po raz pierwszy na świecie, po zrobieniu imponującej sportowej kariery, ma szansę zasiąść za sterami swojej ojczyzny. Aktorów-prezydentów już w historii mieliśmy, boksera-prezydenta nigdy.

- Co skłoniło Pana do tego, aby przedstawić sylwetkę tego człowieka? Mówiąc wprost - jak doszło od powstania książki?

Trochę przez przypadek. Nigdy nie myślałem o napisaniu jego biografii. Raz popełniłem tekst do nieistniejącego już magazynu „Science Fiction” i na tym moje „literackie” próby się skończyły. Aż do momentu, gdy skontaktowała się ze mną Katarzyna Kozłowska, współwłaścicielka wydawnictwa Kurhaus. Znaliśmy się wcześniej, współpracowaliśmy w zupełnie innych okolicznościach, przy okazji podejmowania dziennikarskich wyzwań. Katarzyna uznała, że biografia starszego z braci, gdy zbliżają się prezydenckie wybory na Ukrainie, może być strzałem w dziesiątkę. I tak wykluł się „Wódz”.

piątek, 30 maja 2014

Z Los Angeles w stanie Kalifornia - Marcin Harasimowicz

LeBron James to zdecydowanie najlepszy z graczy, którzy biegają obecnie po parkietach NBA. Zawodnik Miami Heat jest jednym z najsłynniejszych sportowców świata, więc nic dziwnego, że sporo się o nim pisze. Niedawno jego biografię zatytułowaną „LeBron James. Król jest tylko jeden?” stworzył polski dziennikarz – mieszkający na co dzień w Los Angeles Marcin Harasimowicz.

Kiedy po raz pierwszy usłyszałem o tej pozycji, miałem mieszane uczucia. Książki poświęcone NBA, które dotychczas wypuściło na rynek Wydawnictwo Sine Qua Non (biografie O’Neal’a i Rodmana oraz „Dream Team” Jacka McCalluma), miały swoją jakość. Można oczywiście polemizować ze sposobem przedstawienia swojego życia przez ekscentrycznego Dennisa Rodmana, ale nie sposób zaprzeczyć, że jego wspomnienia „Powinienem być już martwy” to dla fanów basketu pozycja obowiązkowa. Kiedy więc usłyszałem, że powstaje publikacja o LeBronie Jamesie tworzona przez Polaka, pomyślałem: „Kolejna biografia pisana z fotela”. Zapoznając się jednak z informacjami o Marcinie Harasimowiczu, a także czytając opis książki, zmieniłem zdanie. Autor to w końcu jedyny polski dziennikarz akredytowany przez NBA, a, jak wynikało z zapowiedzi, jego dzieło było efektem kilkudziesięciu rozmów z samym bohaterem, a także jego rodziną, przyjaciółmi i kolegami z drużyny. To pozwalało wierzyć, że książka będzie miała wysoką jakość.

Niewykorzystane możliwości
Po przeczytaniu pozycji „LeBron James. Król jest tylko jeden?” muszę stwierdzić, że z tą jakością jest różnie. Bywają fragmenty ciekawe, jak rozdział „Miejsce w historii”, w który autor zastanawia się, czy James jest najlepszym koszykarzem w dziejach NBA i przewyższa samego Michaela Jordana, są też niestety zwyczajnie nudne, kiedy Marcin Harasimowicz według podobnego schematu opisuje kolejne etapy kariery koszykarza. Trzymanie się z góry przyjętego szablonu rzutuje na odbiór książki, bowiem zazwyczaj tam, gdzie dziennikarz od niego odbiega, robi się interesująco. Mam wrażenie, że zabrakło trochę pomysłu na to, jak uatrakcyjnić biografię, by stała się czymś więcej niż tylko kolejną pozycją chronologicznie przedstawiającą sportowe wyczyny wybranego bohatera – od przygody z futbolem amerykańskim, poprzez pierwsze występy w Amateur Athletic Union i licealnej drużynie St. Vincent – St. Mary High School, a na meczach i sukcesach w barwach Cleveland Cavaliers i Miami Heat skończywszy.

wtorek, 27 maja 2014

Mateusz Bystrzycki: "Serce dyktowało mi kolejne wersy" [Wywiad]

Mimo że jest młodym dziennikarzem sportowym, może pochwalić się kilkunastoletnim doświadczeniem w tej branży. Od 2010 roku komentuje mecze dla telewizji Sportklub Polska, ale miał okazję współpracować z wieloma innymi redakcjami. Niedawno napisał biografię Gerarda Pique "Urodzony na Camp Nou", która na rynku ukazała się 21 maja. O pracy nad książką, miłości do FC Barcelony, a także ulubionych lekturach Mateusz Bystrzycki opowiada w wywiadzie dla bloga. Zapraszam.

- Dlaczego właśnie Gerard Pique? To dla Ciebie piłkarz szczególny?

Pique to wychowanek FC Barcelony, ikona, niemal synonim złotych pokoleń La Masii, swoiste uosobienie boiskowej tożsamości Katalonii. W jego życiu znajduje się pewna metafora, coś nieokreślonego, budującego przesłanie dla tych, którzy właśnie wchodzą w zakręt, nie wiedząc, czy za chwilę znów wyjdą na prostą. Podoba mi się jego styl i sposób bycia, zarówno na boisku, jak i poza nim. Chcę wyraźnie podkreślić, że przygotowanie biografii jednego z najważniejszych piłkarzy w historii FC Barcelony to dla mnie zaszczyt, pokaźny medal od losu. Z całych sił starałem się wykorzystać daną mi szansę i właściwie wywiązać się z powierzonych obowiązków. 

- Jak doszło do powstania biografii tego zawodnika? Wydawnictwo Sine Qua Non zgłosiło się do Ciebie z propozycją napisania książki?

To była moja inicjatywa. Po krótkiej konsultacji z wydawnictwem sporządziłem odpowiedni konspekt, a następnie treść próbną. Po podpisaniu umowy przygotowałem pozostałą część biografii. Chciałbym w tym miejscu podziękować wydawnictwu SQN za daną mi szansę, zaufanie i wsparcie. Możliwość stworzenia biografii Pique pod banderą tej firmy to dla mnie olbrzymie wyróżnienie.

piątek, 23 maja 2014

Biografia kompletna: „Deyna. Geniusz futbolu, książe nocy”

Mimo że przed premierą tej biografii ukazały się już dwie książki poświęcone Kazimierzowi Deynie, trudno było oprzeć się wrażeniu, że cała prawda o legendzie warszawskiej Legii nie został jeszcze ujawniona. Wiktor Bołba swoją pozycją „Deyna. Geniusz futbolu, książe nocy” zmienił ten stan rzeczy. Kibice w końcu mogą poznać „Kakę” nie tylko jako wybitnego zawodnika, ale także zwykłego człowieka, który, jak każdy z nas, miał swoje słabości.

Kompletna. To chyba najlepsze określenie biografii napisanej przez kustosza muzeum Legii Warszawa. Nie chodzi tutaj wyłącznie o to, że w książce ujawnione zostały pozaboiskowe podboje Kazimierza Deyny, o których dotychczas mówiło się półgębkiem. To oczywiście też wpływa na pozytywną ocenę publikacji Bołby i jest jednym z tych elementów, który z pewnością zachęci czytelników do sięgnięcia po lekturę. Ważniejszy jest jednak fakt, że autor podszedł do życiorysu opisywanego bohatera niezwykle rzetelnie i z kronikarską wręcz dokładnością przybliżył każdy jego etap. Żaden z życiowych rozdziałów „Kaki” nie został zaniedbany, co jest szczególnie istotne w przypadku opisu zagranicznej kariery Deyny, która dotychczas nie doczekała się tak obszernego opracowania.

Odbrązawianie legendy
O życiu Kazimierza Deyny pisali dotychczas dwaj autorzy – Wiesław Wika w książce „Kaka. Chłopak ze Starogardu” oraz Stefan Szczepłek w bardziej znanej biografii zatytułowanej po prostu „Deyna”. Druga z tych pozycji słusznie uważana była dotychczas za bardziej kompleksową, choć nie brakowało w jej przypadku głosów krytyki. Część odbiorców zarzucała znanemu dziennikarzowi sportowemu, że pisał książkę „na kolanach”, nie starając się ukryć osobistej sympatii do opisywanej postaci, przeradzającej się często w uwielbienie. To wpłynęło oczywiście na formę biografii i oczywistym było, że Szczepłek, choć wspominał o późniejszych problemach „Kaki” z alkoholem i hazardem, nie zabiegał o pozyskanie informacji, które mogłyby postawić piłkarza w złym świetle. Z publikacji „Deyna” trudno dowiedzieć się wiele o tym, jakim człowiekiem był legendarny zawodnik Legii, kiedy zrzucał klubowy dres i wracał do domu lub, co zdarzało się częściej, ruszał w miasto.

środa, 7 maja 2014

Mecz z „Numerem 1”

Zwięzła, treściwa, konkretna. Takimi słowami można scharakteryzować autobiografię Gigiego Buffona „Numer 1”. Książkę o życiu włoskiego golkipera, którą ten napisał wspólnie z Robertem Perrone, porównać można do emocjonującego meczu. Takiego z dogrywką i rzutami karnymi, gdyż wprawnemu czytelnikowi nieco ponad dwie godziny zajmie zapoznanie się z całą lekturą.

Przyznam szczerze, że przed sięgnięciem po biografię wydaną w Polsce przez Sine Qua Non, uważałem Buffona za bramkarza dosyć zrównoważonego i spokojnego. Szczególnie na tle innych sławnych zawodników występujących na tej pozycji, gdyż, jak powszechnie wiadomo, należą oni najczęściej do najbarwniejszych postaci w drużynie. Wydawało mi się, że w porównaniu z Oliverem Kahnem, Haraldem Schumacherem czy naszym Arturem Borucem, golkiper Juventusu Turyn wypada blado i raczej wątpliwe, żeby miał wiele ciekawego i kontrowersyjnego do przekazania. Książka „Numer 1” pozytywnie mnie jednak w tym aspekcie zaskoczyła, gdyż okazało się, że z Buffona, szczególnie w młodości, też było niezłe ziółko. Właśnie dzięki temu, że piłkarz nie stara się przemilczeć swojego niewłaściwego zachowania, jego autobiografia nabiera dodatkowej wartości i staje się atrakcyjną lekturą.

poniedziałek, 5 maja 2014

Biografia braci Kliczków

Współczesny sport nie zna wielu takich przypadków. Dwaj bracia – synowie oficera radzieckiej armii wychowujący się w szarym ZSRR – zaczynają uprawiać boks, by następnie zdominować tę dyscyplinę na wiele lat. Historia braci Kliczków, ich pięściarskich triumfów, a także pozaringowej działalności, jest doprawdy niezwykła i wręcz prosiła się, aby opisać ją w książce.

Pytanie, czy ktoś zdecyduje się w końcu przybliżyć kibicom jakże intrygujące postaci braci Kliczków, od pewnego momentu pozostawało jedynie kwestią czasu. Na taki krok zdecydował się w grudniu ubiegłego roku Leo G. Linder, niemiecki pisarz, reżyser i producent, wydając biografię rodzeństwa w swojej ojczyźnie. Ten autor może pochwalić się kilkunastoma publikacjami, ale pozycja „Bracia Kliczko. Biografia” była jego pierwszą książką o sportowcach. Dosyć szybko, bo po upływie niespełna sześciu miesięcy jego dzieło za sprawą Wydawnictwa Feeria zostało przetłumaczone i wydane w Polsce. Kibice w naszym kraju mają więc od niedawna możliwość głębszego zapoznania się z historią najsłynniejszego pięściarskiego rodzeństwa, która, trzeba przyznać, przedstawiona została w interesujący sposób.

poniedziałek, 14 kwietnia 2014

Thierry Henry. Samotny na szczycie

Wiedziałem to po lekturze książki o Ericu Cantonie, a po przeczytaniu pozycji „Thierry Henry. Samotność na szczycie” tylko utwierdziłem się w przekonaniu, że Philipe Auclair jest świetnym biografem. Francuski dziennikarz nie stara się opisywać swoich bohaterów, przytaczając jedynie kolejne fakty z ich życia. Do każdej biografii dodaje coś jeszcze, co sprawia, że jego dzieła mają swój wyjątkowy klimat.

Nie inaczej jest z książką o życiu Thierry’ego Henry’ego. Publikację, która po długich zapowiedziach w końcu nakładem Wydawnictwa Anakonda trafiła do sprzedaży w Polsce 12 marca, śmiało można postawić na regale z napisem „najlepsze piłkarskie biografie”. Wpływ na ten fakt miała przede wszystkim praca, którą wykonał autor, gdyż samą historię francuskiego piłkarza raczej trudno zaliczyć do nietuzinkowych. Owszem, Henry to swego czasu jeden z czołowych zawodników świata, ale jego kariera, z jednym wyjątkiem, nigdy nie była naznaczona wielkimi skandalami. W tym przypadku przed Auclairem stało więc trudniejsze zadanie niż wtedy, kiedy zabierał się za opisywanie życia Cantony. Trzeba jednak przyznać, że ponownie spisał się świetnie, dzięki czemu ktoś, kto sięgnie po książkę „Thierry Henry. Samotność na szczycie”, powinien po skończeniu lektury czuć się usatysfakcjonowany z przeczytania wartościowej biografii.

niedziela, 23 marca 2014

„Chciałbym napisać kiedyś tak dobrą książkę jak »Wielki Widzew«” – wywiad z Dariuszem Leśnikowskim

Dariusz Leśnikowski na co dzień pisze o piłce nożnej
w katowickim "Sporcie", a swoją pasję rozmawiania z ludźmi
realizuje także poprzez tworzenie książek
Dariusz Leśnikowski to jeden z tych dziennikarzy, którzy uwielbiają rozmawiać z ludźmi i niekoniecznie zafascynowani są sportową statystyką. Każdy, kto sięgnie po jedną z książek redaktora katowickiego "Sportu" - a jest ich kilka - znajdzie w niej wiele fascynujących historii opowiadanych przez byłych sportowców, takich jak Stanisław Oślizło, Kazimierz Trampisz, zawodnicy Ruchu Radzionków czy AKS-u Chorzów. Na potrzeby tego wywiadu role zostały jednak odwrócone - to ja słuchałem i zadawałem pytania, a Dariusz Leśnikowski mówił o swojej sportowej pasji.

- „Żółto-czarna ojczyzna. 90 lat Ruchu Radzionków”. Ta pozycja z 2009 roku to chyba pierwsza książka sportowa pańskiego autorstwa?

W tamtym czasie pracowałem jeszcze nad innymi książkami, więc trudno mi to dokładnie umiejscowić, ale jeśli dobrze pamiętam, to tak. W przypadku tej monografii muszę oddać to co należne ówczesnemu prezesowi Ruchu Radzionków – Tomaszowi Baranowi. Podszedł on z wielkim sercem nie tylko do klubu, ale też do jego historii. Trzeba pamiętać, że Ruch jest klubem bardzo środowiskowym, regionalnym, wręcz dzielnicowym, a przez to związanym z lokalną grupą kibiców. W dodatku przy dzisiejszych podziałach gmin ma fatalnie umiejscowiony stadion, który znajduje się na terenie Bytomia, co sprawia, że fanów na meczach radzionkowian jest znacznie mniej, niż mogłoby być. Pan Tomasz starał się jednak wspierać ten klub z całych sił i nie zaniedbywać żadnej działki związanej z jego funkcjonowaniem. Na okres jego prezesury przypadał jubileusz 90-lecia Ruchu Radzionków i wtedy pojawił się pomysł napisania klubowej monografii.

- Inicjatywa powstania tej książki wyszła więc od klubowych władz?

Zdecydowanie tak. Od początku mojej dziennikarskiej działalności, najpierw na studiach, a później już zawodowo w redakcji katowickiego „Sportu”, „opiekę” nad Ruchem Radzionków miałem w zakresie swoich obowiązków, niemalże codziennych. Bardzo często pojawiałem się nie tylko na meczach, ale także na treningach czy wywiadach z ówczesnymi piłkarzami i działaczami tego klubu. Tak nawiązałem znajomości, które bardzo przydały mi się przy pracy nad książką. W momencie, kiedy pojawiła się w Radzionkowie idea stworzenia książki, zwrócili się do mnie, jako do dziennikarza, którego znali z licznych wizyt, z propozycją jej napisania. Zgodziłem się, a ważne było dla mnie to, że nie musiałem mozolnie wypisywać tabelek ze starych roczników gazet i przeszukiwać archiwów. Nie jestem wielkim zwolennikiem statystyk i liczb, a raczej rozmawiania z ludźmi i przekazywania tego, co mają do powiedzenia.

wtorek, 18 marca 2014

Wspomnienia Hannawalda

Tuzinkowa książka? Zdecydowanie nie. Kolejna sztampowa biografia sportowca? Na pewno nie można tak powiedzieć o wspomnieniach Svena Hannawalda. Pozycję napisaną przez niemieckiego skoczka narciarskiego czyta się z dużym zaciekawieniem i po przerzuceniu ostatniej kartki jednego można być pewnym – to nie jest lektura, jakich wiele.

Ktoś powie: „no tak, autobiografia Hannawalda jest intrygująca, ale ilu sportowców w jednej chwili było na szczycie, a zaledwie kilkanaście miesięcy później leczyło się z syndromu wypalenia w specjalistycznej klinice?”. Owszem, bez wątpienia historia życia „Hanniego” sprawiła, że napisana przez niego książka zaciekawia. Pewnie nie każdy potrafiłby w swoich wspomnieniach pisać otwarcie o momentach załamania. Wielu skoczków, piłkarzy czy tenisistów na miejscu Niemca wolałoby się skupić na sukcesach, o słabościach jedynie zdawkowo wspominając albo bagatelizując ich znaczenie. Hannawald zachowuje się inaczej. Nie mógł oczywiście pominąć okresu depresji i leczenia się z dolegliwości, gdyż wiedzieli o nich wszyscy kibice. Dużą zaletą książki „Triumf. Upadek. Powrót do życia” jest jednak fakt, że autor nie czyni ze swojej choroby głównego tematu, determinującego całą resztę. Wypaleniu poświęca obszerne fragmenty, jednak jest ono przedstawiane po prostu jako kolejny etap jego życia – podobnie jak dzieciństwo, początki kariery czy pierwsze sukcesy. Takie ujęcie życiorysu jest jednym z ważnych czynników pozytywnego odbioru książki.

sobota, 8 marca 2014

Wojciecha Fortuny „Skok do piekła”

Przez ponad 30 lat był jedynym Polakiem, któremu udało się wywalczyć złoto na zimowych igrzyskach olimpijskich. Zwycięstwo w Sapporo okazało się jednak dla Wojciecha Fortuny nie furtką do wielkiej kariery, a początkiem końca. O drodze przez prawdziwe piekło polski skoczek szczerze opowiada w biografii napisanej przez Leszka Błażyńskiego.

W 2008 roku nakładem Wydawnictwa FALL ukazały się wspomnienia Wojciecha Fortuny. W książce „Szczęście w powietrzu” mistrz olimpijski z 1972 roku nie był jednak z czytelnikami do końca szczery. Pominął wiele faktów ze swojego życia, które stawiałyby go w niezbyt dobrym świetle. – Wydaje mi się, że Fortuna wtedy nie był jeszcze gotowy na to, by opisywać swoje więzienne przeżycia i inne przykre sprawy – mówił w wywiadzie dla bloga autor nowej książki o skoczku z Zakopanego, Leszek Błażyński. Dziennikarz „Przeglądu Sportowego” zna się z opisywanym bohaterem od kilku lat, co jest niezwykle istotne w kontekście biografii. Trudno byłoby bowiem liczyć na to, że Wojciech Fortuna otworzy się przed kimś, do kogo nie ma zaufania. Błażyński nakłonił byłego skoczka do podzielenia się historiami, które wcześniej nie zostały nigdzie indziej opublikowane i tak właśnie powstała szczera, a zarazem wciągająca lektura.

czwartek, 6 marca 2014

Trenerzy, o których się pisze

Przed dwoma tygodniami pisałem na blogu o sportowcach, którzy mogą pochwalić się największą liczbą publikacji na swój temat. Bardzo często bohaterami książek stają się jednak trenerzy, zwłaszcza ci wybitni, którzy nierzadko swoją popularnością przebijają nawet samych zawodników. Postanowiłem więc przyjrzeć się również temu zagadnieniu i zaprezentować zestawienie trenerów, na temat których w polskiej literaturze sportowej znaleźć można najwięcej pozycji.

O ile rankingu sportowców nie zdominowali piłkarze, w przypadku tego zestawienia sytuacja wygląda zgoła inaczej. Na sześciu trenerów tylko jeden nie jest związany z futbolem – pozostała piątka to szkoleniowcy piłkarscy. Istotną zmianą jest także narodowość osób, które zajęły miejsca na podium. W poprzedniej klasyfikacji najlepsi okazali się zagraniczni zawodnicy – Lance Armstrong, Lionel Messi oraz Michael Jordan. W przypadku trenerskiego „Top 6” na samej górze hierarchii w komplecie usadowili się Polacy. Choć o rodzimej myśli szkoleniowej rzadko mówi się obecnie pozytywnie, często obsadzając najważniejsze trenerskie stanowiska ekspertami zza granicy, kilku szkoleniowców znad Wisły zapisało się w historii polskiego sportu złotymi zgłoskami. Dwóch z nich triumfowało w tym zestawieniu z dosyć wyraźną przewagą nad resztą stawki.

Miejsce 5.: Jose Mourinho i Pep Guardiola (2,5 książki)

Ranking otwierają dwaj trenerzy, których w ostatnich latach śmiało można uznać za najlepszych w swojej dyscyplinie. Świadczy o tym chociażby fakt, że obaj doczekali się książki będącej porównaniem ich metod szkoleniowych. W zeszłym roku na rynku pojawiła się pozycja „Mourinho vs. Guardiola”, w której Juan Carlos Cubeiro i Leonor Gallardo zestawili Portugalczyka z Hiszpanem. Kiedy powstawała książka wydana w Polsce przez Sine Qua Non, obaj szkoleniowcy toczyli bezpośrednie boje w Primera Division, Pucharze Króla i Lidze Mistrzów. Po lekturze tej pozycji kibic może wyrobić sobie własną opinię na temat tego, który z trenerów jest lepszy w tym fachu. W książkowym rankingu obaj panowie wypadają na remis, gdyż za wspomnianą wyżej publikację otrzymują po połówce książki, a wcześniej o każdym z nich ukazały się u nas po dwie inne pozycje.

piątek, 21 lutego 2014

Książkowi rekordziści, czyli o których sportowcach napisano najwięcej?

Zastanawialiście się kiedyś, którzy sportowcy mogą pochwalić się największą liczba publikacji na swój temat? Być może nie, ale ja, jako sportowo-książkowy maniak, postanowiłem przyjrzeć się tej kwestii. Efektem tego ranking, w którym znalazło się dokładnie dziesięć nazwisk.

Wyszło na to, że aby dołączyć do grona dziesiątki sportowców z największą liczbą publikacji na swój temat, wystarczą trzy książki. Tylko albo aż. Z jednej strony to niewiele, biorąc pod uwagę rozwój rynku literatury sportowej w ostatnich latach, ale z drugiej – sporo. Dosyć łatwo wymienić sportowców mogących pochwalić się dwoma pozycjami książkowymi: Robert Korzeniowski, Włodzimierz Lubański, Muhammad Ali, Władysław Komar, Zbigniew BoniekMartina Navratilova, Władysław Kozakiewicz, Mirosław Okoński, Zinedine Zidane, Kazimierz Deyna czy Neymar. Gdyby poszukać dokładnie, znalazłoby się pewnie jeszcze kilkanaście innych nazwisk. Lista jest więc długa. Nieco inaczej jest z tymi, którzy napisali lub o których napisano trzy lub więcej książek*. To grono to dokładnie dziesięć osób i one właśnie stworzyły poniższe zestawienie.

W rankingu brak przypadkowych nazwisk. Wszyscy znajdujący się tam sportowcy byli lub są zaliczani do światowej czołówki w swoich dyscyplinach. Część z nich na książkowy dorobek pracowała sama, wydając wspomnienia w formie autobiografii, część doczekała się sporej liczby pozycji na swój temat pisanych przez innych. Co ciekawe, zestawienia nie zdominowali wcale piłkarze, choć wydawać by się mogło, że o sportowcach uprawiających najpopularniejszą w naszym kraju dyscyplinę sportu pisze się najwięcej. Tak rzeczywiście jest, ale niekoniecznie autorzy skupiają się ciągle na tych samych zawodnikach, stąd też w rankingu czterej piłkarze. Ale wystarczy już tego wstępu, pora przejść do konkretów!

poniedziałek, 10 lutego 2014

„11” najlepszych pisarzy wśród… piłkarzy (Część II: Świat)

Blisko rok temu na blogu pojawił się wpis o takim samy tytule, będącym pierwszą częścią tekstu o najlepszych piłkarskich biografiach. Wtedy przy ustalaniu subiektywnej jedenastki pod uwagę wziąłem wyłącznie polskich zawodników, którzy napisali wspomnienia lub mogą pochwalić się książką o swoim życiu. Dziś czas na drugą część zabawy, dotyczącą piłkarzy zza granicy, którzy doczekali się polskiego wydania swoich biografii.

Na wstępie podkreślam, że przy tworzeniu tego zestawienia pod uwagę brałem wyłącznie książki, które ukazały się w Polsce. Jest wiele świetnych, zagranicznych pozycji pisanych przez piłkarzy lub o nich traktujących, które nie zostały jeszcze przetłumaczone na język polski, ale postanowiłem ograniczyć się wyłącznie do tego, co zostało wydane w naszym kraju. Choć ciągle daleko nam do liczby publikacji sportowych, które ukazują się corocznie za granicą, przez wszystkie lata przełożonych zostało sporo piłkarskich biografii. Na tyle dużo, że udało mi się stworzyć z nich niezłą drużynę, w której, co najważniejsze, dominują autobiografie.

BRAMKA

W przypadku bramkarzy problem był największy. Choć w gronie golkiperów można znaleźć wiele barwnych postaci (w końcu najbardziej szajbnięci piłkarze w drużynie to ponoć bramkarz i lewoskrzydłowy), jakoś nie garną się oni do chwytania za pióro, a jeśli już to czynią, to rzadko ich wspomnienia zostają wydane w Polsce (patrz David Seaman czy Peter Schmeichel). Stąd też wybór w przypadku tej formacji ograniczony był do dwóch propozycji.

Pierwsza z nich ukazała się w Polsce bardzo dawno temu. To „Gryźć trawę”, czyli autobiografia Haralda ‘Toniego’ Schumachera. Dla tych, którzy niezbyt kojarzą tego golkipera, dodam: brutalny faul na reprezentancie Francji Patricku Battistonie podczas Mistrzostw Świata w Hiszpanii w 1982 roku, za który Niemiec nie otrzymał nawet żółtej kartki, choć nieprzytomnego rywala z murawy musiano znieść na noszach. Wspomnienia tego bramkarza ukazały się nad Wisłą w 1988 roku dzięki Wydawnictwu Iskry. Z racji tego, że Schumacher należał do zawodników potwierdzających w stu procentach tezę o tym, że golkiperzy mają nierówno pod sufitem, o jego autobiografii można powiedzieć wszystko, ale nie to, że jest nudna. Przykład? Po wspomnianym meczu, kiedy dziennikarze zapytali golkipera, czy wie, że Battiston stracił przez niego dwa zęby, odpowiedział: „Jeśli tylko tyle, to gotów jestem zafundować mu nowe koronki”. O całej sytuacji niemiecki bramkarz pisze w książce następująco: „Do dziś nie uważam mojego >faula< z Sewilli na Patricku Battistonie za faul”. Ot, cały Schumacher, który w innym miejscu biografii pisze o tym, jak kazał żonie przypalać się papierosem, kiedy ta nie chciała uwierzyć, iż normalną praktyką wśród piłkarzy było „znaczenie” młodych adeptów futbolu rozżarzoną łyżką, co ponoć golkiper znosił bez mrugnięcia okiem.

niedziela, 12 stycznia 2014

Wielka biografia wielkiego mistrza

Biografia Muhammada Alego jest rekordowa nie tylko pod względem objętości, ale także liczby osób, które się w niej wypowiadają. Thomas Hauser postanowił oddać głos ludziom i ten zabieg okazał się strzałem w dziesiątkę. Autor dotarł chyba do każdej osoby, która była związana z amerykańskim pięściarzem, dzięki czemu jego książka to barwna, wielowątkowa i fascynująca opowieść o niezwykłym sportowcu i wyjątkowym człowieku.

Za lekturę pozycję „Muhammad Ali. Moje życie, moja walka” zabrać się nie było łatwo. Gruba księga, licząca ponad 600 zapisanych drobnym maczkiem stron. Biorąc pod uwagę poziom czytelnictwa w Polsce, zapewne większość osób, które wzięły tę biografię do ręki, na wstępie zrezygnowały z jej czytania. To jednak duży błąd. Książka Thomasa Hausera jest jedną z lepszych biografii sportowych, które kiedykolwiek ukazały się na rynku. Zresztą gdyby porównać ją z innymi tego typu publikacjami, niekoniecznie dotyczącymi sportowców, dzieło amerykańskiego pisarza z pewnością wyróżniałoby się wysokim poziomem. Nic dziwnego, że pozycja o Alim w 1991 roku zwyciężyła w plebiscycie William Hill Sports Book of the Year. Dobrze, że w końcu dzięki Wydawnictwu Veni Vidi Vici ukazała się w polskiej wersji językowej.