Pokazywanie postów oznaczonych etykietą jerzy kukuczka. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą jerzy kukuczka. Pokaż wszystkie posty

poniedziałek, 30 marca 2020

Lekarze w górach

Wbrew temu, co sugeruje tytuł, „Lekarze w górach” nie są reportażem przybliżającym sylwetki kilku lub kilkunastu lekarzy biorących udział w górskich wyprawach. Książka opisuje szerokie spektrum tematów związanych z pracą medyków w Himalajach, począwszy od głośnych i mniej znanych wypadków, przez najczęstsze dolegliwości i choroby na wysokościach, a na dopingu skończywszy. Dzieło Wojciech Fuska i Jerzego Porębskiego, choć niepozbawione wad, jest na pewno powiewem świeżości na rynku rodzimej literatury górskiej.

Po dziesiątkach biografii i pamiętników z wypraw, w końcu przyszedł czas na książkę tematyczną. Wydaje się to naturalnym następstwem rozwoju rynku literatury górskiej, ale pierwsza taka pozycja pojawiła się stosunkowo późno, bo dopiero po kilku latach od wydawniczego „boomu”. Wojciech Fusek i Jerzy Porębski podjęli temat bardzo obszerny, a w zasadzie takim go uczynili, mocno rozszerzając spektrum wątków poruszanych w „Lekarzach w górach”. Ma to swoje zalety, bo książka nie koncentruje się wyłącznie na kulisach pracy medyków, ale porusza też wiele pobocznych kwestii. Załatwianie potrzeb fizjologicznych czy stosowanie dopingu (a w zasadzie próba ustalenia, co nim jest, a co nie) to tylko niektóre z nich, ale dobrze pokazują podejście autorów do swojego dzieła. Ma ono wiele pozytywów, bo dzięki książce dowiadujemy się wiele nowego, ale z drugiej strony sprawia, że jest ona dosyć nierówna i mocno poszatkowana. Ostateczna ocena wypada jednak całkiem pozytywnie – lektura wnosi sporo do wiedzy przeciętnego czytelnika tego typu literatury, a niewątpliwym zwycięstwem autorów jest uczynienie głównymi bohaterami tych, którzy zazwyczaj pozostają w cieniu. Dobrze wybrzmiewa to zwłaszcza w końcowych fragmentach.

Z każdą stroną coraz lepiej
Książkę rozpoczyna historia lekarza Marka Roslana, który podczas jednej z wypraw został porwany przez lawinę, uderzył w kamień i uszkodził płuco. Cudem uszedł z życiem dzięki udanej akcji ratunkowej, podczas której, jak piszą autorzy „był ratowany i ratował sam siebie”. Ta opowieść jest dla Fuska i Porębskiego punktem wyjścia do dalszych rozważań na temat „bohaterów drugiego planu”, którzy mocno przyłożyli rękę do sukcesów polskiego himalaizmu w latach 80 i 90. Autorzy podkreślają, że choć zdarzały się wypadki z udziałem lekarzy, zdecydowanie częściej ratowali oni cudze zdrowie i życie. W tym miejscu warto napisać o kolejnym fakcie, który nie wynika z tytułu książki – koncentruje się ona na polskich medykach. Nie znajdziemy tutaj przykładów globalnych (z małymi wyjątkami), co na pewno jest zaletą dla fanów rodzimego wspinania. Bariera wejścia w lekturę jest jednak dosyć wysoka – po wstępie w postaci wyprawowej opowieści, autorski duet kreśli bowiem rys historyczny dotyczący początków wspinania, cofając się w swoich opowieściach aż do 218 r. p.n.e. To wszystko oczywiście po to, by wyjaśnić, kiedy w górach pojawili się ratownicy, znajdując ich początki pod koniec IX wieku w klasztorach-schroniskach ufundowanych przez świętego Bernarda z Menthon.

czwartek, 19 grudnia 2019

Krzysztof Wielicki. Piekło go nie chciało

Jest żywą legendą polskiego himalaizmu. Piąty na świecie zdobywca Korony Himalajów i Karakorum, autor pierwszych zimowych wejść na Mount Everest, Broad Peak, Lhotse i Kanczendzongę. Historia Krzysztofa Wielickiego to historia polskiego himalaizmu i taka właśnie jest biografia „Piekło mnie nie chciało” autorstwa duetu Dariusz Kortko i Marcin Pietraszewski. To nie tylko opowieść o wyjątkowym człowieku, ale kawał dziejów wspinania pod biało-czerwoną flagą.

Osobom, które gustują w górskich lekturach, nie trzeba przedstawiać autorskiego duetu. Kortko z Pietraszewskim to bowiem twórcy znakomitej biografii Jerzego Kukuczki, która trzy lata temu odbiła się szerokim echem i spotkała się z ogromnym zainteresowaniem czytelników. Teraz dziennikarze katowickiej „Gazety Wyborczej” postanowili wziąć na warsztat postać Krzysztofa Wielickiego, a efektem ich pracy jest ponad 400-stronicowa lektura. Jak zwykle w przypadku tych autorów (spisali również historię kosmonauty Mirosława Hermaszewskiego) książka trzyma wysoki poziom, po raz kolejny dostarczając dawki znakomitych anegdot oraz mrożących krew w żyłach górskich opowieści. Pozwala też poznać dogłębnie głównego bohatera i to nie tylko pod kątem jego osiągnięć i górskich zdobyczy, ale także życia prywatnego. To chyba wyróżnia tę lekturę na tle innych biografii himalaistów od Wydawnictwa Agora. W „Piekło mnie nie chciało” na przykładzie życiorysu Wielickiego bardzo ciekawie ujęty został wątek tego, jak wspinanie wpływa na związki „lodowych wojowników” i ich relacje rodzinne.

Kto czeka w domu na himalaistów?
Wątek rodzinny nie jest w biografii Krzysztofa Wielickiego wątkiem dominującym. To raczej jeden z wielu poruszanych tematów, ale – głównie ze względu na to, że himalaista miał w swoim życiu trzy kobiety i czwórkę dzieci – ciągnie się przez większą część książki. Autorzy oddają głos Jolancie – pierwszej żonie głównego bohatera – oraz ich trójce dzieci. Okres ich wychowania przypadł na czas największych sukcesów Wielickiego, co nie pozostało bez wpływu na relacje na linii ojciec-dzieci. W wypowiedziach córek czuć duży żal do taty za częste wyjazdy i fakt, że rzadko kiedy był obecny w ich życiu. Na częste wypady z góry nakładał się jeszcze introwertyczny charakter himalaisty, który zdaniem rodziny nie był wylewny, jeśli chodzi o okazywanie uczuć i opowiadanie o swoich podbojach. To wszystko sprawiało, że dzieciom trudno było się pogodzić z częstymi rozstaniami, płakały za ojcem. Usposobienie Wielickiego i jego zamiłowanie do gór idealnie obrazuje jednak przytoczona w książce anegdota o tym, że nie mogąc znieść płaczów, zaczął… wyjeżdżać nocą. Oczywiście nie było tak, że Wielicki nie troszczył się o rodzinę. Pierwsza i druga żona wspominają wprawdzie, że choć himalaista chciał mieć potomstwo, nie bardzo wiedział, jak się nim zajmować, a wyjścia z wózkiem uważał za mało męskie. Autorzy podkreślają jednak, że dbał o dzieci i żonę, kupując im potrzebne rzeczy za zarobione na wyprawach pieniądze. Po latach stał się też bardziej uczuciowy, zdecydowanie więcej uwagi poświęcając najmłodszemu synowi Krzysztofowi, który był owocem jego trzeciego związki.

środa, 23 października 2019

Lhotse ’89. Niepublikowane zapiski z pamiętnika dziennikarki

24 października 1989 roku podczas zdobywania południowej ściany Lhotse zginął Jerzy Kukuczka. Po trzech dekadach od tamtego smutnego wydarzenia jedna z uczestniczek wyprawy postanowiła po raz pierwszy opublikować swoje prywatne zapiski z wyprawy. Książka dziennikarki Elżbiety Piętak nie rzuca wprawdzie nowego światła na przyczyny odpadnięcia polskiego himalaisty od ściany, ale jest dobrą lekturą podróżniczą, która przypadnie do gustu przede wszystkim górskim nowatorom.

Polska ekspedycja na Lhotse z 1989 roku liczyła 13 osób (nie licząc Nepalczyków, którzy zapewniali pomoc na miejscu). Jedyną kobietą w tym gronie była dziennikarka telewizyjna Elżbieta Piętak, która w Telewizji Katowice prowadziła program „Góry”. Właśnie stąd wzięła się jej znajomość z Jerzym Kukuczką, kierownikiem wyprawy, który zaprosił ją w Himalaje. Reporterka miała przygotować film dokumentalny z próby przejścia ściany, która do tamtej pory pozostawała niezdobyta. Dla najsłynniejszego polskiego wspinacza, który dwa lata wcześniej zdobył Koronę Himalajów i Karakorum, było to kolejne wielkie marzenie. Kukuczka chciał je urzeczywistnić, a Elżbieta Piętak miała udokumentować ekspedycję, co też uczyniła. Efektem jej pracy był film „Lhotse ‘89” wyemitowany po powrocie z Nepalu. Jednak dziennikarka w trakcie swojego pobytu w bazie skrzętnie notowała to wszystko, co działo się podczas wyprawy. Dopiero teraz, po 30 latach, Piętak zdecydowała się upublicznić swoje zapiski, całość uzupełniając wprowadzeniem w temat, gdzie można przeczytać o przygotowaniach do wyprawy i początkach znajomości z ludźmi ze środowiska himalajskiego, a także posłowiem opisującym to, co działo się po powrocie. To wszystko składa się na bogato ilustrowaną książkę, która przybliża ostatnie wielkie wyzwanie w karierze Kukuczki.

Golonko, bigos i nepalskie papierosy
„Lhotse ‘89” jest raczej pozycją skierowaną do himalajskich laików. Świadczą o tym infografiki, które przedstawiają wszystkie czternaście ośmiotysięczników, ich pierwszych zdobywców czy śmiałków, którzy mogą się poszczycić zdobyciem Korony Himalajów i Karakorum. Widać, że autorzy chcieli dobrze wprowadzić w temat czytelników nie mających o nim zielonego pojęcia, co dzięki atrakcyjnym grafikom powinno się łatwo udać. Za takim skierowaniem przekazu przemawia też fakt, że pamiętniki autorki nie mają charakteru specjalistycznego. Choć Piętak niewątpliwie ma duże pojęcie o wspinaniu, to życie w bazie opisuje dosyć prosto, skupiając się na przedstawieniu uczestników wyprawy, opowiedzeniu o tym, co jedli każdego dnia czy jakie trudności napotkali. W książce nie znajdziemy raczej technicznych aspektów czy fragmentów mrożących krew w żyłach, dzięki którym możemy poczuć się, jakbyśmy sami znaleźli się na wysokości ośmiu tysięcy metrów. To dzieje się z jednego powodu – autorka na wyprawie pełniła rolę dziennikarki, praktycznie cały czas spędzała w bazie, nie wychodząc w górę. Nie opisuje więc wspinaczki, trudów pokonywania kolejnych metrów i zakładania kolejnych obozów. Piętak skupia się na życiu w bazie, ale też nie można jej się dziwić – w końcu jej zapiski miały pomóc w realizacji filmu, który kierowany był do masowego widza. Pod tym względem publikacja jak najbardziej spełnia swoją rolę, bowiem świetnie pokazuje, jakie są kolejne etapy wyprawy, a także przybliża wiele innych ciekawych aspektów: dlaczego temperatura wrzenia wody na wysokości jest inna niż w normalnych warunkach, jak w górach wyrywa się zęby czy dlaczego ohydne nepalskie papierosy smakują w bazie najlepiej na świecie.

sobota, 5 stycznia 2019

Polskie Himalaje

W ostatnim czasie pozycje o himalaizmie pojawiają się w Polsce w olbrzymiej liczbie. Wśród wspomnień wspinaczy, biografii słynnych himalaistów czy książek poświęconych konkretnym wyprawom i górom brakowało jednak ogólnotematycznych lektur. Tę lukę wypełnia dzieło „Polskie Himalaje”, dzięki któremu czytelnik ma okazję poznać najważniejsze postaci, wyczyny i historię rodzimego himalaizmu.

Pozycja wypuszczona na rynek przez Agorę to nowe, zaktualizowane, ale też okrojone wydanie publikacji, która ukazała się w częściach w 2008 roku. Po dekadzie przyszedł czas na wznowienie, które liczy 464 strony. Na kartkach tego dzieła autorzy – Janusz Kurczab, Wojciech Fusek i Jerzy Porębski – przytaczają dzieje polskiego himalaizmu od pierwszej wyprawy na Nanda Devi East po Narodową Wyprawę na K2 i akcję ratowania Tomasza Mackiewicza i Elisabeth Revol. Jest to więc przekrojowa pozycja o szczegółach słynnych wypraw, która jednak nie wnosi nowej wiedzy – książka ma raczej charakter odtwórczy, a jeśli pojawiają się w niej wspomnienia wspinaczy, są to cytaty z innych publikacji. „Polskie Himalaje” mają jednak tę niewątpliwą zaletę, że będą dobrą lekturą dla osób początkujących, które chcą poznać wyprawy Polaków w góry wysokie od podszewki. Pod tym względem książka spełnia swoją rolę, choć dla bardziej zorientowanych czytelników nie będzie zaskakująca – raczej tylko usystematyzuje ich wiedzę, poszerzając ją jedynie o kilka mniejszych wypraw, dla których zabrakło miejsca w innych pozycjach himalajskich.

Kronika wypraw
Tym, co charakterystyczne dla „Polskich Himalajów”, jest dosyć kronikarska forma. Każdy rozdział poświęcony został innej wyprawie, każdy zaczyna krótka charakterystyka jej okoliczności. W pierwszych akapitach podawany jest pełny skład wyprawy, jej cele, a także ewentualne rekordy, które zostały podczas niej pobite. Książka niespecjalnie buduje więc napięcie, a autorzy nie silą się na wielką poetyckość czy reporterskość tekstu: podają fakty bez komentarza, a jeśli już cytują jakieś wypowiedzi, zazwyczaj czynią to po dwukropku, w sposób prosty. Ma to swoje zalety, bo narracja jest wyważona, pozbawiona subiektywnych ocen (czytelnik nie znajdzie tutaj krytyki poczynań wspinaczy czy oceny ich zachowań), ale jednocześnie brakuje jej nieco emocjonalności. Coś, co zawsze jest wielką siłą himalajskich lektur (odczucia wspinaczy, heroizm, odwaga, dramatyzm), tutaj zostało zatracone, co szczególnie unaocznia się w pierwszych rozdziałach. Są one poświęcone wyprawom najodleglejszym (lata 30., 50. i 60.), przez co brakuje w nich żywych relacji uczestników, co sprawia, że narracja wydaje się zbyt faktograficzna. Początkowe fragmenty „Polskich Himalajów” mogą nieco nudzić, na szczęście później jest już zdecydowanie lepiej. Spora liczba cytatów pochodzących ze wspomnień i dzienników wspinaczy ożywia narrację, dzięki czemu przez kolejne strony brnie się z przyjemnością. Książka zdecydowanie sprawdza się w formie kroniki, choć dla osób przyzwyczajonych do dramatycznych zwrotów akcji i budowania napięcia, może okazać się lekkim rozczarowaniem.

wtorek, 11 września 2018

„Strażniczka gór”. Biografia Królowej Himalajów (+WIDEO)

To nie tylko biografia jednej z najciekawszych i najsłynniejszych postaci w górskim środowisku. Książka „Elizabeth Hawley. Strażniczka gór” to opowieść o polityce, podróżach, słynnych wspinaczach i ich wyczynach, kobiecej sile i ewolucji himalaizmu. Ta lektura zadowoli nie tylko tych, którzy lubią czytać o wyprawach na ośmiotysięczniki, ale także każdego, kto poprzez literaturę lubi odkrywać świat.

Najnowsza górska propozycja Wydawnictwa Agora różni się od jego poprzednich pozycji. Biografia Elizabeth Hawley pokazuje bowiem środowisko himalajskie z zupełnie nowej perspektywy. O ile wcześniej czytelnicy wielokrotnie dzięki wspomnieniom wspinaczy mieli okazję poznać szczegóły wypraw z punktu widzenia ich uczestników, teraz mogą zobaczyć je przez pryzmat życiorysu kogoś, kto przez dziesiątki lat je dokumentował. Amerykanka, która przez Bernadette McDonald została obrana na bohaterkę książki, niemal do końca swoich dni (skończyła z pracą niecałe dwa lata przed śmiercią, która nastąpiła w styczniu tego roku) skrzętnie zapisywała osiągnięcia himalaistów, weryfikując prawdziwość ich relacji i demaskując niektóre oszustwa. Hawley znała niemal wszystkich legendarnych wspinaczy, począwszy od Edmunda Hillary’ego, który dokonał pierwszego wejścia na Mount Everest w 1953 roku, przez Reinholda Messnera i Jerzego Kukuczkę, którzy rywalizowali ze sobą w latach 80., a na Denisie Urubce kończąc. Niektórych lubiła szczególnie, za innymi nie przepadała, ale doceniała ich osiągnięcia, wyczyny innych wręcz bagatelizowała. Każde wejście było jednak przez nią skrzętnie notowane, weryfikowane, a następnie podawane do publicznej wiadomości jeszcze w czasach, gdy powszechny Internet jawił się jako utopia. „Strażniczka gór” nie jest jednak tylko opowieścią o pracy tytułowej bohaterki. To także całkiem ciekawy życiorys kobiety, która porzuciła Nowy Jork i w Katmandu znalazła swój drugi dom.

Reportaż, biografia, opowieść
Książkę można podzielić na trzy różne części. Pierwsza z nich to kilka rozdziałów poświęconych temu, jak w ogóle doszło do powstania książki. Bernadette McDonald opisuje okoliczności, w których poznała główną bohaterkę, dzieląc się swoimi obawami (większość rozmówców przestrzegała ją przed możliwym szorstkim przyjęciem, które jednak nie miało miejsca). Następnie autorka ciekawie charakteryzuje kobietę, którą poznała w 2004 roku, gdy przyjechała rozmawiać z nią na temat jej życia i pracy. Kanadyjska pisarka przekonuje, że poznała nieznoszącą sprzeciwu i pewną siebie starszą panią, która nie potrafi gotować, jeździ „garbusem”, a jej plan dnia przebiega według ściśle określonego planu. Mimo zaawansowanego wieku, 81-letnia wtedy Hawley pełna była wigoru i zapału do pracy, co przełożyło się na dziesięć intensywnych dni prac nad biografią. W pierwszej części „Strażniczka gór” jest więc ciekawą reporterską opowieścią o kulisach powstawania książki, dzięki której czytelnik może poznać bliżej zwyczaje i zachowania głównej bohaterki.

czwartek, 6 września 2018

Bernadette McDonald: „Elizabeth Hawley miała ogromny szacunek do polskich himalaistów” [Wywiad]

Jest cenioną autorką wielu górskich książek. Na początku roku ukazała się w Polsce biografia Wojciecha Kurtyki jej autorstwa. Teraz Bernadette McDonald doczekała się polskiego wydania swojej książki „Elizabeth Hawley. Strażniczka gór” poświęconej słynnej amerykańskiej dokumentalistce, która stworzyła w Katmandu pokaźne archiwum himalajskich osiągnięć. Przeczytajcie, co o swojej najnowszej publikacji mówi jej twórczyni.

- Gdy zabierała się Pani za prace nad biografię Elizabeth Hawley, było ona już po osiemdziesiątce. Jak to się stało, że dopiero w takim wieku ktoś wpadł na pomysł napisania książki na jej temat?

To wszystko zaczęło się dosyć ciekawie, ponieważ znałam Elizabeth wcześniej. Nie była to jednak osobista znajomość – gdy pracowałam nad Banff Mountain Film Festival [Bernadette McDonald była jego dyrektorem – przyp. red.] i potrzebowałam jakichś informacji, dzwoniłam do niej, by je uzyskać. Miałam świadomość, czym się zajmuje i jak ważną rolę pełni w himalajskim środowisku, ale nie wiedziałam niczego o jej życiu osobistym. Byłam przekonana, że musi być niezwykle ciekawą osobowością, chociażby ze względu na długie lata spędzone w Katmandu i ogrom spraw, którymi się tam zajmowała. Pewnego razu poruszyłam ten temat w rozmowie z moim wydawcą i tak zrodziła się idea tej książki.

- Pozornie może się wydawać, że biografia Elizabeth Hawley to po prostu książka skupiająca się w stu procentach na jej życiorysie. Czytając tę pozycję odniosłem jednak wrażenie, ze poprzez przybliżenie postaci Amerykanki starała się Pani również oddać świat himalaistów. Czy taka idea przyświecała powstaniu tej publikacji?

Ta książka to opowieść o życiu Elizabeth: o tym, jak trafiła do Katmandu, później o tym, co tam robiła, ale z czasem, kiedy dochodzimy do momentu, w którym jej znaczenie w himalajskim świecie stało się bardzo duże, publikacja przemienia się w mini-historię wypraw na ośmiotysięczniki. Można więc powiedzieć, że jest to pokazanie świata himalaistów z perspektywy osoby, która była jego znaczącą częścią.

- Pisząc tę biografię, spędziła Pani z Elizabeth Hawley 10 dni. Nie obawiała się Pani, że zbliżając się do głównej bohaterki i dobrze ją poznając, trudno będzie zachować pełny obiektywizm, przedstawiając ją w książce?

W ogóle się tego nie obawiałam, bo Elizabeth była kobietą, która dbała o to, by nikt nie poznał jej zbyt blisko.

sobota, 17 września 2016

Kukuczka

Jego historia jest niezwykła. Nic dziwnego, że Jerzy Kukuczka, drugi na świecie zdobywca Korony Himalajów i Karakorum, stał się bohaterem wielu książek i filmów. Wydana niedawno biografia „Kukuczka. Opowieść najsłynniejszym polskim himalaiście” w kapitalny sposób spaja to wszystko w całość. To świetna lektura zarówno dla tych, którzy raz jeszcze chcieliby prześledzić losy Polaka, jak i tych, którzy dotychczas niewiele wiedzieli na jego temat.

Nigdy nie interesowałem się himalaizmem. Zawsze trudno było mi uznać go za sport, więc publikacje na ten temat traktowałem trochę po macoszemu. Co za tym idzie – nie jestem zbyt dobrze zorientowany w tej tematyce. Ale kiedy dowiedziałem się o książce napisanej przez Dariusza Kortko i Marcina Pietraszewskiego, doświadczenie podpowiedziało mi, że warto się nią zainteresować. Z jednej strony ciekawiła mnie postać Jerzego Kukuczki. Wiedziałem, że był wybitnym himalaistą, że dokonywał niezwykłych rzeczy, że w końcu zginął tragicznie podczas jednej ze swoich wypraw. Chciałem więc dowiedzieć się, kim był i czego dokonał. A że za wydanie książki odpowiadało Wydawnictwo Agora, byłem przekonany, że będzie to znakomite dzieło. Czytałem wcześniej biografie Huberta Jerzego Wagnera i Antoniego Piechniczka, które ukazały się nakładem tego wydawcy. Były to znakomite reporterskie opowieści, jedne z najlepszych książek sportowych ostatnich lat. Instynkt mnie nie zawiódł, bo „Kukuczka” to kolejna pozycja, którą należy zaliczyć do grona lektur obowiązkowych. Po jej przeczytaniu z całą pewnością mogę stwierdzić, że to mocny kandydat to tytułu książki roku. Nie tylko jeśli chodzi o pozycje dotyczące sportu.

Kukuczka i cała reszta
Na wstępie warto podkreślić, że nie jest to wbrew pozorom biografia w stu procentach skupiona na Jerzym Kukuczce. Fakt, poznajemy jego pochodzenie (rodzice przesiedleńcami z Istebnej do Katowic, gdzie urodził się główny bohater), dzieciństwo (przygoda z podnoszeniem ciężarów i ogromny apetyt chłopaka), początki przygody ze wspinaczką (problemy ze zdobyciem sprzętu, nieustępliwość), związek z Celiną, a potem wszystkie wyprawy na ośmiotysięczniki. W książce nie brakuje jednak wątków pobocznych, takich jak obecność kobiet podczas wypraw (o tym, że Wanda Rutkiewicz nie było lubiana przez facetów – kilka prześmiesznych anegdot), są też fragmenty poświęcone zdrowiu himalaistów i temu, co dzieje się z ich organizmami na dużych wysokościach (opowiadają lekarze, jak sami uczestnicy wypraw), a czytelnik dowie się też, jak himalaiści z Kukuczką na czele byli inwigilowani przez służby bezpieczeństwa podczas wyjazdów. Książka ma więc bardzo szerokie tło, dzięki czemu jest kopalnią wiedzy na temat wspinaczki. Wiele mówi także o życiu w PRL-u i problemach, z którymi borykali się organizatorzy wypraw (przede wszystkim trudności ze zdobyciem środków finansowych).

piątek, 26 sierpnia 2016

Sierpniowe premiery (cz. 2)

Trochę mnie nie było, ale postanowiłem zrobić sobie krótkie wakacje od książek sportowych. Ale nie musicie się obawiać – powracam z zapowiadaną drugą częścią sierpniowych premier, bo też pod koniec tego miesiąca dzieje się (i będzie się jeszcze działo) sporo ciekawego! Powody do zadowolenia mają kibice piłkarscy i koszykarscy, entuzjaści himalaizmu, ale też fani Krzycha Golonki, który jako pierwszy polski sportowy youtuber wydał swoją książkę. I zaorał system, sprzedając ją na pniu.

Była i się zmyła. Tyle można powiedzieć o książce Krzysztofa Golonki, która weszła do sprzedaży 17 sierpnia. Nie wszyscy mogą kojarzyć człowieka, który postanowił popełnić dzieło zatytułowane „Trenuj z Krzychem”, więc już spieszę ze szczegółami. Pamiętacie taki program „Mam talent”? Przyszedł do niego swego czasu chłopak, który wydziwiał na scenie różne cuda z piłką: podbijał, żonglował – na  stojąco, siedząco, leżąco, w przysiadzie, półprzysiadzie i zwisie. Nie pamiętam już, na jakim etapie programu skończył, ale po jakimś czasie postanowił założyć własny kanał na YouTubie, gdzie prezentował swoje sztuczki. Z miesiąca na miesiąc, dzięki systematycznej pracy, odcinki nagrywane przez Krzycha zyskiwały coraz większą popularność. Obecnie jest ona mierzona w ponad 630 tys. subskrybcji, co sytuuje Golonkę wśród najpopularniejszych polskich youtuberów. Nic dziwnego, że ze strony Wydawnictwa Znak padła propozycja wydania książki, w której autor kanału prezentuje swoje sztuczki (ale nie tylko!). O czym jest ta publikacja najlepiej dowiedzieć się u źródła, czyli oglądając poniższy filmik, w którym autor wyjaśnia, jak doszło do wydania pozycji „Trenuj z Krzychem”: