środa, 22 marca 2017

Khalidov vs. Twardoch. O wierze, prawdziwej męskości i MMA

Trudno było przewidzieć, jak powiedzie się ten eksperyment. Najsłynniejszy obecnie polski pisarz w wywiadzie-rzece z gwiazdą mieszanych sztuk walki. Pogodzenie tych dwóch światów – literatury oraz brutalnego sportu – wydawało się niemożliwe. „Lepiej, byś tam umarł” okazała się jednak zaskakująco mądrą lekturą. Mamed Khalidov i Szczepan Twardoch wyszli z tego pojedynku obronną ręką. Obaj.

Polscy kibice zdążyli się już przyzwyczaić, że niemal każdy biało-czerwony sportowiec, który odnosi sukcesy, prędzej czy później wydaje książkę. Biorąc pod uwagę ogromną popularność MMA w ostatnich latach, oczywistym stało się, że Mamed Khalidov również zdecyduje się na taki ruch. „Lepiej, byś tam umarł” nie jest jednak w żadnym wypadku klasyczną autobiografią. Owszem, można dzięki niej poznać życiową historię Czeczena z polskim paszportem, ale publikacja napisana wspólnie ze Szczepanem Twardochem jest długimi fragmentami filozoficzną wręcz rozprawą na bardzo poważne tematy. Historia, Bóg, wiara, egzorcyzmy, ksenofobia, męskość, depresja, rodzina, ojcostwo mieszają się tutaj z wątkami czysto sportowymi. Pisarz przepytuje fightera i obaj prowadzą ciekawy dialog, który nie opiera się na banalnych pytaniach o to, co, gdzie, kiedy, z kim i jak. Twardoch prowadzi dyskusję znacznie głębiej, poznając tajemnice skrywane przez Mameda, choć to wcale nie one zaskakują najbardziej. Największą niespodzianką jest fakt, że obaj rozmawiają jak partnerzy, co pokazuje, iż Khalidov jest nie tylko wielkim sportowcem, ale i wyjątkowo inteligentnym człowiekiem.

Tacy sami
To ciekawe, jak bardzo obaj rozmówcy są do siebie podobni. Z pozoru nic ich nie łączy – wykonują zupełnie inne zawody, mają inne pochodzenie, różni ich wiara, rodzaj wykształcenia. Im dalej brnie się jednak w lekturę, tym więcej można znaleźć między nimi podobieństw: są w niemal takim samym wieku, każdy z nich ma dwóch synów i dopiero w ostatnich latach, po wielu trudach i przeszkodach, osiągnęli w swoim fachu wielkie sukcesy. Łączą ich jednak nie tylko metryka czy przebieg kariery zawodowej, ale przede wszystkim światopogląd. Jak się również okazuje, Twardoch trenuje amatorsko boks i choć nic nie wiadomo na temat pisarskich zapędów Mameda, wszystkie wymienione powyżej podobieństwa składają się na fakt, że „Lepiej, byś tam umarł” czyta się jak życiową pogawędkę dwóch kumpli. To zdecydowany atut, bo czytelnik nie ma wrażenia, że relacja autorów opiera się na układzie dziennikarz-rozmówca. Dyskusja jest dużo bardziej swobodna, żywa, a role od czasu do czasu się odwracają – Khalidov pyta Twardocha, a ten opowiada o swoim pradziadku Josefie Dradze, wychowaniu synów czy cenzurowaniu samego siebie przy wypowiadaniu się na polityczne tematy.

poniedziałek, 20 marca 2017

Wydało się: Władysław Komar, Ireneusz Pawlik, Jan Otałęga „Alfabet Władysława Komara” (1991)

„Alfabet Władysława Komara" to książka inna niż wszystkie te, które zazwyczaj piszą sportowcy. Polski kulomiot posłuchał podpowiedzi Ireneusza Pawlika i Jana Otałęgi i z ich pomocą stworzył pozycję, w której charakteryzuje różnych znajomych sportowców, piosenkarzy, aktorów czy dziennikarzy.

Mistrz olimpijski z Monachium po zakończeniu sportowej kariery nie zniknął wcale z życia publicznego. Występował przez wiele lat jako kabareciarz, dzięki czemu poznał ludzi związanych ze środowiskiem artystycznym. W książce wydanej w 1991 r. przez Wydawnictwo „Venus" sporządza listę osób, które spotkał w swoim życiu i charakteryzuje je poprzez przytoczenie zabawnych anegdot bądź wyrażenie o nich własnej, nie zawsze pozytywnej opinii. W pozycji „Alfabet Władysława Komara" można przeczytać m.in. o Kazimierzu Górskim, Tomaszu Hopferze czy Annie Jantar.

Władysław Komar był człowiekiem, przy którym nie można było się nudzić. Nic dziwnego, że jego książkę czyta się bardzo sprawnie i potrafi ona zaciekawić czytelnika. Sportowiec pisze o znanych osobach, ujawniając swój osobisty do nich stosunek bądź też opowiadając o nich historie, których czytelnik nie mógł poznać z innych źródeł. To niewątpliwie największa wartość tej pozycji.

czwartek, 16 marca 2017

Marcowe premiery (cz. 2)

W drugiej części miesiąca sporo dobrego czeka na fanów piłki nożnej. Ale nie tylko! Wydawnictwo SQN zadbało o to, żeby nie nudzili się także kibice niszowych w Polsce dyscyplin: snookera i hokeja. Książki legend obu sportów urozmaicą nieco mocno futbolowy krajobraz końca marca. Dobra wiadomość jest jedna – znów będzie co czytać!

Zaczynamy od książki, która swoją premierę miała dosłownie chwilę temu, bo 15 marca. „Interesting. Autobiografia legendy snookera” to druga publikacja dla fanów bil pędzących po zielonym płótnie. W maju 2015 roku ukazały się w Polsce wspomnienia Ronniego O’Sullivana, zdecydowanie najpopularniejszego obecnie snookerzysty świata. Po nim Wydawnictwo SQN zdecydowało się na kolejnego gracza, który swego czasu wiódł prym przy stole. Steve Davis był niekwestionowanym liderem światowego rankingu w latach 80. (przez siedem lat nieprzerwanie dzierżył miejsce na szczycie!) i stworzył podwaliny wielkiego snookera znanego dziś kibicom na całym świecie. Gdyby nie jego sukcesy, być może ta dyscyplina nigdy nie stałaby się międzynarodową rozrywką, tylko sportem wąskiej grupy pasjonatów w Wielkiej Brytanii. Davis wyniósł snooker na inny poziom i nic dziwnego, że to właśnie jego książka ukazuje się w naszym kraju jako następna. „W tej książce Steve Davis mówi o swojej drodze na szczyt, wspomina mecze, które przeszły do legendy, i opowiada o największych rywalach. Interesting to pozycja obowiązkowa dla każdego, kto chciałby poznać historię ikony tej dyscypliny i odkryć fascynujące kulisy WIELKIEGO SNOOKERA” – tak zapowiadają liczącą 432 strony pozycję wydawcy, podkreślając, że w publikacji znajdziemy coś więcej niż tylko przebieg kariery Brytyjczyka. Okładkowa cena książki to standardowe 39,90 zł, jednak w księgarni internetowej LaBotiga.pl już teraz można znaleźć ten tytuł w atrakcyjnej cenie 25,94 zł.

poniedziałek, 13 marca 2017

Wydało się: Bohdan Tomaszewski „Przeżyjmy to jeszcze raz” (1992)

Bohdan Tomaszewski to legenda polskiego dziennikarstwa sportowego. Warszawski reporter relacjonował aż dwanaście letnich i zimowych igrzysk olimpijskich, rozpoczynając od Melbourne w 1956 r., a kończąc na Moskwie 24 lata później. Wspomnienia związane z tymi imprezami Tomaszewski postanowił spisać w książce „Przeżyjmy to jeszcze raz".

Pozycja ukazała się na rynku w 1992 r. nakładem Polskiej Oficyny Wydawniczej „BGW". Choć jeszcze w czasach PRL-u Bohdan Tomaszewski wydał wiele książek odnoszących się do olimpijskich turniejów („Halo, halo, tu mikrofony Polskiego Radia w Melbourne", „Listy oldboya, czyli olimpijskie Somosierry" czy „Dziesięć moich olimpiad), to w tej wydanej w wolnej już Polsce zawarł skrót swoich wszystkich wspomnień.

„Przeżyjmy to jeszcze raz" podzielona jest na rozdziały, z których każdy dotyczy innego turnieju olimpijskiego. Tomaszewski z charakterystyczną dla siebie elegancją i poetyckością opisuje wydarzenia, których był naocznym świadkiem. Pomija jednak zimowe igrzyska, skupiając się tylko i wyłącznie na letnich. Opisuje klimat poszczególnych imprez, ich największe gwiazdy, a także przebieg najbardziej zaciętych rywalizacji między sportowcami. Niezwykle istotna w jego opisie jest narracja pierwszoosobowa. Jako naoczny świadek, dziennikarz mógł być najbliżej zawodów, zauważając to, czego nie sposób było dowiedzieć się z relacji medialnych. 

sobota, 11 marca 2017

Po drugiej stronie lustra. Historia Adama Bieleckiego

Większość Polaków poznała jego nazwisko w 2013 roku, kiedy podczas zejścia z Broad Peak zginęło dwóch jego towarzyszy: Maciej Berbeka i Tomasz Kowalski. To właśnie Adam Bielecki był przez wielu oskarżany o przyczynienie się do ich śmierci. Ale nie tylko o tych dramatycznych wydarzeniach himalaista opowiada w autobiografii „Spod zamarzniętych powiek”. To przede wszystkim pasjonująca opowieść o wielkiej miłości do gór, największych osiągnięciach i trudnych wyborach, przed którymi staje każdy, kto próbuje zdobywać ośmiotysięczniki.

Ogromną pokusą było postawienie na sensacyjność i rozpoczęcie tej historii od opowieści o ataku na Broad Peak. To najbardziej dramatyczne, najbardziej medialne i wywołujące najwięcej kontrowersji wydarzenie w karierze Adama Bieleckiego. Sportowiec wraz z Dominikiem Szczepańskim, współautorem książki, postanowili jednak inaczej. „Spod zamarzniętych powiek” rozpoczyna się od rozdziału poświęconego próbie zdobycia Gaszerbrum I. To z kolei największy dotychczasowy sukces himalaisty z Tychów – w 2012 roku wraz z Januszem Gołąbem dokonał pierwszego zimowego wejścia na ten szczyt w dziejach himalaizmu. Motyw tej wyprawy przewija się przez całą książkę i przeplatany jest wspomnieniami z dzieciństwa, lat młodości, pierwszych górskich wypraw, a później największych osiągnięć. Dzięki temu poznajemy całościową historię życia tyskiego wspinacza – od książki „Niepotrzebne zwycięstwa” Lionela Terraya, po której przeczytaniu postanowił, że zostanie alpinistą, po nieudany zimowy atak na Nanga Parbat z ubiegłego roku, czyli ostatnią wielką wyprawę Bieleckiego.

Minimum życia prywatnego
Tym, co wyróżnia opowieść himalaisty, jest z pewnością fakt, że niewiele zdradza on ze swojego życia prywatnego, przynajmniej tego obecnego. Na pierwszych kartkach książki jest wprawdzie sporo o dzieciństwie i rodzicach, którzy mimo strachu mocno wspierali go w realizacji pasji, ale wszystko to związane jest w mniejszym lub większym stopniu z karierą Bieleckiego. Opowiada on o tym, jak rozpoczęło się jego zainteresowanie górami i wspinaczką (co warte podkreślenia – dzięki książkom podróżniczym, które podsuwał mu mocno zainteresowany geografią i przyrodą dziadek!) i jakie przeszkody napotkał, kiedy w młodym wieku próbował rozpocząć przygodę z górami. Mimo że miał zaledwie 13 lat, chciał rozpocząć kurs skałkowy. Niestety, jak poinformowano go w Klubie Wysokogórskim w Katowicach, mógł to zrobić dopiero, gdy skończy 15 lat. Kiedy nastąpił ten moment, ponownie wybrał numer klubu, ale chciał już iść w góry – w międzyczasie sam dzięki pomocy nauczycielki nauczył się bowiem wspinać na skałkach. Po raz kolejny spotkało go rozczarowanie – kurs taternicki można było rozpocząć w wieku 16 lat. Mimo tych przeszkód, chłopak nie poddał się, co pokazuje, jak wiele miał w sobie samozaparcia. Nie mogło być zresztą inaczej, bo młody Bielecki nie widział dla siebie innej przyszłości – nie interesowała go szkoła, a na studiach nie myślał o egzaminach i zaliczeniach, tylko marzył o kolejnych szczytach.

wtorek, 7 marca 2017

Marcowe premiery (cz. 1)

Ten rok rozpoczął się dosyć spokojnie. Styczeń i luty nie zasypały czytelników sportowymi nowościami, ale wraz z poprawą pogody widać wyraźne ożywienie na rynku wydawniczym. Marzec będzie już obfitował w wiele mocnych uderzeń i w kontekście zbliżających się premier to określenie należy potraktować jak najbardziej dosłownie. W pierwszej części miesiąca królować będą bowiem sporty walki.

Polscy czytelnicy nie byli dotychczas rozpieszczani przez wydawnictwa, jeśli chodzi o publikacje poświęcone MMA. Bez wątpienia wpływ miał na to fakt, że ta dyscyplina dopiero w ostatnich latach zyskała sporą popularność. Widać to wyraźnie po marcowych nowościach, bo w pierwszej połowie miesiąca fani sportów walki będą mieli aż dwa powody, by wybrać się do księgarni. 15 marca oficjalną premierę będzie miała książka Mameda Khalidova. Jak łatwo się domyślić, największa gwiazdor w historii polskiego MMA nie napisał wspomnień sam. Mamedowi pomagał jednak nie byle kto – współautorem pozycji zatytułowanej „Lepiej, byś tam umarł” jest Szczepan Twardoch, jeden z najlepszych i najpopularniejszych pisarzy ostatnich lat. Już samo to połączenie sprawia, że wspólne dzieło obu panów zapowiada się niezwykle intrygująco. „Z rozmów z pisarzem Szczepanem Twardochem, zafascynowanym światem sportów męskich, wyłania się człowiek o niesamowitej biografii i charakterze: czeczeński wojownik świadomy swojej historii i dziedzictwa, pobożny muzułmanin, który wierzy, że islam jest jego życiową drogą oraz Polak z wyboru, który pokochał całym sercem swoją nową ojczyznę, lecz czuje się przez nią zdradzony”, przeczytać można w zapowiedzi publikacji. Muszę przyznać, że choć nigdy nie byłem fanem książek pisanych w formie wywiadu-rzeki, w tym wypadku jestem niezwykle ciekawy efektu końcowego. Z jednej strony mamy bowiem znakomitego pisarza, który gwarantuje wysoki poziom literacki, a z drugiej fascynującą życiową historię jednego z najlepszych zawodników MMA. To połączenie może się okazać strzałem w dziesiątkę, choć kibice muszą mieć na uwadze, że zdecydowanie nie będzie to pozycja wyłącznie o sporcie. „To opowieść o poczuciu tożsamości i walce o lepszą przyszłość, która toczy się nie tylko w błysku fleszy, ale i w codziennym życiu”, zapewniają w opisie książki wydawcy, czyli Wydawnictwo W.A.B. Licząca 320 stron publikacja ma na okładce wypisaną cenę 44,99 zł. Już teraz można ją jednak zamówić na Empik.com z 10% rabatem.

poniedziałek, 6 marca 2017

Wydało się: Jerzy Zmarzlik „Bij mistrza!” (1992)

Książki pisane przez wybitnych znawców tematyki zawsze czyta się świetnie. Zwłaszcza, jeśli taki autor opisuje wydarzenia, których był naocznym świadkiem, a które miały miejsce w czasach przed erą Internetu czy nawet telewizji. Tak właśnie jest w przypadku Jerzego Zmarzlika i życiorysów wybitnych polskich bokserów, których opisuje w książce „Bij mistrza!".

Pozycja wydana w 1992 przez Polską Oficynę Wydawniczą „BGW" przedstawia historię polskiego boksu i jego najwybitniejsze postaci od okresu jeszcze przedwojennego do lat 90. Jerzy Zmarzlik – dziennikarz „Sportu", a potem przez wiele lat znawca pięściarstwa piszący na łamach „Przeglądu Sportowego" – prezentuje sylwetki takich bokserów jak Antoni Kolczyński, Kazimierz Paździor, Jerzy Kulej czy Tadeusz Walasek. Każdy z nich opisany jest szczegółowo, każdemu autor poświęca jeden rozdział. Na kilkunastu zazwyczaj stronach pisze o początkach kariery, największych osiągnięciach oraz upadkach, wspomina także o tym, co ze sportowcem działo się po zakończeniu czynnej kariery.

Niewątpliwą zaletą wydawnictwa jest doskonała znajomość tematu. Zmarzlik był naocznym świadkiem większości opisywanych turniejów mistrzowskich czy olimpijskich, więc przedstawiana przez niego informacje są wiarygodne i dogłębne. Obok przebiegu kolejnych pojedynków pisze o zakulisowych zdarzeniach, emocjach, własnych odczuciach. Relacje z walk są niezwykle żywe i dynamiczne. Zmarzlik przedstawia je w taki sposób, że można poczuć, jakby było się w bokserskiej hali, w której swój pojedynek toczy właśnie Marian Kasprzyk, Leszek Drogosz lub Jan Szczepański. Atutem autora książki „Bij mistrza!" jest też osobista znajomość z większością bokserów, co pozwala mu kreślić ich rysy psychologiczne. Zmarzlik wiedział, jakimi ludźmi byli, co nierzadko miało ogromny wpływ na ich sportową postawę. Dziennikarz nie ucieka też od opisywania prywatnego życia kolejnych pięściarzy, co czyni jego opowieści jeszcze ciekawszymi.

piątek, 17 lutego 2017

Sportowa Książka Roku 2016 – kontrowersyjne rozstrzygnięcie?

Niemałe emocje wzbudziło ogłoszenie wyników plebiscytu na Sportową Książkę Roku 2016. Kilku dziennikarzy na Twitterze nie mogło się nadziwić, że w głosowaniu czytelników zwyciężyła autobiografia Thomasa Morgensterna. Paradoksalnie te protesty powinny schlebiać organizatorom – w końcu dużo gorsza od kontrowersji byłaby zupełna obojętność.

Jeśli plebiscyt wywołuje dyskusje, to wbrew pozorom bardzo dobrze – znaczy to, że wybory traktowane są poważnie. Coroczne głosowanie na zawodnika, który ma zgarnąć Złotą Piłkę dla najlepszego piłkarza minionych dwunastu miesięcy, są od wielu lat przedmiotem sporów, kpin i żywej wymiany argumentów. Nikt nie kwestionuje jednak, że to najbardziej prestiżowa nagroda, jaką może otrzymać kopacz. Dlatego też organizatorzy nie powinni się przejmować krytyką. Jak to się mówi w sportowym żargonie: wynik idzie w świat. Może podawanie rezultatów w wątpliwość nie jest powodem do dumy, ale z rekordowej liczby głosów należy się już jak najbardziej cieszyć. Znaczy to, że wydarzenie się rozwija i ma szansę stać się w przyszłości renomowanym konkursem, traktowanym przez wszystkich równie poważnie.

Żeby jednak wyjaśnić zdziwienie różnych osób, warto przybliżyć, jak doszło do zwycięstwa książki „Moja walka o każdy metr”. Wchodząc na stronę plebiscytu, można dowiedzieć się między innymi, w którym dniu oddano najwięcej głosów. Stało się tak 19 stycznia, kiedy to czytelnicy zagłosowali aż 2381 razy. Przy łącznej liczbie 13 060 głosów daje to wynik na poziomie ponad 18% - niemal co piąty uczestnik plebiscytu zagłosował właśnie wtedy. Skąd ten nagły skok? Żeby to zrozumieć, wystarczy odwiedzić facebookowy profil Thomasa Morgensterna. Właśnie 19 stycznia umieścił on wpis zachęcający do głosowania na jego autobiografię.

Ponad 3800 „lajków”, kilkadziesiąt komentarzy i udostępnień – taki był efekt publikacji. Nic dziwnego, że to właśnie siła fanów Morgiego zadecydowała o jego końcowym triumfie. Wynik 2729 głosów jest naprawdę imponujący. Szczególnie, gdy przyjrzeć się, ile osób przyczyniało się do zwycięstw innych tytułów w poprzednich edycjach:

środa, 15 lutego 2017

Lutowe premiery (cz. 2)

Druga część tego miesiąca przyniesie kolejne ciekawe premiery. Będzie – tradycyjnie – coś dla fanów piłki nożnej, narciarstwa w ekstremalnym wydaniu oraz himalaizmu. Na brak nowości nie będą więc mogły narzekać zwłaszcza osoby zainteresowane sportami zimowymi. Co dokładnie przygotowały wydawnictwa na nadchodzącą połowę lutego?

Zaczynamy od lektury, która swoją premierę ma właśnie dziś, 15 lutego. „Futbonomia” to książka, która powinna trafić na nasz rynek dużo wcześniej – wszak pod tytułem „Soccernomics” furorę na świecie robiła już od dobrych kilku lat! Autorzy, Simon Kuper i Stefan Szymański, „spoglądając na piłkę z perspektyw, o których wcześniej nikt nawet nie pomyślał, dochodzą do rewolucyjnych wniosków”, jak przeczytać można w opisie publikacji, która do księgarni trafi nakładem Wydawnictwa SQN. „Dlaczego skauci najczęściej wybierają blondynów? Co sprawiło, że Olympique Lyon przestał wygrywać? Dlaczego wkrótce drużyny z Londynu, Moskwy i Paryża zaczną dominować w Lidze Mistrzów?” – między innymi na te pytania ma dać odpowiedź licząca 512 stron książka. Ale nie tylko. Jak twierdzą wydawcy, gdyby Nicolas Anelka przeczytał tę pozycję, to Chelsea, a nie Manchester United, wygrałaby w 2008 roku Ligę Mistrzów. Całkiem to ciekawe, a świetne zagraniczne recenzje oraz fakt, ze publikacja została przetłumaczona na ponad 20 języków, działa wyłącznie na jej korzyść. O tym, jak prezentuje się całość, można się przekonać, wydając 39,90 zł. Przynajmniej taka kwota widnieje na okładce „Futbonomii”, bo w księgarni LaBotiga.pl jest ona do kupienia już za 29,93 zł. Tłumaczeniem książki zajął się Jakub Małecki, a wydawcy na zakończenie jej zapowiedzi piszą krótko: „Dzięki niej spojrzysz na futbol z zupełnie nowej strony”. Kto chce się przekonać, czy to prawda – do księgarni marsz! Mieszkańcy Warszawy książkę mogą nabyć nawet bezpośrednio od autorów i to już lada moment. 22 lutego Kuper z Szymańskim spotkają się z czytelnikami w stolicy. Więcej o wydarzeniu pod tym linkiem.

poniedziałek, 13 lutego 2017

Wydało się: Andrzej Stanowski, Halina Zdebska „Małysz: Bogu dziękuję” (2001)

W Polsce wydano dotychczas trzy książki o Adamie Małyszu. Pierwszą pozycją poświęconą naszemu mistrzowi był album Andrzeja Stanowskiego i Haliny Zdebskiej „Małysz: Bogu dziękuję", który ukazał się w 2001 roku nakładem Wydawnictwa Biały Kruk. Co ciekawe, to jedyna publikacja, która uzyskała aprobatę „Orła z Wisły".

Trzy książki o sportowcu, którego nazwisko znało swego czasu każde dziecko, to niewiele. Pamiętać trzeba jednak, że okres „małyszomanii" przypadał na lata 2000-2003, a wtedy rynek literatury sportowej w naszym kraju nie był tak bardzo rozwinięty jak dziś. Bez wątpienia wpływ na stosunkowo niewielką liczbę publikacji poświęconych Małyszowi miał także fakt, że wydanie książki o tym sportowcu wiązało się ze sporym ryzykiem. Skoczek z Wisły pozwał do sądu Wydawnictwo Iskry, które w 2002 roku wypuściło na rynek pozycję „Adam Małysz. Batman z Wisły". Zdaniem skoczka i osób dbających o jego wizerunek, naruszono w publikacji jego dobra osobiste, zamieszczając zdjęcia z życia prywatnego Małysza bez jego zgody, a także próbując wykorzystać popularność sportowca w celach komercyjnych. Żądano od wydawców 50 tys. złotych na cel społeczny, a także przeprosin, o czym powołując się na Polską Agencję Prasową informował portal skokinarciarskie.pl. Ostatecznie skończyło się na pięciu tysiącach złotych zadośćuczynienia i nakazie umieszczenia przeprosin w „Gazecie Wyborczej", jak przeczytać można na portalu Wirtualna Polska.

Pod górkę miało też Wydawnictwo M, które na książkę o Małyszu zdecydowało się w 2004 roku. Pozycja „Adam Małysz. Moje życie" była w zasadzie wywiadem-rzeką z polskim skoczkiem narciarskim, rozmową, którą przeprowadzili dziennikarze TVP: Maciej Kurzajewski i Sebastian Szczęsny. Wydawca wydrukował 60 tys. egzemplarzy tej pozycji, ale sprzedał zaledwie kilkanaście tysięcy. Jak można przeczytać w tekście na stronie sport.pl, promocję publikacji miał zablokować agent Małysza, Edi Federer. Jak twierdzi przedstawiciel wydawnictwa, okazać miało się także, że fani niekoniecznie chcą czytać o polskim mistrzu, więc książka była wielką klapą i przez długi czas wyprzedawana była za grosze. Po latach, przed igrzyskami w Vancouver, jej bohater skarżył się, że został oszukany i rozważał nawet wniesienie pozwu do sądu. Skoczek z Wisły zapowiedział także, że kiedyś napisze swoją autobiografię, ale do dnia dzisiejszego nie doczekaliśmy się wspomnień naszego orła.