Pokazywanie postów oznaczonych etykietą mariusz kowoll. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą mariusz kowoll. Pokaż wszystkie posty

czwartek, 18 kwietnia 2019

Kwietniowe premiery (cz. 2)

Druga część miesiąca w pełni, ale większość premier tej połowy kwietnia dopiero przed nami. Stąd też tekst z zapowiedziami nie wydaje się być nieaktualny. Jeszcze przed Wielkanocą przekonajcie się zatem, co czeka nas w najbliższych dniach. Będzie się działo!

Na początek o książce, która już się ukazała. 16 kwietnia premierę miała nowa publikacja himalaisty Rafała Froni „Rozmowa z Górą”. Po świetnie przyjętej i cieszącej się dużą popularnością „Anatomii Góry”, która na rynek trafiła na fali popularności himalaizmu po zimowej narodowej wyprawie na K2 i słynnej akcji ratunkowej na Nanga Parbat, przyszedł czas na kolejne dzieło. O ile poprzednia książka opowiadała o drodze Froni do gór wysokich i kulisach próby zdobycia przez Polaków ostatniego niezdobytego zimą ośmiotysięcznika, tak nowa traktuje o wyprawie na Manaslu z końca ubiegłego roku. Wyprawie dowodzonej przez autora publikacji nie udało się osiągnąć szczytu i m.in. o przyczynach tego niepowodzenia opowiada „Rozmowa z Górą”. Czy aby na pewno było to niepowodzeniem, dowiedzieć się można z książki – już pierwsze jej słowa przekonują, że we wspinaczce, zdaniem autora, ważniejsze jest zdobywanie niż zdobycie. O tej filozofii, kulisach wyprawy, niecodziennych zdarzeniach, a także wielu innych kwestiach (chociażby Katmandu czy Nepalu) traktuje najnowsze dzieło „poety gór”. W jego zapowiedzi czytamy: „Dzięki tej książce zobaczysz świat oczami himalaisty, doświadczysz ujmującej ciszy po śnieżnej zamieci, ale też poczujesz strach i ekscytację w drodze na szczyt”, a nieco dalej: „To nie tylko relacja z wyprawy na Manaslu, świetnie oddany klimat Nepalu i jego stolicy, Katmandu, ale też przemyślenia na temat religii, sensu życia i spraw bardziej przyziemnych. Książka pomaga zrozumieć Rafała Fronię i otaczającą nas rzeczywistość. Ale przede wszystkim pozwala poznać samego siebie”. Pozycja, która ukazała się nakładem Wydawnictwa SQN, liczy 448 stron, jest wydana w pełnym kolorze, a na jej okładce widnieje cena 42,99 zł. W internetowej księgarni sportowej LaBotiga.pl można ją znaleźć już za 27,30 zł lub w pakiecie z zakładką, zdjęciami, flagami modlitewnymi, ściereczką i boxem za 69 zł.

Kolejna książka również miała już swoją oficjalną premierę. To długo wyczekiwana publikacja Mariusza Kowolla „Futbol ponad wszystko” poświęcona śląskiej piłce nożnej w czasie II wojny światowej. O tym tytule już w 2014 roku w wywiadzie dla bloga mówił Paweł Czado. Zapowiadał, że będzie to coś, co „zaszokuje”. Czy rzeczywiście tak się stanie, przekonamy się już niedługo. Autor 13 kwietnia odebrał książki z drukarni i tę datę można przyjąć za oficjalną premierę. Sklep internetowy Kowolla wystartował kilka dni później i pod tym linkiem można już zamawiać jego dzieło. Co znajduje się w opisie publikacji? Książka „stanowi próbę odpowiedzi na pytanie jak to w ogóle możliwe, że w tak dramatycznych okolicznościach uganiano się za skórzaną kulą? Czy futbol wciąż był zabawą w rozumieniu zaproponowanym przez Johana Huizingę, zgodnie z którym »Nakazana zabawa nie jest zabawą«?”. W zapowiedzi przeczytać można również o tym, co wyróżnia tę pozycję – znalazł się w niej jedyny (pierwszy!) aneks zawierający listę meczów rozegranych przez Ernesta Wilimowskiego w czasie wojny. To dodatkowy smaczek dla wszystkich, którzy lubują się w śledzeniu rozgrywek piłkarskich w latach 1939-1945. Dotychczas ukazywały się książki o futbolu w wojennym okresie w Warszawie czy Krakowie, ale nikt jeszcze nie porwał się na opisanie tego zjawiska na Śląsku, bo to zdecydowanie bardziej złożony temat. Książka Kowolla ma więc szansę stać się rewolucyjną, a jak wiadomo, takie rzeczy zawsze są w cenie. Autor wycenił swoją pracę na 65 zł, w zamian otrzymujemy za to liczącą 424 strony pozycję. Do sięgnięcia po nią chyba nie trzeba nikogo zachęcać?

piątek, 28 lutego 2014

"Chciałbym kiedyś skrobnąć coś o śląskiej piłce" - wywiad z Pawłem Czado

Z Pawłem Czado spotkałem się w katowickiej redakcji
"Gazety Wyborczej", w której na co dzień pracuje
jeden z najbardziej znanych śląskich dziennikarzy sportowych
Paweł Czado od najmłodszych lat zbiera książki i różne inne rzeczy poświęcone futbolowi. Dziennikarz "Gazety Wyborczej" dorobił się nawet własnego pokoju piłkarskiego, w którym trzyma sportową literaturę i prasę. Oprócz kolekcjonowania różnych pozycji, twórca popularnego "Czadobloga" zajmuje się także ich pisaniem, choć sam stworzone przez siebie dzieła nazywa skromnie "broszurkami". W wywiadzie dla bloga autor m.in. biografii Edwarda Szymkowiaka opowiada, że intensywnie myśli nad porządną książką o śląskim futbolu, ale na razie nie chce składać żadnych deklaracji.

- Pamięta Pan swoją pierwszą książkę sportową?

Pierwsza książka sportowa? Hmm… zastrzelił mnie Pan tym pytaniem (śmiech). To musiało być dosyć dawno, pewnie na początku lat osiemdziesiątych. Ale co to mogło być…? Wiem! Pierwszą książkę sportową kupiłem przy okazji mistrzostw świata w 1982 roku. Nie pamiętam już autora, ale na pewno było to coś o rozgrywanym w Hiszpanii mundialu. Uwielbiałem tę książkę, przeczytałem ją chyba z pięćdziesiąt razy – skończyłem i zaczynałem od nowa, potem jeszcze raz i kolejny… Tak się przez to zniszczyła, że musiałem oddać ją do introligatora. Mam ją zresztą do dziś, gdyż wręcz „zasysam” wszystko, co dotyczy piłki nożnej: literaturę czy różne pamiątki, często właśnie z czasów dzieciństwa. Dorobiłem się nawet własnego pokoju piłkarskiego, w którym trzymam te wszystkie rzeczy. Nikt nie ma tam wstępu, nawet mój pies wie, że ma tam nie wchodzić. Książka o mistrzostwach świata w Hiszpanii była więc tą pierwszą. Pamiętam też, że dawno temu było coś takiego jak kolekcje samoprzylepnych ilustracji. Dotyczyły one różnych dziedzin – biologii, historii, motoryzacji, ale także piłki nożnej. Kupowało się paczki, w których znajdowało się sześć takich nalepek i następnie wklejało się je do specjalnego albumu. Je też zbierałem. A potem „zasysałem” już wszystko jak leci. Wychowałem się na prasie, głównie „Sporcie” i „Piłce Nożnej”, więc kupowałem kolejne roczniki i je oprawiałem. „Piłka Nożna” z lat 80. i 90. to było i w dalszym ciągu jest dla mnie mistrzostwo świata.