Pokazywanie postów oznaczonych etykietą weszło. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą weszło. Pokaż wszystkie posty

sobota, 16 października 2021

Październikowe premiery (cz. 2)

Rozpoczęła się druga połowa miesiąca, więc czas na kolejną część październikowych premier. Do książek, które były zapowiedziane już jakiś czas temu, dołączyła kolejna ciekawa pozycja, która już miała swoją premierę. Można powiedzieć jedno – będzie ciekawie! Więc bez przedłużania zapraszam do poczytania o szczegółach.

Tym razem zacznę od końca, bo też nie wypada umieścić autobiografii Włodzimierza Szaranowicza na innym miejscu niż pierwsze. 27 października do księgarni w całej Polsce trafi wywiad-rzeka słynnego komentatora, za którego przeprowadzenie odpowiada jego córka Marta Szaranowicz-Kusz. Biografia „Szaranowicz. Życie z pasją” to z pewnością jedna z najbardziej wyczekiwanych publikacji sportowych ostatnich lat. Dla mnie – absolutnie must read i uważam, że każdy szanujący się fan sportu powinien po tę pozycję sięgnąć w pierwszej kolejności. Historia Włodzimierza Szaranowicza ma wiele ciekawych wątków: bałkańskie korzenie, wychowywanie się w powojennej Warszawie, początki kariery dziennikarskiej w Polskim Radiu w redakcji, którą zarządzali Bohdan Tomaszewski i Bogdan Tuszyński, mnóstwo skomentowanych igrzysk olimpijskich i zawodów, a do tego oczywiście rozpowszechnienie w Polsce mody na NBA w latach 90. słynnym „Hej, hej, tu NBA!” oraz komentarz towarzyszący nam sobotnio-niedzielnymi popołudniami, gdy z wypiekami na twarzach śledziliśmy sukcesy Adama Małysza i Kamila Stocha. Już każdy z tych powodów z osobna mocno zachęca, by sprawdzić, co na 352 stronach napisali autorzy, a wszystkie na raz zapowiadają fenomenalną lekturę. Myślę, że fanów sportu nie trzeba specjalnie zachęcać do tej książki, bo dla czytelników niniejszego bloga powinna to być pozycja obowiązkowa. Okładkowa cena publikacji to 49,99 zł, ale w przedsprzedaży na LaBotiga.pl można ją znaleźć za niecałe 37 zł. W tej kwocie otrzymamy standardową książkę w miękkiej oprawie, ale możemy też pokusić się o zamówienie książki z serii SQN Originals w oprawie twardej. Wtedy trzeba liczyć się z wydatkiem 59,99 zł, ale autograf autora i e-book gratis powinny skutecznie zrekompensować różnicę. Za wydanie tej pozycji odpowiada Wydawnictwo SQN.

27 października do księgarni trafi również inna pozycja Wydawnictwa SQN, choć w zasadzie nieco okołosportowa. „Nie widzę przeszkód” to książka Marcina Ryszki, niewidomego sportowca (paraolimpijczyka w pływaniu, kapitana reprezentacji Polski w blindfootballu), komentatora TVP Sport i dziennikarza Weszło, w której napisaniu pomógł mu inny redaktor portalu: Jakub Białek. Tematyka? Życie osób niewidomych, o którym autorzy opowiadają z charakterystycznym dla Ryszki dystansem i poczuciem humoru. Już tytuły poszczególnych rozdziałów zdradzają („Czy po alkoholu widzę podwójnie?”, „Skąd wiem, że moja żona mi się podoba?”, „Czy niewidomy może grać w piłkę?”), że nie będzie to nudna lektura, w której dominuje cierpienie, ale pełna anegdot opowieść o radzeniu sobie z przeciwnościami losu. Marcin Ryszka jest idealnym przykładem kogoś, kto nie zamknął się w czterech ścianach, mimo że w wieku 5 lat całkowicie przestał widzieć. Stara się żyć normalnie i działa na rzecz innych osób niewidomych, prowadząc fundację Nie widząc przeszkód. Oprócz wątków sportowych, możemy z pewnością liczyć na te z życia prywatnego, a książka powinna spełnić ważną społecznie rolę, edukując czytelników w temacie niepełnosprawności. Całość liczy 320 stron, a okładkowa cena pozycji to 42,99 zł. Oczywiście książkę można kupić z 37% rabatem na LaBotiga.pl, czyli za nieco ponad 27 zł. Z pewnością warto, bo jak pokazał niedawny felieton na jednym z prawicowych portali, niektórzy rodacy nawet nie wiedzą, że istnieje coś takiego jak futbol osób niewidomych. Po lekturze przestaną już uchodzić za ignorantów, o ile oczywiście zadadzą sobie trud przeczytania książki.

niedziela, 4 marca 2018

Stan według Stana

Demaskatorska. To chyba najlepsze określenie „Stanu futbolu”, czyli czwartej już książki znanego dziennikarza sportowego Krzysztofa Stanowskiego. Założyciel portalu Weszło w charakterystycznym dla siebie stylu pełnym ironii, anegdot i mocnych opinii obnaża polskie środowisko piłkarskie. Obraz większości zawodników, trenerów, prezesów czy dziennikarzy, jaki wyłania się z publikacji, nie jest zbyt kolorowy.

Nie mogło być inaczej, skoro autor sam przyznaje, że dawno zatracił młodzieńczą miłość do piłki nożnej. „Stan futbolu” jest niezwykle krytycznym, a miejscami nawet cynicznym spojrzeniem na piłkarską rzeczywistość w naszym kraju. Jak pisze Stanowski, wynika to przede wszystkim z tego, że za bardzo zbliżył się do środowiska, poznał dawnych idoli i przekonał się o ich słabościach. Blisko 20 lat pracy w roli dziennikarza sprawiło, że jego punkt widzenia zmienił się. Naiwne wyobrażenie o profesjonalizmie w podejściu do futbolu zostało zastąpione przykładami nieumiejętności, nieudolności lub zwyczajnie złych intencji, o których to autor wielokrotnie mógł przekonać się na własne oczy. Teoretycznie taką książkę mógł napisać każdy dziennikarz z podobnym doświadczeniem. Z kilku powodów dobrze się jednak stało, że zrobił to właśnie Stanowski. Po pierwsze nigdy nie był człowiekiem bojącym się mocnych opinii. Dzięki temu w „Stanie futbolu” czytelnik znajdzie wiele konkretnych przykładów piłkarzy, trenerów czy prezesów wymienionych z nazwiska, o których dowiedzieć się może dużo nowego. Po drugie założyciel portalu Weszło należy do najlepiej poinformowanych ludzi w środowisku, ma szerokie kontakty i zna kulisy większości piłkarskich afer, bo ze względu na charakter prowadzonego przez siebie medium, był przez informatorów powiadamiany w pierwszej kolejności. Po trzecie wreszcie, Stanowski to jeden z najlepszych w Polsce pismaków piszących o sporcie, ma dobre pióro i każdą z jego poprzednich książek czytało się bardzo dobrze. Nie inaczej jest z najnowszą, przez którą brnie się bardzo szybko i przyjemnie.

Kogo lubię, a kogo nie
Charakterystyka postaci opisanych w książce, a w zasadzie to, w jakim świetle zostały one przedstawione, nie będzie specjalnym zaskoczeniem dla nikogo, kto śledzi na bieżąco felietony i opinie dziennikarza na Twitterze. Gdyby posłużyć się terminologią kibicowską, do „zgód” należałoby zaliczyć: Zbigniewa Bońka (prezesi), Czesława Michniewicza (trenerzy), Jarosława Kołakowskiego i Mariusza Piekarskiego (agenci), Pawła Zarzecznego, Przemysława Rudzkiego (dziennikarze) oraz Grzegorza Szamotulskiego, Radosława Matusiaka i Andrzeja Niedzielana (piłkarze). Wszyscy oni są bohaterami książki, o wszystkich znalazły się w niej niemal same pozytywy. Już drugi rozdział jest niejako odpowiedzią na częste zarzuty w ostatnim czasie, jakoby Krzysztof Stanowski stał się jednym z największych orędowników aktualnego prezesa PZPN. W części zatytułowanej „Dlaczego zaimponował mi Zbigniew Boniek?” (książka składa się z osiemnastu rozdziałów, które zostały skonstruowane w ten sposób, że dają odpowiedź na inne pytanie zaczynające się od sformułowania „Dlaczego…?”), dziennikarz nie ukrywa, że jest zafascynowany tym człowiekiem. Uważa nawet, że jego prezesura to najlepsze, co mogło się trafić polskiemu futbolowi, popierając to rzeczową argumentacją. W kilku innych miejscach w książce Stanowski, świadomie lub nie, staje w obronie PZPN, pisząc chociażby o tym, że to nie do związku należy szkolenie młodzieży i bombardując tych, którzy winą za brak kolejnych pokoleń Lewandowskich, Błaszczykowskich i Piszczków obarczają PZPN. Jeśli więc ktoś liczył, że po lekturze tej publikacji zmieni swoje wyobrażenie na temat stosunków panujących między Stanowskim i Bońkiem, to będzie wręcz przeciwnie – tylko utwierdzi się w przekonaniu, że łączą ich serdeczne relacje, co wynika chociażby z licznie cytowanych anegdot na temat „Zibiego”, sugerujących ich częste spotkania.

poniedziałek, 27 marca 2017

Wydało się: Kazimierz Górski, Paweł Zarzeczny „Piłka jest okrągła” (2004)

Dwa dni temu zmarł Paweł Zarzeczny. Czytelnicy mogą znać go nie tylko z łamów prasy, a ostatnio portalu i kanału YouTube Weszło, ale także z książek, które napisał, m.in. "Jedenastka miliarderów" (1992), "Polska gola" (2002), „Zawsze byłem najlepszy” (2011) i „Mój własny charakter pisma” (2015). Nie każdy pamięta jednak, że ten dziennikarz sportowy jest także współautorem wspomnień trenera Kazimierza Górskiego zatytułowanych tak jak jedno z ulubionych powiedzonek legendarnego szkoleniowca: „Piłka jest okrągła”.

Książka Górskiego i Zarzecznego ukazała się w 2004 r. nakładem wydawnictwa Expol. Znalazły się w niej fragmenty wcześniejszych wspomnień trenera, czyli pozycji „Sekrety trenera Górskiego", „Z ławki trenera" i „Pół wieku z piłką". „Piłka jest okrągła" to obszerne dzieło liczące ponad 300 stron i wzbogacone wkładkami z wieloma kolorowymi fotografiami z życia i kariery Trenera Tysiąclecia. Obok świetnego pióra Zarzecznego, który nadał całości gawędziarski sznyt, to jeden z argumentów przemawiających za tym, że autobiografię Pana Kazimierza śmiało można uznać za najlepszą pozycję o wybitnym szkoleniowcu, jaka kiedykolwiek ukazała się w Polsce.

Jej niewątpliwą zaletą jest również fakt, że została napisana przy udziale samego Kazimierza Górskiego. Dużo lepiej czyta się wspomnienia naocznego świadka zdarzeń, który opowiada nie tylko o samych faktach, ale także swoich emocjach, myślach. Pozwala to lepiej poznać osobowość bohatera, jego charakter. Tak właśnie jest w przypadku autobiografii Trenera Tysiąclecia, z wyjątkiem rozdziału drugiego zatytułowanego „Dziecko Lwowa". Ten napisany jest przez Pawła Zarzecznego, który pisze o dzieciństwie i młodzieńczych latach Górskiego, a także przedstawia jego piłkarską i trenerską karierę do momentu objęcia posady selekcjonera narodowej kadry. Od tamtego momentu najwybitniejszy polski trener piłkarski opowiada już w pierwszej osobie. Kolejne rozdziały dotyczące pracy z reprezentacją to przedruk dzienników, które w tamtych czasach prowadził Kazimierz Górski. To niewątpliwa zaleta książki, gdyż wydarzenia nie są opisywane z perspektywy czasu, co w oczywisty sposób zwiększa ich wiarygodność. Były one rejestrowane na świeżo, dzięki czemu są bardziej precyzyjne.